Dziura w ziemi nie jest polityczna

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Gospodarka

Bloger JanStefanski wie lepiej. Jego zdaniem węgiel, a raczej jego używanie to sprawa polityczna.

Przy okazji dostało mi się, jako że pan(?) Stefański nie słyszał, by energia elektryczna z wiatraków, jak obrazowo je określa, była w jakimkolwiek państwie wytwarzana w ilości podanej przeze mnie. Fakt, popełniłem drobną nieścisłość i pomyliłem lata pisząc z pamięci. Jednak dworowanie z podanych przeze mnie informacji znanych każdemu, kto interesuje się energetyką, w sposób co nieco prostacki, wymaga podania źródła informacji.

Chyba najbardziej rzetelny portal, jeśli chodzi o problemy energetyczne, Wysokie Napięcie, 27 grudnia 2018 roku podawał:

Polska, dzięki niewielkiemu zapotrzebowaniu odbiorców i wysokiej produkcji energii w farmach wiatrowych (odpowiadały nawet za 30 proc. krajowej generacji), przez całą dobę eksportowała właściwie na maksimum swoich (wciąż dość skromnych) możliwości. Do naszych sąsiadów trafiało w sumie ponad 2,2 GW mocy, a więc ponad jedna dziesiąta krajowej produkcji w tym czasie.

]]>https://wysokienapiecie.pl/15819-tani-prad-z-polski-napedzal-hiszpanskie-fabryki/]]>

Jak widać wiatraków nie poprzewracało, nie trzeba jechać na wyspy Hula Gula, wystarczy tylko wiedzieć, co dzieje się w krajowej energetyce. A potem dopiero komentować.

Ten sam portal 22 kwietnia 2020 roku tłumaczył, dlaczego Polska musi importować węgiel.

Znaczenie dla krajowych odbiorców ma jednak nie tylko ziarnistość węgla, ale też jego jakość – wartość opałowa, ilość popiołu, siarki czy rtęci. Tym właśnie zakup węgla w Kolumbii tłumaczy Polska Grupa Energetyczna. − Transport węgla z Kolumbii sprowadzony został do Polski na podstawie zamówienia złożonego jeszcze w 2019 roku i w połowie kwietnia br. został rozładowany w Porcie Północnym w Gdańsku. Spółka PGE Paliwa realizuje import węgla w ramach wieloletnich kontraktów i jest zobowiązana do wywiązywania się z zawartych umów. Węgiel z Kolumbii importowany jest na potrzeby klientów zewnętrznych i Elektrociepłowni Wybrzeże, o czym decydują względy jakościowe, m.in. wysoka wartość opałowa przy jednocześnie niskiej zawartości siarki oraz popiołu. Dostępność węgla o takich parametrach na rynku krajowym jest ograniczona – przekazało nam dziś Biuro Prasowe PGE. − Podstawowym dostawcą paliwa produkcyjnego dla jednostek wytwórczych Grupy PGE pozostają krajowi producenci – zapewniła jednocześnie spółka.

Obrosty w kotłach ciepłowni w Białej Podlaskiej po spalaniu polskiego węgla słabej jakości

Nie tylko państwowe koncerny szukają jednak paliwa lepszej jakości, niż są im w stanie dostarczyć krajowi producenci. Gdy kilka miesięcy temu dziennikarz portalu WysokieNapiecie.pl rozmawiał z inżynierami ciepłowni w Białej Podlaskiej, ci wyjaśnili mu obrazowo czym różni się węgiel zamówiony w Polskiej Grupie Górniczej od tańszego importowanego z Rosji. – Węgiel [z PGG] nie trzyma parametrów z umowy, dostajemy nie to, co zamawialiśmy – tłumaczył główny inżynier Grzegorz Cybulski, wręczając nam kawał gruzełkowatej masy. − To tzw. obrosty, które musimy skuwać. Pozostają po spaleniu polskiego węgla. Z rosyjskim nie ma takich problemów – tłumaczył inżynier. Jak dodał, spalając bardziej kaloryczny rosyjski węgiel ciepłownia emituje o 5-6 tys. ton CO2 mniej, co oznacza o 0,5 mln zł mniejsze wydatki tylko z tego powodu. Te koszty musieliby w innym przypadku ponieść mieszkańcy Białej Podlaskiej.

