„Teologia” apokaliptyczna. Fałszywi prorocy

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Idee

Kiedy w 1789 r. ukrywająca się do tej pory pra-lewica wychynęła na światło dzienne od razu triumfalnie ogłosiła, że Boga nie ma.

Cała reszta współczesnej historii to w zasadzie tylko polemika z powyższym.

Nie tylko polemika. Już w 1844 roku dochodzi do pierwszego krachu „objawienia” na skalę światową. Wcześniej bowiem, mniej więcej od czasów naszego powstania listopadowego, kaznodzieja baptystyczny Wiliam Miller zaczął wieści przyjście Chrystusa. Określił nawet dokładną datę – 22 października 1844 roku. Ocenia się, że nowy ruch religijny skupił 100 tys. zł; spora część przeznaczyła swoje majątki na działalność „misyjną” Millera.

22 października 1844 r. stał się więc dniem Wielkiego Rozczarowania.

Może z wyjątkiem Wiliama Millera…. ;)

 

Kolejny, który obwieścił paruzję to kaznodzieja Russel, mason, założyciel ruchu Świadków Jehowy. Co prawda nie do końca był pewny daty, gdyż raz był to rok 1874, a raz – 1878. By jednak uniknąć wtopy ideologicznej jak wspomniany wcześniej Miller ta paruzja miała być…. niewidzialna.

A wszystko obficie podlane sosem powstałym na bazie Księgi Daniela i Apokalipsy.

 

Po latach widzimy, ile warte okazały się te przepowiednie. I choć nie brakuje i nigdy nie brakowało ludzi, którzy dla tych idei byliby nawet w stanie poświęcić życie własne czy swoich dzieci.

Fanatycy jakiejś idei nigdy nie byli dowodem na jej prawdziwość.

 

Na naszych oczach kiełkuje kolejna schizma. Tym razem pandemia koronawirusa awansowała do roli swoistego Bicza Bożego, jakim tenże zagniewany na odstępczą Ludzkość postanowił wymierzyć sprawiedliwość.

I nic to, że Prymas Polski rozsądnie powiedział:

- Nie bójmy się. Jesteśmy w rękach Boga. On nie zostawia nas samych w momentach doświadczenia, choroby, czy cierpienia. Pan nie przychodzi do nas jako epidemia. Pandemia nie jest karą zesłaną na nas przez Pana Boga. On jest miłością. Także tą, która w takich właśnie chwilach rodzi w nas, z takich trudnych wyzwań, miłość, sąsiedzką pomoc, solidarność, ale też odpowiedzialność i wzajemną modlitwę za siebie i modlitwę, gorącą modlitwę o ustanie epidemii.

]]>https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/6464015,koronawirus-epidemia-kara-boska-prymas-polak.htm]]>

Prawdziwi katolicy, w zasadzie to nawet arcykatolicy, wiedzą lepiej. Prymas Polski powiedział tak, bo się wystraszył Michnika. Jeszcze go GazWyb obsztorcuje, nie mówiąc już o TVN czy Urbanowskim NIE.

Dla nich związek pandemii z kara bożą jest oczywisty. Jeden z „proroków apokaliptycznych” pisze tak:

Pandemię chińskiej zarazy poprzedziła pandemia wirusów duchowych, która życie duchowe populacji ludu Bożego, jak świat długi i szeroki zmieniała na modłę satanistyczną. Pomimo zagrożeń demoralizacją i destrukcją totalnego relatywizmu moralnego, to żadna władza nie reagowała i nie broniła świata przed szatańskimi wirusami i strukturami grzechu, które prowadzą do śmieci ludów i narodów dotkniętych anarchią i bezeceństwami.

Staruchy umierające na Zachodzie z powodu pandemii są pokoleniem tych, którzy rozpoczęli wojnę z Bogiem i Kościołem oraz w pogardzie mieli prawo Boga i etos Boga oraz przyczynili się do masowej apostazji i aborcyjnego ludobójstwa. Dziś nie mają kto prosić o pomoc, bo przecież Bóg nie jest dla nich Wszechmocnym Bogiem, a bóg UE jest bezsilny wobec zarazy.

NIE DZIWCIE SIĘ TEMU, ŻE RZAD I POLITYCY WINNI KONSERWOWANIA W POLSCE BEZBOŻNYCH PRAW ROZWODOWYCH, ABORCJI, UKRYTEJ EUTANAZJI, PROMUJĄCY BEZECEŃSTWA, GENDERYZM, LICHWĘ, BEZPRAWIE POD RÓŻNYMI POSTACIAMI, OBECNIE SĄ TAKŻE OFIARAMI KORONOWIRUSA I MUSZĄ OBAWIAĆ SIĘ SAMYCH SIEBIE I PRACOWAĆ MUSZĄ W IZOLACJI I ZDALNIE. TO WŁAŚNIE ONI WSZYSCY SĄ WINNI TEGO, ŻE JEZUS NIE PANUJE JAKO KRÓL W PAŃSTWIE I LEKCEWAZONE SĄ DEKALOG I EWANGELIE. ZA NIC MAJĄ SŁOWA CHRYSTUSA PANA DO ROZALII CELAKÓWNY (…).

