Czy lewica ma prawo wtrącać się do polityki i w ogóle istnieć?
Dość długo nie było mnie w sieci. Teraz godzinami nadrabiam zaległości i napotykam nieraz na teksty, których sam chciałbym być autorem. Taki post zatytułowany "Czy lewica ma prawo wtrącać się do polityki" (1) znalazłem na blogu "Czarna Limuzyna" i swego czasu skopiowałem go sobie. Dziś starałem się dotrzeć do niego ponownie, co stało się niemożliwe ze względu na zablokowanie w/w strony.
Jako, że tekst jest wart przeczytania i zastanowienia pozwolę sobie na skopiowanie go w caałości. Rzadko to robię, ale wydaje mi się, że w tym przypadku jest to wskazane... Tym bardziej, że niemal w całości zgadzam się z poglądami i opiniami autora owego postu...
--------------------------------------------------------------------------------------
Motto I : „Myślę, że postulat rozdziału państwa i lewicy jest kluczowy dla żywotności duchowej, politycznej i gospodarczej Polski”.
Motto II: „Nie jest utopią coś, co już się kiedyś wydarzyło. Nie jest utopią świat, w którym były obozy koncentracyjne. Nie jest również utopią świat lepszy – bez lewicy, a taki kiedyś był i był na pewno normalniejszy. Granice dobra i zła nie są stałe i trzeba nieustannego wysiłku, aby utrzymać „zadaną niepodległość” i chronić nasze wartości oraz najmłodszych”.
Jednym z najsilniej działających tabu, które spętało umysł, a tym samym możliwość skutecznego działania u przeciętnego „prawicowca”, jest pogląd polegający na tym, że lewica ma prawo do istnienia w „demokratycznym porządku” świata. Tabu nowego porządku, powstałe w czasie, gdy Rewolucja Francuska mordowała dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi, uczyniło ostatecznie w XX wieku z „prawicy” karykaturę –wierzącą zabobonnie w status quo stworzonego przez lewicę świata. Czy prawicowy mainstream naprawdę w to wierzy? Wystarczy zapytać:
Czy lewica ma prawo mieszać się do polityki?
Samo zadanie takiego pytania wywołuje u niektórych osób już na wstępie zaskoczenie, rozbawienie, konsternację, odruchową negację zawartej domyślnej tezy, a u innych, bardziej zorientowanych w temacie, wyznanie bezradności w rodzaju: „to utopia”.
Aby mieć odwagę zadać to pytanie i na nie poważnie odpowiedzieć, trzeba wiedzieć, czym naprawdę była i jest lewica oraz że potoczne rozumienie podziału na „lewicę” i „prawicę” jest błędem.
Nie sposób również pominąć w kontekście polskim tragicznego paradoksu najnowszej historii polegającego na tym, że Polacy „wychodząc” z komunizmu sowieckiego równocześnie wchodzili, nieświadomie, w jego inną – mało wówczas jeszcze widoczną, ewoluującą – zachodnią strukturę komunizmu europejskiego.
Społeczeństwo polskie mające tragiczne doświadczenia z sowieckim, zbrodniczym modelem, jest skłonne postrzegać zjawisko komunizmu przede wszystkim w formie reliktu z mrocznej przeszłości… gdy tymczasem najnowsza „zachodnia” odmiana jest w wielu aspektach bardziej toksyczna niż jej starszy sowiecki model.
Czym jest dokonujący rewolucyjnej destrukcji w Polsce „europejski” komunizm, w którego istnienie duża część Polaków NIE WIERZY albo go z charakterystyczną ignorancją lekceważy?
Przede wszystkim nie jest niczym nowym. Każdy, kto zna historię wie, że dzisiejsza lewicowość poza paroma nowinkami jest kontynuacją starych aberracji i patologii.
