Agitka wyborcza

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Kiedyś, w kryzysie, popełniło mi się.. ;)

Jak z dołka wyjść? Na problem ten

odpowiedź chętnie Wam dziś zdradzę

chociaż rozwiązań wiele jest

właściwe brzmi: dajcie mi władzę!

 

Zróbcie mnie królem albo posłem

prezydentem, księciem, dyktatorem

marszałkiem albo generałem

w najgorszym razie senatorem!

 

Już ja Wam zrobię takie dno

że będzie można się zeń odbić

lecz aby nastąpiło to

przywódcą mnie musicie zrobić!

 

W rzekach popłynie miód i mleko

zależy, co komu dogadza

tak zlikwiduje problem ścieków

wybrana przez Was MOJA władza!

 

Na giełdach Tokio czy Londynu

Nju Jorku albo Pipidówki

dolara kurs określać się

będzie wyłącznie do złotówki!

 

Japończyk marzyć będzie też

(niech grzmi triumfalna surma!)

żeby tak można było, eh

tej MOJEJ Polsce zrównać!

 

Lecz posłuchajcie jeszcze mnie

co najważniejsze mówię teraz

Każdy dla siebie będzie miał

Niemca gastarbeitera!

….

Już ja Wam stworzę taki kraj…

Tylko mi Boże władzę daj!

 

I tu jest sedno… 100 konkretów wcale nie jest jedynym przykładem kłamstw przedwyborczych.

Na zawsze zapamiętałem sobie słowa, jakie tuż po godzinie 00.00 10 grudnia 1990 r. wypowiedział Adam Michnik na wieść, że najprawdopodobniej wybory wygrał Lech Wałęsa:

- Ch-h-y-b-ba n-nikt nie o-oczek-kuje, że P-pan Prezydent s-spe-łn-ni t-t-te-raz swoje ob-biet-tnice p-p-p-rzed-d-d-wyb-bor-orcze!

Cytuję z pamięci, więc może przerwy i zacięcia oryginalnie były w innych miejscach. ;)

Nie tylko dla mnie był to szok.

Z dzisiejszego punktu widzenia najwyraźniej byliśmy opętani dekadą spędzoną w podziemiu (drugim obiegu, czy nawet trzecim) bowiem uważaliśmy, że teraz będzie już tylko cała prawda całą dobę

I nagle Michnik, ten sam Michnik, który w pewnym momencie stał się symbolem walki ze znienawidzoną komuną mówi otwarcie, że wszystko to, co obiecywali w kampanii wyborczej, można potrzaść o kant dupy.

Te słowa były również przyczyną wielkiego sukcesu urbanowskiego NIE.

Nawet nie wyobrażacie sobie, ile osób, przed 1989 r. zaangażowanych w walkę z komuną, zaczęło czytać tą gadzinówkę.

Oczywiście i tu zaszła zmiana. Kiedy po Wałęsie prezydentem został stary komuch Kwaśniewski zamiast dotychczasowego ostrego, często poniżej granicy chamstwa, języka kierowanego do postsolidarnościowych elit nagle został dokonany pad na kolana, i z numeru na numer słychać było tylko o „Aleksandrze wszystkich Polaków” ilość czytelników zmalała.

W kręgach postsolidarnościowych nawet drastycznie.

Oczywiście teraz w dobrym tonie jest wypieranie tamtych zdarzeń.

Tylko… jakie to ma znaczenie?

Byliśmy rozżaleni, czuliśmy, że coś poszło nie tak.

Ale to byt określa świadomość.

A o to, by ludziom w głowach się nie poprzewracało, zadbała skutecznie ówczesna władza.

Urodzeni przed stanem wojennym odczuli na własnej skórze. Młodsi zapewne pamiętają los swoich rodziców.

Dlatego nie wierzę politykom.

Bez względu na to, z której są strony.

Mój wybór jest taki sam od 1990 r.

Stawiam na mniejsze zło.

To, co będzie później może mnie tylko rozczarować.

I właśnie dlatego jestem za PiS-em.

Bo po wyborach 2015 r. jak i 2019 r. rozczarowali mnie.

Pozytywnie.

I tak właśnie powinniśmy reagować w każdych wyborach.

Bez emocji, za to kalkulując, co się nam bardziej opłaca.

A na pewno „długopis Tuska” w Belwederze nie jest w interesie żadnego Polaka.

1.05 2025

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)