Wołyń. Nie będzie pojednania

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Historia

Żeby zrozumieć jawną niechęć Kijowa do ekshumowania polskich ofiar Rzezi Wołyńskiej wystarczy zajrzeć do… ukraińskiej Wikipedii. Tam właśnie pod hasłem Волинська трагедія znajdziemy odpowiedź.

Popatrzcie sami.

Liczba ofiar, jak podają badacze, jest bardzo zróżnicowana. Według polskich szacunków, w tej tragedii zginęło co najmniej 36.543 do 36.750 osób po stronie polskiej (głównie polskich chłopów), z czego ponad 19.000 zidentyfikowano po nazwiskach, a po stronie ukraińskiej nawet kilka tysięcy.

Niektórzy polscy historycy podają liczbę zabitych Polaków jako dwu- lub trzykrotnie wyższą. W szczególności polscy historycy Ewa i Władysław Siemaszko oraz Grzegorz Motyka, powtarzając dane historyków Siemaszków, podają liczbę 100 tysięcy polskich ofiar na wszystkich terenach konfrontacji, w tym na Wołyniu, chociaż prace historyków takich jak Siemaszkowie często zawierają fałszerstwa związane z zawyżaniem liczby ofiar polskich i zaniżaniem liczby ofiar ukraińskich. Ponadto liczba zabitych Polaków była i nadal jest manipulowana przez polskich historyków i polityków. Wcześniej podawano nawet liczby 500.000 i 200.000 zamordowanych Polaków, choć według szacunków polskiego podziemia w 1944 roku na Wołyniu zginęło 15.000 Polaków. Według sowieckich szacunków liczba ta wyniosła 20 tysięcy zabitych. Później liczby te znacznie wzrosły w szacunkach różnych polskich historyków i polityków. Liczba Ukraińców poległych na wszystkich terenach konfliktu ukraińsko-polskiego, w tym na Wołyniu, według niektórych szacunków sięga 21-24 tysięcy osób.

Polscy historycy w swoich pracach posługują się z reguły liczbą ofiar polskich, którą ustalili polscy badacze Władysław i Ewa Siemaszkowie na podstawie relacji Polaków, którzy byli świadkami masakry i sami bezpośrednio brali udział w masakrze ludności ukraińskiej w różnych polskich formacjach wojskowych, w tym w 27. Dywizji AK. Jednakże relacje ukraińskich świadków masakry i ukraińskie dokumenty zostały pominięte przez Siemaszkę w jego badaniach. Liczba Polaków zamordowanych w poszczególnych miejscowościach na Wołyniu, obliczona przez polskiego historyka Siemaszkę, nie znajduje potwierdzenia w badaniach historyków ukraińskich. Jednocześnie ustalono, że według alternatywnych obliczeń historycy Siemaszkowie co najmniej podwoili liczbę ofiar polskich i posługują się liczbą ofiar ukraińskich, którą Turowski zaniżył trzykrotnie. Polski historyk Grzegorz Motyka pisał wcześniej, że z rąk Polaków zginęło 15-20 tysięcy Ukraińców [w ramach reakcji na mordy UPA, dopiero wtedy, gdy wszelkie rozmowy zawiodły, a osoby negocjatorów były mordowane z wyjątkowym okrucieństwem, np. poprzez rozrywanie końmi – HD]. W swojej książce zatytułowanej „Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła. Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947” stwierdza, że ​​„w świetle najnowszych danych” skłania się ku zmniejszeniu liczby Ukraińców zabitych przez Polaków do 10–11–15 tysięcy. W swojej książce nie przedstawił jednak żadnych z tych „najnowszych danych”, na podstawie których zaniżył liczbę ofiar na Ukrainie. Grzegorz Motyka, podobnie jak historycy Siemaszkowie, w swoich pracach nie uwzględniają liczby Ukraińców zabitych przez polską policję pomocniczą, ale jednocześnie biorą pod uwagę liczbę Polaków zabitych przez ukraińską policję pomocniczą. Wcześniej Grzegorz Motyka przyznał również, że czesko-ukraińska wieś Malin została zniszczona przez polską policję na służbie Niemców. Dalej w swojej książce twierdzi, że „w pacyfikacji Malina, w wyniku której zginęło ponad sześćset osób, głównie Czechów, polska policja albo w ogóle nie brała udziału, albo jej udział był minimalny”.

