ŹLE SIĘ DZIEJE W PAŃSTWIE DUŃSKIM…

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Ten słynny szekspirowski cytat z dramatu „Hamlet” podobnie jak równie słynny sienkiewiczowski cytat z „Pana Wołodyjowskiego”; tj. złowieszczo i kakofoniczny okrzyk: Larum grają…. zapewne zna zdecydowana większość P.T. Czytelników. Te cytaty nie bez kozery zostały niniejszym przywołane albowiem w sposób iście koherentny wpisują się idealnie w aktualną płaszczyznę życia społeczno-politycznego TENKRAJU (neologizm premierufki Kopaczki).

Nawet pobieżny obserwator tegoż życia zauważa postępujący katastrofizm przede wszystkim prezentujący się niezwykle wyraziście w wynikach finansowych budżetu z jego wielgachną dziurą TUSSKA, demolkę praworządności w banderowskim, sorry bodnarowskim wydaniu, czy też dramatyczną zapaść w domenie akademickiej i nauce sensu largo.

Zachęcamy zatem usilnie w tym miejscu do zapoznania się na portalu fundacji Science Watch Polska, której szefem jest dr Joanna Gruba z felietonem: Losowanie recenzentów w postępowaniach profesorskich od kuchni .

Treść zarówno felietonu jak i załączonych komentarzy kreuje porażający wręcz obraz swoistych porządków panujących w Radzie (nie)Doskonałości (nie)Naukowej graniczące wprost z koteryjno-mafijną strukturą jej gremium realizującego swoje zadania w iście przestępczym stylu i formule.

Klasycznym exemplum tego typu zachowań RDN jest casus oraz zapadły wyrok dotyczacy B. Śliwerskiego, czyli grabieżcy cudzej własności, a zatem zwykłego złodziejaszka nad którym rozpostarła Rada tzw. parasol ochronny.

Nota bene tenże nikczemny, spodlony do imentu osobnik neurotycznie i orgiastyczno chełpliwy, somnambulicznie w iście makiawelicznym stylu wywodził po zapadłym 31.01.2024r wyroku w swoich wypowiedziach, że absolutnie nie popełnił on jakiegokolwiek plagiatu. Według jego narracji Sąd w tej materii przyznał mu słuszność, zatem proces w istocie rzeczy wygrał, a nie przegrał!!! Z semantycznego punktu widzenia oraz definicyjnego braku w jurydyce definicji plagiatu można istotnie nawet przyznać mu słuszność. Podnieść należy jednak w tym miejscu wyraziście, że sentencja prawomocnego wyroku oznajmia, że ta złajdaczona kreatura w sposób oczywisty naruszyła prawa autorskie (kolokwialnie to stwierdzenie oznacza właśnie plagiat) co w sposób bezdyskusyjny ustalił Sąd. Powalająca wręcz w klasycznym wydaniu fantasmagoryjna, kuriozalna całkowicie irrelewantna narracja tegoż „plagiatora”. Autotelizm w najlepszym negatywnym wydaniu, a także kosmiczny poziom zaprezentowanego infantylizmu. Obnaża w sposób dokumentny B. Śliwerski swój stopień intelektualnej percepcji w zakresie polskich synonimów. Karma wprawdzie nierychliwa jednak wraca i boleśnie talionistycznie (ius talionis) doświadcza.

Identyczne stanowisko permanentnie koherentnie prezentuje także jego bezkrytyczny fan, względnie koleś używający profesorskiego medycznego tytułu Marek Wroński.

Dla znaczącej ilości osób (a w szczególności z tzw. domeny akademickiej) tenże trwający prawie 3 lata proces, a konkretnie ostateczny, prawomocny wyrok nie stanowił żadnego zaskoczenia albowiem śledząc stosowne publikacje nabyli adekwatnej wiedzy w tym zakresie. Po raz kolejny jednak odnieść się należy do osoby dr Józefa Wieczorka i jego adwersarza profesora Bogusława Śliwerskiego, którzy jako procesowi przeciwnicy zostali swoistymi bohaterami felietonów publikowanych na NP:

JEGO DOSKONAŁOŚĆ z dnia 23.02.2024 r., z dnia 26.02.2024r tj: PEDAGOG ROZWAŻANIA O PLAGIACIE , a także z dnia 03.03.2024r PREMEDYTACYJNE ZANIECHANIE.

