Charyzma jest zła!

Obrazek użytkownika gps65
Idee

Je­zus Chry­stus nie miał cha­ry­zmy. Przy­cią­gał tłum­ny nie tym, jak prze­ma­wiał, ale tym, o czym mó­wił. Przy­cią­gał tre­ścią, a nie for­mą. Cha­ry­zmę miał Ba­ra­ba­sz i dla­te­go tłum go wy­brał na oca­le­nie, a Chry­stu­sa na śmierć.

       Nie wia­do­mo czy św. Pa­weł miał cha­ry­zmę. Miał moc prze­ka­zy­wa­nia tre­ści teo­lo­gicz­ny­ch. Nie wia­do­mo jak pach­niał, ja­ki miał tem­br gło­su, jak ge­sty­ku­lo­wał, zna­my go tyl­ko z li­stów. To do­bry przy­kład te­go, że cha­ry­zma je­st god­na po­gar­dy, bo nikt jej po la­ta­ch nie pa­mię­ta. Nikt nie pa­mię­ta for­my wy­po­wie­dzi — pi­smo za­cho­wu­je tyl­ko tre­ść. Ktoś z cha­ry­zmą mo­że wpły­wać tyl­ko na je­mu współ­cze­sny­ch, na­to­mia­st wiel­cy twór­cy cy­wi­li­za­cji dzia­ła­ją ty­sią­ce lat po­przez to, co na­pi­sa­li. Cha­ry­zma­tycz­na je­st mo­wa, a ona je­st ulot­na — pi­smo cha­ry­zma­tycz­ne być nie mo­że — mo­że być tyl­ko mą­dre, praw­dzi­we, sen­sow­ne, słusz­ne.

       So­kra­te­sa czy Chry­stu­sa zna­my tyl­ko z pi­sm. I to na nas dzia­ła po ty­sią­ca­ch lat bar­dziej niż cha­ry­zma Wa­łę­sy, któ­ra by­ła po­trzeb­na SB tyl­ko na kil­ka de­kad. Wa­łę­sa to ar­che­ty­picz­ny przy­kład na­tu­ral­nej cha­ry­zmy. On swo­im ga­da­niem, wy­glą­dem, za­cho­wa­niem, otu­ma­nił mi­lio­ny Po­la­ków, spo­wo­do­wał, że mu uwie­rzy­li, choć był tyl­ko ma­rio­net­ką SB — a je­st głup­kiem i igno­ran­tem. Wa­łę­sa to cho­dzą­ca cha­ry­zma – przy­szłe po­ko­le­nia bę­dą go znać tyl­ko z głu­po­wa­ty­ch bon-mo­tów.

       Nie zna­my za­pa­chu, tem­bru gło­su, ge­sty­ku­la­cji So­kra­te­sa czy Chry­stu­sa. Mo­że mie­li cha­ry­zmę, a mo­że nie, ale ta cha­ry­zma kom­plet­nie nie ma żad­ne­go zna­cze­nia w sto­sun­ku do te­go, jak na mi­lio­ny lu­dzi wpły­nę­li. Więc cha­ry­zma w roz­wo­ju cy­wi­li­za­cji je­st naj­mniej waż­na. Dla­te­go trze­ba ją znisz­czyć, by już w ogó­le nie by­ła w ni­czym po­trzeb­na.

       Sa­vo­na­ro­la był nie­śmia­ły i miał sła­by głos. Jed­nak mo­że wy­dzie­lał od­po­wied­nie fe­ro­mo­ny na­tu­ral­nie, je­go sła­by głos miał wa­bią­ce wi­bra­cje dzię­ki spe­cy­ficz­nej aku­sty­ce miej­sc, w któ­ry­ch prze­ma­wiał, a nie­śmia­ło­ść kom­pen­so­wał za­pa­łem? Mo­że umiał od­po­wied­nio ge­sty­ku­lo­wać i uwo­dzą­co zmie­niać wy­raz twa­rzy? By wy­gła­szać pło­mien­ne prze­mó­wie­nia czy ka­za­nia, któ­re przy­cią­ga­ją tłum, trze­ba mieć cha­ry­zmę.