Aby zilustrować rzeź wołyńską, Polacy często posługują się zdjęciami ukraińskich ofiar zabitych przez polskie oddziały wojskowe oraz zdjęciami z fałszywymi podpisami, które nie mają nic wspólnego z zabójstwami Polaków dokonanymi przez oddziały UPA, w szczególności zdjęcia zamordowanych dzieci Cyganki Marianny Dolińskiej, która w stanie szaleństwa osobiście je zabiła w nocy z 11 na 12 grudnia 1923 r.

Oceniając zbrodnię wołyńską, polscy historycy i politycy stosują podwójne standardy: masowe mordowanie pokojowej ludności polskiej nazywają czystkami etnicznymi, ludobójstwem i „ludobójstwem”, a masowe mordowanie ludności ukraińskiej na tle etnicznym – polskimi „akcjami odwetowymi” i zbrodniami wojennymi, co w szczególności przeczy definicji terminu „ludobójstwo”. Polacy często przeprowadzali te „akcje odwetowe” w ukraińskich wioskach Zakerzonia, które znajdowały się dziesiątki i setki kilometrów od polskich wiosek na Wołyniu, zaatakowanych przez OUN-UPA. Polscy historycy i politycy nie wyjaśniają, w jaki sposób ukraińskie wsie Zakerzonia, którym „odpłacili Polacy”, miałyby być odpowiedzialne za ataki OUN-UPA na polskie wsie na Wołyniu. Ukraińskie źródła historyczne wspominają także o odwetowych akcjach Ukraińców przeciwko Polakom: ataki Ukraińców na polskie wsie tłumaczone są jako akcje odwetowe za wcześniejsze ataki Polaków na ukraińskie wsie.

Ukraińscy historycy nie zgadzają się ze stanowiskiem polskich historyków i uważają, że mordy na ludności ukraińskiej należy oceniać według tych samych kryteriów, co mordy na ludności polskiej. Uważają też, że antypolskich działań OUN i UPA nie można nazwać ludobójstwem, ponieważ ludobójstwo jest dziełem państwa, a OUN i UPA nie były strukturami państwowymi żadnego państwa.

Masowe mordy ludności cywilnej dokonywane przez europejskich kolonizatorów podczas niezwykle brutalnych wojen antykolonialnych prowadzonych przez narody Azji i Afryki nie kwalifikują się jako ludobójstwo w świetle prawa międzynarodowego.

Według ukraińskich badań, tylko w rejonie włodzimierskim Polacy zamordowali prawie 1500 ukraińskich cywilów.

Na terenie obwodu rówieńskiego zidentyfikowano ponad 10 tysięcy ofiar działań polskich formacji komunistycznych, szowinistycznych, kolaboracyjnych i polskiej samoobrony, a liczba ustalonych przestępstw popełnionych przez Polaków przekroczyła już 1500.

Według obliczeń Stepana Makarczuka, ogólne straty wśród cywilnej ludności ukraińskiej Wołynia podczas II wojny światowej wyniosły około 120 tysięcy osób. (Nie uwzględniono strat 70 tys. poległych na froncie i 45 tys. poległych podczas sowieckich akcji karnych przeciwko rebeliantom UPA i członkom podziemia.) Jednocześnie, zdaniem Makarczuka, trudno jest ustalić, ile spośród tych 120. 000 osób zginęło z rąk Polaków, gdyż większość zbrodni w czasach sowieckich „przypisywano” Niemcom, w tym masowe mordy na Ukraińcach dokonywane przez polskich kolaborantów w pomocniczych formacjach policyjnych.

Najważniejszym skutkiem politycznym wydarzeń na Wołyniu była tzw. „ukraińsko-polska wymiana ludności”, przeprowadzona w latach 1944-1946 i Akcja Wisła (1947). W ramach tych działań polski rząd komunistyczny, przy udziale Armii Czerwonej, najpierw deportował część ludności ukraińskiej z Łemkowszczyzny, Posania, Podlasia i Chełmszczyzny na terytorium ZSRR, a później tych, którzy odmówili opuszczenia swoich domów, wysiedlono siłą na ziemie zachodnie Polski. W tym samym czasie resztki ludności polskiej z Wołynia i Galicji również zostały wysiedlone na ziemie polskie.

