Wolny rynek w służbie zdrowia – czy proste recepty są najlepsze?
W debacie o reformie ochrony zdrowia często pojawia się wątpliwość: czy lepsze są wielopiętrowe, biurokratyczne mechanizmy, czy może proste recepty, skupione na podstawowych zasadach? Austriacka szkoła ekonomii proponuje rozwiązania oparte na własności, konkurencji i bodźcach finansowych. Twierdzi, że jeśli system jest dziurawy jak wiadro, samo dokładanie pieniędzy (czyli dolewanie wody) nie rozwiąże problemu. Tę diagnozę stawia m.in. Sławomir Mentzen, wskazując na kluczowy brak efektywności w obecnej, państwowej służbie zdrowia.
Austriacka szkoła ekonomii i człowiek jako podmiot
Ekonomiści austriaccy podkreślają, że to konkretne jednostki – pacjent i lekarz – powinny współdecydować o wyborze usług medycznych. Jeśli są zdani na monopol NFZ, tracą autonomię, a ich potrzeby grzęzną w biurokracji. Rozwiązanie wolnorynkowe polega na przywróceniu im decyzyjności poprzez mechanizmy konkurencji i finansowania usług „pieniądz za pacjentem”, nie „pieniądz za procedurą” dyktowaną centralnie.
Rankingi a paternalizm państwa
Przykładem słabego miernika jakości opieki zdrowotnej jest CEOWORLD Health Care Index, który uwzględnia m.in. gotowość rządu do restrykcji wobec palaczy czy osób otyłych. Kraje prowadzące surową politykę (np. Australia z drakońskimi akcyzami na papierosy) w rankingu wypadają wysoko. Zwolennik wolnego rynku zapyta: czy „najlepszy” system to ten, w którym władza najskuteczniej karze niezdrowe nawyki obywateli? Zdrowie publiczne jest ważne, ale jego osiąganie przymusem i wysokim opodatkowaniem używek to podejście wybitnie etatystyczne.
Konkurencja vs. monopol
W czołówce rankingu CEOWORLD dominują kraje bez konkurencyjnych kas chorych (Tajwan, Korea Płd., Australia, Kanada), jednak to niekoniecznie świadczy o wyższości rozwiązań bez wolnego rynku. Te państwa są po prostu zamożne i mają unikatowe warunki kulturowe, co wpływa na jakość usług. Wysoko plasują się także kraje z konkurencją wśród ubezpieczycieli (Holandia, Niemcy, Szwajcaria, Izrael, Belgia, Singapur), co pokazuje, że rywalizacja w finansowaniu leczenia także może przynosić efekty.
Kuriozum USA
Amerykański system – często błędnie nazywany wolnorynkowym – jest w rzeczywistości drogi, mocno upolityczniony i niewydolny. Mimo to plasuje się dość wysoko w rankingu, prawdopodobnie dlatego, że nadrabia nowoczesnymi technologiami, a jednocześnie w USA obowiązuje restrykcyjne prawo antynarkotykowe. To kolejny dowód, że taki ranking premiuje przede wszystkim państwowy paternalizm, a nie realną wolność wyboru pacjenta.
Efektywność i przykład Singapuru
Za wzór wydajności często stawia się Singapur, gdzie wydatki na zdrowie wynoszą ok. 4,4% PKB, a średnia długość życia to 83 lata. Dla porównania, Polska – 6,5% PKB i ok. 78 lat życia. Niemcy i Szwajcaria inwestują w opiekę zdrowotną nawet dwukrotnie więcej niż my, a USA czterokrotnie, co nie przekłada się na proporcjonalnie dłuższe życie. To wskazuje na zasadę malejących przychodów z kolejnych miliardów pompowanych w system.
Z perspektywy szkoły austriackiej kluczowa jest efektywność. Jeśli Singapur potrafi za mniejsze pieniądze (w relacji do PKB) osiągać bardzo dobre wyniki, to oznacza, że odpowiednia organizacja i indywidualna odpowiedzialność pacjentów przynoszą realne korzyści. Polska wciąż wydaje środki w sposób mało wydajny, co skutkuje kolejkami, niedoinwestowaniem i frustracją.
Demografia – bomba zegarowa
Polska ma stosunkowo liczne grono seniorów, którzy generują większe koszty opieki. W modelu publicznym, solidarnościowym, w którym młodsze pokolenie finansuje leczenie starszych, rosnące obciążenia mogą wkrótce przytłoczyć budżet. Austriacy przypominają, że to nie ideologia, tylko matematyka: starzejące się społeczeństwo potrzebuje zmian, bo obecny monopol NFZ nie poradzi sobie z rosnącymi potrzebami zdrowotnymi. Rozwiązaniem jest odejście od centralnych rozdzielników i stworzenie mechanizmów, które zmuszają do rozsądnego gospodarowania zasobami (współpłacenie, prywatne ubezpieczenia, kapitałowe formy oszczędzania na leczenie w przyszłości).
Wielka powierzchnia, mała gęstość – czy wolny rynek zadziała?