ŚW. TOMASZ Z AKWINU POWIEDZIAŁ ŻE GDY RZĄDZĄ BEZBOŻNICY TO JĘCZY LUD, ALE TEGO NIE POWIE WAM MERKANTYLNY RYDZYK, ANI KARIEROWICZ POLAK I IM PODOBNI.

NAWRÓĆCIE SIĘ BO WSZYSCY ZGINIECIE!!!

Proste, prawda? Kara boska, i szlus. Zawsze można posłużyć się opinią kontrowersyjnego kapłana (w czasie prowadzonych przez siebie rekolekcji potrafi powoływać się na słowa szatana – więcej tu: ]]>https://deon.pl/wiara/duchowosc/byly-egzorcysta-komentuje-slowa-ks-piotra-glasa,518979]]>).

 

Warto więc zacytować wypowiedź ks. prof. zw. Jerzego Szymika:

 

Kara Boska?

Czy pandemia koronowirusa jest karą Boską za ludzkie grzechy? Ponoć teza taka pojawiała się w tych dniach w homiliach i opiniach, zresztą w kilku różnych wersjach. Na to z kolei ruszyli tezy tej oponenci, przekonując, że stoi za nią nieewangeliczny obraz Boga, że prawda wiary iż Bóg „za złe karze” jest co najmniej przesadzona, że żyjemy w epoce Miłosierdzia Bożego, którego nie można „równoważyć” Sprawiedliwością Bożą itp. itd. W toczącej się na ten temat debacie widać (słychać) wyraźną przewagę emocji, zacietrzewienia i tzw. opcji (światopoglądowych, jeśli nie politycznych) nad biblijno-teologiczną głębią zagadnienia. Przynajmniej w tych kilkunastu głosach, do których miałem dostęp.

Dlatego warto do niej wprowadzić refleksję J. Ratzingera/Benedykta XVI. Pochodzi ona z rekolekcji, których Kardynał udzielał księżom ruchu Communione e liberazione w 1986 roku w Collevalenza, we Włoszech. Ratzinger mówi/pisze tu – w cytowanym niżej fragmencie tamtych rekolekcji – prawie dokładnie na interesujący nas temat. I to jak mówi/pisze… Posłuchajmy:

„Roztoczona w Apokalipsie św. Jana wizja historii przedstawia największe możliwe przeciwieństwo wiary w ciągły postęp, jakie tylko można sobie wyobrazić. O ile bieg historii zależy od ludzkich decyzji, jawi się on w tej wizji jako ciągły powrót epizodu budowy wieży Babel. Ludzie próbują wciąż na nowo, za pomocą swoich możliwości technicznych, konstruować most do nieba, czyli o własnych siłach uczynić się Bogiem. Próbują dać człowiekowi ową całkowitą wolność, owo nieograniczone zdrowie, nieograniczoną władzę, jawiącą mu się jako istota boskości, którą chciałoby się sprowadzić z nieosiągalnej wysokości Całkiem-Innego do własnej egzystencji, ‘przyprowadzić z powrotem’. Te próby, które zawierają ludzkie działanie w historii we wszystkich okresach, opierają się jednak na nieprawdzie, na ‘nakładaniu prawdzie pęt’ („nakładanie prawdzie pęt” dokonuje się „przez nieprawość”, wyjaśnia św. Paweł, Rz 1,18): człowiek nie jest Bogiem, lecz jest skończoną i ograniczoną istotą i nie może przez żadną władzę, jakakolwiek by ona nie była, sam siebie uczynić tym, czym nie jest. Dlatego wszystkie te próby muszą, niezależnie od tego, z jakim rozmachem mogą się zaczynać, kończyć się upadkiem: ich podstawa nie daje oparcia.

