Twarz Donalda

Obrazek użytkownika Rybitzky
Blog

- Czemu mi się tak przyglądasz, Grzesiu? Czyżby siwy włos się pojawił nad moją udręczoną skronią?

- Nie… To coś innego. Hm, tylko sam nie wiem co.

- Może moje czoło przeorały szlachetne zmarszczki męża stanu?

- Nie, nie.

- Co, nie jestem mężem stanu?!

- Ależ jesteś, Donaldzie, jesteś! Największym, jakiego znam. Nawet, gdybyś stanął koło Andrzeja, to wydawałbyś się wyższy!

- Grzesiu! Cieszy mnie twój niewymuszony komplement, ale tego imienia na „A” nie wymawiamy. Zrozumiano?!

- Przepraszam! Już o Andrze… tfu, tfu, już zapomniałem o tym… o tym kimś…

- Bardzo dobrze… Ale nadal się we mnie wpatrujesz. Oczywiście, to samo w sobie nie jest złe. Myślę nawet, czy by nie wprowadzić tego amerykańskiego zwyczaju z wieszaniem portretów szefa państwa w urzędach…

- Ale tam na portretach jest prezydent… Oj, ojoj, za to też przepraszam!

- U nas prezydent może sobie wisieć… wiesz gdzie…

- Tak, wiem!

- No dobra, ale już wiesz co wypatrzyłeś?

- Chyba… Chyba jesteś taki opalony, Donaldzie. To na wakacjach? Ale jak wróciłeś, to taki jeszcze nie byłeś…

- Hm, a to. No więc, hm, to zauważyłem też ostatnio. Skóra mi zaczęła ciemnieć, kiedy zająłem się sprawą tych pieniędzy.

- Jakich pieniędzy?

- Tych z NBP, Grzesiu.

- Aaa… Teraz rozumiem. Sławek też pociemniał. I co teraz?

- Nie wiem, kurde, nie wiem! Na razie przynieś mi puder. Dużo jasnego pudru!

- Oczywiście, już biegnę!

- A, Grzesiu, i jeszcze jedno… Zabierz z kancelarii wszystkie asystentki…

Brak głosów