Argument, że Singapur to mikropaństwo, a Polska duży kraj z rozproszoną populacją, wcale nie obala idei wolnego rynku. Wręcz przeciwnie – tam, gdzie liczba pacjentów jest zbyt mała na trzy konkurencyjne szpitale, i tak dzisiaj mamy tylko jeden. Wolnorynkowa reforma nie pogorszy sytuacji, bo pacjent w razie niezadowolenia z lokalnej placówki mógłby „zabrać” swoje ubezpieczenie (np. w formie vouchera) do innej miejscowości. To, co dzisiaj blokuje racjonalną konsolidację placówek, to często decyzje polityczne, a nie faktyczne potrzeby społeczne.
Ochrona zdrowia a opieka zdrowotna
Nierzadko miesza się pojęcia leczenia (opieki medycznej) z szeroko rozumianą polityką zdrowotną (ochrona zdrowia publicznego, profilaktyka, zakazy dotyczące używek). Austriacy zachęcają do rozdzielenia tych sfer. Wolnorynkowa reforma dotyczy głównie sposobu finansowania i organizacji przychodni, szpitali czy ubezpieczeń. Z kolei kwestie zakazów wobec palaczy czy alkoholików to odrębny obszar, gdzie – zdaniem libertarian – zamiast państwowych represji lepiej sprawdza się indywidualna odpowiedzialność i odpowiednio skalkulowana składka ubezpieczeniowa.
Styl życia i statystyki
Nie da się ukryć, że problem używek, otyłości czy wypadków drogowych ma ogromny wpływ na średnią długość życia. Nawet najsprawniejszy system medyczny niewiele pomoże, jeśli ludzie masowo niszczą własne zdrowie. Jednak wolnorynkowcy odpowiadają: to dodatkowy argument, by przerzucać koszty złych nawyków na osoby, które je generują (wyższa składka, wyższa cena ubezpieczenia), a nie uszczęśliwiać wszystkich centralnymi zakazami i identycznymi daninami.
Lekcja z Singapuru
Mimo że Singapur jest bogatszy od Polski (co zaniża procent PKB przeznaczany na zdrowie), jego kluczowe rozwiązanie to połączenie indywidualnego konta oszczędności medycznych (Medisave), państwowego wsparcia dla najuboższych i prywatnych ubezpieczeń od poważnych chorób (Medishield). Dzięki temu pacjent pozostaje świadomym klientem, a szpitale – choć w większości publiczne – zabiegają o jego względy, bo pieniądz idzie za pacjentem. Tego elementu przejrzystej konkurencji i odpowiedzialności u nas brakuje.
Czy musimy wydawać więcej?
Twierdzenie, że „i tak zawsze trzeba będzie dokładać” budzi sprzeciw ekonomistów austriackich. Nie chodzi o to, by rezygnować z leczenia – chcemy raczej unikać marnotrawstwa. W dobrze zorganizowanym systemie za tę samą kwotę można kupić więcej usług wyższej jakości. Jeśli wraz ze wzrostem zamożności Polacy zdecydują się wydawać na zdrowie więcej (bo chcą), to świetnie, byleby działo się to dobrowolnie i przynosiło realne efekty. W obecnym modelu NFZ nawet rosnące fundusze mogą rozpłynąć się bez wyraźnej poprawy opieki.
Podsumowanie: wolny rynek jako szansa
Reforma służby zdrowia w duchu wolnościowym nie oznacza „głodzenia” systemu. Wręcz przeciwnie – chodzi o to, żeby dostępne środki były wydawane mądrze, transparentnie i z poszanowaniem wyborów pacjentów. Mechanizmy wolnorynkowe wymuszają konkurencję, efektywność i innowacje. Skoro starzenie się społeczeństwa będzie nieuchronnie podnosić koszty, to tym bardziej warto postawić na modele, które minimalizują marnotrawstwo i pozwalają ludziom gromadzić środki na przyszłość.
Hayek pisał o „porządku spontanicznym” rynku jako antidotum na skomplikowane wyzwania, z którymi centralne planowanie sobie nie radzi. Jeśli zaufać tej idei, za kilka lat możemy dyskutować, które prywatne innowacje adaptują się do sektora publicznego, zamiast bez końca dopłacać do dziurawego worka NFZ. Wolnorynkowa reforma to nie cudowny lek na wszystkie bolączki, ale szansa na przełamanie skostnienia i przywrócenie podmiotowości pacjentom oraz lekarzom. Jeśli ktoś jest gotów płacić więcej za lepsze leczenie – niech to robi dobrowolnie i niech ma wybór. Jeśli ktoś woli tańszy pakiet – również powinien mieć taką opcję. Kluczowa jest wolność wyboru i efektywne wykorzystanie każdej złotówki przeznaczonej na zdrowie.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 75 odsłon
Komentarze
Główny morderca systemu?
9 Kwietnia, 2025 - 21:21
Tutaj tak zwany NFZ.
Niby wszystko wyliczone, wypłacane według zapotrzebowań, wskaźników.
I? Takiego wała a nie efektywność. Chyba że w tworzeniu stanowisk dla biurwokracji.
Były krótko Kasy Chorych. I działały.
Kto miał biznes by je zamordować?
Dr.brian
Australia
11 Kwietnia, 2025 - 16:00
Proponuję przyjrzeć się organizacji służby zdrowia w Australii. To niedaleko Singapuru.
czy Polska ciągle ma być dymana?
11 Kwietnia, 2025 - 21:55
Nie ma żadnej służby zdrowia. A już na pewno nie ma takowej dla Polaków. Są jedynie sługi Ukrainu, jak to oświadczył swego czasu rzecznik MSZ Jasina
solidaruch80