Główny bohater J. Wieczorek paralelnie zamieszczał stosowne procesowe felietony w prowadzonym przez siebie od wielu lat blogu:

BLOG AKADEMICKIEGO NONKONFORMISTY JÓZEFA WIECZORKA.

Dnia 20.07.2023 r. zamieścił na tym blogu felieton pt: Doskonały profesor przegrywa sprawę o zabór własności. Całkowicie zatem zbytecznym jest w niniejszym felietonie nużące, repetycyjne przypominanie faktów czy też podejmowanych działań. Każdy wszak z P.T. Czytelników może prozaicznym kliknięciem dotrzeć do treści w/w felietonów.

Wygranie procesu to oczywiście znamienity sukces odniesiony wespół zespół dr J. Wieczorka i jego procesowego pełnomocnika mecenasa Andrzeja Wołoszyna, jednakże w praktyce okazało się, że w TENKRAJU zgodnie zresztą z propagowaną filozofią stosowania prawa wyłącznie w takich kryteriach w jakich je aktualnie pojmuje HERR TUSSEK i jego uśmiechnięta czereda, doprowadzenie do satysfakcjonującego finału nie jest i jak się okazało; nie jest sprawą prostą.

Od zapadłego wyroku S.A. upływa już okres prawie roczny i sprawa nadal jest w toku. Na wskutek niesłychanej konsekwencji, determinacji i samozaparcia oraz wykazywanej daleko idącej cierpliwości mec. A. Wołoszyna dostrzegane jest w tej kwestii tzw. światełko w tunelu. Tym samym w sposób oczywisty i niewątpliwy zyska w pełni przede wszystkim tzw. interes publiczny na który powoływał się mec. Wołoszyn, albowiem w tymże publicznym interesie nie leży aprobata dla funkcjonowania osób dopuszczających się hultajsko kradzieży cudzych dóbr. Wręcz przeciwnie.

W tym miejscu zaakcentować niestety należy zafunkcjonowanie absolutnie nieaprobawalnego, ale jednak zaistniałego w realu niezwykle przez dłuższy okres czas skutecznego „parasola ochronnego” rozpostartego nad B. Śliwerskim. Tenże parasol nad tym spodlonym złodziejaszkiem i swoiście inwektywnym naukofcem, autentyczny protektorat jest realizowany nie tylko przez RDN, ale również przez PAN; a przede wszystkim przez lewackiego szefa MNiSZW Darka Wieczorka, który hucpiarsko i gromko oznajmiał orbi et urbi …… tak, tak o podjęciu przez siebie ponoć nieprzejednanej walki z plagiatami w domenie akademickiej. Parole, parole.. vide: po ich owocach poznacie ich (Mt 7:15-20).

Podnieść w tym miejscu należy i mocno zaakcentować fakt, że dokonana została przez mec. Wołoszyna realizacja prekursorskiego wręcz dzieła w skutecznym zwalczaniu zła.

Uprzedni bowiem reżim prawny odnoszący się do naruszeń praw autorskich (tj. kolokwialnych plagiatów) nie sankcjonował w sposób negatywny tegoż zjawiska. Nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym wprowadziła (obowiązująca od lutego 2023r) tego typu wręcz automatycznie funkcjonującą sankcję w postaci deletacji z grona osób legitymujących się tytułem profesora.

Pozostaje żywić nadzieję, że znajdą się kolejni Herkulesi (nec Hercules contra plures), którzy skutecznie oczyszczą akademicką stajnię Augiasza dokonując oczekiwanej przez akademicką większość sanacji jej atmosfery. Repetycyjnie przywołując prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie podkreślić należy, że od tej daty wykreowany został wręcz swoisty wyżej wspomniany urzędniczy rollercoaster.

