Impotencja medalowa
Finis coronat opus…
Mamy za sobą kolejne zmagania olimpijskie, które miały miejsce w stolicy Francji Paryżu.
Zbędnym najprawdopodobniej dla większości P.T. Czytelników jest wspominanie o haniebnej dewiacyjnej inauguracji tego sportowego święta. Organizatorzy tegorocznej olimpiady po prostu sami sobie wystawili przed całym światem świadectwo o ograniczoności swojego umysłu oraz stopnia odczuwanej empatii. Zmilczmy zatem w dalszym zbytecznym komentowaniu takowych dewiacyjnych w jak najszerszym zakresie absolutnie nie oczekiwanych zachowań, jakie miały miejsce w zaściankowym jak się okazuje Paryżewie.
Odnieść w tymże miejscu powinniśmy się adekwatnie do skwitowania ostatecznych rezultatów jakie osiągnęli polscy olimpijczycy, którzy w liczbie jedynie 210 osób startujących w Paryżu zdobyli pokaźną liczbę aż 10 medali, czyli jak za dawnego sowieckiego gnoma tow. W. Gomułki w 1956 r. w Melbourne w liczbie aż 64 zawodników, którzy dostąpili zaszczytu reprezentowania Polski na antypodach.
Historia sportowych zmagań zatoczyła olbrzymie koło i aktualnie poziom polskiego sportu osiągnął wyniki jakie miał przed prawie 70 laty…
Rzecz jasna poziom, jaki osiągnęli polscy sportowcy winien być adekwatnie skorelowany z koryfeuszami polskiego sportu mającymi decydujący wpływ na kondycję sportową TENKRAJU.
Z niezwykłym zatem zadowoleniem musimy przyjąć do aprobowalnej swojej własnej świadomości fakt, że Donald Tusk (alias Pinokio Donaldino) destynował na ten sportowy stolec niejakiego Nitrasa, znanego urbi et orbi „odpiłowywacza” rzekomych przywilejów, jakimi ponoć są obdarzeni katolicy w RP. Tenże cynik dążący per fas et nefas do koryta (co mu się jak dotąd niestety udaje) całkowicie przy tym fałszywie oznajmia, że jest osobą… fideistyczną. A to po prostu ordynaryjny bydlaczek.
Tenże bydlaczek jako nominalny szef polskiego sportu, osiągnął jak widać z ostatecznego podsumowania minionej olimpiady znakomity rezultat i to w skali światowej.
Wszak TENKRAJ pod egidą jego i Szefuncia uplasował się w generalnej klasyfikacji medalowej już w pierwszej pięćdziesiątce, a na dodatek zajął miejsce tuż za demograficzną potęgą narodu wybranego, co absolutnie nie hańbi a wręcz przeciwnie - jest powodem do dumy i satysfakcji. ;)
Ogłupiałym do imentu lemingom trzeba uświadomić, że ich zdeifikowany idol względnie bożyszcze posiada w sposób eschatologiczny wszczepiony impotencyjny paradygmat.
Piniendzy ni ma i ni byndzi, na tunel w Świnoujściu takoż, benzyny po 5,19 zł/l brakuje, CPK nie będzie realizowany, kwota 60.000,- zł wolna od podatku trafiła do legend etc. z wymownym impotenckim stygmatem odnoszącym się do realizacji 100 konkretów stanowiącym sztandarowe hasło wyborcze KO.
Medali też ni ma i ni byndzi… przynajmniej w ilości odpowiadającej choćby liczbie zdobytych na poprzedniej Olimpiadzie.
Czy żaden POlszewik nie uświadamia sobie, że łatka impotenta, na jaką usilnie swoim postępowaniem zasłużył Szefunio, a także w/w Nitrasik, poniekąd pasuje również ich fanom?
Jeśli jednak ktokolwiek życzy sobie być postrzeganym jak jego bożyszcza w imbecylnej formule to absolutnie nikt nie jest w stanie mu tego zabronić. BRAFFO WY… bowiem słynna latyńska paremia de gustibus non disputandum est w sposób niezwykle tolerancyjny odnosi się i do impotentów.
Nie od rzeczy przypomnieć należy także P.T. Czytelnikom wybitną extra ordynaryjną osobowość znanego „zawłaszczyciela” cudzych praw autorskich profesor(k)a (jeszcze!!!) Bogusia Śliwerskiego.
Ta nikczemna postać, która corocznie milknie na swoim blogu PEDAGOG z racji korzystania z urlopowych uroków, ni stąd ni zowąd postanowiła podczas tegorocznego urlopu z lekka wspomnieć o swoich „zapiekłych wrogach” bezczelnie ich pozdrawiając i jednocześnie triumfalnie oznajmiając, że jeszcze nie spadł z drabiny, bowiem olimpiada jest w trakcie.
Boguś... mylny błąd - właśnie się 11 sierpnia zakończyła.
W ramach rewanżu pozdrawiamy nieco chłodno tegoż „zawłaszczacza”, a także jego dozgonnego, do cna otumanionego akolitę, czyli medycznego jurystę Mareczka Wrońskiego.
Tenże osobnik apriorycznie dokonał wobec Bogusia generalnej absolucji nowatorsko wywodząc, że według jego filozoficznej a przy okazji specyficznej dialektyki Boguś absolutnie winien być traktowany niczym... dziewica orleańska.
Zawłaszczenia cudzych praw autorskich bowiem dokonał w sposób niechcący, nieuważny, a dodatkowo musiał dokonać albowiem ilustracja drabiny Bogusiowi w sposób nieodparty i tym samym niepowstrzymany po prostu... UWAGA, UWAGA! się SPODOBAŁA. To autentyczne usprawiedliwienie Bogusia przez jego akolitę!!!
Czy leci z nami pilot??
Powielając tego typu absolucję każdy z nas może Mareczkowi Wrońskiemu podpierdolić za przeproszeniem cokolwiek co stanowi jego własność, no bo... się spodobało, względnie w sposób nieuważny przetrącić mu kręgosłup, a tenże nie będzie stosował jakiejkolwiek negacji przeciwko tym zdarzeniom oraz ich autorowi.
I to byłoby na tyle jak mawiał św. pamięci prof. Jan Tadeusz Stanisławski.
12.08 2024
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1471 odsłon