- Czemu mi się tak przyglądasz, Grzesiu? Czyżby siwy włos się pojawił nad moją udręczoną skronią?
- Nie… To coś innego. Hm, tylko sam nie wiem co.
- Może moje czoło przeorały szlachetne zmarszczki męża stanu?
- Nie, nie.
- Co, nie jestem mężem stanu?!
- Ależ jesteś, Donaldzie, jesteś! Największym, jakiego znam. Nawet, gdybyś stanął koło Andrzeja, to wydawałbyś się wyższy!
- Grzesiu! Cieszy mnie...