„Lewica” pojawiła się w III wieku po Chrystusie
Prof. Marek Jan Chodakiewicz w swojej książce „O prawicy i lewicy” opisuje charakterystyczny zbiór bardzo znajomo brzmiących „ideologicznych” postulatów wyznawanych przez powstające już w III wieku po Chrystusie gnostyczne, a potem quasi religijne sekty (z biegiem czasu z racji odrzucenia Boga były to ruchy rewolucyjne, socjalistyczne, komunistyczne). Konfiskata i zniesienie własności prywatnej (z zachowaniem kastowego przywileju dla wybranych), mordowanie tradycyjnych elit – stanów rycerskiego i kapłańskiego, zniesienie małżeństwa, zakwestionowanie tradycyjnego modelu rodziny, postulat upowszechnienia seksualnych patologii, drastyczne ograniczenie wolności jednostki. Autor wymienia jeszcze słynną kolektywizację kobiet, którą ostatecznie zastąpiono dziś (niewymienioną przez autora) kolektywizacją dzieci i planowaną ich degeneracją w trakcie molestowania seksualnego (przymus szkolnej i przedszkolnej „edukacji seksualnej”).
Zasadniczą różnicą pomiędzy ówczesną lewicą a dzisiejszą jest to, że kiedyś była to lokalna, ograniczona w czasie i miejscu utopia, a dziś jest aktualną, realną, patologiczną siłą, niszczącą globalnie świat.
„Uczynimy Zachód tak zepsutym, że aż będzie śmierdział” – Willi Münzenberg, członek komunistycznej Partii Niemiec, związany ze słynnym lewicowym think tankiem(1): Szkołą Frankfurcką.
Wszędzie tam, gdzie lewicowi dewianci uzyskują pełnię władzy, tam pojawiają się jawne próby realizacji pomysłu Herberta Marcusa (również Szkoła Frankfurcka), aby za pomocą seksu degenerować dzieci i młodzież. W praktyce są to zalecenia „edukacji” i „praktyki” dotyczące seksu dzieci z dorosłymi, z rodzicami – vide oficjalne materiały „edukacyjne” i propagandowe w Niemczech, Hiszpanii, Holandii.Nic nie usprawiedliwia również tolerancji dla dezorientacji seksualnej ani przyznania jej praw adopcji dzieci. Pojawiły się już pierwsze raporty, alarmujące, że homoseksualne pary obydwojga płci wykorzystują seksualnie adoptowane dzieci, a nawet niemowlęta. Wypada zaznaczyć, że lewica w wielu państwach przeforsowała prawo do zwyrodniałej „adopcji” właśnie przy bierności dużej części „prawicowego”, ogłupionego i spacyfikowanego społeczeństwa.
Tuż przed ujawnieniem intencji i celów gremiów tworzących tzw. Unię Europejską znany ze swojej przenikliwości, ale także z delikatności Jan Paweł II tak pisał:
„Myślę na przykład o silnych naciskach Parlamentu Europejskiego, aby związki homoseksualne zostały uznane za inną postać rodziny, której przysługiwałoby również prawo adopcji. Można, a nawet trzeba zapytać, czy tu nie działa również jakaś inna jeszcze„ideologia zła”, w pewnym sensie głębsza i ukryta, usiłująca wykorzystać nawet prawa człowieka przeciwko człowiekowi oraz przeciwko rodzinie”. Jan Paweł II „Pamięć i Tożsamość”
Jednym z zasadniczych pytań jest to, jak do tego doszło, że znów mamy recydywę totalitarnego systemu, budowanego tym razem globalnie?
Marsz przez instytucje
Ojciec dzisiejszego komunizmu, Antonio Gramsci(2), doszedł do wniosku, że kluczem do zbudowania komunizmu w Europie nie jest terror na wzór sowiecki, lecz rozbicie tradycyjnego fundamentu cywilizacji przez opanowanie ośrodków kultury i nauki, zniszczenie ich od środka i uczynienie z nich propagandowych centrów destrukcji.
Aby tego dokonać, Antonio Gramsci zalecał słynny marsz przez instytucje (notabene na zachodzie Europy zakończony całkowitym sukcesem).
Zastępczym proletariatem miały być mniejszości etniczne, seksualne, feministki, „artyści” plugawiący religijne symbole, „lewicowi naukowcy” twierdzący dziś np., że zgodnie z „gender” zmiana płci u dzieci do 2 roku życia nie powoduje żadnych konsekwencji.