]]>ukraińska wikipedia]]>

Dokładnie chodzi więc o to, o czym piszę od dłuższego czasu. Odkrycie przerażającej liczby polskich ofiar ukraińskiego nazizmu (zwanego banderyzmem) wstrząśnie Ukrainą. A zatem kultywujący kult Bandery i innych oprawców reżim w Kijowie nie może dopuścić nie tylko do ujawnienia, że w grobach spoczywają przede wszystkim kobiety, starcy i dzieci, ale przede wszystkim skali tego pogromu.

Oficjalnie zamydla nam się oczy twierdzeniami o rzekomej konieczności dokonania ustaleń przez historyków z obu stron. Problem jest jednak w tym, że Kijów sprawę już dawno osądził, ustanowił ponadto prawo na mocy którego każdy choćby lekko tylko krytykujący oprawcę Polaków Szuchewycza itp. może trafić do więzienia nawet na 5 lat.

Więc o czym mowa? Polskie ziemie nazywane są ukraińskimi (aż do byłej granicy ZSRS i Niemiec z lat 1939-41), z których to rzekomo wypędzono „rdzenną ludność ukraińską” wspominając mimochodem, że w tym samym czasie z ziem ukraińskich do Polski wyjechać musiały jakieś „resztki ludności polskiej”. Co więcej, wg stanowiącej podstawę wiedzy dla 80% młodych Ukraińców Wikipedii, liczba ukraińskich ofiar Wołynia przewyższa ofiary polskie ponad trzykrotnie! Tylko nie wiadomo, ile z nich zostało zamordowanych w czystkach etnicznych przez Polaków. Wiadomo jednak, że wiele.

Dlaczego z Wołynia wyjeżdżać musiały „resztki ludności polskiej” ukraińska wiki jednak nie wyjawia.

Tymczasem nasze rządy praktycznie od początku istnienia Ukrainy jako bytu państwowego nie uczyniły nic, albo prawie nic, dla naprawienia tego stanu rzeczy.

Co więcej publicznie deklarowano „służebność” wobec tego państwa, co, jak dzisiaj wiemy, zostało mocno zauważone w Kijowie. I… wyciągnięto z tego wnioski.

Poniekąd zbieramy owoce trzydziestu lat lekceważenia problemu. Już widzimy, jak silnie wrosło w opinię światową określenie „polskie obozy koncentracyjne/zagłady” . Już za chwilę może się okazać, że zupełnie na poważnie będzie się mówić o „potworach z AK”, chcących wymordować bogobojną i pacyfistyczną ukraińską ludność Wołynia oraz innych odwiecznych ukraińskich ziem na czele bodaj z Krakowem, podstępnie ukradzionym Ukraińcom przez Polaków w 999 r., jak ongiś twierdził jakiś kijowski debil.

Wojna wojną, ale mamy teraz jedyną okazję, by wymóc na Kijowie powrót do prawdy.

A już z całą pewnością cytowana notka w Wikipedii powinna być usunięta.

To jednak wymaga rządu z siedzibą w Warszawie, a nie jedynie berlińsko-brukselskiego namiestnika.

13.09 2025

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Bardzo ważny i potrzebny tekst!... Chylę czoła za poruszenie tego tematu...

Vote up!
2
Vote down!
0

Kamil Olszówka

#1670010

Należałoby postawić pytanie dlaczego do tej pory w ani jednym polskim podręczniku do historii nie było mapki przedstawiającej rozmieszczenie polskiej samoobrony na Wołyniu?

Vote up!
3
Vote down!
0

Kamil Olszówka

#1670011

W momencie wpuszczenia 5 mln banderowców do Polski ta wiedza była niedostępna?

Trwa wzmożony napływ Ukraińców do Polski. W jakim celu? W celu sprowokowania wojny domowej w Polsce. WSZYSCY politycy chanukowi milczą.

Należy do tego dodać kilkanaście tysięcy źydów rocznie, którzy dodatkowo otrzymują obywatelstwo. Ale to normalne  firmy i służby potrzebują szefów.

Vote up!
1
Vote down!
0

Czesław2

#1670012

bez mydła

 

za propagowanie banderyzmu

chcą ostro karać

PISowskie przygłupy 

a Konfederacja

bez mydła włazi 

do UPA dupy

 

PS Że przeciwko było PO i PSL dziwić nie powinno, ale że dołączyła do nich Konfederacja, to już dla niektórych może być niemałym szokiem.

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

jan patmo

#1670019