]]>https://wysokienapiecie.pl/28608-dlaczego-importujemy-wegiel-z-calego-swiata/]]>

I wreszcie kolejny zarzut, śmieszny dla każdego mieszkańca Śląska. Pan(?) Stefański stwierdza, że zna Bytom. A ja pieprzę od rzeczy pisząc o zapadliskach.

Oczywiście by wykazać blagę tego komentatora mógłbym przytoczyć przykład nieodległych od Bytomia Siemianowic Śląskich i powstałą na szkolnym boisku dziurę – zapadlisko o głębokości… 165 m. Jakby powiedział JanStefanski – to piramida Chufu z postawionym na samym czubku 10 piętrowym budynkiem.

Reportaż o tej dziurze znajdziecie tutaj:

]]>https://dziennikzachodni.pl/siemianowice-slaskie-zapadlisko-przy-szkole-glebokie-na-165-metrow-takich-dziur-jest-wiecej/ar/c3-3761069]]>

Co do Bytomia natomiast proponowałbym pójść do Miechowic i Parku Ludowego. Tam właśnie pod koniec 2019 roku zapadlisko wciągnęło rosnące obok całkiem spore drzewo.

]]>https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35063,24706012,wielkie-zapadlisko-w-bytomiu-wciagnelo-nawet-drzewo.html]]>

Warto też wybrać się na wycieczkę drogą krajową nr 11 z Bytomia do Kołobrzegu. Na przecięciu z autostradą A-1 znajduje się obniżenie terenu. Wskutek działalności górniczej teren od 1934 roku obniżył się o ok. 20 metrów.

Warto zahaczyć też o „Żabie Doły”. Trzeba pamiętać, że zespół stawów, stanowiących dzisiaj faktyczny rezerwat przyrody, powstał dzięki wypełnieniu zapadlisk poeksploatacyjnych wodą deszczową i powierzchniową.

Wreszcie dzielnica Bytomia – Karb. Zasłużenie nosi nazwę śląskiej Prypeci. Prypeć, jak wiadomo, to miasto opuszczone wskutek czernobylskiej awarii.

Karb wali się wskutek podziemnej eksploatacji.

]]>https://bytomonline.pl/fotoreportaze/karb-bytomski-prypec/]]>


Jedną z pułapek, czyhających w Bytomiu na ewentualnego inwestora, jest zamknięty od 1934 roku Szyb Południowy kopalni Miechowice. Jeśli w przyszłości ziemia się tam zapadnie dziura sięgnie nawet 290 m. To o wiele więcej, niż 35 m, prawda?

Lata 1970 i 1980 to okres częstych tąpnięć, odczuwalnych w miastach sąsiadujących, Katowic i Sosnowca nie wyłączając.

Na koniec JanStefanski pyta, zapewne w swoim odczuciu retorycznie:

NIe wiem czy to chodzi o wmowienie Slazakom ze maja przestac kopac wegiel?

W lipcu zeszłego roku pisałem:

Mało kto już pamięta, że wg szacunków szanownych profesorów-specjalistów z końca lat 1970-tych utrzymanie ówczesnego tempa wydobycia w Bytomiu powinno zakończyć się całkowitą ruiną jednego z najstarszych polskich miast i utworzeniem na jego miejscu zapadlisk głębokich od 5 do nawet 35 metrów i zalanych wodą.

Śląsk oraz Zagłębie Dąbrowskie przeżyły już masowe zwalnianie górników i likwidację kopalń.

Raptem 20 lat temu z niewielkim okładem.

Odchodzący z zawodu górnicy dostawali odprawy sięgające ok. 40 tys. zł. Ówcześnie największy w Polsce producent samochodów w Polsce Daewoo zwietrzył interes. Osiedla górnicze zaroiły się od samochodów m-ki Daewoo Lanos (90% w wersji 1,6 SX), a w osiedlowych knajpach widać było, ile nowiusieńkich telefonów komórkowych trafiło nagle pod strzechy.

Fura i komóra…

Kiedy jednak zaczęło brakować pieniędzy, a powrót do pracy pod ziemię w Polsce był zamknięty spora część znalazła pracę w Czechach.

Od 2014 roku dojazd ze stolicy Górnego Śląska do najbliższych kopalni w Karvinie dzięki A-1 wynosi ok. godziny. Teoretycznie można więc było codziennie dojeżdżać, chociaż czeskie hotele robotnicze standardem i ceną zachęcają do pobytu.

Śląsk dał radę. Jeszcze bardziej dało radę Zagłębie. Przecież wskutek reform z czasów Buzka z istniejących w Sosnowcu pięciu kopalni nie ostała się ani jedna.

