Serwis
Kiedyś w jakiejś firmie poszukiwali telefonisty. Mi się ta firma kojarzyła z komputerami. Ale jak się okazało miała szerszy zakres działania. Między innymi była producentem dość popularnego programu.
Moje zadanie, jako telefonisty, polegało na konserwacji tego programu. Na przykład klient mi mówił, że nie działa mu przycisk w prawym, górnym rogu. Ja musiałem się domyślić, który to jest i dlaczego nie działa. Trochę na oślep, bo tylko to wiedziałem co mi powiedział klient. Często był to całkowity laik w temacie. W końcu nie każdego interesują takie rzeczy. Więc użytkownik programu mówił mi to co wydawało mu się istotne, a nie koniecznie takim było. Okazywało się to męczące dla nas obojgu.
Powiedziałem właścicelowi firmy, że byłoby wygodniej czasowo przejąć komputer klienta. Dowiedziałem się, że już o tym myśleli, ale jest to niemożliwe. Ze względu na różnorodność zabezpieczeń komputerów. Więc ja na to, że programowi, którego używam, to całkowicie nie przeszkadza. Wzbudziło to wątpliwości. Więc zademonstrowałem jego działanie praktycznie. Co było lepsze od słów. I przestałem być telefonistą. Zacząłem pracować w serwisie komputerowym.
Wielokrotnie powtarzałem, że praca amatorska różni się bardzo od zawodowej. Często diametralnie. W domu dopieszczałem jeden kompute przez kilka dni. Teraz
zajmowałem się kilkoma komputerami naraz. Po za tym składałem komputery na zamówienie.
Od laptopów był secjalny fachowiec. I chodziło przede wszystkim o sprawy mechaniczne. Bo w najmniej spodziewanych miejscach montowano różne śróbki i inne zabezpieczenia. O uszkodzenie sprzętu było łatwo.
Osoba od laptopów poszła na kilkudniowy urlop. Zostałem sam ze "Studentem". Patrzę, a on wziął się za komputer przenośny. Więc się go spytałem:
- Nie boisz się?
Sojrzał na mnie zdziwiony:
- Nie. A dlaczego?
Coś mi się zdaje, że prędko się dowiedział dlaczego. W pewnym momecie zrobił się na twarzy cały czerwony:
- Chyba coś wyłamałem - powiedział spanikowany. Właśnie w tym momencie przszła właścicielka laptopa i chciała go zabrać. Zaimprowizowałem:
- Teraz nie można. Jest podłączony do skanera.
Na szczęście zapasowa, połamana, część znalazła się na warsztacie. I szybko ją wymieniliśmy. Ale "Student" od tej pory szerokim łukiem omijał laptopy. I nigdy nie pytał się już dlaczego.
Miałem na płycie paręset małych, ale niezwykle przydatnych progrmów. Za ich pomocą mogłem sprawdzić wszystkie podzespoły komputera. I nie tylko. Potrafiłem też omijać hasła jeśli zachodziła taka potrzeba. A często zachodziła.
Pamięci USB były używane w razie konieczności. Czyli na okrągło. Wiązała się z tą czynnością pewna niedogodnść. Ponieważ komputery stały blisko ściany często musiano je odsówać żeby sięgnąć do gnizda. Do czasu mojego wynalazku. C.d.n...
..
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 499 odsłon