Więzienie w Niemczech. Nowy.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Po kilku spokojnych dniach do celi dokoptowano jakiegoś nieszczęśnika. Mówię dlatego "nieszczęśnika", bo w odróżnieniu ode mnie, nie przybył do tego więzienia dobrowolnie. Był to niski jegomość po pięćdziesiątce. Trochę nerwowy. Na początku myślałem, że te nerwy są spowodowane sytuacją w jakiej się znalazł. Parę dni spędzonych razem w jednym pomieszczeniu pozwoliło mi domyślać się prawdziwej przyczyny.
Gościu od wielu lat pracował na czarno w Niemczech. Miał stałego pracodawcę do którego przyjeżdżał na kilka miesięcy w roku popracować na budowie. Ponieważ był dobrym i solidnym pracownikiem dobrze też zarabiał. Poza tym zżył się i polubił przez te lata z pracodawcą. I w takim rytmie upłynęło mu 30 lat. W tym czasie dorobił się pięknego (podobnież) domu i co nieco odłożył na starość i ewentualnie na cięższe czasy. Mówiąc wprost: mając ok 50 lat był ustawiony finansowo. Do końca życia. Nie musiał już jeździć za chlebem. Tylko mógł. I jeździł. Poza tym jak już mówiłem lubił po prostu swojego pracodawcę. Bardziej ich łączyła juz przyjaźń niż praca. Kiedyś będąc w Niemczech poczuł się źle. Raz i drugi. Poszedł do lekarza. Ten nic niepokojącego nie znalazł. Mimo to samopoczucie było coraz gorsze. Na tyle, że wrócił do Polski. Tutaj dalej chodził po lekarzach. Aż wreszcie coś znaleziono. Raka. Krwi albo kości. Nie pamiętam. Zresztą to nie ma wielkiego znaczenia. W każdym bądź razie był chory. I to poważnie. Znalazł się w szpitalu. Jak sam opowiadał, był najciężej chorym pacjentem na tym oddziale onkologicznym do którego trafił. Mimo tego przeżył. Jako jedyny z tego oddziału. Dzięki pieniądzom jakie posiadał. Jego żona nie żałowała ich na leki i lekarzy, a i niemiecki pracodawca okazał się przyzwoitym człowiekiem . Dzięki temu przetrwał. Pamiętam jedną historię, którą mi opowiedział. Leżał w szpitalu czekając na jakiś zabieg mający mu uratować życie. Zabieg ten miał być przeprowadzony w innym szpitalu i teoretycznie za darmo. W rzeczywistości jego żona miała przekazać pewną poważną sumę na zabieg. Helikopter już czekał na pacjenta, a żona się spóźniała z obiecanymi pieniędzmi. Jak się okazało popsuł jej się samochód i musiała jechać autobusem. On był już tak chory, że poruszenie palcem u ręki sprawiało mu kłopot. No i ten ból. Był tak wielki, że aż porażający. Od dłuższego czasu brał morfinę. Nic innego już nie pomagało. Jeśli dobrze zrozumiałem tłoczyli mu ją bezpośrednio do kręgosłupa. Żeby zwiększyć efekt. Jak mówiłem żona się spóźnia. Pieniądze razem z nią. Pacjent wyje z bólu i ze łzami prosi lekarza by już lecieli na zabieg. Żona na pewno przywiezie obiecane pieniądze. Lekarz na to poklepując uspokajająco pacjenta:
- Wiem, wiem Panie Henryku. Niech się Pan uspokoi i nie histeryzuje! Jeszcze trochę poczekamy.
No i poczekali. Nie było pieniędzy nie było zabiegu. Na szczęście w końcu przyjechała. Z pieniędzmi, a właściwie z nowym życiem
To niemieckie więzienie wyglądało dokładnie tak jak sobie wcześniej wyobrażałem niemieckie więzienia: potężne zamczysko z czerwonej cegły. Prawdziwy fort, cytadela czy inna twierdza. Jakby je nie nazwać to swoim wyglądem wzbudzało respekt, a nawet grozę. W takich warunkach nie trudno było sobie wyobrazić tam akcję jakiegoś horroru. Po prostu potężne zamczysko wprost idealnie nadawało się na więzienie. Rytm życia wewnątrz tej instytucji codziennie był taki sam: śniadanie, spacer, obiad, kolacja, sen. Codziennie wchodził do celi strażnik pytając czy ktoś ma ochotę na kąpiel. Jeśli tak to prowadził go do specjalnego pomieszczenia przeznaczonego na łaźnię. Poza tym jeśli zachodziła potrzeba to prowadzono więźnia do lekarza. Zaraz po przyjeździe była to nawet konieczność. Ja od urodzenia miałem wysokie ciśnienie krwi. Zapewne sprawa genów gdyż w mojej rodzinie było to powszechne zjawisko. Wysokość mojego ciśnienia nie robiła na mnie żadnego wrażenia, a na lekarzach owszem. Gdy byłem spokojny i zrelaksowany to jego wartości były na poziomie 150/250. Około dwóch razy większe niż u normalnego człowieka. Gdy byłem poddenerwowany to moje ciśnienie było niezmierzalne w standardowych warunkach. No więc na drugi dzień po przyjeździe do więzienia zaprowadzono mnie do lekarza. Kobiety. Standardowo pielęgniarz zmierzył mi ciśnienie krwi, coś nabazgrał na kartce i zaniósł ją lekarce. Potem ona przyjęła mnie osobiście. Spojrzała na kartkę i zaczęła mi wolno, bym zrozumiał, tłumaczyć jakie to zagrożenia niesie tak wysokie ciśnienie. 180. Pielęgniarz ją poprawił: 280. Chwilę milczała wstrząśnięta, nie wiedząc co robić.Czy wzywać pogotowie? Może coś innego. Zastanawiała się. Jak się czuję. Dobrze. W sumie to miała szczęście, że byłem zrelaksowany. Dopiero by miała zagwostkę. Obiecała mi, że przewiozą mnie do innego więzienia gdzie będę miał właściwą opiekę lekarską, której tutaj niestety nie mogą mi zagwarantować.Wyglądała na szczerze zatroskaną. Na jej słowa łaskawie kiwałem ze zrozumieniem głową jakby taka troska była dla mnie czymś normalnym. Niestety, dla każdego kto urodził się i wychował w Polsce takie zachowanie nie było normą. Wyszedłem od lekarza bogatszy o jeszcze jedno nieznane mi wcześniej doświadczenie.
Pierwszy dzień pobytu Pana Henia (nowego współwięźnia) upłynął na wzajemnym poznawaniu się. Po zapoznaniu się z jego historią, którą opisałem wcześniej, zadałem mu parę pytań. Między innymi o to czy się nie uzależnił od narkotyków. W końcu przez tak długi czas brał morfinę. Odpowiedział, że nie. Wszystko już jest okej. W nocy gdy spałem obudził mnie Henio prosząc bym już wstawał. Zaspany i półprzytomny zapytałem go która godzina. Odpowiedział, że jest już późno. Coś mi tu nie grało więc spojrzałem na zegarek. Druga nad ranem. Powiedziałem żeby dał mi spokój i obróciłem się na drugi bok. Słyszałem jak Henio drepcze nerwowo po celi. Tam i z powrotem. W końcu zaczął się dobijać do drzwi. Natarczywie. Otworzył mu zaspany i niezadowolony strażnik. Czego chcesz? Porozmawiać. Dostał jakieś środki uspakajające i wreszcie zasnął. Ale ja już nie mogłem zasnąć. Do samego rana.
.....................................................................................................................

