Unia Europejska: Spinelli, Gramsci, von der Leyen...

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Idee

Czy zastanawialiście się, dlaczego do Unii Europejskiej wprowadzał Polskę b. członek KC PZPR, Leszek Miller? Wielu z Was uważa, że to przypadek. Że przecież starania o członkostwo były podjęte wcześniej. Ale jeśli to nie był przypadek?

Popatrzmy wstecz. Polska, wtedy jeszcze nosząca nazwę PRL, stosunki dyplomatyczne z Europejską Wspólnotą Gospodarczą nawiązała oficjalnie we wrześniu 1988 roku. Wtedy jeszcze Polską rządziła junta wojskowa z Jaruzelskim na czele, aktualnie zaś trwały represje po fali strajków, jakie wiosną i latem przetoczyły się przez Polskę.

Rok później, już po cząstkowych wyborach czerwcowych, kiedy to „władza ludowa” podzieliła się odpowiedzialnością za kraj z częścią tzw. opozycji koncesjonowanej, zachowując jednak resorty siłowe (MSW i MON) pod swoją kontrolą oraz będąc nadal lojalnym członkiem Układu Warszawskiego, 19 września 1989 roku została zawarta umowa między Polską Rzecząpospolitą Ludową a Europejską Wspólnotą Gospodarczą w sprawie handlu oraz współpracy handlowej i gospodarczej.

I choć prace mające dostosować Polskę do zachodnioeuropejskich standardów również pod względem prawnym trwały praktycznie od momentu rozwiązania Układu Warszawskiego (1 lipca 1991 r.) to pamiętać należy, że oficjalny wniosek o przyjęcie do UE został notyfikowany w kwietniu 1994 roku. Wówczas premierem był Waldemar Pawlak, krajem zaś rządziła koalicja postkomunistyczna – SdRP i PSL.

Ocena wniosku (pozytywna) została dokonana przez Komisję Europejską pod koniec rządów premiera Cimoszewicza, w lipcu 1997 roku.

Co prawda negocjacje odbywały się za rządów AWS (premier Jerzy Buzek), ale ostateczne rozstrzygnięcie nastąpiło już za premiera Leszka Millera, w szczególności zaś podpisanie traktatu akcesyjnego, zwanego traktatem ateńskim, 16 kwietnia 2003 roku.

Udział zatem postkomunistów jest bezsporny.

Przyznam, że wówczas byłem święcie przekonany, że to tylko dowód na swoisty pragmatyzm ekipy wywodzącej się z grona ostatnich władców PRL. Mówiąc zaś bardziej zrozumiale – dowód na kompletną bezideowość tych ludzi.

I pewnie nie zaprzątałbym sobie tym głowy, gdyby nie trwająca od kilku ostatnich lat unijna nagonka na Polskę, ostatnio zaś wsparta wyjątkowo mało dyplomatycznymi wypowiedziami pani Leyen. Nie będę ich przytaczać, są bowiem wystarczająco dobrze znane.

Sięgnijmy zatem do podstaw europejskiego tworu. Otóż wielu obrońców Unii, a nawet jej potencjalnych reformatorów, sięga do 1950 roku i tzw. Planu Schumanna. Ba, twierdzą nawet, że 12 złotych gwiazd na niebieskim tle to symbol maryjny, zatem korzenie Unii są jak najbardziej chrześcijańskie, a nawet katolickie. Zapominają, że wtedy jeszcze prezydent Bierut niósł baldachim nad Hostią w procesji Bożego Ciała zaraz po wojnie.

Tymczasem korzenie dzisiejszej Unii trzeba umieścić blisko dekadę wcześniej, kiedy to 34-letni włoski komunista Altiero Spinelli opracował na niewielkiej włoskiej wyspie Ventone, będącej już w czasach starożytnych tradycyjnym miejscem zesłania rzymskich „dysydentów”. Przed Spinellim trafiły tam Julia, córka cezara Augusta, Agrypina Starsza, żona Germanika, Julia Liwilla, siostra Kaliguli a nawet żona Nerona, Oktawia.