Apokalipsa zna jednak obok tego jednego czynnika historii – a są nim owe syzyfowe starania sprowadzenia nieba na ziemię – drugą siłę w historii: rękę Boga. Pierwszoplanowo jawi się ona jako karząca, ale Bóg nie stwarza cierpienia i nie chce nędzy swojego stworzenia. Nie jest Bogiem zawistnym. W rzeczywistości ręka ta jest siłą przeciwko mocy budowanego na nieprawdzie, samowyniszczającego działania, która jednakże daje historii nadzieję: ręka Boga przeszkadza człowiekowi w ostatecznej realizacji samozagłady. Bóg nie pozwala na zniszczenie swojego stworzenia. To jest sens Jego działania przy budowie wieży Babel (pomieszanie języków i rozproszenie ludzi) i we wszystkich przytoczonych w Apokalipsie ingerencjach. To, co się tu przedstawia jako boską karę, nie jest sztucznie nałożonym z zewnątrz biczem, lecz urzeczywistnieniem wewnętrznej prawidłowości ludzkiego działania, które przeciwstawia się prawdzie, a tym samym skłania się ku nicości, ku śmierci. ‘Ręka Boga’, która objawia się w wewnętrznym sprzeciwie istnienia wobec swojej własnej zagłady, uniemożliwia podążanie ku nicości, zanosi z powrotem zabłąkaną owcę na pastwisko istnienia, na pastwisko miłości. Nawet wtedy, gdy to bycie wyjętym z wyszukanego przez siebie krzewu cierniowego i bycie zaniesionym z powrotem sprawia ból, jest jednak aktem naszego zbawienia, wydarzeniem, które daje nam nadzieję. I któż mógłby również dzisiaj nie dostrzec ręki Boga, która chwyta człowieka za najbardziej zewnętrzny rąbek jego furii zniszczenia i jego perwersji i uniemożliwia mu pójście dalej?

W Apokalipsie widać zazębienie między pozornym ‘pesymizmem’ a radykalną nadzieją. I dotyczy to rozległej wizji całości dziejów. Apokalipsa jest bardzo daleka od obietnicy ciągłego postępu; nic też nie wie o jakiejkolwiek możliwości urządzenia samym własnym ludzkim działaniem raz na zawsze szczęśliwej i definitywnej formy społeczeństwa. Mimo to, albo właśnie z powodu tej odmowy wobec irracjonalnych oczekiwań, jest ona księgą nadziei.

Apokalipsa mówi ostatecznie o tym, że ludzka historia, mimo wszelkich okropności, nie zatonie w nocy samozagłady; Bóg nie pozwoli jej wyrwać ze swoich rąk. Boże sądy, wielkie cierpienia, w które ludzkość się zanurza, nie są zagładą, lecz służą ratowaniu ludzkości. Również w czasie ‘po Auschwitz’, po tragicznych katastrofach historii, Bóg pozostaje Bogiem; pozostaje ze swoją niezniszczalną dobrocią dobry, pozostaje Zbawicielem, w którego rękach niszczące i straszliwe dzieło człowieka zostaje przemienione przez Jego miłość. Człowiek nie jest jedynym aktorem historii i dlatego śmierć nie ma w niej ostatniego słowa. Fakt, że jest tu jeszcze Inny działający, pozostaje jedyną, mocną i pewną kotwicą nadziei, która jest mocniejsza i bardziej realna niż wszelkie okropności świata”.

Tyle Ratzinger. Moje są tu tylko: tytuł, wytłuszczenia, skróty w tekście, wyjaśnienia w nawiasach, kilka zmian w tłumaczeniu. Całość dostępna w: J. Ratzinger, Wprowadzenie do chrześcijaństwa. Wyznanie – Chrzest – Naśladowanie, Opera omnia t. IV, red. K. Góźdź, M. Górecka, tłum. R. Biel, M. Górecka, Wydawnictwo KUL, Lublin 2017, s. 390-391.

Oto prawdziwa teologiczna głębia i maestria. Oto prawdziwa teologia nadziei na każdy czas, także na czas globalnej pandemii. Bo „któż mógłby również dzisiaj nie dostrzec ręki Boga, która chwyta człowieka za najbardziej zewnętrzny rąbek jego furii zniszczenia i jego perwersji i uniemożliwia mu pójście dalej?

 

Ks. prof. Jerzy Szymik jest kapłanem archidiecezji katowickiej, teologiem i poetą. Profesor nauk teologicznych, wykłada teologię dogmatyczną.

Źródło: KAI

]]>http://www.pch24.pl/ks--prof--jerzy-szymik--czy-epidemia-to-kara-boza--posluchajmy-kard--josepha-ratzingera,74843,i.html#ixzz6HooKsaRy]]>

 

Musimy ciągle pamiętać, że Szatan krąży wokół nas i czyha, kogo by pożreć. Nade wszystko jednak chce zniszczyć Kościół, podsuwając co bardziej naiwnym jego członkom idee nie do pogodzenia z Ewangelią.

Zwodzenie szatańskie często opiera się na podtrzymywaniu niezaspokojonych własnych ambicji, nadymania i tak już rozdętego ego, czy też ślepocie na własne patologiczne zachowanie np. w stosunku do swojej najbliższej rodziny, nb. skwapliwie ukrywane przed opinią publiczną.

Ksiądz dr Sławomir Sosnowski, Rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi w linkowanym wywiadzie zwraca uwagę na niebezpieczeństwo.

Szatan przede wszystkim zasiewa nieprawdziwy obraz Stwórcy. Od tego zaczął swoje kuszenie w Raju.

 

Nie dajcie się zwodzić fałszywym prorokom.

 

26.03 2020

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.2 (6 głosów)