Rozpadają mi się neurony. Z dnia na dzień coraz trudniej skupić mi myśli.
Pieniądze w całości są przeznaczone na rehabilitację. Nie potrzeba mi
miionów. Będę szczęśliwy gdy pieniędzy starczy raz w tygodniu na
zabieg rezonansem stochastycznym (około 100zł z dojazdem).

Darowizny:
Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym,
Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa
nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA
Tytuł wpłaty: 1297 Marian Stefaniak

Przelewy zagraniczne:
International Bank Account Number
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK

JAK PRZEKAZAĆ 1%
Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec Urzędu
Skarbowego.

W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI
POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
* Wpisać numer KRS: 0000270809
* Obliczyć kwotę 1%

W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
* Marian Stefaniak 1297

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

W zasadzie to nie trybie sensu tego tekstu.  Może nie umiem czytać ze zrozumieniem lub mój poziom entelygencji wskazuje zaledwie trochę powyżej "rezerwy".

Jednak jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Mianowicie ten gość (pan Henryk), pracował sobie przez czas odpowiedni, taki jaki w normalnej rzeczywistości człowiek pracować powinien. Co ciekawe na czarno czyli wypiął się na troskę państwa o jego starość. Potrafił zarobić na bieżące potrzeby, swoją starość (mniemam, iż żony też) i w czarnej godzinie starczyło środków na leczenie praktycznie śmiertelnej choroby. Zadziwiające.

Wychodzi na to, że jeśli opiekuńcze państwo wraz ze swoimi przemądrzałymi politykami (to określenie nie odpowiada rzeczywistemu nazewnictwu tej grupy społecznej, jednak ze względu na szacunek dla strony niepoprawnych poprzestanę na tym), zwyczajnie się odp... od naszych pieniędzy, to byli byśmy wstanie zarobić na życie, leczenie, starość oraz wykształcenie naszych dzieci. Wszak państwo, i to nie tylko nasze, bo w całej Europie jest podobnie, tak bardzo się troszczy o swych obywateli, iż z rozbrajającą szczerością zabiera ponad 50 % naszych dochodów, w postaci podatków bezpośrednich, pośrednich, wszelkiego rodzaju opłat skarbowych, koncesji, licencji, zezwoleń, itp. Hodując przy tym należycie stada urzędniczych tuczników. Co najśmieszniejsze bezczelny Wicek zaplanował sobie sporą sumkę w budżecie pochodzącą z mandatów karnych. Mało tego, chwali się tym nawet w parlamencie europejskim. To nie jest już polityka, ani demokracja, to już nie jest państwo, to patologia.  To są te nowe standardy gdzie kłamstwo nazywa się dyplomacją a kradzież sprytem.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#221226

Mefisto
Dobrze Pan zrozumiał. Gdyby się Państwo tak nami nie "opiekowało" to my byśmy nie musieli się prosić i dziadować.
Pozdrawiam.

Vote up!
1
Vote down!
0
#221704