       Cha­ry­zma je­st na­tu­ral­na, je­st wy­ni­kiem ewo­lu­cji, je­st na­szą zwie­rzę­cą ce­chą. Mo­im zda­niem kul­tu­ra i cy­wi­li­za­cja są w opo­zy­cji do na­tu­ry. Kul­tu­ra je­st sprzecz­na z na­tu­rą, cy­wi­li­za­cja to pro­ces wy­zwa­la­nia czło­wie­czeń­stwa z je­go zwie­rzę­cej na­tu­ry. Dla­te­go cha­ry­zmę, ja­ko czę­ść na­tu­ry, od­rzu­cam, sprze­ci­wiam się jej, po­gar­dzam nią. Uwa­żam, że cy­wi­li­za­cja, od­rzu­ca­jąc na­tu­rę, wzbo­ga­ca czło­wie­czeń­stwo. Uwa­żam, że kul­tu­ra po­win­na cha­ry­zmę znisz­czyć, tak, by­śmy kie­ro­wa­li się w na­szy­ch prze­ka­za­ch ro­zu­mem, a nie emo­cja­mi.

       Nie od­rzu­cam tym sa­mym emo­cji — one są po­trzeb­ne i po­win­ny mieć swo­je miej­sce. Tym miej­scem je­st sztu­ka, es­te­ty­ka, dzia­łal­no­ść ar­ty­stycz­na. Cha­ry­zma­tycz­ny pi­sa­rz, kom­po­zy­tor, śpie­wak, ak­tor, ma­la­rz etc... je­st jak naj­bar­dziej po­żą­da­ny, do­bry, sen­sow­ny i po­trzeb­ny. Prze­kaz ar­ty­stycz­ny mo­że, i po­wi­nien być, cha­ry­zma­tycz­ny, dzia­ła­ją­cy na emo­cje. De­struk­cyj­ny je­st tyl­ko cha­ry­zma­tycz­ny po­li­tyk, sprze­daw­ca, na­uczy­ciel, wy­cho­waw­ca, dzien­ni­ka­rz, pra­wo­daw­ca, sę­dzia, ka­zno­dzie­ja etc... - bo w ty­ch wszyst­ki­ch dzie­dzi­na­ch nie po­win­no cho­dzić o prze­ka­zy­wa­nie emo­cji.

       Cha­ry­zma to nie moc­ne prze­ko­na­nia. Prze­ko­na­nia do­ty­czą tre­ści, a cha­ry­zma to si­ła for­my. Dziś cha­ry­zma to kwe­stia me­diów, czy­li sztucz­ne­go kre­owa­nia cha­ry­zmy. Je­st na­tu­ral­na i sztucz­na cha­ry­zma. Nie­mniej sztucz­na cha­ry­zma wy­wo­ły­wa­na przez me­dia do­brze ilu­stru­je to, na co chciał­bym zwró­cić uwa­gę — na wpływ cha­ry­zmy na od­bior­cę, któ­ry je­st cią­gle na­tu­ral­ny. Na lu­dzi cią­gle dzia­ła prze­kaz emo­cjo­nal­ny, po­za­ro­zu­mo­wy, dzia­ła for­ma, a nie tre­ść — czy­li ule­ga­my tak sa­mo cha­ry­zmie na­tu­ral­nej, jak i sztucz­nej. I to je­st de­struk­cyj­ne! Cha­ry­zma­tycz­ny prze­kaz nas nisz­czy!

       Więk­szo­ść lu­dzi nie ma cza­su i na­wy­ków, by w ogó­le dzia­łać in­te­lek­tem — kie­ru­je się głów­nie emo­cja­mi. Bo je­ste­śmy zwie­rzę­ta­mi, je­ste­śmy pro­duk­tem ewo­lu­cji, ro­zum i mo­wa po­ja­wi­ły się bar­dzo póź­no, ja­ko ele­ment kul­tu­ry, a nie na­tu­ry. Cy­wi­li­za­cja to twór nie­licz­ny­ch, któ­rzy emo­cje po­skro­mi­li. Nie mu­sie­li mieć cha­ry­zmy.