Spinelli, internowany po odbytej karze więzienia, opracował tam MANIFEST, będący rzeczywistą nadbudową dzisiejszej UE.

Współtwórca, Ernesto Rossi, był dziennikarzem jak każdy lewicowy radykał w tamtym czasie.

Że tak jest upewnia nas BIAŁA KSIĘGA W SPRAWIE PRZYSZŁOŚCI EUROPY z 1 marca 2017 roku. We wstępie pióra ówczesnego przewodniczącego KE Jeana Cloude’a Junckera czytamy m. in.:

Podejmując decyzję o wyborze przyszłej drogi, powinniśmy pamiętać, że największe dokonania Europy zawdzięczamy naszej jedności i odwadze w działaniu oraz wierze, że jesteśmy w stanie wspólnie budować naszą przyszłość.

Unia Europejska zmieniła nasze życie na lepsze. Musimy teraz zadbać o to, aby mogła również zmieniać życie przyszłych pokoleń.

Ci, którzy pamiętają słusznie miniony, przynajmniej wg zapewnień propagandzistów medialnych i politycznych, ustrój, doskonale pamiętają wezwania do walki o lepsze jutro.

Okazuje się, że to podobieństwo jest nieprzypadkowe.

Już na samym początku Białej Księgi czytamy bowiem:

Po raz pierwszy idea ta pojawiła się w manifeście Altiero Spinellego i Ernesto Rossiego, więźniów politycznych osadzonych przez reżim faszystowski na wyspie Ventotene podczas drugiej wojny światowej.

Manifest z Ventotene wzywał do stworzenia wolnej i zjednoczonej Europy, w której znikną dotychczasowe podziały, a byli sojusznicy i wrogowie będą ze sobą współpracować, aby nie dopuścić do powrotu „dawnych absurdów” Europy.

A teraz przejdźmy do dokumentu. Na stronie historia antykultury przeprowadzona jest dość wnikliwa analiza „kamienia węgielnego” dzisiejszej Unii:

Poniżej przedstawiam kilka fragmentów Manifestu z Ventotene, czyli ideowego programu Unii Europejskiej, z tłumaczeniem okrągłego języka propagandowych haseł na język faktów:

Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa”,

/tłumaczenie/ Istnienie suwerennych państw jest sprzeczne z ideą "postępu", a ich likwidacja nie jest celem, a jedynie warunkiem wprowadzania postępu. Po to, żeby postęp był trwały, państwa suwerenne muszą być zlikwidowane "ostatecznie", to znaczy w taki sposób, żeby nigdy nie mogły się odrodzić. Ponieważ podstawą suwerennych państw są wspólnoty narodowe, ostateczną likwidację suwerennych państw umożliwi tylko likwidacja wspólnot narodowych.

Wolna i zjednoczona Europa jest niezbędnym warunkiem dla wprowadzenia nowoczesnej kultury, której rozwój powstrzymał epokę totalitaryzmu. Jeśli tylko zostanie osiągnięty ten cel, będzie można podjąć znowu historyczny proces przeciwko społecznej niesprawiedliwości i przywilejom.”,
/tłumaczenie/ Dopiero po likwidacji suwerennych państw narodowych będzie można zlikwidować tradycyjną kulturę europejską i wprowadzić nowoczesną kulturę marksistowską (która powstrzymała rozwój faszyzmu), a dopiero po wprowadzeniu kultury marksistowskiej będzie można powrócić (podjąć) do wprowadzania system komunistycznego (przeciwnego niesprawiedliwości i przywilejom).

Europejska rewolucja musi być socjalistyczna, żeby mogła sprostać naszym potrzebom; musi opowiedzieć się za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków życia.”,
/tłumaczenie/ Europejska rewolucja ma sprostać potrzebom "naszym", czyli potrzebom zwolenników rewolucji. Jeżeli musi być socjalistyczna, to jej skutkiem musi być państwo socjalistyczne realizujące socjalistyczną gospodarkę planową. Dla realizacji "naszych potrzeb" rewolucja musi "opowiedzieć się" za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków życia. Rewolucja musi "opowiedzieć się" za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków pracy, co wcale nie oznacza, że klasa robotnicza musi się koniecznie wyemancypować.