Zacytować w tym miejscu należy treść znowelizowanego od ponad roku art. 231 ustawy o szkolnictwie wyższym:

1. Prawomocne orzeczenie sądu stwierdzające fakt:

1) złożenia niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego lub

2) naruszenia praw autorskich przez osobę, o której mowa w art. 227 warunki nadania tytułu profesora ust. 1 albo 2, której nadano tytuł profesora, skutkuje utratą tego tytułu.

2. Orzeczenie sądu, o którym mowa w ust. 1, prezes sądu przesyła przewodniczącemu RDN.

De lege lata, a zatem z mocy samego obowiązującego prawa (ius cogens) Prezes Sądu Apelacyjnego zobligowany jest do niezwłocznego przekazania wyroku na ręce Przewodniczącego RDN. Ta o niezwykle pompatycznej nazwie instytucja z kolei zobligowana jest (również niezwłocznie) do realnego spełnienia czynności wynikających z treści w/w art. 231.1.2.

Z uwagi na tzw. subiektywne uwarunkowania w sprawie po wniosku mec. Wołoszyna takowe działania nabrały z góry stygmatyzowanego oraz z całą premedytacją wdrożonego preferowanego ślimaczego tempa i oczywistej obstrukcji.

Wbrew szumnym, ale jedynie gołosłownym wypowiedziom lewackiego w/w Darka Wieczorka o konieczności rozprawienia się ze zjawiskiem plagiatowania występującego niestety dosyć często w domenie akademickiej (vide: wywiad w FORUM AKADEMICKIM z dnia 15.02.2024r) sprawa ta napotkała na zdecydowany opór materii. Implikacją takiego urzędniczego oporu materii stało się dążenie do maksymalnie rozciągliwego temporalnie działań związanych z koniecznością wydania decyzji o pozbawienie tegoż „najdoskonalszego plagiatora” tytułu profesora. Zastosowano destrukcyjne metody najwyższych lotów, albowiem dosłownie każdej osobie kojarzącej osobę Przewodniczącego RDN z jego ślubną połowicą i jej dokonaniami na plagiatorskim polu nie dziwnym będzie konstatacja, że w niniejszej sprawie tenże zamiast przedsięwziąć ustawowe działania …… całkowicie ich apriorycznie zaniechał !!!! Tego typu sytuacje i to wcale nie wyjątkowe zaświadczają jednoznacznie o niezwykle trudnym położeniu w jakim znalazła się zatruta „plagiatorsko” polska nauka. Pozwalamy sobie zatem przekazać tematyczne linki odnoszące się do ewidentnie wykazywanej niechęci, wręcz obstrukcji, a także olbrzymiej destrukcji S. Sitka do podjęcia działań, które wyżej przedstawiono:

1.]]>https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2006/10/cud-przedawnienia/]]>

2.]]>https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/polska/5904-dlaczego-plagiatorzy...]]>

3.]]>https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/olsztyn/5375-uwm-to-eldorado-dla...]]>

4.]]>https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/8601310,plagiat-profes...]]>

W tymże fascynującym prawnym pojedynku zaznaczył swoją wybitną obecność eschatologiczny apologeta osoby B. Śliwerskiego; bezkrytyczny jego fan, a mianowicie wyżej już wspomniany medyczny jurysta tj. Marek Wroński. Tenże medyczny (jedynie w swoim karykaturalnym, megalomańskim egotyzmie) samowładny „ałtorytet” prawny w sposób jednoznaczny ekskulpował w/w z dokonanego przez niego brutalnego naruszenia praw autorskich (kolokwialnie rzecz ujmując najzwyklejszej kradzieży !!) dr J. Wieczorka. Tenże medyk, a rzekomy exstraordynaryjny znawca zagadnień jurydycznych ( klasyczne exemplum ubermenscha – pewne konotacje same się w tym miejscu nasuwają) urbi et orbi autorytatywnie oznajmił, że Boguś Śliwerski posiadał niezaprzeczalne prawo zawłaszczenia cudzej własności intelektualnej albowiem …. UWAGA, UWAGA!!! ilustracja dr(h)abiny jemu się tak spodobała, że po prostu musiał ją zawłaszczyć w kontekście imperatywu kategorycznego jaki w jego psychice w tymże momencie zagościł!!!