Podobnie na wiele lat upadł Bytom.

Od tamtych czasów zdążyło jednak wyrosnąć nowe pokolenie, które już nie wiąże swojej przyszłości wyłącznie z węglem.

I dlatego pisanie o „bankructwie Śląska” to już nie lekka przesada, ale solidna demagogia.

Tak samo jak rysowany obraz wszechobecnej mafii, przez którą to kopalnie rzekomo stały się niewydolne ekonomicznie w sporej części.

Zupełnie tak, jakby Kazimierz Turaliński, autor tekstu Bankructwo Śląska – syberyjskie kopalnie i mafia węglowa nie miał pojęcia o wielkim postępowaniu układowym z połowy lat 1990-tych, w ramach którego doszło do zdjęcia wielu obciążeń finansowych obciążających kopalnie.

A że przy okazji ucierpiał drobny biznes? Kogo np. obchodziło wtedy, a zwłaszcza kto dzisiaj o tym pamięta, że postępowaniem układowym objęte były nawet należności za tzw. karczmy piwne, urządzane z okazji Barbórki? A to oznaczało upadek dla wielu małych przedsiębiorców.

To jednak temat zbyt obszerny, by go w tej chwili poruszać.

Śląsk dał sobie radę bez wsparcia kopalń.

Jedyni, którzy odczuli i to mocno upadek górnictwa jako wiodącej gałęzi przemysłu dawnego województwa katowickiego to…. kibice piłkarscy.

Jeszcze pod koniec lat 1980-tych przewaga śląskich klubów w I lidze (obecna ekstraklasa) była bezdyskusyjna:

W pierwszym sezonie niby-wolnej Polski (1989/90) trzy miejsca medalowe zajęły zespoły śląskie. Mistrzem był Ruch Chorzów, drugie miejsce zajęła „Gieksa” (GKS Katowice), trzecie – Górnik Zabrze.

Generalnie w dekadzie gierkowskiej (1970-80) najbardziej „pierwszoligowym” miastem był Bytom. W składzie ówczesnej ekstraklasy grały aż dwa zespoły z tego miasta pochodzące – Szombierki i Polonia.

Bo wg towarzysza Gierka najlepszą rozrywką górniczej braci była piłka nożna.

Upadek górnictwa spowodował upadek śląskiego futbolu w miastach, które stały węglem.

Dzisiaj jednak powtórka z rozrywki nam nie grozi. Gliwice nigdy nie opierały się tylko na węglu (mimo istniejących ongiś dwóch kopalń i jednej koksowni), a więc Piast pozostaje niezagrożony. Co więcej, pośród miast-powiatów Gliwice pod względem dochodów per capita znalazły się na trzecim miejscu w Polsce.

Z kolei Zabrze, skąd wywodzi się druga śląska drużyna w ekstraklasie (Górnik), również finansów już nie opiera na węglu.

Tak naprawdę chodzi więc tylko o to, by górnikom likwidowanych kopalń zapewnić miękkie lądowanie.

Nic więcej.

Oburzenie związkowców jest zrozumiałe. Zmniejszy się bowiem baza, od której zależy ilość ich etatów.

Nie da się jednak utrzymywać bez końca zakładów wydobywczych, działających nieprzerwanie nawet od początku XIX wieku!

Śląsk znowu czeka na plan gospodarczy.

Ale plan skierowany głównie w stronę ludzi, bo gminy sobie poradzą.

Tylko tyle, i aż tyle.

Nie można bowiem powtórzyć tego, co już było.

Likwidacja kopalń za Buzka (plan Steinhoffa) oprócz zwiększonej liczby Lanosów na Śląsku zaowocował także gwałtownym wzrostem konsumpcji wysokoprocentowego alkoholu.

Dzisiaj widzimy, że nie możemy stracić osób w wieku produkcyjnym.

Przed pandemią lokalnie występował niedobór rąk do pracy tak, że na nowo zaczęły kursować autobusy dowożące pracowników często z odległości sięgających 100 km.

Sektor usług radzi sobie nienajgorzej.

Śląsk (Górny, rzecz jasna) zamienił się w polskie zagłębie motoryzacyjne.

Tak więc można żyć bez kopalni.

Śląsk nie zbankrutuje.

Bo Śląsk wyłącznie widziany przez pryzmat kopalni pozostał już tylko w starych filmach Kutza.

