Prawnuk pucybuta Hibmana
Informowaliśmy już uprzednio w felietonie „ZEMSTA PLAGIATORA” o furiackiej reakcji Bogusia Śliwerskiego, czyli bezczelnego grabieżcy cudzych dóbr intelektualnych na felieton pt. Losowanie recenzentów w postępowaniach profesorskich od kuchni opublikowany na portalu fundacji Science Watch pod egidą jej Prezes dr Joanny Gruba.
Tenże w swym niepowtarzalnym rysie charakteriologicznym hultaj, inwektor, obwieś, wprost ćpun intelektualny i takiż pijaczek spod budki od piwa oraz zwyczajny przestępca (art. 115 pr. autorskiego) postanowił dać w/w stanowczy respons i odpór jej nikczemnym knowaniom skierowanym przeciwko Radzie (nie)Niedoskonałości (nie)Naukowej. Kto ciekaw może zapoznać się z tym responsem na jego blogu PEDAGOG. Powielanie jego stanowiska jest zatem czynnością absolutnie zbędną.
Nie koniec jednak na tym. Determinowany animalną wściekłością, prawdziwym ejakulatem niewypowiedzianego wręcz jadu oraz zionąc miłością i szacunkiem kontynuował jej postponowanie w kolejnym swoim felietonie pt. „Jak krowie na granicy”. W sposób aczkolwiek co nieco zaowalowany przyrównał dr Joannę do mlecznego bydlątka, czyli takiej prosto z obory chłopskiej krowy. Uznał, że tejże krowie jako wybitny, o nieposzlakowanej opinii ałtorytet (m)oralny i ponoć w najdoskonalszej wersji nomen omen członek instytucji badawczo-naukowych udzieli nie tylko należnej jej reprymendy, ale także wykaże jej niedojrzałość intelektualną oraz wyraziste braki deontologiczne.
Trafił bardzo szybko kulą w płot, albowiem spotkał się na w/w portalu Fundacji dnia 10 bm. z stanowiskiem prof. Wita Grzesika, który dosłownie obśmiał i sprowadził do parteru hochsztaplerskiego Bogusia publikując felieton pt. Czy uczestnictwo w nauce światowej powinno być kryterialnym wymogiem dla recenzentów wniosków o tytuł naukowy? Również i w tym przypadku oraz miejscu całkowicie jest zbędna przywołana argumentacja prof. Grzesika, albowiem jest dostępna w przywołanym artykule.
Podnieść należy, że w przeciwieństwie do swojego adwersarza dr J. Gruba cieszy się w środowisku domeny akademickiej (i nie tylko w tym środowisku) zasłużonym autentycznym autorytetem związanym z jej działalnością na polu przeprowadzenia stosownej sanacji przede wszystkim odnoszącej się do działalności zdegenerowanej RDN. Fundacja pod jej sprawnym kierunkiem od lat zwalcza wszelką patologię odnoszącą się do mobbingu, plagiatów i naruszania praw pracowniczych i to w wielu przypadkach z wielce pozytywnym skutkiem.
Właśnie ten wielce symptomatyczny, charakterystyczny rys działania i związane z tym funkcjonowaniem sukcesy dr Joanny Gruby stał się przyczynkiem do jej dezauwowania i premedytacyjnej dyskredytacji ze strony takiej szelmowskiej kreatury jak w/w Boguś kreujący się na najdoskonalszego ubermencha, który sam się wywindował na niebotyczny cokół naukowego Parnasu. Wtóruje mu ze ślepym oddaniem inna medyczno jurydyczna kreatura typu Mareczek Wroński tworząc znamienity wespół zespół nikczemny duet. Ten osobnik również ma wiele za skórą nie tylko w kwestii jego habilitacji, ale także w naruszaniu dóbr osobistych osób trzecich.
Rekapitulując powyższe wywody stwierdzić należy, że według koncepcji i narracji Bogusia nie wykazał on i nie przedstawił jakichkolwiek przesłanek mogących zasadnie identyfikować osobę dr J. Gruba z oborową krową. Każdy ciekawski może z egzemplarzem autentycznej krowy zapoznać się w oborze zaprzyjaźnionego rolnika.
Jest jednak i inne wytłumaczenie tej „oborowej retoryki” doskonałego profesora.
Otóż..
W Budziejowicach był w służbie aktywnej lejtnant Prochazka, który pucybuta nie wyzywał, ale mówił do niego krótko: „Ty krowo wspaniała!“ Innego wyzwiska jego pucybut, niejaki Hibman, nigdy z jego ust nie słyszał. Otóż ten Hibman tak się do tego wyzwiska przyzwyczaił, że gdy powrócił z wojska do domu, to do ojca, matki i sióstr mówił: „Ty krowo wspaniała!“ Tak samo odezwał się do swojej narzeczonej, która się o to na niego pogniewała, zerwała z nim i zaskarżyła go do sądu o obrazę, ponieważ takimi słowy odezwał się do niej, do ojca i matki na jakiejś zabawie publicznej. I nie darowała mu, a przed sądem wywodziła, że gdyby ją był nazwał krową gdzieś na uboczu, to by poszła na zgodę, ale takie publiczne słowo to wstyd europejski.
(Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej, t. IV)
Świat jest mały, wojny światowe jakie dotknęły naszą część Europy sporo krwi namieszały… Może więc jego doskonałość profesor Śliwerski jest prawnukiem rzeczonego pucybuta?
A jak nauczał niegdysiejszy idol tej samej banieczki, z której najwyraźniej wywodzi się Śliwerski, niejaki Trofim Łysenko, cechy nabyte podlegają dziedziczeniu.
Co prawda Śliwerski porównując panią Joannę do krowy zapomniał dodać słowa „wspaniała”, ale przecież nikt nie jest doskonały...
Z niecierpliwością czekamy zatem na dalszy rozwój wypadków oraz stosowne komentarze w sprawie.
I to byłoby na tyle jak onegdaj konkludował śp. prof. J. T. Stanisławski.
11.11 2024
Ps. Nie ukrywam, że chętnie poznałbym drzewo genealogiczne jego doskonałości… Bo może się mylę, i nie pucybut Hibman, ale sam lejtnant Prochazka był jego dziadkiem???
rys. pixabay
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1182 odsłony