Lwów 1939-41. Kolaboranci Stalina
Trzeba wreszcie trzeba zacząć nazywać rzeczy po imieniu. Zakłamywanie historii prowadzi bowiem do utraty tożsamości narodowej.
Tydzień temu minęła kolejna rocznica naszej polskowojennej martyrologii. 4 lipca 1941 roku zostali rozstrzelani polscy profesorowie.
Czasem nawet określani jako „polscy intelektualiści”.
Czy rzeczywiście?
1.
Jeszcze nie ostygły popioły Września, jeszcze po lasach walczyły niedobitki polskiej armii (Hubal nie był jedyny!), gdy we Lwowie na łamach polskojęzycznej sowieckiej gadzinówki o nazwie „Czerwony Sztandar” można było przeczytać:
Drodzy i ukochani towarzyszu Stalin i towarzyszu Mołotow! Przez 20 lat oderwani siłą od rodziny radzieckich narodów, cierpieliśmy okrutny ucisk, padliśmy ofiarą niebywałej nędzy. Polscy panowie wtrącili nas w otchłań głodu, poniżenia narodowościowego, bezprawia. Zmienili nasz kraj w kolonię pozbawioną praw i wolności. Zdeptali w błocie naszą kulturę, zmienili nas i nasze dzieci w niewolników i bydło robocze (…). Najlepsi synowie naszego narodu wyginęli w tej walce z panami lub cierpieli w więzieniach skazani na dożywocie.
Już w październiku 1939 r. Czerwony Sztandar na pierwszej stronie wyraźnie określał przyszłość ziem niespełna miesiąc wcześniej należących jeszcze do Polski:
Do braterskiej rodziny narodów radzieckich. Chcemy przyłączenia Ukrainy Radzieckiej. Podziękowanie dla wielkiego Stalina. Konstytucja Stalina… wielkiego, ukochanego ojca, nauczyciela.
W deklaracji powołanego naprędce przez sowietów Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy czytamy:
Naród ukraiński w byłym państwie polskim skazany był na wymarcie […]. Polscy panowie robili wszystko, by spolszczyć ludność ukraińską, zakazać używania słowa „Ukrainiec” i zastąpić je słowem „bydło” i „chłop” […]. Armia Czerwona, wypełniając wolę wielkiego narodu radzieckiego, wyciągnęła do mas pracujących Zachodniej Ukrainy pomocną dłoń i oswobodziła je z ucisku polskich kapitalistów i obszarników.
Nikt z tych, którzy nawet za cenę życia powinien dać przykład maluczkim, nie zaprotestował nawet grymasem twarzy.
Paradoksalnie jedyny, który wyłamał się z owczego pędu po frukty sowieckiej władzy był… późniejszy proletariacki poeta Władysław Broniewski. Może dlatego, że jako jedyny w tym gronie posiadał Virtuti Militari za wojnę obronną 1920 roku?
2.
17 sierpnia 1940 współpracę z “Czerwonym Sztandarem” rozpoczął Tadeusz Boy-Żeleński.
W sierpniu 1940 Wszechzwiązkowy Komitet dla Spraw Szkół Wyższych zaprosił polskich uczonych z lwowskich uczelni do zwiedzenia Moskwy i jej placówek naukowych. Wzięło w niej udział 18 profesorów. Pojawiają się opinie, że wizyta profesorów w Moskwie miała jakoby wpłynąć na odwołanie rektora Uniwersytetu lwowskiego, “nieprzychylnego dla Polaków”. Pod koniec września 1940 ukazały się w Czerwonym Sztandarze wypowiedzi ta temat tej podróży teksty profesorów: Minkiewicza, Nowickiego, Bartla, Kulczyńskiego, Cieszyńskiego, Ochęduszki, Pilata, Rosłońskiego i Żeleńskiego. W grudniowych wyborach do sowieckich rad obwodowych i miejskich ich członkami zostało kilku znanych polskich naukowców. Na liście kandydatów do rady miejskiej Lwowa widniały nazwiska pięciu profesorów medycyny: Ostrowski, Grek, Groër, Nowicki, Parnas i inni. Ukraiński profesor Marian Panczyszyn delegat do Rady Najwyższej ZSRR wraz z członkowie LNTM profesorami Hilarowiczem, Weiglem, Grekiem, dr Terehowem, dr Flekiem “słali swoje płomienne bolszewickie pozdrowienie XVIII konferencji WKP (b).”