Aktualnie nie sposób nie zauważyć również mniejszości typowo psychiatrycznych, roszczących sobie prawo nie tylko do manifestowania swoich dewiacji, ale również do nadania osobistym problemom rangi publicznej oraz czerpania z tego faktu korzyści materialnych i innych przywilejów.
Gramsci uważał, że „długi marsz przez instytucje”, czyli zdobycie prawdziwych ośrodków władzy, takich jak uniwersytety, szkoły, media, fundacje, wydawnictwa, instytucje tworzące rozrywkę – i ulokowanie tam nowej komunistycznej elity pozwoli zmienić społeczną świadomość i spacyfikować resztę niepoprawnego społeczeństwa.
Czy tak się już stało w Polsce?
Niestety w ogromnej mierze tak. Prawicowa część społeczeństwa pozwoliła zamknąć się w swoistym buforze „wolnego słowa”, który jest gettem ze ściśle określonymi zasadami. Można tam wyrażać swoje opinie, poglądy, narzekać na rząd, oburzać się, można obserwować słupki wyborcze, lecz nie można złamać tabu. Nie można przekroczyć granicy getta, wyznaczonej przez triumfującą demokrację. Nie można obalić systemu. Nie można być narodowcem. Nie można ukarać zbrodniarzy komunistycznych, nie można zabronić aktualnym przestępcom kraść w biały dzień.
Można snuć fantasmagorię o wyborczym zwycięstwie PiS-u oraz można marzyć o odzyskaniu państwa, którego… nie ma. Można również bredzić o braku demokracji.
Oczywiście nie można myśleć, że nie ma państwa polskiego, bo świadomość, że III RP jest ledwie jego atrapą, popsułaby nam humor oraz naraziła na propagandowy ostracyzm zależnych i niezależnych mediów oraz dezaprobatę prawicowych lemingów…
Nie oszukujmy się. Większość tzw. niezależnych mediów wyznaje lewicowy paradygmat gwarantujący wynikający z demokracji parytet dla kłamstwa i bzdury. Tak długo oczekiwana druga niezależna telewizja stosuje w praktyce heglowską dialektykę, zapraszając do swych programów kłamców i nikczemników. Dlaczego? Tak właśnie wygląda w praktyce akceptacja lewicy w publicznym dyskursie. Nie całkiem uświadomiony lęk niewolników systemu przed złamaniem tabu jest powszechny.
Czy można to zmienić? Istnieją przecież katolickie media i portale, które nie zapraszają do wywiadów oraz do studia degeneratów, przestępców, kłamców. Są zapraszani, owszem, nie katolicy, lecz lewicy tam nie uświadczysz.
Wracając do zasadniczego wątku:
„Lewica nie zawsze morduje, lecz zawsze kłamie” – Nicolás Gómez Dávila
W szczytowym okresie swojej popularności w XX wieku lewica wymordowała ponad 100 mln ludzi. Dziś, na początku nowego stulecia, w sytuacji hegemonii w instytucjach kreujących obraz świata i obowiązującego w debacie publicznej lewicowego języka, współcześni komuniści zmienili formę niszczenia populacji i jednostek.
W Polsce wygląda to tak:
Czy tysiące ofiar śmiertelnych wśród ludzi, którym odmówiono leczenia z powodu braku jego refundacji lub zwłoki czasowej nie jest zaplanowaną eutanazją? Zwracam uwagę, że limity zostały ustalone przez osobników, którzy nie są upośledzeni umysłowo, lecz cieszą się inteligencją, która potrafi doskonale przewidzieć skutki. Odnosi się to też do wykonawcówbawiących się w pop politykę na wzór lewicowy. „Jestem trochę socjaldemokratą” – Donald Tusk (3).
Na zachodzie zaczęto wprowadzać eugeniczną eutanazję dzieci i ludzi starszych będących często nieświadomymi podjętych za nich decyzji.
Lewica kradnie i niszczy jednostki, rodzinę i społeczeństwo, dlatego potrzebne jest jej państwo „neutralne światopoglądowo”, będące neutralne wobec przestępstw i tolerancyjne w stosunku do patologii.
