Trybunał Konstytucyjny potępił przejęcie mediów publicznych przez ministra

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Prawdopodobnie cykl „Jak oni kłamią” był głównym powodem, dla którego Tusk rękoma podpułkownika Sienkiewicza postanowił siłowo zagarnąć media publiczne. „Reset” musiał przeboleć, ale codziennego punktowania coraz bardziej rozjeżdżającej się neopolityki Egzotycznego Tercetu złożonego z 11 partyjek zwyczajnie nie zdzierżył.

Tylko tego nie można ludziom powiedzieć. Zamiast prawdy mamy więc papkę pseudoprawnych wywodów różnych Matczaków, Chmajów czy Romanowskich, gotowych zgrabnymi słowami zamaskować nawet największy idiotyzm jaczejki rudego.

Ale jeśli ww. z całą pewnością są świadomi wypowiadanych idiotyzmów, to już niekoniecznie dotyczy to innych, czasem nawet wysoko postawionych funkcjonariuszy partii Tuska.

Oto Bogdan Zdrojewski, niesławnej pamięci zarządca Wrocławia, potem zaś europoseł (złośliwi mówili, obserwując jego „nad aktywność” na sesjach Europarlamentu, że tylko € - poseł) najwyraźniej wziął na serio bajania Matczaka i walnął w rozmowie z neoPAP:

Uchwała ta i wynikająca z niej decyzja nowego ministra budzą od kilku dni dużo emocji. Przypomnijmy:

Bartłomiej Sienkiewicz powołał nowe rady nadzorcze TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej, które z kolei powołały nowe zarządy spółek. Decyzja ta budzi silny sprzeciw ze strony polityków PiS, którzy twierdzą, że media publiczne zostały przejęte w sposób "niekonstytucyjny" i "bezprawny". W samym środku tego sporu znajduje się obsadzona przez PiS Rada Mediów Narodowych (RMN).

PiS broni, że formalnie to w zakresie jej kompetencji leży wymiana zarządów wspomnianych spółek — jednak przepis, który to umożliwiał, już w 2016 r. został uznany za niekonstytucyjny (wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 r., sygn. akt K13/16). Prezydent Andrzej Duda i sama Rada Mediów Narodowych, ale też część prawników, zarzucają jednak Sienkiewiczowi łamanie konstytucji.

]]>https://www.onet.pl/kultura/onetkultura/rada-mediow-narodowych-do-likwid...]]>

Doprawdy trzeba wiele bezczelności i tupetu, aby nie bać się, że jakiś niedowiarek po prostu sięgnie do wyroku TK i wyśmieje Zdrojewskiego, Matczaka itd.

Zabawne jest, gdy czyta się raptem po siedmiu latach fragmenty uzasadnienia wyroku omawiające np. wniosek ówczesnego RPO a dzisiejszego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara:

Rzecznik zakwestionował dopuszczalność ustawowego skrócenia kadencji zarządu i rady nadzorczej jednoosobowych spółek akcyjnych Skarbu Państwa, w ramach których działają jednostki publicznej radiofonii i telewizji. W jego ocenie, obowiązywanie zasady kadencyjności zapewnia organowi stabilność władzy publicznej w wyznaczonym prawem okresie jego funkcjonowania oraz niezależność od innych podmiotów. Zmiany wprowadzone ustawą nowelizującą, polegające na skróceniu kadencji zarządów i rad nadzorczych spółek oraz uchyleniu katalogu przesłanek odwoływania członków tych organów przed upływem kadencji naruszyły zasadę ochrony interesów w toku (art. 2 Konstytucji) w dwojaki sposób.

Po pierwsze, w odniesieniu do osób zasiadających dotychczas w zarządzie bądź radzie nadzorczej danej spółki, ponieważ naruszyły gwarancję ochrony jednostki w sytuacjach, w których rozpoczęła ona określone przedsięwzięcie na gruncie dotychczasowych przepisów. Po drugie, w odniesieniu do interesów samych spółek, ponieważ spółki nie mogły wykonywać powierzonych im zadań w sytuacji braku stabilności pełnienia funkcji członków ich organów. Rzecznik nie wykluczył możliwości wprowadzania unormowań umożliwiających skracanie kadencji organów. Powinno to jednak następować dopiero po zakończeniu już rozpoczętej kadencji. Muszą przy tym istnieć szczególne okoliczności uzasadniające posłużenie się tym mechanizmem przez ustawodawcę. W badanym wypadku nie wskazano żadnych zasad i wartości konstytucyjnych przemawiających za skróceniem kadencji zarządów i rad nadzorczych spółek tworzących publiczną radiofonię i telewizję.

