Więzienie w Niemczech . Organizacja. Wasia.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Kontynuacja
Opowiem o więziennych zwyczajach.
Kosze na śmieci były w celach więziennych raczej na pokaz. Śmieci wyrzucało się za okno. Zawsze. Kiedyś, na początku, chciałem coś wyrzucić do kosza. Piotr zwrócił mi uwagę, żebym więcej tego nie robił. Tu panuje zwyczaj wyrzucania za okno. Wszystkiego. Miałem pewne opory. Ale musiałem się przemóc i przemogłem. Pod oknami leżało więc wszystko: zwykłe śmieci ale i dużo nie wykorzystanej żywności. Było tego naprawdę wiele. Całe hałdy owoców cytrusowych, pełno kartonów nie napoczętych nawet napojów różnego rodzaju, herbata, słodycze. Serce mi krwawiło na widok takiego marnotrawstwa. Dużo czasu minęło zanim się przyzwyczaiłem. Trochę. Te śmieci codziennie sprzątała specjalna ekipa. Dostawali za to pieniądze. 600DM miesięcznie. Na osobę. Mieli dzięki temu pracę i zarobek.
Pieniądze można było wydać raz w miesiącu w więziennym sklepiku. Na artykuły spożywcze i codziennego użytku lepszej klasy niż te co dawało więzienie. Bardziej luksusowe. Na przykład zamiast maszynek do golenia no name jakie otrzymywaliśmy gratis to można było sobie kupić firmowe. Ja tam nie czułem żadnej różnicy ale co firmówka to firmówka. Czy się tego chciało czy nie w więzieniu tak jak i w każdym innym miejscu na ziemi obowiązywał pewnego rodzaju szpan: na pierwszy rzut oka było widać jaki jest statut materialny osadzonego.
Kto pracował lub miał bogatych krewnych ten mógł sobie zamawiać towar z katalogów wysyłkowych. Prawie wszystko. W naszej celi był tak kupiony telewizor, mikrofala, ekspres do kawy. Poza tym wszyscy chodzili w firmowych ciuchach.
Pieniądze zarobione w więzieniu były dzielone na trzy części: jedną można było dysponować samemu, drugą można było wysłać np. rodzinie, trzecią i ostatnią część pieniędzy dostawało się na końcu, po skończeniu odbywania wyroku.
Przychodził raz w miesiącu do celi klawisz i zostawiał każdemu kartki z rozpisanymi towarami jakie były do dostania w tym sklepiku. Dlatego mówiono na to "rozpiska". Każdy sobie obliczał ile może wydać pieniędzy i co chce kupić. Po trzech dniach znowu przychodził ten sam co poprzednio klawisz i zbierał kartki. W sklepie pakowano towar według zapotrzebowania z tych kartek. Do specjalnych papierowych toreb. Jak już to zrobiono to szliśmy celami po odbiór zamówionego towaru. Oddzielnie cela ze "zboczeńcami". Była jedna taka cela z tzw. dewiantami. Pedofile itp. Klawisze bardzo dbali o to by dostęp do mieszkańców tej specjalnej celi był jak najbardziej ograniczony. Inaczej mogło dojść do tragedii. W żadnym więzieniu nie lubiano osób, które znęcały się nad dziećmi i kobietami. Zero tolerancji dla tego rodzaju osób. Dlatego więzienie było dla nich podwójnie dokuczliwe: jako samo w sobie i ze względu na ślepą nienawiść do tego rodzaju ludzi. Wystarczyło samo podejrzenie, a życie zamieniało się w koszmar.
Była też biblioteka. Z książkami w różnych językach w tym z polskim. Z Polaków tylko ja czytałem...książki. Czym wzbudzałem cichy podziw. Na początku trochę, z tego powodu ze mnie kpiono. Że niby ze mnie taki inteligent. Ale nie było to dokuczliwe.
Była też siłownia. Tylko w nagrodę lub dla najbardziej układnych więźniów. Ja mogłem chodzić lecz nie chodziłem: ze swoją raczej mizerną posturą nie chciałem się narazić na żarty ze strony co bardziej wypasionych współwięźniów.
W tym niemieckim więzieniu było mi naprawdę dobrze. Chociaż odsiedziałem zaledwie jedną trzecią kary to już się na zapas martwiłem. Że wkrótce wyjdę.