W rzeczywistości neokomuna posunęła się o krok dalej i tworzy lewicowe państwo wyznaniowe z prawem dostosowanym do marksizmu kulturowego nazywanego podstępnie „poprawnością polityczną”. Samo słowo „poprawność” sugeruje normę, poprawną zasadę, lecz tak naprawdę zawiera w sobie zbiór nonsensów, kłamstw i horrendalnych głupot.
Niestety, polska prawica mainstreamowa również używa lewicowego języka, posługując się propagandowymi zbitkami typu „polityczna poprawność”, „seksualna orientacja”, a słynna brednia o demokracji jest wspólnym sloganem lewicy i „prawicy”.
Nienazywanie rzeczy po imieniu sprzyja brakowi naturalnej asocjacji danego słowa – pojęcia z realnym desygnatem, wzmacniając chaos pojęciowy i aksjologiczny.
Jednym z celów propagandy i dezinformacji lewicy jest wytworzenie fałszywego obrazu własnego, nie tylko wśród społeczeństwa, ale również wśród swoich wyznawców. Niestety, z powodu skutecznego oddziaływania propagandy większość uważa lewicę za uprawniony byt w demokracji. Ten akt zaimplementowanej mniemanologii jest, powtórzę raz jeszcze: niewybaczalną głupotą.
Czy podział na lewicę i prawicę jest błędem?
Ogólny podział politycznej sceny ze względu na opcje światopoglądowe według prof. Chodakiewicza przedstawia się następująco:
Monarchiści (absolutystyczni, zdecentralizowani, konstytucyjni), mieszany system republikańsko-monarchistyczny ( I Rzeczpospolita), konserwatyści, chadecy, centroprawica, liberałowie, socjaldemokraci, socjaliści, narodowi socjaliści, komuniści.
Jest to podział wynikający z istnienia na politycznej scenie „bytów ideologicznych”, lecz zawiera w sobie immanentny fałsz.
„Lewica określa jako prawicę tych ludzi, którzy zwyczajnie znajdują na prawo od niej. Reakcjonista nie znajduje się na prawo od lewicy, ale naprzeciwko niej” – Nicolás Gómez Dávila
Człowiek prawy nie toleruje ani tym bardziej nie legitymizuje zła w instytucjonalnej ani w żadnej innej, np. „demokratycznej”, formie.
Prawość to zapomniane słowo , którym kierowali się kiedyś ludzie normalni nazwani prawicą. Wiedzieli oni, że uleganie odruchom sumienia (dbanie o biednych i pokrzywdzonych) nie jest ani lewicowe, ani prawicowe. Nie jest polityczne, lecz ludzkie (moralne). Jeżeli już mamy różnicować, to właśnie lewica wielokrotnie w historii zinstytucjonalizowała zabijanie, kradzież i destrukcję cywilizacji.
Wybór pomiędzy „prawicą” a „lewicą” nie jest i nie powinien być wyborem politycznym, lecz moralnym.
Na poziomie politycznym i społecznym lewica mobilizuje nieustannie swój elektorat do wojny, lecz na poziomie tych, którzy inspirują i finansują rewolucję, próżno szukać typowych lewaków, a określeniem, które najtrafniej oddaje cel ich działań jest: NWO (New World Order, nowy porządek świata). W tym sensie „lewica” jest tylko narzędziem przemocy. Głównym orężem walki z cywilizacją łacińską.
W zależności od „mądrości etapu” pozorna władza ochlokracji jest zawsze kontrolowana przez zdegenerowanych kryptokratów. Dobitnym przykładem mirażu demokracji jest „demokracja i solidarność unijna” – szyldy dla idiotów.
Pytanie, czy lewica ma prawo mieszać się do polityki, powinno rozbrzmiewać codziennie i bez przerwy w społecznym dyskursie, nie tylko w formie „antymemu” i antykomunistycznej narracji, lecz przede wszystkim jako /wcale nie utopijny/, racjonalny postulat!
