Muka

Obrazek użytkownika gps65
Idee

Dyskusja o klapsach najczęściej prowadzi do takich przekomarzanek:

  • Ja nigdy nie dawałam klapsów moim dzieciom i wyrosły na dobrych ludzi.
  • Dzieci, którym oszczędzono w dzieciństwie kar cielesnych, wyrastają na mięczaków, lewaków, pacyfistów i samobójców.
  • Ja często karałam swoje dzieci klapsami i wyrosły na dobrych ludzi.
  • Dzieci, które są bite, wyrastają na bandytów, narkomanów, złodziei lub samobójców.
  • Przemoc jest nieusuwalna, więc dzieci bić trzeba, albo przynajmniej symulować bicie w postaci rytualnego, bezbolesnego dawania klapsów.
  • Generalnie klapsy są niedopuszczalne, ale czasem nie ma innego wyjścia.
  • Im mniej będzie miało dziecko stresów w dzieciństwie, tym będzie bardziej odporne na stresy, które nieuchronnie spotka w dorosłości.
  • Im bardziej zestresujemy dziecko w trakcie wychowywania, tym bardziej je uodpornimy na stres, którym jest życie.

      Wszelkie tego typu „argumenty” są bez sensu. Bo zanim zaczniemy przedstawiać argumenty dotyczące metod wychowawczych, powinniśmy się zastanowić jaki jest cel wychowania. Wszystkie cele można podzielić na dwie klasy:

  • Podejście, które nazywam „tresurą”. Czy chodzi o to, by wytworzyć w dziecku nawyki behawioralne, odruchy warunkowe? Czy chodzi o to, by bezmyślnie wykonywało polecenia, co się potocznie nazywa „grzecznością”? Czy chodzi o to, by nie przeszkadzało rodzicom, by nie sprawiało kłopotów, by je okiełznać, stłamsić, nauczyć moresu? Czy celem wychowania jest tresura? Czy cel wychowania polega na tym, by nauczyć dziecko działania bezmyślnego, automatycznego, tak jak my zostaliśmy nauczeni? Czy celem jest to, by ta niezrozumiała, niemożliwa do wyjaśnienia „grzeczność” była bezrefleksyjnie przekazywana z pokolenia na pokolenie? Czy chodzi o to by zabić w dziecku ciekawość świata?
  • Podejście, które nazywam „wychowaniem”. A może chodzi o to, by dziecko doprowadzić do samodzielności? Może chodzi o to, żeby dziecko zrozumiało co jest dobre, co złe, co warto robić, a czegoś nie warto, co się opłaca, a co nie, co jest bezpieczne, a co nie? Może w wychowaniu chodzi o to, by ukształtować rozum, inteligencję, wiedzę dziecka i mu wyjaśnić, wytłumaczyć, uzasadnić, jak żyć, po co żyć, co ma sens? Może celem wychowania jest to, żeby nasze dziecko poradziło sobie we wszelkich możliwych sytuacjach, a nie tylko w sytuacjach, w których my sobie poradziliśmy? Może chodzi o to by naturalną ciekawość dziecka rozwinąć?

      Moim zdaniem słuszne, właściwe, moralne, sensowne, jest tylko i wyłącznie podejście drugie. Tresura człowieka jest niemądra, nieskuteczna, głupia, niemoralna. No chyba, że chodzi o wytresowanie innego gatunku niż homo sapiens. W wychowaniu człowieka klapsy nie mają żadnego zastosowania, niczemu nie służą, niczego nie uczą. Natomiast w tresurze zwierząt, ale też ludzi, kary cielesne są dość skutecznym środkiem na zniewolenie.

      Człowiek jest zwierzęciem, ale różni się od wszystkich innych zwierząt tym, że jest zdolny do posługiwania się językiem. Język u ludzi jest głównym, najważniejszym środkiem wychowawczym. Zwierzęta ten środek stosują w bardzo ograniczonym zakresie.

      Ewolucja, i ta biologiczna, i kulturowa, polega na tym, że nasz gatunek powoli się przekształca, powoli przestaje stosować metody naturalne, instynktowne, i przechodzi na stosowanie metod cywilizacyjnych, kulturowych. Powoli, ewolucyjnie, stopniowo przestaje stosować metody zwierzęce w wychowywaniu, metody polegające na karceniu, biciu, stresowaniu i utrwalaniu wyuczonych odruchów warunkowych, a zaczyna stosować metody werbalne, polegające na tłumaczeniu, wyjaśnianiu, argumentowaniu.

      Bicie, symulowanie bicia, klapsy, policzkowanie, kopy, krzyki, presja psychiczna, przemoc, groźby, zastraszenie, siła fizyczna, etc. to metody, które będą zawsze skuteczne u ludzi, bo jesteśmy też zwierzętami. Tego nie unikniemy. Ale to metody walki, obrony, metody radzenia sobie z wrogami, kimś, kto nam zagraża, kto nas atakuje, chce nas zniewolić, okraść, zabić, oszukać.