Zgodnie z podstawową zasadą socjalizmu - wobec której ogólna kolektywizacja była tylko pospiesznym i błędnym wnioskiem – siły wytwórcze nie powinny panować nad człowiekiem, ale tak, jak wcześniej siły natury, zostaną one podporządkowane człowiekowi, racjonalnie kierowane i kontrolowane, żeby zapobiec niebezpieczeństwu, że szerokie masy staną się ich ofiarą.”
/tłumaczenie/ Zgodnie z podstawową zasadą socjalizmu nowe państwo prowadzić będzie socjalistyczną gospodarkę planową (kierowaną i kontrolowaną przez super-władzę super-państwa), żeby zapobiec niebezpieczeństwu, że szerokie masy staną się ofiarą gospodarki wolnorynkowej, czyli nieludzkich praw prywatnej własności, wolnej konkurencji i konsumpcjonistycznej pogoni za dobrobytem.

Własność prywatna musi być – w zależności od sytuacji – zniesiona, ograniczona, skorygowana albo rozszerzona i to nie według jakichś dogmatycznych zasad.”

/tłumaczenie/ Prawo własności nie może wynikać z jakiejś dogmatycznej zasady, czyli z przepisów bezwzględnie obowiązującego prawa, albo dogmatycznych "praw człowieka", ale będzie dowolnie znoszone (wywłaszczanie), ograniczane (dzierżawa terminowa), korygowane (państwowa redystrybucja - zabrać tym, którzy mają i dać tym, którzy chcą mieć), albo rozszerzane (nadanie) według zasad ustalanych w zależności od sytuacji przez super-władzę super-państwa.

Adekwatność i realizacja każdego pojedynczego punktu programowego musi być badana pod względem jego zgodności z bezdyskusyjnym warunkiem europejskiej jedności.”

/tłumaczenie/ Jedność europejska, czyli likwidacja suwerennych państw jest "bezdyskusyjna", a więc jakiekolwiek działania, które mogłyby zahamować lub uniemożliwić proces integracji są niedopuszczalne. Jednym kryterium oceny działań jest ich przydatność dla likwidacji suwerennych państw, a nie przydatność dla realizacji jakichkolwiek innych celów, gdyby uniemożliwiały one europejską jedność.

Partia rewolucyjna nie może powstawać w decydujących chwilach w wyniku amatorskiej improwizacji, ale musi już teraz wypracować przynajmniej podstawowe stanowisko polityczne, sformułować linie kierunkowe własnej działalności i stworzyć własne kadry. Partia nie może opierać się na masie heterogenicznych elementów, których wspólnym celem – z uwagi na antyfaszystowskie korzenie – była negacja i załamanie totalitarnego reżimu, a które po osiągnięciu celu podążyły własnym drogami.

/tłumaczenie/ Partia rewolucyjna jest partią kierowaną przez awangardowe kadry, realizującą sformułowane przez te kadry stanowisko polityczne i działająca według wyznaczonych linii kierunkowych, a nie partią masową, kompletowaną spontanicznie, wypracowującą swój program w wyniku ścierania się stanowisk jej członków. Europejska partia rewolucyjna jest leninowską partią rewolucyjnej awangardy realizującą zasadę centralizmu demokratycznego.

Ze stale rosnącej grupy sympatyków partia powinna wciągać do współpracy tylko tych, którzy europejską rewolucję uczynili głównym celem swojego życia, którzy z dnia na dzień świadomie wypełniają swoje zadanie i dbają o interes ruchu, również w najtrudniejszych warunkach nielegalności (pisane w 1941 r.) i tworzą stabilną sieć wspierającą płynną sferę ruchu sympatyków.
/tłumaczenie/ Kadrę partii typu leninowskiego tworzą rewolucjoniści zawodowi, dla których europejska rewolucja socjalistyczna stanowi najwyższy cel życiowy i którzy dla realizacji tej idei gotowi są podjąć działania sprzeczne z prawem.