Stawiam tezę, że lewica nie ma prawa mieszać się do polityki, ponieważ powinien istnieć rozdział normalności i patologii – rozdział państwa i lewicy. Czy ludzie głupi, zdemoralizowani i bezmyślni powinni mieć prawo decydować o życiu innych? – owszem, mają prawo być idiotami, lecz nie powinni mieć wówczas wpływu na życie społeczne. W prawie istnieje martwy zapis penalizujący propagowanie ideologii totalitarnych. Tymczasem to, co stanowi główny nurt polityki nie tylko unijnej, jest ideologią bazującą na kulturowym marksizmie.
Józef Mackiewicz twierdził, że do bolszewików się strzela, nie podejmując z nimi dyskusji. Przede wszystkim dlatego, że dyskusja z nimi legitymizuje kłamstwo. Dzisiejsza prawica walczy z nimi za pomocą… wyborczej kiełbasy.
Rozdział państwa i lewicy
Lewica powinna być oddzielona od państwa. Tolerowanie lewicy w polityce przypomina zgodę na obecność lisa w kurniku i debatowanie z nim nad problemem zmniejszenia populacji drobiu.
Czy jest to dyskryminacja? Owszem, jest to dyskryminowanie, czyli wykluczenie i oddzielenie zła. Robi to każda zdrowa cywilizacja.
Lewica – używając jej retoryki – nie jest po prostu „inną orientacją” etyczną. Złodzieje i mordercy nie są przedstawicielami innej orientacji moralnej, lecz przestępcami zasługującymi na karę, obowiązek zadośćuczynienia poszkodowanym i ewentualną resocjalizację. Podobnie rzecz ma się z politykami, którzy kłamiąc i kradnąc publiczne pieniądze, zasługują na wykluczenie ze sfery politycznej.
Jeżeli ktoś ma lewicową pokusę dokonać tego w sposób demokratyczny, to jest w błędzie. Każdy sondaż pokazuje bowiem miażdżącą dominację zsumowanych opcji politycznych, których modus vivendi i faciendi polega na okradaniu i kupczeniu Polską zgodnie z apetytem ościennych, aktualnie silniejszych metropolii.
Tymczasem broniący codziennie zła „gadzi język” wzywa do tolerancji i dialogu, wstrzemięźliwości w ferowaniu ocen, braku agresji oraz piętnuje „mowę nienawiści”. Programowanie niewolników odbywa się permanentnie, 24 godziny na dobę.
Czy dialog z wyznawcami zła i kłamstwa jest przysłowiowym dialogiem z diabłem? Jeżeli tak, to jest wyjątkowo nierozsądnym posunięciem, często uzasadnianym przez propagandowych stręczycieli jako wybór tzw. mniejszego zła (1989).
Zgoda na obecność „polskiej”, komunistycznej lewicy w polityce, która zrobiła sobie, przypomnijmy to, lifting za moskiewskie pieniądze, ta zgoda jest dodatkowo wzmocniona „polskim” okrągłym stołem, przy którym zasiadali przecież agenci NKWD oraz tajni i jawniwspółpracownicy sowieckiej ekspozytury. Jest to kolejne – mniejsze – uświadomione – „odczarowane” u niektórych, lecz nadal budzące lęk przed jego złamaniem, wciążdziałające w praktyce tabu – mit okrągłego stołu, mit polskiego, niepodległego wewnętrznie i zewnętrznie państwa, mit wolności, która codziennie okazuje się pozorną.
Drogi czytelniku!
Być może zbulwersuje cię zdanie, którym postanowiłem zakończyć mój tekst, ale taka jest moim zdaniem prawda: Jeżeli nic nie robisz, czyli w praktyce tolerujesz obecność lewicy w polityce – jesteś tzw. użytecznym i nie szkodzi, że „prawicowym” – idiotą.
PS Myślę, że teza, iż lewica nie ma prawa wtrącać się do polityki, jest aktualnie kluczowa dla duchowej, politycznej i gospodarczej żywotności Polski.
Osobiście nie wyobrażam sobie, abym mógł udzielić jakiegokolwiek poparcia partii, ruchowi politycznemu, który nie powróci do korzeni i tradycji i nie zacznie uprawiać polityki, którą rozumiem jako realizacje powyższej tezy w rzeczywistej praktyce.