(A.K. Kunert „Rzeczpospolita walcząca”, Styczeń-grudzień 1941, 1994 s, 495)
Niestety. Do współpracy wciągano także członków rodzi.
Jeden z dzisiejszych brązowników polskiej (do października 1939 r.) inteligencji lwowskiej debiutował w stalinowskim radiu wierszykiem o Stalinie.
Od lat trąbi o swojej martyrologii wstydliwie przemilczając jednak, że za młodu był trybikiem antypolskiej propagandy.
3.
Czy Boy zdawał sobie sprawę, w czym uczestniczy?
Jeszcze w trakcie wojny (1943) Marian Hemar uważał, że „Boy nie był pisarzem „lewicowym” nie był w ogóle „polityczny”. Mówienie o Boyu „czerwonym”, pogłoski o jego rzekomej współpracy z bolszewikami we Lwowie, to gorzej niż kalumnia bez dowodów, to nonsens“.
Barbara Winklowa jest jednak innego zdania:
W latach 1956-1979 Państwowy Instytut Wydawniczy opublikował Pisma zebrane Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Seria IV, teatralna (tomy XIX-XXVIII), zawierała recenzje teatralne zarówno ze zbiorków autorskich Boya, jak i recenzje rozproszone po czasopismach. Cenzura usunęła 12 recenzji oraz około dziesięciu fragmentów ze sztuk pisarzy radzieckich, ewentualnie pisarzy innych narodowości, którzy poruszali współczesne problemy „państwa zwycięskiej rewolucji”, a w których Boy nie taił swojego negatywnego stanowiska wobec przemian zachodzących w Rosji.Analiza tych pominiętych materiałów wystarcza, ażeby uznać za mało przekonywającą opinię o jego politycznej naiwności. 60 „(…) my Polacy — pisał Boy w roku 1921 — recenzując sztukę Kiestermackersa Przeszła bez śladu — jesteśmy w danym przedmiocie (mowa o bolszewizmie i jego refleksjach we francuskim socjalizmie B.W.) trudniejsi od innych. Sąsiedztwo nasze z Rosją, obfita nasza literatura pod znakiem rewizji i cytadeli, krwawy upiór bolszewizmu, który z tak bliska zajrzał nam w oczy — wszystko oprawia, ze akt I, rozgrywający się w Petersburgu dla Francuzów dostatecznie jaskrawy, dla nas jest (…) nazbyt sielankowy”.61
Recenzję Kiestermackersa w Pismach pominięto, z kolei wykreślony przez cenzurę fragment recenzji z Ptaków wg Arystofanesa w przekładzie Tuwima, granych w Warszawie w roku 1933 brzmi: „Oglądaliśmy nie jak Arystofanes — pisał Boy — jeden imperializm, ale całą ich gamę. Od potężnego Duce do skromniejszego Waldemarasa; od piatiletki do rasizmu! Nowe Ptaki z konieczności muszą być syntezą: Heil, eia, eia, wsiem, oto syntetyczny okrzyk tryumfalnej wszechtężyzny, jaki rozlegał się wczoraj ze sceny“.
(ibid.)
Zachowanie Boya tuż przed śmiercią również może świadczyć o tym, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, z jakim reżimem ma do czynienia.
Pisarze, stalinowscy inżynierowie dusz, zostali ewakuowani w głąb Związku Sowieckiego, aby nie wpadli w ręce nacierającego Wehrmachtu, o czym Boy nie wiedział. Kiedy więc zobaczył samochód NKWD, który zatrzymał się przed jego domem, po prostu uciekł, przekonany, że za chwilę zostanie zastrzelony.
4.
Czy Boy i inni nie widzieli, co dzieje się na okupowanych polskich ziemiach?