Curiosum, horrendum – to po prostu za mało powiedziane. To oczywisty haniebny skandal ażeby persona akademicka propagowała ex cathedra bezhołowie, woluntaryzm, anarchię oraz całkowity brak zachowania podstawowych elementów praworządności. Element praworządności i należycie respektowanego legalizmu to wszakże podstawowy fundament prawidłowego funkcjonowania każdego demokratycznego współczesnego państwa.

M. Wroński pochwala; zachęca alegalnie i wprost bezczelnie do podmywania tych fundamentów ekspiacyjnie (aczkolwiek całkowicie błędnie wywodząc), że można rzekomo bezkarnie dokonywać grabieży cudzej własności materialnej jak i intelektualnej albowiem takowa cudza rzecz nam się po prostu ……… spodobała !!!!!!

Osobiście uważam, iż zarzut, że Śliwerski „splagiatował rysunek” dr Wieczorka, jest niewłaściwy, …….sądzę, że prof. Śliwerskiemu rysunek po prostu się spodobał…

WYBORNE !!!

Idąc takowym tokiem logicznego rozumowania zasadnym będzie można wnioskować, że ktokolwiek uzna jego aktualnie używany samochód, mieszkanie, czy też nawet powabne wdzięki ślubnej połowicy za niezwykle atrakcyjny obiekt wyzwalający wzmożone pożądanie wzięcia ich w stosowne posiadanie - to w konsekwencji będzie to czynność całkowicie ekskulpacyjnie usprawiedliwiona !! zatem uniemożliwiająca zastosowanie jakichkolwiek sankcji penalnych.

Ciekawa nowatorska koncepcja……. nieprawdaż???

Takowy to medyczno-jurydyczny, uzurpatorski „ałtorytet” pełniący obowiązki akademickiego wykładowcy, który ewaluacyjnie wyraziście zmierza w kierunku intelektualnego niebytu. Paralelnie rzecz biorąc, a odnosząc się do naucznych, aksjomatycznych jurydycznych wypowiedzi Marka Wrońskiego można skonkludować a contrario, że z kolei każdy jurysta, (insze profesje także) aczkolwiek nie posiadający medycznego dyplomu może stawiać lekarskie diagnozy, wystawiać recepty, a nawet operować skalpelem. Należy z daleko idącym współczuciem odnieść się do studenterii uczęszczającej na uczelniane zajęcia dydaktyczne realizowane pod egidą absolwenta prawniczych studiów podyplomowych z których jednak niestety oczekiwanej wiedzy nie posiądą, aczkolwiek pewnego typu szarlatanerią mogą być przy okazji nakarmieni !!!! Nota bene wypada w tymże miejscu przywołać funkcjonowanie w latach rządów bandyckiego komucha B. Bieruta tj. 1948-1953 tzw. duraczówki. Ta „uczelnia” pod nazwą Centralna Szkoła Prawnicza kształciła „prawników” nawet bez matury w ciągu 15 miesięcy…… Nawet dla akademickiego laika znana jest temporalna przestrzeń jaka jest konieczna do oczekiwanej percepcji jakiejkolwiek wiedzy. Wykłady, seminaria, ćwiczenia, kolokwia wykonywane w formie stacjonarnego szkolenia, a nie jedynie dwu względnie trzy semestrowe zajęcia realizowane w ciągu circa 180 h w ich podyplomowej formule – to doprawdy różne światy zdobywania pożądanej wiedzy w jej najszerszym zakresie. Ukończenie takowych studiów nie uprawnia także do posługiwania się jakimkolwiek tytułem!! Prawa zatem M. Wroński; zaliczając ten tryb nabywania wiedzy w tym zakresie jedynie liznął. Przysłowiowy ślusarz czy też szewc po odbyciu szkolenia na zawodowym studium absolutnie nie przeobrazi się w inżyniera, tako se ne da Pane Havranku….