       Chrze­ści­jań­stwo, ze swo­imi przy­ka­za­nia­mi, z na­czel­nym przy­ka­za­niem mi­ło­ści, mo­że być przy­ję­te tyl­ko i wy­łącz­nie ro­zu­mo­wo, a nie emo­cjo­nal­nie. Cha­ry­zma, wy­wo­łu­ją­ca emo­cje, two­rzy wszel­kie re­li­gia — od pier­wot­ne­go ani­ma­li­zmu, przez re­li­gię sta­ro­żyt­ny­ch Egip­cjan czy Az­te­ków, po is­lam. Chrze­ści­jań­stwo je­st in­ne, bo choć po­skra­mia ry­tu­ały, po­słu­gu­je się bez­po­śred­nią in­te­rak­cją mię­dzy ludź­mi, nie od­rzu­ca emo­cji, to jed­nak głów­nie uwy­dat­nia in­dy­wi­du­ali­zm, któ­ry emo­cji nie mu­si uze­wnętrz­niać, opie­ra się na sło­wa­ch, pi­śmie, prze­ka­zie tre­ści, a nie na spo­łecz­ny­ch ge­sta­ch, za­pa­cha­ch, mi­mi­ce, pan­to­mi­mie czy ar­ty­ku­la­cji. Chrze­ści­jań­stwo ja­ko je­dy­na re­li­gia nie kłó­ci się ze współ­cze­sną na­uką! By je po­znać, trze­ba czy­tać i ro­zu­mieć, trze­ba de­du­ko­wać i ana­li­zo­wać, a nie czuć, do­świad­czać i się pod­nie­cać.

       Cha­ry­zma i emo­cje po­wo­du­ją, że wi­dzi­my w szy­bie Mat­kę Bo­ską, co kom­plet­nie wy­pa­cza na­szą wia­rę i roz­mie­nie­nie te­go, co Bóg nam prze­ka­zał. Cha­ry­zma­tycz­ny ka­zno­dzie­ja za­wsze nas oszu­ka! By nie ulec oszu­stwu, trze­ba go czy­tać, a nie słu­chać i oglą­dać. Si­łą Chry­stu­sa nie by­ło to, że po­tra­fił przy­cią­gać tłu­my ka­za­nia­mi na ży­wo, ale to, że za­le­d­wie garst­ka je­go uczniów po­tra­fi­ła na pi­śmie prze­ka­zać je­go prze­sła­nie mi­lio­nom ży­ją­cym ty­sią­ce lat po nim. To nie cha­ry­zma by­ła si­łą Chry­stu­sa, ale prze­kaz, któ­ry gło­sił. Cha­ry­zma­tycz­ny­ch ka­zno­dziei by­ło mi­lio­ny — a po ich śmier­ci słu­ch po ni­ch za­gi­nął.

       Cia­ło umie­ra, a du­ch nie. Cha­ry­zma to tyl­ko do­cze­sna for­ma ma­ni­pu­la­cji, umie­ra wraz z ma­ni­pu­la­to­rem, ale gdy ktoś gło­si sen­sow­ną tre­ść, to je­go du­ch trwa wraz z tą tre­ścią po wsze cza­sy. Cia­ło je­st tyl­ko no­śni­kiem du­szy, tak jak for­ma je­st tyl­ko no­śni­kiem tre­ści. Tre­ść i du­sza są naj­waż­niej­sze — ich no­śni­ki są dru­go­rzęd­ne, moż­na je do­wol­nie wy­mie­niać. Cha­ry­zma to ce­cha no­śni­ków, czy­li spra­wa trze­cio­rzęd­na. Znisz­czyć ją na­le­ży dla­te­go, że w de­mo­kra­cji gra ro­lę pierw­szo­rzęd­ną.

Grzegorz GPS Świderski
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://Twitter.com/gps65]]>

PS. Notki powiązane:

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.1 (7 głosów)