W latach 1939–1941 Sowieci aresztowali i więzili około 500 000 Polaków, w tym byłych urzędników, oficerów i naturalnych „wrogów ludu”, jak duchownych. Było to około 10% wszystkich dorosłych mężczyzn. Sowieci również wymordowali około 65 000 Polaków.
W jednym planowym mordzie NKWD wykonywało wyroki śmierci na 21 768 Polakach, a wśród nich na politykach, urzędnikach rządowych, intelektualistach oraz na 14 471 polskich oficerach. 4254 ofiary tego mordu zostały odkryte w lesie katyńskim w 1943 roku przez Niemców, którzy następnie zgłosili sprawę do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, w celu neutralnego zbadania zwłok i potwierdzenia radzieckiej winy.
Po dokonaniu inwazji na Polskę Związek Radziecki przestał uznawać państwo polskie i nie uznał polskich więźniów wojskowych jako jeńców wojennych, ale jako rebeliantów przeciwko nowemu rządowi Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi.
(wikipedia)
5.
Pamiętamy, że jedną z głównych poszlak agenturalności „profesora” Bartoszewskiego było wypuszczenie go z Auschwitz.
Jak wobec tego traktować prof. Kazimierza Bartla, pięciokrotnego przed wojną premiera polskiego rządu?
Początkowo aresztowany przez sowietów były premier II RP Kazimierz Bartel został uwolniony dosłownie natychmiast. Jednak już następnego dnia Bartel powrócił w towarzystwie “komendanta NKWD” (gen. Iwan Sierow?). Zwrócono mu również skradzione przez rewidujących ordery i złoty zegarek. Przebieg krótkotrwałego pobytu w więzieniu, a także okoliczności zwolnienia nie są znane.” [w:] Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu: Tom 36, 1993; “Przegląd historyczny”, Tom 83, Wydania 1-3, PWN. 1992 str. 195.
Niemcy natomiast nie mieli wątpliwości.
Wg nich mord lwowskich profesorów była jedynie eliminacją niebezpiecznych agentów komunistycznych współpracujących z NKWD, zaś Kazimierz Bartel uznany był za „największego polskiego komunistę”.
Byli potraktowani więc jak wrogowie państwa niemieckiego.
Spotkał ich dokładnie ten sam los, jak komisarzy Armii Czerwonej oraz politruków średniej i wyższej rangi.
6.
Tymczasem liczba profesorów, którzy przeżyli obie okupacje we Lwowie jest spora.
Oto jedna z największych w Polsce uczelni technicznych, Politechnika Śląska w Gliwicach.
Jej kadrę w 1945 roku stanowili głównie profesorowie Politechniki Lwowskiej.
W pierwszym rzędzie należałoby wymienić prof. Tadeusza Malarskiego, twórcę Katedry Radiotechniki w Gliwicach, w 1918 roku podczas obrony Lwowa był dowódcą stacji radiotelegraficznej.
Człowiek – legenda, prof. Stanisław Fryze. Do dzisiaj żywe są opowieści, jak prof. Fryze egzaminował studentów. Przychodzili parami. Kiedy jeden odpowiadał, drugi musiał pilnować krów, wypasanych w okolicy pętli tramwajowej na Wójtowej Wsi. Dzięki krowom Profesor miał w tych trudnych czasach mleko.
Równie słynny prof.. Stanisław Ochęduszko. Rektor Politechniki Śląskiej po pażdzienikowej odwilży (1956).
Przed wojną był jednym z najmłodszych profesorów w Polsce.
Nie miejsce tu, by wymieniać wszystkich. Lwowscy profesorowie trafili również do Gdańska i Wrocławia.
Podobnie absolwenci, jak prof. Witold Około – Kułak.
Dlatego właśnie mówi się o Politechnice Lwowskiej, ze była Matką polskich politechnik po 1945 r.
7.
Na kartach powieści „Statek” pisał Waldemar Łysiak: Wielkie nazwiska uprawdopodobniają największe idiotyzmy, gdyż tłum ma naiwną pewność, że wielcy ludzie bredzić przecież nie mogą.