To najzwyklejszy, klasyczny ersatz …….. namiastka.

Jednakże tenże quasi jurysta z napuszoną egotyczną, megalomańską miną samowładnie usadowiwszy się na wydumanym przez samego siebie jurydycznym Parnasie absolutnie z jego wyżyn zatracił możliwość prawidłowego ogarniania rzeczywistości kreując wyłącznie swoją fałszywą jej wizję. Inne poglądy są przez niego w sposób aprioryczny absolutnie nieuwzględniane, wręcz bezwzględnie dezawuowane. Życie i jego różnorakie aspekty ma trwać wyłącznie w formule jaką to on ją finalnie zaprojektował, a urbi et orbi ogłosił jako prawdę objawioną.

W przypadku ukończenia tychże podyplomowych studiów w zakresie prawa legitymowanie się przez M. Wrońskiego ich dyplomem absolutnie nie uprawnia do odbycia aplikacji dokumentnie wykluczając tym samym nabycie stosownej profesyjnej wiedzy i doświadczenia.

Aplikacja to wręcz unikalna kuźnia praktycznej wiedzy i umiejętności posługiwania się w sposób prawidłowy zawiłymi procedurami. Ukończenie aplikacji to po prostu conditio sine qua non do prawidłowej obsługi swojej klienteli.

Uczestnicząc w różnorakich prawniczych dyskusjach, a używając tytułu profesora może M. Wroński wywołać potencjalne, fałszywe mniemanie, że jest wielce uczonym jurystą. Paralelną jest sytuacja ze słynnym BORYSŁAWEM, który legitymuje się uzyskanym doktoratem, aleć nie z prawa o czym niektórzy błędnie mniemają, ale z ekonomii!!! Ex cathedra dotychczas oświadczał w sposób niepodważalny, że „najdoskonalszego plagiatora” nie może spotkać jakakolwiek sankcja. Przecież w sposób wręcz wielce ekwilibrystyczny, prestidigitatorski, a jednocześnie woluntarystyczny uzurpatorsko dokonał ekspiacji B. Śliwerskiego.

Przywołując w tym miejscu słynną latyńską paremię możemy dokonać w niej stosownej modyfikacji: causa finita, Marcus Vronsky locuta….. Posiadając jurydyczną wiedzę jedynie w jej szczątkowym wymiarze (a w swoim niczym niezachwianym mniemaniu omnipotencyjną) w sposób całkowicie uzurpatorski uznał się za wszechstronny „ałtorytet” m.in. w różnorakich prawnych aspektach np. wymagających wnikliwej wykładni. Zawłaszcza wręcz kolegialne uprawnienia np. Sądu Najwyższego, czy Trybunału Konstytucyjnego; kreując dla siebie wyłączne prawo do nieomylności. No cóż, może konsekwentnie nadal się kompromitować, względnie auto dezawuować albowiem nawet konstytucja ……. tego nie zabrania, a zatem milcząco (per facta concludentia) przyzwala.

Przywołać zatem trafnie należy w tym miejscu ponad temporalną molierowską konstatację: sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało…..

Możliwa aktualnie utrata profesorskich uprawnień przez B. Śliwerskiego wywołała od Tatr aż do Bałtyku falę szeroko rozlegającego się od ucha do ucha rechotu czyniąc najdoskonalszego prawnika wśród medyków i vice versa obiektem kpin i pełnych niestosowności olbrzymiej ilości żartów i aluzji zarówno wobec osoby „najdoskonalszego plagiatora” jak i jego akolity M. Wrońskiego, który go wręcz apoteozuje.

C` est la vie…..