_______________________________________________________
Przypisy:
(1) Think tank (ang., dosłownie: zbiornik myśli). Ubijacze piany. W praktyce zajmują się moderacją i bezpośrednim udziałem w publicznej dyskusji. Utrzymują się często z drenażu publicznych środków. Powiązane w sieć m.in. z fundacjami typu „koń trojański” vide „Fundacja Batorego”. W przypadku Szkoły Frankfurckiej słowem bardziej adekwatnym niż „zbiornik” byłaby „kloaka”.
(2) Antonio Gramsci – nieznany ogółowi, lecz obok przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej „ojciec” współczesnego komunizmu – twórca kulturowego marksizmu.
(3) Donald Tusk – jeden z elementów układanki marketingu politycznego, czyli „wybrany demokratycznie premier”.
Źródło całego tekstu (1) http://www.ekspedyt.org/czarnalimuzyna/2014/04/23/24007_czy-lewica-ma-prawo-mieszac-sie-do-polityki.htm l
--------------------------------------------------------------------------------------
P.S.
Okazuje się - dzięki informacji J. Darskiego - że tekst ten znajduje się też na forum "naszeblogi": pod linkiem: http://naszeblogi.pl/45969-czy-lewica-ma-prawo-wtracac-sie-do-polityki
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3799 odsłon
Komentarze
@krzysztofjaw
10 Sierpnia, 2014 - 14:15
Witam!
Najlepszy tekst chyba od roku.
Znam go, lecz chetnie powtórnie przeczytałem.
Lektura obowiązkowa.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
jazgdyni
10 Sierpnia, 2014 - 15:17
Ja go sobie skopiowałem, ale nie dawał mi spokoju. Teraz zaś postanowiłem go przypomnieć tym, którzy go znają oraz być może tym, którzy przeczytają go po raz pierwszy. Rzeczywiście tekst świetny i celny. Warty przeczytania i promowania.
Pozdrawiam
P.S.
Powracam po dłuższej przerwie do blogowania :)
krzysztofjaw
@krzysztofjaw
10 Sierpnia, 2014 - 15:19
Witam i cieszę się!
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ KrzysztofJaw...
10 Sierpnia, 2014 - 17:08
Mądry i jakże aktualny tekst.
Zwłaszcza w tych podłych czasach w których coraz trudniej rozpoznać wroga . Wroga który nas atakuje z każdej strony.
Ta lewacka hołota przybiera rózne barwy - od czerwonej, przez zieloną do tęczowej .
Kiedyś łatwo rozpoznawalna.....a teraz ?
Nawet przedstawiciele Ziemiaństwa kibicują i czekają na Putina.
pozdrawiam
ps .
Dobrze Cię widzieć na NP.
Ma prawo
10 Sierpnia, 2014 - 18:01
Bo ten art. bylby niepotrzebny i o czym bysmy pisali ?
I czerwone scierwo wlasnie
11 Sierpnia, 2014 - 10:32
I czerwone scierwo wlasnie zminusowalo
Wreszcie coś napisane
10 Sierpnia, 2014 - 20:41
Wreszcie coś napisane "ludzkim głosem". Łamanie róznych lewicowych tabu, narzucanej latami narracji to nasz obowiązek.
Żyjemy w świecie kreowanym przez kreatury...
Jacek Trzaska
Jacek Trzaska
Przed podjęciem dyskusji na
11 Sierpnia, 2014 - 16:54
Przed podjęciem dyskusji na temat lewicy, przynajmniej tej lewicy jaką widzimy u nas, należy oczyścić przedpole i zwrócić uwagę na oba aspekty - jednostkowy i społeczny jakiejkolwiek działalności. Nie przesadzę, jeśli powiem że podłożem lewicowości w przypadku jednostki są rozmaite patologie osobowościowe,urazy, resentymentu i wady charakterologiczne oraz niedostatki socjalizacji prowadzące do antagonizmów z innymi. Jednostka lewicowa nie jest w tym sensie osobą normalną. Jeśli chodzi o aspekt społeczny, rzeczą naturalną jest, że tego rodzaju jednostki albo poszukują podobnych sobie i łączą się w grupy czy subkultury albo też zostają wykorzystane przez macherów politycznych do ich własnych celów. Tak więc pozorna symetria między lewicą a prawicą jest fałszem.
stereotypy prawicy i lewicy
11 Sierpnia, 2014 - 22:10
Wspaniały wpis – godny uratowania od zapomnienia.