To właśnie wykorzystał Stalin.
Tych, których przekupić nie zdołał wytracił w Katyniu, Ostaszkowie, Miednoje itd.
Natomiast ludzi, którzy praktycznie bez namysłu oddali mu się bez reszty hołubił, tworząc warunki do pracy i życia niedostępne dla przeciętnego Rosjanina.
Ba, niewyobrażalne nawet.
8.
Mord 4 lipca 1941 r. przesłania ostatnie miesiące życia byłych polskich profesorów. A przecież nawet z tych wstydliwie przemilczanych fragmentów widać, że poszli na współpracę z okupantem sowieckim na skalę nieporównanie większą, niż Piasecki w 1945. Przynajmniej niektórzy. Początkowo aresztowany przez sowietów były premier II RP Kazimierz Bartel został uwolniony dosłownie natychmiast. “Jednak już następnego dnia Bartel powrócił w towarzystwie “komendanta NKWD” (gen. Iwan Sierow?). Zwrócono mu również skradzione przez rewidujących ordery i złoty zegarek. Przebieg krótkotrwałego pobytu w więzieniu, a także okoliczności zwolnienia nie są znane.” [w:] Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu: Tom 36, 1993; “Przegląd historyczny”, Tom 83, Wydania 1-3, PWN. 1992 str. 195
Czy tak szybko zostało zawarte porozumienie? Dzisiaj, kiedy wyjście innego „profesora”, Bartoszewskiego, z Auschwitz, traktowane jest często jako pośredni dowód na agenturalność, takie wyjście z aresztu NKWD powinno być uznane za koronny dowód istniejącej wcześniej współpracy.
Dzisiaj, po latach, okazuje się, że sowiecka agentura sięgała nawet najbliższego otoczenia prezydenta USA.
Również dworu królewskiego Wielkiej Brytanii.
Tym bardziej mogła więc sięgać kręgów władzy niezbyt wielkiego europejskiego kraju!
9.
Wg IPN okupacja ziem polskich przez sowietów w latach 1939-41 była o wiele okrutniejsza od niemieckiej. Jednak to w Generalnej Guberni praktycznie nie było kolaborantów pochodzących z najwyższych warstw intelektualnych i rządowych II RP.
Tymczasem na Wschodzie sytuacja była zupełnie inna. Tam najwyższe elity polskie przeszły na stronę okupanta…. zanim jeszcze czerwony terror nabrał rozpędu. I nikt nie wydukał z siebie nawet słowa sprzeciwu, choć ludzi mordowano i wywożono na skalę dotychczas nieznaną. Taka postawa, służalcza wobec stalinowskiego aparatu przemocy, będzie potem charakterystyczna dla polskich intelektualistów po 1945 r.
Miał zatem rację Hemar?
Oportunizm jest religią wyznawaną przez rządzących?
A może raczej przez rządzonych?
10.
Kiedy znowu usłyszysz, ze 4 lipca mija kolejna rocznica mordu polskich profesorów we Lwowie przypomnij sobie słowo KOLABORACJA.
I co to jest zdrada własnego Narodu.
11.07 2019
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 14128 odsłon
Komentarze
Mała uwaga o prof. Fryzem...
12 Lipca, 2019 - 02:05
Było wiele anegdot o jego krowie (jednej a nie kilku). Ponoć został na Politechnice Gliwickiej, bo Wrocławska nie proponowała obory dla krowy. Ale słyszałem też inną wersję opowieści o krowie. Otóż podczas okupacji niemieckiej, profesor ukrywał się na wsi u swoich rodziców. Jego ojciec wysłał go po krowę na pastwisko, a w tym czasie Niemcy spacyfikowali wieś. Krowa ocaliła mu życie i dlatego, a nie dla mleka, zabrał ją ze sobą na uczelnię.
To też anegdota, więc nie mogę za nią ręczyć, ale usłyszałem ją od ludzi, którzy znali profesora jako jego studenci, a potem sami będąc wykładowcami w Gliwicach.
M-)