Ale najlepsza konstatacja Bodnara jest poniżej:

Wątpliwości Rzecznika dotyczą również wprowadzonego przez ustawę nowelizującą mechanizmu powoływania członków zarządów i rad nadzorczych spółek publicznej radiofonii i telewizji przez ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa.

Dzisiaj minister Bodnar już takich wątpliwości nie miał, kiedy jego ziomal z ławy rządowej na Wiejskiej nie bacząc na istniejące prawo, nigdy nie zakwestionowane przed TK! rozdupcył Zarząd Telewizji. Najwyraźniej zdaniem Bodnara słuszność jakiegoś działania zależy od tego, kto ma odnieść korzyść. Jeśli lewica, to OK. Źle się dzieje, kiedy po frukty chce sięgnąć Prawica.

Przedmiotem wniosku Rzecznika uczyniono przepis ustawy nowelizującej, przewidujący wygaśnięcie stosunku prawnego będącego podstawą zatrudnienia dotychczasowych członków zarządu spółek publicznej radiofonii i telewizji. W ocenie wnioskodawcy, celem ustawy nowelizującej było wyłącznie dokonanie zmian personalnych we władzach spółek. Taki cel ustawy jest sprzeczny z podstawowymi zasadami demokratycznego państwa prawnego, które zakładają racjonalne działanie ustawodawcy. Unormowania przyjęte w ustawie nowelizującej nie miały związku z zaistnieniem szczególnych okoliczności uzasadniających odwołanie dotychczasowych członków zarządu spółek. Rozstrzygnięcie ustawodawcy nie wiązało się także z działalnością odwoływanych osób czy utratą przez nie kompetencji do zajmowania stanowiska. W efekcie miało charakter arbitralny. Ustawa nowelizująca ingerowała – bez dostatecznego uzasadnienia – w trwające stosunki prawne o charakterze ciągłym. W ten sposób naruszyła konstytucyjne zasady ochrony praw nabytych i ochrony interesów w toku (art. 2 Konstytucji).

Dzisiaj okazuje się, że zwolnienie konkretnych osób, bo nie pasują do założeń aktualnej kliki rządowej, jest OK.

Tyle tylko, że zarzucanie, skądinąd słuszne, że TVP INFO przez ostatnie lata zamiast patrzeć na ręce rządzącym zajmowało się oPOzycją, nie może przesłonić bezspornego faktu analogicznego zachowania wobec opozycji przed 2015 rokiem.

Ba, zaryzykowałbym twierdzenie, że każda władza po 1989 r. była pod ochroną publicznych mediów.

Robienie zarzutu z tego notoryjnego faktu teraz to już nawet nie jest hipokryzja.

To bezczelna hucpa, obliczona chyba tylko na najmłodszy elektorat.

Ale równie zabawne w dzisiejszym kontekście są ustalenia Trybunału Rzeplińskiego:

Konstytucja nie reguluje kompleksowo modelu funkcjonowania radiofonii i telewizji. Nie przesądza przez to o wielu szczegółowych elementach tego modelu. W tym aspekcie nie można wykluczyć wprowadzenia rozwiązań ustawowych, w myśl których zadania w sferze radiofonii i telewizji będą współrealizowane przez inne – oprócz KRRiT – organy władzy publicznej.

Oto najważniejsze stwierdzenie, obracające wniwecz opowiastki paraprawne Matczaka et tutti franti:

Trybunał Konstytucyjny dostrzega, że z chwilą wejścia w życie ustawy o RMN, do art. 29 ustawy o radiofonii i telewizji dodano nowy ust. 1b. Zgodnie z tym przepisem, zmiana statutu spółki następuje na wniosek lub za uprzednią zgodą Rady Mediów Narodowych. Dokonując oceny art. 1 pkt 4 ustawy nowelizującej, Trybunał wypowiedział się wyłącznie w odniesieniu do przepisu uchylającego. Chodziło tu o ustalenie, czy z konstytucyjnego punktu widzenia dopuszczalne było uchylenie art. 29 ust. 3 ustawy o radiofonii i telewizji. Trybunał nie wypowiadał się zatem w kwestii przyznania określonych kompetencji nowo powołanemu organowi, jakim jest RMN.

