Jaki ładny Ziju!
Stał oparty bokiem do ściany. Chociaż już zapadł mrok na czoło miał zaciągnięty kaptur. Dobrze pamiętał słowa instruktora. Zaliczył mieszkańców do nieagresywnych. Tak jak i ludzi. I to go zaniepokoiło. Do kieszeni włożył oprócz elektronicznego tłumacza pistolet. Rozejrzał się wokół siebie. Teren przypominał mu jego własny. Nawet te niskie budynki. Na przykład, pierwszy był...
Podszedł bliżej. Tak by zobaczyć co jest w środku. I zdumiał się. Na hakach wisiały szynki, kiełbasy i inne mięsiwo. Tak jak i u niego był to sklep mięsny. Kierowany światłem szyby sklepowej zaglądał coraz dalej, żeby widzieć coraz więcej. Nagle zobaczył coś co zjeżyło mu włosy na głowie. na kafelkowym stole leżał bardzo mały mężczyzna. Rozebrany. Nie dziecko. Do pomieszczenia weszło dwóch tubylców w skórzanych fartuchach. Od razu wzięli się do roboty. Podeszli do leżącego. Rozległ się dźwięk wiertarki. Jeden z nich podniósł rękę z urządzeniem wydającym ten dźwięk. Przewiercił otwór leżącemu w okolicach pięty. We dwóch podnieśli leżącego za nogę. I powiesili na haku.
Odruchowo poszukał dłońmi broni. Zanim jej dotknął coś go sparaliżowało. Nie mógł się ruszyć. Usłyszał za sobą głos:
- chodź no tu, Billi, coś ci pokażę.
- nie mam czasu. Jak to coś mało ważnego...
- chono tu. Nie pożałujesz.
Usłyszał za sobą kroki:
- jak to coś mało ważnego, to...
Głos mu się urwał gdy zobaczył scenę przed sobą:
- Larry, gdzie znalazłeś taki piękny okaz Ziju?
- nie szukałem. Już tu był. Pewnie uciekł komuś z domu.
Głos mu się stał wojowniczy - ale forsę muszą mi za niego zapłacić.
Cdn...
Spisał: Zenon Mantura
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 671 odsłon