Kiedy już się przyzwyczaiłem i myślałem, że nic więcej się nie przydarzy, po więzieniu gruchnęła wieść: Wasia przyjeżdża! Nie wiedziałem za bardzo kim jest ten Wasia, ale po ogólnym poruszeniu wywnioskowałem, że kimś bardzo ważnym. Nawet Piotr był podekscytowany. Nigdy go takim nie widziałem. Coś po kątach szeptali z Azerem. No i wymyślili, że Wasia zamieszka u nas. To znaczy w "polskiej" celi. Myślałem sobie: "tyle wysiłku i na nic. Jak przyjedzie ten gangster (tak wtedy o nim myślałem) to od razu się na mnie pozna. Że jestem zwykły ulung i w ogóle. Może się nawet będzie pastwił nade mną?"
Z dnia na dzień coraz bardziej się denerwowałem. Aż w końcu przyjechał. Starałem się być przezroczystym by mnie nie zauważył i o nic nie wypytywał. Siedziałem cicho na swoim łóżku czytając jakąś książkę. Bardziej udawałem, że czytam. By mieć w razie czego pretekst dlaczego milczę i nie cieszę się z innymi jego przyjazdem.
Wasia nie wyglądał tak jak się tego spodziewałem. Trudno mi sobie nawet było wyobrazić aby w kimś mógł wzbudzać postrach. Ale dobrze wiem, że pozory często mylą. Musiało być przecież jakieś wytłumaczenie tego całego zamieszania. W każdym bądź razie wyglądał nawet sympatycznie: niski grubasek o twarzy okrągłej jak księżyc w pełni.
No więc wszyscy mu nadskakiwali, nawet Piotr, a on przyjmował to naturalnie, jakby mu się należało. Zaczęło mnie to nawet irytować: byle co powiedział, a wszyscy tak byli zachwyceni.
Po paru godzinach takiego hołdu wstał i przeciągnął się znudzony. Skierował się w moją stronę. Zesztywniały udawałem, że lektura książki tak mnie pochłonęła, że zapomniałem o całym Bożym świecie. Stanął nade mną i jakiś czas przyglądał. Koncentrowałem całą siłę woli by nie popatrzeć w jego stronę. Widziałem tylko jego nogi.
- Ciekawa? - usłyszałem jego głos.
- Aha - odpowiedziałem z udawanym luzem.
- Mogę coś doradzić?
- Tak.
Podszedł i obrócił książkę, którą tak pilnie "czytałem." Przez tyle czasu nie zauważyłem, że trzymam ją do góry nogami.
- Będzie Ci łatwiej czytać.
- Dziękuję - na tyle tylko było wtedy mnie stać. W głowie miałem kompletną pustkę i nic lepszego mi do niej nie wpadło.
Zadał jeszcze jedno pytanie, potem następne. Sam nie wiem kiedy rozmawialiśmy z sobą jak starzy znajomi. Pokazał mi nawet zdjęcia swojej rodziny, w szczególności dzieci z których był bardzo dumny, oraz swojego domu. Z którego też był dumny. Nie był, jak wcześniej podejrzewałem, ani Rosjaninem ani nawet Ukraińcem. Chociaż na Ukrainie też miał dom. Był Armeńczykiem. Polskim władał dobrze choć, z akcentem. Potem zaczął mi opowiadać o swoich planach wybudowania elektrowni wiatrowej. Aby się uniezależnić od oficjalnych dostawców. Widać było, że to jego pasja. Z zawodu jestem elektrykiem więc miałem jako takie pojęcie o temacie. Odważyłem się nawet i dawałem jakieś rady dotyczące tego konceptu.
Nie wiadomo kiedy przeleciało kilka godzin i nastał wieczór. Wstał i powiedział do pozostałych:
- Ten chłopak ma bardziej poukładane w głowie niż wy wszyscy razem.
Nikt nie zaprotestował. A dla mnie zaczął się "złoty" okres w tym więzieniu.
................................................................................................................. Rozpadają mi się neurony. Z dnia na dzień coraz trudniej skupić mi myśli.
Pieniądze w całości będą przeznaczone na rehabilitację. Nie potrzeba mi
miionów. Będę szczęśliwy gdy pieniędzy starczy raz w tygodniu na
zabieg rezonansem stochastycznym (około 100zł z dojazdem).

Darowizny:
Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym,
Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa
nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA
Tytuł wpłaty: 1297 Marian Stefaniak

Przelewy zagraniczne:
International Bank Account Number
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK

JAK PRZEKAZAĆ 1%
Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec Urzędu
Skarbowego.

W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI
POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
* Wpisać numer KRS: 0000270809
* Obliczyć kwotę 1%

W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
* Marian Stefaniak 1297

Brak głosów