Mały 2
"Mały" należał do osób, które jak z kimś znalazły pieniądze, to była tragedia. Tragedia dla pieniędzy. Jeśli były to banknoty - przemieniały się w strzępy. Jeśli, na przykład, było to dziesięć groszy - mieliśmy gotowy drut aluminiowy. Przy jednym groszu był to drut bardziej miedziany.
"Mały" miał luksusowy samochód. Przedmiot pożądania wielu. Kiedyś mi go pożyczył. Nawet nie zdążył go jeszcze ubezpieczyć. A ja go rozbiłem. Nie wiedziałem jak mu o tym powiedzieć. Czaiłem się z tym kilka dni. W końcu mu jednak powiedziałem. Właśnie coś opowiadał. Usłyszał ode mnie:
- Rozbiłem Ci samochód.
Na chwilę przerwał i coś pod nosem zamruczał. Po czym kontynuował temat. Myślałem, że nie dosłyszał. Więc powtórzyłem. Powiedział:
- Cóż, zdarza się.
Trudno mi było uwierzyć, że to ten sam człowiek, który robił aferę z powodu dwudziestu groszy.
Wiozłem dla niego znaczną sumę pieniędzy. Kilkoma środkami komunikacji. I gdzieś te pieniądze posiałem. Sprawa rozeszła się po kościach. Wierzył, że jestem fajtłapa, a nie osoba wyrachowana.. i tak było rzeczywiście.
Zwolnił się z zajęć szkolnych u wychowawczyni. Ponieważ musiał jechać daleko do lekarza. Zamiast u lekarza siedział w eleganckim lokalu w centrum miasta i popijał drinka.
Blisko tego lokalu wiodła droga, którą wracała swoim samochodem wychowawczyni do domu. On siedział przy oknie i tą ulicę mimochodem obserwował.
Wychowawczyni na tylnej kanapie auta położyła butelkę z napojem. Ale spadła ona na podłogę. Obróciła się do tyłu, aby po nią sięgnąć. I rozpędzona wjechała na betonowy słup.
"Mały" poznał samochód, lecz miał dylemat. Pomoc by się równała demaskacji. Po zastanowieniu się jednak podbiegł do niej. I ją wyniósł na zewnątrz. Być może nawet, że w ostatniej chwili. Bo samochód spłonął.
Na koniec roku szkolnego wychowawczyni rozdawała nam świadectwa. Do "Małego" powiedziała:
- Żebyś już nigdy nie kłamał. I... dziękuję.
Po szkole średniej wybraliśmy się razem na egzaminy do szkoły cyrkowej. On w cyrku zabawił kilka lat. Kiedyś nawet gdy był w Związku Radzieckim, to go odwiedziłem. Dłuuugo jechałem pociągiem. Dwa tygodnie. Oczywiście jechałem na zaproszenie.
Gdy wrócił do Polski, to mnie poprosił o pomoc w wypakowywaniu towaru, który tam zakupił. Bo u nas prawie niczego nie było. Myślałem, że będzie tego z parę toreb. Było kilka tirów. Zapewne towar rozpisał na cały cyrk. Bo przecież były jakieś ograniczenia. Na wszystko miał papiery. Przekonałem się o tym gdy przyjechała milicja. Chyba ją powiadomił któryś z sąsiadów. Pewnie myślał, że obrobiliśmy jakiś sklep.C.d.n...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 955 odsłon