13-tka Bodnara czyli czas złapać Naród za mordę
Mam nadzieję, że nadciągające wydarzenia wykażą, że jestem tylko fantastą. Mimo to uważam, że trzeba sobie zdawać sprawę z istniejącego zagrożenia.
Cofnijmy się w czasie. Jest połowa lat 1930-tych. Emigrant z Niemiec, żyd Karl Loewenstein, prawnik i politolog, publikuje serię artykułów, w których nawoływał do podjęcia kroków przeciwko europejskiemu faszyzmowi, ostrzegając, że fundamentaliści pod przykryciem ochrony praw podstawowych i zasady państwa prawnego mogą stworzyć machinę antydemokratyczną. By obronić demokrację trzeba było użyć środków nie mających z nią zbyt wiele wspólnego. Wg Loewensteina jedynym sposobem, za pomocą którego państwa demokratyczne mogły doprowadzić do zapobieżenia faszystowskiemu wykorzystywaniu praw demokratycznych do obalenia ustroju demokratycznego, było odrzucenie przestarzałego pojmowania demokracji liberalnej, w której wszystkie wypowiedzi i poglądy korzystały z ochrony.
A zatem nie słynne wolterowskie nienawidzę twoich poglądów, ale zrobię wszystko, byś mógł je głosić, ale, w satyrycznym ujęciu Szymona Kobylińskiego, niemniej jak najbardziej odpowiadającym rzeczywistości lat 1970-tych – możecie mieć różne poglądy, byleby były zgodne z moimi.
Karl Loewenststein upatrywał zło w faszyzmie. Jego zdaniem walka o demokrację liberalną wymagała więc co najmniej trzech kroków, jakie powinno wykonać liberalne Państwo:
1) skoncentrować władzę w egzekutywie;
2) użyć kompetencji nadzwyczajnych oraz
3) uchwalić prawo ograniczające wolność słowa, wolność zgromadzeń i partycypację obywatelską.
Pytanie za przysłowiowe 5 zeta – jak zwykły obywatel ma odróżnić Państwo faszystowskie od Państwa walczącego z faszyzmem?
Ograniczenia wolności demokratycznych w obu przypadkach są bowiem bliźniaczo podobne.
Ale teorie niemieckiego politologa i prawnika Loewensteina (zupełnie marginalnie przypominam, że w II RP istniała dość znacząca firma Lilpop, Rau i Loewenstein) nie trafiły tylko do annałów historyczno-prawnych, ale znalazły odbicie w wielu ustawach zasadniczych europejskich krajów.
I tak idea demokracji walczącej zwarta została po raz pierwszy w konstytucyjnym systemie powojennych Niemiec. Składają się na nią poszczególne postanowienia konstytucyjne, tj. możliwość delegalizacji stowarzyszeń (art. 9 ust. 2), partii politycznych (art. 21 ust. 2) oraz możliwość ograniczenia praw obywatelskich Natomiast państwa powojennej Europy (Włochy, Hiszpania, Polska) oraz organizacje chroniące prawa człowieka uznały, że konieczne jest podejmowanie działań prewencyjnych i obrona systemów demokratycznych przed zamachami i atakami od wewnątrz, gdy mogłyby one spowodować rozmontowanie systemów demokratycznych.
Tak więc dla obrony systemu demokratycznego potrzebne są rozwiązania antydemokratyczne.
To właśnie jest ta słynna „podstawa prawna”, jakiej od początku zaistnienia rządów koalicji 13 grudnia szuka Bodnar.
In concreto bodnarowcy będą powoływać się na art. 13 Konstytucji.
Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa.
To przecież jest proste aż do przysłowiowego bulu (copyright by Komorowski). Każda partia, wyrażająca sceptycyzm co do inżynierów, architektów i lekarzy przełażących przez płot na granicy z Gubernią Mińską (d. Białoruś) jest winna nienawiści rasowej, a zatem powinna być zdelegalizowana.
Ale to już takie proste nie jest.
Na przeszkodzie stoi bowiem art. 188 pkt 4 Konstytucji, który ocenę zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych poddaje pod ocenę Trybunału Konstytucyjnego.
Nie po to jednak niegdysiejsza oPOzycja, obecnie zaś koalicja 13 grudnia przez lata wmawiała społeczeństwu, że TK po Rzeplińskim nie istnieje. To tylko jakieś „pisowskie ciało”.
Zatem delegalizować będą chcieli poprzez… uchwały sejmowe.
Kto jednak zaręczy, że wybór posłów (zarówno koalicji jak Konfederacji i PiS) był… legalny? Wszak Izba Sądu Najwyższego, która to stwierdziła, zdaniem Tuska-Bodnara jest… nielegalna!
Nielegalni posłowie mają zatem wypowiadać się o delegalizowaniu niewygodnej im partii politycznej?
Wspominając słynną wypowiedź niejakiej Elżbiety Bieńkowskiej są to autentyczne jaja.
Tusk i jego akolici, w tym usiłujący być kolejnym wcieleniem wałęsowskiego profesora Falandysza Adam Bodnar za moment będą... zabici śmiechem.
To już nie tylko błazenada, ale wręcz POrażka intelektualna.
Do tej pory każda rewolucja oznaczała morze przelanej krwi, i to z reguły niewinnej.
Coraz wyraźniej kształtująca się rewolucja antytuskowa będzie wyjątkiem.
Rudego wygonimy śmiechem.
14.09 2024
rys. pixabay
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 414 odsłon
Komentarze
wspomożenie
15 Września, 2024 - 00:41
wspomożenie
gdy krzyżak
upowca wspomoże
robota idzie
w dwa miecze
i dwa noże
jan patmo
Boję się, że jesteś optymistą...
15 Września, 2024 - 01:32
Rudego wygonimy śmiechem.
Z pewnego pana ze śmiesznym wąsikiem w Polsce ludzie też na początku się śmiali. Niestety, on właśnie zastosował zasadę Loewensteina do swojej konkurencji politycznej. I już śmiechu nie było. Były brunatne marsze. Byli "silni ludzie" z SA i SS, którzy wyprowadzali niewygodnych konkurentów z ich biur i firm. To ten człowiek został demokratycznie wybrany na kanclerza Niemiec. Też miał w sumie średnie poparcie, nie miał przecież na początku większości w Reichstagu, ale potrafił tak się ustawić, że z czasem już nie miał konkurencji.
A teraz u nas ta demokracja walcząca. Z czym? Z demokracją właśnie. Z wolą ludu, który, nie zapominajmy, dał największe poparcie PiS-owi. A Koalicja 13 Grudnia rządzi wyłącznie połączona nienawiścią koalicjantów do PiS-u. Bo poza tym wszystko ich różni.
Ja też staram się gonić Rudego śmiechem. Ale czasy wcale do śmiechu nie zachęcają...
M-)