„Nasz ruch czerpie pewność co do celów i kierunków działania nie z rozpoznania jakiejś nie istniejącej jeszcze woli ludu, ale ze świadomości reprezentowania najgłębszych potrzeb nowoczesnego społeczeństwa. Dzięki niej nasz ruch wyznacza linie kierunkowe nowego porządku, narzucając jeszcze nieuformowanym masom pierwszą społeczną dyscyplinę. Nowe państwo powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej partii i dla nowej, prawdziwej demokracji.”

/tłumaczenie/ Ciemny, nieuformowany, reakcyjny (bo nienowoczesny) europejski motłoch (czyli wszyscy eurosceptycy bez względy na narodowość, rasę, światopogląd, wyznanie i posiadaną wiedzę oraz stopnie naukowe) nie jest w stanie ani zrozumieć, ani wyrazić potrzeb nowoczesnego społeczeństwa. Potrzeby te rozumie i reprezentuje kadrowa partia zawodowych rewolucjonistów. Dlatego partia, czerpiąc pewność co do celów i kierunków działania z poczucia swej historycznej misji (zapewne wynikającej z teorii i kultury marksistowskiej), ma prawo do narzucenia temu ciemnemu motłochowi społecznej dyscypliny, stosując rewolucyjną dyktaturę, czyli terror.

Nieprzydatni starzy zostaną wyeliminowani, a wśród młodych trzeba obudzić nową energię.
/tłumaczenie/ Ludzie mający psychikę skażoną tradycyjną, reakcyjną kulturą będą eliminowani przynajmniej z życia publicznego (istnieją różne metody eliminacji, od wyrzucania ze stanowisk kierowniczych, przez zamykanie w więzieniach i szpitalach psychiatrycznych, aż po eutanazję prewencyjną). Siłą nowej rewolucji jest młodzież, czyli nowy proletariat - pisane w 1941 r., gdy na miejsce starego proletariatu przemysłowego wyznaczono nowy proletariat młodzieżowy, zastąpiony w latach 70-tych jeszcze nowszym proletariatem, czyli mniejszościami seksualnymi - próbowano również do nowego proletariatu dokooptować pedofilów, ale próby nie powiodły się i czasowo je zawieszono.

I na koniec najważniejszy, bo najszczerszy cytat:

Chodzi o stworzenie państwa federalnego, które stoi na własnych nogach i dysponuje europejską armią zamiast armiami narodowymi. Trzeba ostatecznie skończyć z gospodarczą samowystarczalnością, która stanowi kręgosłup totalitarnych reżimów. Potrzeba wystarczającej ilości organów i środków, żeby w poszczególnych państwach związkowych wprowadzić zarządzenia wydane w celu utrzymania porządku ogólnego.

/tłumaczenie/ Ponieważ jest oczywiste, że europejskie państwo socjalistyczne likwidując wolny rynek i motywację do pracy tworzy warunki do korupcji i nepotyzmu, więc popaść w ekonomiczną nędzę i doprowadzić do wybuchu niepokojów społecznych. Dlatego musi ono dysponować sprawnym aparatem terroru umożliwiającym zmuszanie państw związkowych i ich ludności do posłuszeństwa (utrzymanie porządku ogólnego). Ponieważ władza państwa socjalistycznego nie może liczyć na lojalność armii państw związkowych ani ich dowództw, armie te muszą być zlikwidowane i zastąpione jedną, lojalną wobec władzy centralnej armią europejską (w sprzyjających warunkach historycznych armia ta może również zanieść sztandar rewolucji na inne kontynenty).