Jest szansa, że ten bałamutny kauzyperda fantasmagoryjnie bredząc swoje androny jednak uleczy się z tej egotycznej przywary, jeśli co najmniej przez tydzień będzie „rozkminiał” przesłanki jakie doprowadziły B. Śliwerskiego do utraty tytułu oraz członkostwa w RDN i wreszcie je dokona w swoim nowoczesnym, otwartym czerepie (czyli pozbawionym szarych komórek, które uleciały w nicość) adekwatnie dokonując ich percepcji; wszak…… sapienti sat.

Czego szczerze życzymy……….

Skutkiem wyroku jaki zapadł przed S.A. w sprawie J. Wieczorek vs B. Śliwerski jest utrata przez medycznego jurystę M. Wrońskiego miana subtelnego profety, który wszak w swej monstrualnej otoczce egotyzmu uznał się za nieomylnego wieszcza przyszłych zdarzeń. Przykra sprawa; albowiem stawiając się w roli Wernyhory (miałeś chamie złoty róg…) ostał się jedno w roli słynnego aktora Jana Himilsbacha w kontekście znajomości jego języka angielskiego. Surogatywnie określając – nadal trzyma górną kończynę w wypełnionym nocniku. Jego wybór; jego „broszka”……. Koherentnie dodatkowo skorelował się w sposób wielce zasadny z klasycznym pojęciem demiurga ćwokowatości. Śladem tej ćwokowatości szparko podąża; czyniąc niebagatelną konkurencję naszemu medycznemu juryście lefacki półgłówek o ograniczonej erudycji i percepcji, a niestety aktualny wice premierek obecnego żonda Krzysiek Gawkowski, który rewelacyjnie oznajmił, że to JUDASZ obmywał ręce… Aktualnie sam się ten nędzny ćwoczek wykreował na kompetentnego iudexa w sprawie ks. Michała Olszewskiego, nie zaniechując przy okazji roli prokuratora. A co nie można…. Dajcie mi człowieka, a ja go załatwię….. mementuarnie; wszak larum grają. Zbędne są wszelakie sądy i prokuratury…… bowiem wszyćko jednoosobowo załatwi dokumentnie lefacki tow. Gawkowski. A kysz….

Powyższe trafne w/w uwagi komplementarnie odnoszą się także do przede wszystkim człon(k)ów RDN, którzy gremialnie opowiedzieli się za dalszym funkcjonowaniu w ich gronie zwyczajnego złodziejaszka. Zdumiewającym jest fakt, że cała ta klikowata, gangsterska koteria uznająca się za najdoskonalszych akademickich człon(k)ów niczym Rejtan obnażając nagi tors, względnie jak zbrodniarz Jaruzel broniący socjalizmu niczym niepodległości gremialnie podjęła się uporczywej obrony złodziejskiego chłystka. Totalna degrengolada !!!!

Winna wszak w sposób oczywisty zastosować wobec niego totalny ostracyzm. Swoją postawą członkowie RDN w pełni natomiast uświadomili podatnikom komu ich podatki są uiszczane w formie wysokich apanaży. Dokonali także całkowitego obnażenia swojej hipokryzji oraz zatraty kanonów deontologii.

Dotychczasowa działalność RDN jest wręcz oksymoronem nazwy tej instytucji, identycznie zresztą jak stwierdzenie o prawdomówności HERR TUSSKA. Stanowi bowiem w istocie rzeczy klasyczne exemplum doskonałego nomen omen funkcjonowania NIEDOSKONAŁOŚCI, jego niedościgły wręcz wzorzec z Sevres.

Zasłużyli RDN-owscy popieracze B. Śliwerskiego w pełni na słowa ustawicznej pogardy i dozgonnej hańby. Podobnie też miejmy na uwadze w tej pogardzie i hańbie członków PAN oraz permanentnego lenia i obiboka w ściganiu plagiatów czyli słynnego lefackiego killera Darka Wieczorka.

I to byłoby na tyle jak onegdaj konkludował śp. prof. J. T. Stanisławski.

6.11 2024

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (2 głosy)