Oraz w opowieściach związkowców, straszących kolejnym powstaniem.

]]>http://pressmania.pl/slask-bankructwo-nie-grozi/]]>

Myślę, że i dzisiaj słowa te są aktualne.

 

27.09 2021

fot. pixabay
 

 

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.4 (13 głosów)

Komentarze

Chopie Ślunsk to tyżeś widzioł cheba bez szyba abo na jakim łobrozku. I to co idzie, musi widzom ino Ślązoki a ni widzą gorole - to możesz im pierniczyć te farmazony. "Śląsk sobie dał radę bez kopalń", "Śląsk (Górny, rzecz jasna) zamienił się w polskie zagłębie motoryzacyjne." i całko reszta tych pierdoł. Mosz ty jakiś wstyd coby tak cyganić czyżeś już taki gupi jest? Albo cyganisz i bulom ci za to - to jeszcze gorzyj!

To boło jedno wielkie pieruństwo zasuć ślunskie gruby takie samo pierzyństwo jak zawarcie stoczni. To ni był jakiś abfal. Ony przedały i durś przedają to co nasze. I to sie już nie cofnie. Mom kamrata hajera - geloga i on pado co zasuta gruba to kaput. Tonij jest wykopać nowo niźli łodkopać zasuto. Poloki zasuwajom gruby a niemce kopią nowe, Poloki zamykajom elektorwnie a łuni nie, i na koniec bydymy kupować sztrom - moga tak godać ...  

Vote up!
15
Vote down!
-6
#1631866

Nawet nie wiadomo czy ta rzekoma dziura miala 165 m glebokosci, czy 1.65 m srednicy?

On nigdy nie slyszal o tzw bieda szybach ktore bezrobotni przed wojna wykopywali

bo czasami wegiel byl pod powierzchnia.

Dla wiedzy rzeczonego w swoim czasie w Katowicach wykopywano row na polozenie

rurociagu sanitarnego i okazalo sie ze natrafiono na zyle wegla zalegajaca pare metrow

pod ziemia. Od razu  zrobil sie maly byznes, operator koparki powiadomil kolegow 

kierowcow wywrotek i szybko ten wegiel zagospodarowali. Prawdopodobnie rzeczony

w tym czasie nie byl jeszcze na swiecie, albo koszuje w zebach nosil. Otoz zloza wegla kamiennego na Slasku sa na tyle duze, ze wystarcza na kilka pokolen. Powierzhcnia niech sie rzeczony nie martwi, Japonczycy maja codziennie drgajaca ziemie, my nie bedziemy jak Japonczycy stawiac domow na sprzezynach, wystarczy na Slasku stosowac zasady zbrojenia fundamentow pod budnynki o mniejszym zageszczeniu niz wymagaja tego przepisy budowy na obszarach sejsmicznych i wegiel bedziemy kopali tam gdzie tylko on jest. Teorie ignorantow zostana legendami z ktorych beda sie smialy nastepne pokolenia.

Pozdrawiam

Vote up!
10
Vote down!
-6

JanStefanski

#1631923

Jeśli to zaakceptujemy, to Polski nie ma - nawet landem niemieckim nie będziemy. Tak zwyczajnie, staniemy się taniutkim unijnym gospodarstwem rolnym.

Polski bez węgla niema !

Vote up!
13
Vote down!
-4
#1631891

No i jak tu odpowiadac na ten stek bzdur nie na temat? Chlopie z taka demagogia

to sobie w swoim swiecie absurdow dyskutuj. Albo odpowiadasz na pytania

albo piszesz bzdurny artykul w ktorym sam nie wiesz co udowadniasz?

Dziure w boisku na 1.65m porownujesz z bzdurnym twierdzeniem ze w Bytomiu

zapadla sie ziemia na glebokosc 14 pietrowego wierzowca.

Albo tez piszesz ze Polska wyprodukowala z wiatrakow 30% energii?