      Ale nasze dzieci nie są naszymi wrogami. I my nie jesteśmy ich wrogami. I nie powinniśmy się na ich wrogów kreować. Dzieci powinniśmy wychowywać pokojowo, bezstresowo, przyjaźnie. Uczyć - nie bić. Tłumaczyć - nie stresować. Wyjaśniać - nie tresować.

      Niektórzy krytykują „wychowanie bezstresowe”. Słusznie krytykują rozumiejąc to jako brak wychowania. Ale możemy to potraktować dosłownie, czyli uznać, że chodzi o wychowanie, które powoduje, że dzieciństwo przeżyjemy bez doznawania stresów. A zatem rodzice odseparują dziecko od realnego świata pełnego niebezpieczeństw. To jest jakoby złe, bo takie dziecko nagle z sielanki dzieciństwa w sterylnej bańce wkroczy w brutalny świat pełen zła i brudu.

      Oni się mylą, bo nie rozumieją czym jest stres. Stres to ukształtowana w drodze ewolucji reakcja adaptacyjna organizmu żywego na sytuację odczuwaną jako zagrożenie, niebezpieczeństwo, coś złego, szkodliwego, grożącego życiu.

      Klaps u dzieci wywołuje stres. Behawioralnie, instynktownie, odczuwają to jako zagrożenie dla funkcjonowania ich organizmu.

      Stres jest dobrą reakcją biologiczną, bo pozwala organizmowi obronić się przed zagrożeniem. Gdy nas ktoś atakuje, grozi nam, symuluje atak, obawiamy się, że uszkodzi nam ciało, to reagujemy na to emocjonalnie, wywołuje to w nas psychiczne i fizyczne napięcie, wydzielają się nam hormony wzmacniające możliwość sprawnej reakcji. Właściwa reakcja, to w bardzo dużym uogólnieniu dwie strategie: walka lub ucieczka. Tylko taka reakcja pozwoli wyjść zdrowo z takiej sytuacji - nie tylko fizycznie, ale i chemicznie, czyli hormonalnie.

      Więc można dziecko bić, symulować bicie, zastraszać, wywierać presję psychiczną, znęcać się nad nim w dowolny sposób. Ale by nie uszkadzać tym jego organizmu, należy zadbać, by po takim działaniu odreagowało ono walką lub ucieczką. Gdy po wymierzeniu stresującej kary dziecko się uspokoi, zawiesi działalność fizyczną, to je zawsze tym skrzywdzimy. Uszkodzimy mu mózg.

      Dzieci nie należy krzywdzić. Szczególnie własnych. Trzeba je uczyć jak sobie radzić ze stresem, a nie wywoływać u nich stres. Gdy nas zabraknie, gdzie dziecko się usamodzielni, to nie będzie sobie radzić ze stresem dlatego, że je intensywnie stresowaliśmy, ale dlatego, że mu tłumaczyliśmy czym jest stres i jak sobie z nim radzić. Bo byliśmy przyjacielem dziecka, a nie wrogiem.

      W życiu powinniśmy kierować się miłością. Żaden klaps, żadne symulowanie bicia, żadne udawanie przemocy, żadne udawanie, że bijemy, nie jest przejawem miłości, nie służy wychowaniu. Służy tresurze.

      Gdy byłem dzieckiem, chodziłem do szkoły podstawowej. I mieliśmy wśród kolegów taki rytuał polegający na tym, że się symulowało jakiś gest agresywny, uderzenie w kolegę, czy coś w tym rodzaju, i się równocześnie mówiło: „muka”. I gdy on zareagował, gdy wykonał gest obronny, to się mówiło: była, nie ma, nie było, nie zaliczam, przegrałeś. I można go było wtedy walnąć naprawdę.

      Chodziło o to, żeby wytworzyć środowiskowe zaufanie, że my, przyjaciele, jesteśmy tacy, że nigdy nie zastosujemy wobec siebie uderzenia, nie walniemy się. Jeśli na mój agresywny gest zareagowałeś gestem obronnym, to znaczy, że mi nie ufasz. No to i ja ci też nie zaufam. Ale jeśli twój bezwarunkowy odruch obronny na mój akt agresji polegał na tym, że zamarłeś, to znaczy, że mi ufasz - warunkowo i bezwarunkowo!

      Rodzice nas bili. Nie rozumieliśmy dlaczego. Dzięki tej muce racjonalizowaliśmy sobie to ich irracjonalne zachowanie. Może sprawdzają nasz refleks? Tata mnie kocha, bo sprawdza jak szybko ucieknę z łóżeczka, gdy będzie pożar. Muka! - nie ma pożaru, to tylko ćwiczenia! Ale stres jest. Nie spalam hormonów. Uszkadza mi to mózg. Po każdej takiej muce powinienem przebiec w szybkim tempie pięć kilometrów.

      Więc jak rodzice was biją, symulują bicie, czy w jakikolwiek inny sposób stresują, to są dobrzy tylko wtedy, gdy potem z wami wykonują jakiś intensywny wysiłek fizyczny - pompki, przysiady, bieg przełajowy etc. Gdy was matka opieprzy, co pozwala się jej uspokoić, wyciszyć, to to jest wredna matka.

