Więzienie w Polsce. Alkoholik.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

W więzieniu dobrze mieli ci, którzy należeli do AA. Lepiej było być nawróconym pijakiem niż złodziejem przysłowiowego worka jabłek. Nie mogłem wtedy, nie mogę i dzisiaj zrozumieć tego dlaczego nasze państwo faworyzuje ludzi z rynsztoka, a w ogóle nie interesuje się tymi bardziej uczciwymi.
Żeby móc działać w warunkach więziennych, musiałem się ja i inni moi koledzy z zespołu muzycznego zapisać do tego AA. Wielokrotnie grałem na ich spotkaniach.
Ile się nasłuchałem różnych historii! Przeważnie łzawych. Wspominałem nawet już o tym, tylko nie pamiętam gdzie i przy jakiej okazji.
Pogoda była wymarzona. Na zewnątrz, nad jeziorem wypoczywali członkowie AA. Tylko oni. Pozostali dusili się za murami. Wiem, bo tam byłem.
Przyszedł KO-wiec i powiedział, że jedziemy grać na zewnątrz. Nad jezioro.
Okazało się na miejscu, że pozostali członkowie AA już tam byli. Zadowoleni, opaleni i zaopatrzeni w okulary przeciwsłoneczne. W końcu chociaż tyle im się należało za znęcanie się nad rodzinami, mordowanie, oszukiwanie. Tak spędzali ostatnie chwile w więzieniu mordercy i inni dewianci. Pod warunkiem, że wcześniej pili i znęcali się nad innymi. Coś jak nagroda za dotychczasowe życie.
No, więc przyjechałem z kolegami z zespołu nad te jezioro. Było pięknie, tym bardziej po opuszczeniu murów więzienia. Niedaleko był zamek w którym nakręcili film „Gdzie jest generał”.
Na miejscu okazało się, że nie tylko będziemy grać, ale także występować jako tzw. gwiazda wieczoru. Nasz występ miał być kulminacją dni… czegoś tam. Zagraliśmy i okazało się, że się spodobaliśmy. W końcu zespół z Zakładu Karnego. Zawsze jakaś tam odmiana.
Nawet w więzieniu nie opłacało się być uczciwym. W miarę dobre warunki mieli zapewnione tylko prawdziwi złoczyńcy.
Moja ksywa w ostatnim ZK to „Mecenas”. Wzięło się to stąd, że dużo czasu spędzałem w bibliotece nad prawnymi kodeksami. Wtedy jeszcze ciągle miałem nadzieję, że znając przepisy polskiego prawa będzie mi łatwiej w sądach. Poza tym pisałem osadzonym różnego rodzaju pisma do sądów.
Tak się ta ksywa moja przyjęła, że co niektórzy myśleli, że naprawdę jestem prawnikiem. W więzieniu różne grupy interesów, zawodowe, czy też inne trzymały ze sobą. Ja trzymałem z osobami mającymi na wolności do czynienia z prawem. Różnego rodzaju sędziowie etc. Też byli pewni, że jestem jakimś prawnikiem, ponieważ aktywnie uczestniczyłem w tym co mówili.
Przykład. Wałkowano jakiś prawny dylemat. Oczywiście też zabrałem głos. Było nas kilku. Wszyscy z powagą zastanawiali się nad tym co powiedziałem, drapiąc się po brodzie. W końcu ktoś zabrał głos:
- Ciekaaawe. Co prawda wcześniej tak tego nie widziałem, ale kolega zaprezentował inne podejście do sprawy. Naprawdę ciekawy punkt widzenia, nad którym warto się zastanowić. Taki naturalny, praktyczny.
W celi też po paru miesiącach zapanowało przekonanie, że muszę być prawdziwym mecenasem. Wyszło to przy okazji jakiejś afery prawnej roztrząsanej w TV. Jeden z osadzonych powiedział do mnie z pretensją w głosie:
- Wy prawnicy zawsze spadacie na cztery nogi.
- Ale ja prawnikiem nie jestem.
- Jak to? Przecież jesteś mecenasem.
- Tak samo jak ty jesteś „Łysy” mając gęste włosy.
Gdy już wróciłem z tego więzienia do domu to dostałem kuratora. Przychodził do mnie parę lat pilnując czy abym na pewno zszedł na „drogę prawa”. Cokolwiek miało to znaczyć.
Kiedyś się mnie spytał:
- A jak tam u Pana z alkoholem? Trzyma się Pan jakoś?
Jakoś się trzymałem. W końcu przecież byłem byłym członkiem AA.

Brak głosów

Komentarze

Popraw moje rozumowanie,jeśli się mylę.
Jeśli dostałeś kuratora,to wyszedłeś warunkowo.
Jeśli wyszedłeś warunkowo,to na nie zasłużyłeś.
Jeśli zasłużyłeś,to może dzięki AA?
Bo pewnie nie graniem?

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#269401

Tak, wyszedłem warunkowo. Przy takim wyroku jak mój dawano je zwyczajowo. Jeśliby to był nawet 1 dzień darowania kary to i tak przyznawano kuratora. I tak siedziałem dłużej niż powinienem. Ale to wyjaśnię w innej notce.

Vote up!
0
Vote down!
0
#269402

Za każdym uzależnionym,który postanawia przestać pić,
wlecze się jego niezamknięta przeszłość,którą,jeśli chce,
może przez resztę życia domykać.Decyzja o zerwaniu z nałogiem,to nie jest dotknięcie czarodziejskiej różdżki,
to początek trudnej drogi.Kogoś,kto wchodzi na tą drogę
nie można porównywać z programem AA,który jest sam w sobie
spójnością.Naśladowca programu nie jest programem.Błąd,
a może celowe działanie socjotechniki polega na tym,że przez
pryzmat naśladowcy próbujemy oceniać,w konsekwencji niszczyć cały,często dobry program.

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#269411

z narkotykami? :)

Pozdrawiam

PS. Byłem dziś w Urzędzie Skarbowym. Niby wszystko wyjaśnione ale nigdy nic nie wiadomo. Paragraf zawsze może się znaleźć. Potrafię grać tylko na gitarze (trochę więcej niż do kiełbachy przy ognisku ale Jeff Beck też ze mnie nie jest). Wystarczy na założenie więziennej kapeli? Czy radzisz jednak podszkolić się muzycznie w kierunku, dajmy na to, organków? :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#269409

Narkotki naprawdwdę biorę, i to nie takie łagodne o których pisałem. Są w moich lekach, lub są lekami. Lekarze oczywiście mnie o tym drobnym szczególe nie poinformowali, bo i po co? Jeszcze bym wybrał te leki które naprawdę coś tam leczą. A tak zostałem postawiony przed faktem dokonanym.
Jeśli chodzi o granie. W więzieniu nie ma czegoś takiego jak zły muzyk. Są tylko nieodpowiednio wyrobieni muzycznie słuchacze. Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#269420

Najważniejsze,że po wyjściu odnalazłeś swoje miejsce
na Ziemi.Tak myślę.Beznadzieję wymienić na nadzieję...
Nie każdy to potrafi.

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#269472