Tak naprawdę powyższe zdanie kończy jakiekolwiek bajania o wyroku TK z 13 grudnia 2016 roku, który to rzekomo miał Radę Mediów Narodowych uznać za… niekonstytucyjną.

Trybunał Rzeplińskiego po prostu nie mógł wypowiedzieć się o RMN z jednego prostego powodu – otóż Organ ten związany jest granicami skargi, a ta była wywiedziona zanim jeszcze ustawa o RMN została skierowana pod obrady Sejmu.

Natomiast jedno jest pewne – TK próbę wprowadzenia uprawnienia do zmiany zarządów mediów publicznych przez ministra uznał za niekonstytucyjną.

Jako że Konstytucja od 13 grudnia 2016 roku nie była nowelizowana oznacza to, że podpułkownik Sienkiewicz złamał prawo w drastyczny sposób.

Pomijając wszelkie spory dotyczące tego, czy TVP INFO było medium publicznym czy partyjnym musimy pamiętać o jednym.

W Polsce media generalnie są lewicowe a nawet... lewackie. Prawa strona natomiast jest ich w dużej mierze pozbawiona. Telewizje TRWAM, REPUBLIKA i Radio Maryja, chociaż popularne, w żaden sposób nie stanowią przeciwwagi dla TVN czy też GazWyb i ich klonów ideologicznych. Poza tym nie każda osoba deklarująca się po prawej stronie jest widzem/słuchaczem powyższych, i to z własnego wyboru.

TVP INFO było więc ważnym uzupełnieniem, pozwalającym na jako taki stan równowagi medialnej.

Ale media w państwie Tuska mają mówić jednym głosem.

Tak samo, jak w latach 2008-2015.

Ein Volk, ein Tusk, ein Medien!

24.12 2023

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

Czy tymi wszystkimi potępieniami można sobie podgrzać herbatkę? Bo jeśli nawet ociupinkę, to mają moc, ale jeśli nic, a nic  to ...

I drugie pytanie (przy Wigilii), dlaczego Miękiszony popłakują w kąciku zamiast robić aferę na cały świat, jak to opłacani przez Berlin rewolucjoniści łamią podstawowe prawa obywatelskie w Polsce czyli w UE!

Komu wołanie nie w w smak, ten nie usłyszy, ale nie brak słyszących na tym świecie, więc warto krzyczeć ile sił w piersiach, zamiast w milczeniu oczekiwać na następne ciosy.

Vote up!
4
Vote down!
0

Apoloniusz

#1657394

…i brutalna. Brak jaj. Bo gdy coś idzie nie tak jak iść powinno to, zawsze wszystko bierze swój początek od góry. Brak jaj na górze, oznacza brak odpowiednich działań na dole. A na dole był czas i właściwy moment zaraz na na początku pierwszej kadencji, oderwać hydrze wszystkie łby. Potem zbudować swoje media, by wreszcie zrobić porządek z sędziami. Dzisiaj bylibyśmy już w innym świecie. Zmarnowano kolejne osiem lat naszego życia i rozwoju Polski. Bo nie mam żadnych wątpliwości, że za osiem lat zatęsknimy do dnia dzisiejszego. I będziemy gorzko płakać nad swym losem. Tak kończą się zabawy w weto bez konsekwencji karnej, a tą powinno być wystawienie innego kandydata, zamiast drugiej tury wetosa.

Najbliższe miesiące pokażą jak daleko zostaniemy cofnięci pod każdym względem. Niemcy muszą odbudować swoją siłę i zrobią to naszym kosztem. A „polskość to nienormalność” ma za zadanie im to ułatwić. Czy PiS tego nie rozumie?

Historia surowo rozlicza przegranych z własnej woli.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1657430

... że gra po tej samej stronie? Oto jest pytanie. Czy ta obecna awantura jest konieczna ? Bo, że  niepotrzebna to pewne, ale czy jest konieczna, bo jeśli konieczna to dlaczego?

To taki test na inteligencję. Pomyśl.

Vote up!
1
Vote down!
0

Apoloniusz

#1657456