Konieczna jest również likwidacja samowystarczalnych gospodarek państw związkowych, ponieważ nawet w przypadku, gdyby pozbawione armii społeczeństwa tych państw próbowały stawiać opór brukowcami, sztachetami kosami, a nawet gołymi rękami, zawsze można wziąć je głodem i chłodem, wstrzymując dostawy zaopatrzenia, odcinając dopływ energii elektrycznej lub zakręcając kurek z gazem.

]]>https://www.historiasztuki.com.pl/strony/021-12-00-ANTYKULTURA-SYSTEM.html?fbclid=IwAR27tugBxaS-2n180LJEJ07KTeLIJbASZEPCNnAzpGcqcDBvXTDF6yrySpA]]>

Prof. Jacek Bartyzel w dokonanym na zlecenie ówczesnego europosła Dobromira Sośnierza dokumencie dot. ww. Manifestu trafnie podsumował:

To, co intencjonalnie zakryte, można jednak w uważnej lekturze „wydobyć na jaśnię”. Autorów manifestu zdradza bowiem co i rusz pewien charakterystyczny dla wyćwiczonych w marksistowskiej „wulgacie” język, a także pewne ulubione w tej szkole (zwłaszcza w jej nurcie trockistowskim) tematy czy motywy, jak na przykład idea sojuszu robotników z intelektualistami, jako dwóch sił, które warunkują się i potrzebują nawzajem: klasa robotnicza jako masa uderzeniowa rewolucji, intelektualiści jako jej „mózg”, zdolny dać podbudowę teoretyczną i zdefiniować cele. Dopiero pod sam koniec dokumentu Spinelli i Rossi pozwalają sobie na nieostrożność sprawiającą wrażenie samodemaskacji – czy zamierzonej, czy mimowolnej, trudno dociec. Prezentując wizję wykorzystywania wszelkich spontanicznie formujących się w okresie rewolucyjnego kryzysu „organów ludowych”, konkludują: „Dyktatura partii rewolucyjnej stworzy nowe państwo, a wokół niego – nową, prawdziwą demokrację”. Dalej pada jeszcze kilka rytualnych zaklęć o tym, iż bezzasadne są obawy, że reżim rewolucyjny stanie się nowym despotyzmem, a partia rewolucyjna będzie budować warunki dla życia w wolności. „Będzie budować” nie znaczy wszakże, że kiedykolwiek „zbuduje”. Szigalew też chciał dla wszystkich wolności, nawet absolutnej, ale logicznie dowiódł, że droga do niej prowadzi przez absolutną niewolę. Manifest z Ventotene kończy się zatem tak, jak każda rewolucyjna utopia: mówimy demokracja, ale myślimy dyktatura partii, mówimy wolność, ale myślimy komunizm.

]]>https://ordoiuris.pl/pliki/dokumenty/Ventotene_analiza.pdf]]>

Mam nadzieję, Czytelniku, że dobrnąłeś do tego miejsca. W powyższych wywodach można się doszukać bowiem prawdziwej przyczyny ataków Komisji Europejskiej na Polskę.

Otóż powodem ich wcale nie jest rzekomo łamana demokracja czy też rojenie o pozbawianiu sędziów najważniejszego atrybutu, jakim jest niezależność.

Tak naprawdę winą Polski jest jej kurs na niezależność. Polska w dobrej wierze przyjęła zapewnienia z końca XX wieku o Unii, będącej wspólnotą suwerennych państw.

Tymczasem celem Unii jest zniszczenie państw narodowych jako takich i państwo federacyjne na wzór… Związku Sowieckiego. Jak starsi pamiętają prócz Rosji w ONZ miejsce miały także inne socjalistyczne republiki – Ukraina i Białoruś. Prawie niepodległe. Jak wiemy jednak prawie robi wielką różnicę.

Dzisiaj podobne rozwiązanie szykowane jest od Zachodu. Stąd właśnie nasze kłopoty oraz ustawiczne starcia z wewnętrzną targowicą.

Eurolewica walczy o lepsze jutro dla naszych dzieci – bez Kościoła, bez religii, bez miłości, bez narodowości itp. Tymczasem PiS pieczołowicie pielęgnuje kiełki „starego”.

