Jaki ładny Ziju! Koniec

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

   Wylądował na tym samym kafelkowym stole co Ziju, które nim tak wstrząsnęło. Usłyszał kroki. Weszło czterech, nie nie jak poprzednio, dwóch pomocników sklepikarza. Nie ma się temu co dziwić. Był o wiele cięższy od swojego poprzednika. Usłyszał buczenie wiertarki. Przewiercono mu okolice pięty. Z wysiłkiem go podniesiono w górę. I powieszono za nogę. Teraz widział więcej. Weszła mama z córką. Córka była nim zachwycona: jakie dorodne Ziju. Kawałek chcę mieć.

   Wystraszył się. Zobaczył błysk metalu, ale nie poczuł żadnego bólu. Pomyślał, że nic mu nie obcięli. Gdyby mógł to by głęboko odetchnął. Spojrzał na pakowane przez sprzedawcę mięso. Ręka! I złoty pierścień na palcu ofiarowany mu kiedyś przez żonę. Załamany zawisł. I wisiał tak do momentu aż usłyszał ichniejszy telefon komórkowy. Wyraźnie słyszał. To zadzwoniła żona sprzedawcy. Sklepikarz powiedział:

   - o rocznicy pamiętam. Przyniosę coś specjalnego.

Jeszcze kilka minut rozmawiali. Potem rozmowa dobiegła końca. Ziju zobaczył błysk tasaka ale nie czół bólu.

Świat zawirował mu szybko. Gdy się zatrzymał zobaczył swój bezgłowy tors wiszący na haku.

   Patelnia była rozgrzana. Położono mu głowę na desce i zaczęto ćwiartować. W kawałkach mózgu, jak echo, odbijały się słowa instruktora: są nie agresywni jak ludzie... jak ludzie... jak ludzie...

   I nie był to komplement.

Koniec.

   

   Spisał: Zenon Mantura

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)