Grzegorz GPS Świderski

Twoja ocena: Brak Średnia: 2.9 (4 głosy)

Komentarze

Когда в товарищах согласья нет,
На лад их дело не пойдёт,
И выйдет из него не дело, только мука.

Czy o taką "mukę" chodzi?

Vote up!
2
Vote down!
-1

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1566445

W ogóle nie o mukę chodzi.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1566446

A "muka" - z ruskiego - męka.

I te wskazania autora - aby po "karze fizycznej" zmęczyć rodzica i dziecko - tak mi jakoś do owej "muki" - przypasowały. W dodatku - taki "obraz" - gdzie w różne strony ciągną wóz łabędź, szczupak i rak - to jakoś symbolizuje różne aspekty kar fizycznych - opisywane przez autora.

Pzdr,

Vote up!
1
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1566569

sami je stosuja przy `wychowywaniu``dzieci, mylac badz specjalnie mieszajac pojecia bezstresowego/stresowego wychowania czym maja usprawiedliwic bicie badz nie bicie, co jest totalna bzdura.

Agresja jest corka agersji ,tak jak inne dewiacje np.sadyzm zaszczepiony u dziecka za mlodu jest prawie nie do wyplemienia w pozniejszym wieku.

Niestety postPRLowska mentalnosc dalej tkwi w polskim spoleczenstwie nawet u ludzi z dyplomami ,zreszta dyplom to swistek papieru, ktory o niczym nie powinien swiadzcyc jesli chodzi o moralnosc ,a niestety nam sie przedstawia autorytety z dyplomami ktorzy wypowiadaja sie w mas mediach na rzeczy o ktorych nie maja pojecia.

Skad sie wziol sadyzm w PRLu ktory po czesci tkwi do czasow obecnych, czy to lata okupacji czy sytem komunistyczny, ktory zarowno jak sytem okupacyjny niemiecki wypromowal takie zachowania bo tresura slepe podporzadkowanie spoleczenstwa zaczynajac od dzieci ,ktore nie sa w stanie sie bronic,byla ich metoda wychowawcza.Znecanie sie fizyczne i psychiczne nad dziecmi w szkole przy aprobacie otoczenia wlacznie z rodzicami bylo na porzadku dziennym.Czesc dzieciecych  charakterow zostala zlamana na cale zycie przez sadystycznych nauczycieli,trenerow wychowawcow,przelozonych,katechetow ,ktorzy jako sadysci/sadystki wybierali zawod, ktory gwarantowal by im kontakt i bezkarnosc  z ofiarmi nad ktorymi panstwo i rodzice powierzyli im wladze.Bicie linijka czy ciezkim piornikiem po dloniach dziecka w drugiej klasie za moich czasow bylo normalka,za unikiem, aby nie dostac nauczycielka wymierzala podwojna kare.Z czasem dzieci uodparnialy sie na bol i potrafily zrobic na zlosc nauczycielowi i nie uronic z zacisnietymi zembami lzy.A bito z byle powodow za krecenie sie na lekcji, za rozmowy miedzy soba, za chec pojscia do toalety,za ADHD, dyslekcje , daltonizm - bo te innosci nie byly wykrywane, itd.

Pozniej wielu tych bitych w szkole badz w domu znecalo sie lub  bilo mlodsze  dzieci na podworku czesto znacali sie tez ci bici na zwierzetach czerpiac przyjemnosc z cierpienia innych.Podejmujac temat na Nasza Klasa  bicia rusycystki w mojej szkole podstawowej,zostalem zatakowany przez jej dzieci,ktore teraz majace swoje dzieci zajadle bronily metod wychowawczych swojej matki i mowily ze bicie jest tez ich metoda wychowawcza.Oczywiscie nie chce tu relatywizowac czy to byl klaps sbay czy mocny czy zostawil slady fizyzczne czy nie ,kazde uderzeznie z zamiarem kary pozostawia slad psychiczny i wywoluje kontrreakcje ,ktora ujawnic sie moze odrazu lub w bardziej odleglym czasie.

Do debili ,ktorzy twierdza ze brak bicia czyli bezstresowe wychowanie powoduje zle skutki wychowawcze moge tylko powiedziec ze niech porownaja system wychowawczy  w Canadzie i w Polsce ze statystykami bandyctwa huliganstwa i ogolnie zachowania sie mlodzierzy czy spoleczenstwa canadyjskiego czy polskiego.

Temat woda, juz tu raz o tym pisalismy ale nie prawda jest ze tzw. wychowanie bezstresowe daje negatywne skutki bo takiego wychowania wlasciwie nie ma kazde dziecko ma jakies stresy jesli pojdzie do przedszkola czy do szkoly chyba ze jest trzymane w domu pod kloszem az do doroslego wieku, co sie prawie nie zdarza. a przemoc wobec dziecka nie jest zadna szcepionka na wejscie w dorosle zycie.

 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1566586

W pełni się zgadzam!

Vote up!
1
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1566589