Sądy to tylko pretekst. Podobnie jak komuniści przed wojną, którzy aby przysporzyć sobie zwolenników manifestowali żądając nawet 6-godzinnego dnia pracy i tylko przez 5 dni w tygodniu.

Hasła muszą być nośne i pociągać za sobą jak największą część społeczeństwa.

Zachłyśnięci rzekomym obaleniem komuny przeoczyliśmy Gramsciego. Tymczasem ten wizjoner komunistycznej rewolucji jeszcze przed wojną dostrzegł bezsens rewolucji prowadzonej wg Lenina.

Jego „piramida rewolucyjna” była dokładnym odwróceniem leninowskiej. Gramsci zauważył, że należy naprzód przekształcać świadomość. Powoli i niezauważenie przejmować instytucje kultury, jeśli się da nawet Kościół…

Owszem, Lenin był tylko wiernym uczniem Marksa. A zatem Gramsci tak naprawdę wytknął błąd brodatemu mistrzowi.

Prof. Bartyzel pisze:

Specyficzny „geniusz” Gramsciego przejawił się w dostrzeżeniu, iż klęska programu ateizacji i komunizacji świadomości społecznej pomimo przeprowadzenia (w Rosji) rewolucji i zmiany stosunków własnościowych dowodzi błędności kluczowej teorii Marksa o prymacie ekonomicznej „bazy” nad ideologiczną „nadbudową”, która to nadbudowa w myśl założenia powinna naturalnie obumierać w swoim dotychczasowym, związanym z ustrojem burżuazyjnym, kształcie. A skoro tak, to należy odwrócić ową współzależność i dostosować do tego strategię walki rewolucyjnej, to znaczy przyjąć założenie, że najważniejsze są nie zmiany w stosunkach produkcji, lecz w stanie świadomości oraz, w konsekwencji, należy skierować główne uderzenie w „burżuazyjną” kulturę, aby doprowadzić do jej przekształcenia, czy raczej zastąpienia, przez kulturę „proletariacką”, oraz do uzyskania „hegemonii kulturalnej” przez partię rewolucyjną. Tę strategię, polegającą na zdobywaniu w „wojnie manewrowej” najpierw przyczółków, a potem stabilnych pozycji w centrach władzy kulturowej (szkolnictwo, media, także kościoły), Gramsci określił mianem biernej rewolucji, o charakterze „negatywnym i przygotowawczym” do ostatecznego szturmu na państwo burżuazyjne i uzyskanie „hegemonii klasowej”. Bierną rewolucją powinien zaś kierować sztab rewolucyjnej elity intelektualnej umiejscowionej w kierownictwie partii komunistycznej będącej właśnie nowoczesnym, kolektywnym „Księciem”. Ze względu jednak na pozycyjny charakter wojny manewrowej w biernej rewolucji, wymagającej elastyczności i nawet pewnej finezyjności środków, tak, aby wprowadzać w instytucje władzy kulturowej „ducha rozłamu” (scissione) w sposób niezauważalny, nie jest celowe, aby komuniści wysuwali się na plan pierwszy oraz zbyt ostentacyjnie prezentowali swój rzeczywisty i ostateczny cel. Z taką samą strategią mamy zatem do czynienia w Manifeście z Ventotene, gdzie postuluje się jedynie rozwiązania „ogólnopostępowe”, by tak rzec, wysuwając na czoło ideę federalistyczną, zaś komuniści stają „skromnie” w szeregach wszystkich „sił demokratycznych”

(ibid.)

Jesteśmy zatem świadkami końca pierwszego etapu II Rewolucji Marksistowskiej.

 

29.09 2022

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (9 głosów)

Komentarze

Śmiejemy się z ruskich, że na hasło mobilizacja ustawiają się kolejki na granicach.

A co by się działo w Polsce?

Przecież takie miasta jak Warszawa, Poznań czy Gdańsk to by się wyludniły w ciągu jednego dnia na hasło mobilizacja.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1647267