Co ciekawe nie masz za bardzo wiedzy o energetyce, jako ze podobno jestes

prawnikiem.  zatem piepszenie o energetyce przy braku podstawowej wiedzy

staje sie rozmowa ze slepym o kolorach. Najlepiej zajmij sie

tematami ktore sa blizsze Twojemu poziomowi, energetyke polska zostaw

specjalistom. Lepiej na wszelki wypadek nie opowiadaj takich bajeczek hajerom

bo ci dziob obija. Slask jest dla Polski kopalnia czarnego zlota, czy sie to podoba

niemieckim pacholkom czy nie. Nie bedzie Niemiec plul nam w twarz jak mawia

stara ekspresja. Nasze czarne zloto jest potrzebne gospodarce. Wystarczy na 

sasiednim blogu ogladnac jak wyglada energetyczna mapa Europy gdzie Polska

jest jak wyspa bez energetyki jadrowej. Polska ma swoj wegiel i czy sie komus

podoba czy nie bedzie go uzytkowala. Nawiasem mowiac dla prawnika piszacego

ten przydlugi tekst nie ma roznicy pomiedzy ogrzewaniem weglowym i produkcja

energii. Dla wiedzy niniejszego wegiel wykopywany na Slasku nie zanieczyszcza

samego Slaska, Wydobycie wegla nie jest zadnym brudnym procesem.

I na koniec takie przyslowie: pilnuj szewcze swego kopyta. Ja w prawniczy belkot

nie wchodze, wiec jak ktos udaje specjaliste od polskiej energetyki piszac artykuly

na jej temat, z zerowym poziomem wiedzy o niej, czuje sie w obpowiazku obalac mity.

Pozdrawiam

 

Vote up!
15
Vote down!
-6

JanStefanski

#1631912

Gdzie V to prędkość wiatru. I tyle w temacie.

Budowanie wiatraków w Polsce, na lądzie, powinno być karalne jako defraudacja pieniędzy (nieważne czy podatnika, albo własnych). Jeden dzień wiatru, czy nawet cały tydzień nie zmieniają niczego. W Polskich warunkach, przy średniorocznej poniżej 4 m/s, moc rzeczywista (oddawana) wiatraka jest 15 razy mniejsza niż moc zainstalowana, czyli ta którą to liczbę podaje producent i oszołomy. Podaje się ją dla 10 m/s. Nawet na Bałtyku gdzie podchodzi pod 6 m/s wciąż nie spełnia ona kryteriów GE i Ontario Hydro do ekonomicznego instalowania wiatraków.

Polska to pustynia wietrzna. Jeśli nie musisz trzymać czapki ręką by ci jej nie zwiało - to wiatrak tylko krunci śmigłami ale porądu tyle robi co kot napłakał. Generowanie prądu przez wiatraki w warunkach polskich, na lądzie, to dosłownie - DOSŁOWNIE - jak inwestowanie w pociąg by samemu dojeżdżać nim do pracy. No ale przecież nic nie pali... prawda? Ani nie pali ani nie jeździ, a kosztuje.... A jego utrzymanie! Okresowa wymiana generatora i przekładni na tych wysokościach.... eh. 

Tyle w temacie wiatraków. By jakikolwiek temat poruszać, należy być w tym temacie ekspertem. Zbyt wiele osób bez zrozumienia przepisuje bzdury po nawiedzonych dyletantach.

Moim zdaniem tylko atom może dzisiaj uratować Polskę, ale to nie jest ani temat na tę dyskusję, ani nie wierzę że Polska w niego na serio pójdzie. 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1632091

Specjalny dla oszołomów:

Taka sama moc jaką zainstaluje się w wiatrakach, musi zostać dodatkowo wybudowana w elektrowniach konwencjonalnych. A to dlatego, żeby oszołomom prądu nie brakło kiedy przestanie wiać - czyli... często. Sorry ale zbiorniki energi poza elektrowniami szczytowo-pompowymi nie istnieją.

Innymi słowy - podatnik inwestuje zarówno w wiatrak jak i w turbinę cieplną która to turbina pracuje często na pół gwizdka, czyli mniej opłacalnie. Niektóre turbiny zaś stoją jedynie pod parą i czekają by je szybko właczyć. A ludzie którzy je obsługują też są opłacani... To wszystko kupy się nie trzyma bo czas zwrotu inwestycji w te turbiny nagle szybuje w kosmos. A kto za to płaci? Nie wiecie? To zobaczcie wasz ostatni rachunek za prąd.

Jedyny sens jaki to może ewentualnie mieć, to w celu wypłaszczenia krzywej kaczki (the duck curve). Ale do tego ani wiatraki się zbytnio nie nadają (już bardziej fotowoltaika) ani chyba nikt nie wie o czym ja tu piszę.

Ale politycy potrafią nawet żelazo zrobić droższym od złota. Wystarczy nałożyć 100 Euro podatku od grama żelaza. Od tony CO2 już jest 60 Euro i końca nie widać.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1632092