Dziś stereotypem jest to, co przyklepały faszystowskie media głównego ścieku programujące oficjalną świadomość społeczeństwa (uwaga – media antydemokratyczne, bo w demokracji to Naród ma decydujący głos o morale wspólnotowym i o moralności w ogóle, jako że “ład społeczny” i “moralność w działaniu” to synonimy. Zawłaszczanie sfery dóbr wspólnych przez korporacje prywatne i stojący za nimi faszyzm to największa zaraza dzisiejszych czasów.
Prawda zawsze stacza bój ze stereotypem, z “potocznym rozumieniem”, gdy fałszywe też, bo nie większość decyduje o prawdzie. “Większość” to sfera sprawiedliwości wspólnotowej – demokracji. Onama władzę decydowania tylko i wyłącznie w kwestiach roztropnego gospodarowania dobrami wspólnymi. Nie ma żdnej władzy nad prawdą – ta bowiem należy już do sfery prawości, sfery której i polityka i sprawiedliwość muszą służyć.
Czarna Limuzyna walczy z potocznym rozumieniem prawicy i lewicy (“trzeba wiedzieć, czym naprawdę była i jest lewica oraz że potoczne rozumienie podziału na „lewicę” i „prawicę” jest błędem”), ale dalej w to brnie.
Ja już prawie póltora roku temu poszedłem trochę dalej - pisałem:
http://niepoprawni.pl/blog/7113/prawica-i-lewica-przedefiniowane - (w komentarzu wpis Shork – a)
Obstaję przy swoim: “dla lewactwa nie ma już miejsca w świecie polityki” - dla prawicy i lewicy, po upowszechnieniu właściwych definicji jest.
Polityka to roztropna troska o dobro wspólne – a więc trzeba mieć nieposzlakowaną opinę moralną i dobrze wiedzieć nie tylko gdzie jest dobro w ogóle, nie tylko to dobro wspólne Narodu (w tym Państwo, które Naród powołał dla swojej potrzeby), gdzie prawość, gdzie sprawiedliwość i że polityka musi tym ludzkim wartościom służyć, zaczynając od służby na rzecz sprawiedliwości, w tym demokracji (uwaga – nie politycy decydują co jest sprawiedliwe, prawe, moralne, czy ludzkie – to są wszystko ludzkie wartości wyższego rzędu jak polityka).
Lewacy nie mają miejsca w polityce również dlatego, że polityka to służba, a z tego, co już o nich wiemy, oni nie chcą służyć, tylko żeby im służono, chcą panować, obrastać w zaszczyty i przywileje, decydować o przywilejach i podziałach pieniędzy, czy innej materii; chcą pasożytować, chcą wręcz budować pasożytnicze hierarchie, jak np. znana z 33 stopni takiej pasożytniczej hierchii masoneria.
Tu przy okazji dodam, że aby żyć, aby przetrwać, czy jako Naród, czy Ludzkość, musimy iść do przodu. A postęp jest tylko do przodu – żeby był postęp musi być zgoda między prawicą i lewicą – a to oznacza wspólną moralność – oczywiście tą “z najwyższej półki’ – ze “słuchaniem Boga bardziej niż ludzi”.
Postęp, to nie “na boki”– nie przez zwalczanie się. “Na boki” można i prawej, można zrobić “skok w bok”, załatwić coś “na lewo” – ale nie ma w tym kroku do przodu.
Na koniec pod dyskusyję dla Czarnej Limuzyny.
Pisze: “Nie można przekroczyć granicy getta, wyznaczonej przez triumfującą demokrację”.
***- To też powielony stereotyp propagandy faszystowskich mediów – prawda jest taka, że to nie żadna demokracja, tylko faszystowski totalitaryzm o zewnętrznych tylko, pustych znamionach demokracji.
“Większość tzw. niezależnych mediów wyznaje lewicowy paradygmat gwarantujący wynikający z demokracji parytet dla kłamstwa i bzdury”.
***– To wykluczone – bo nie ma demokracji tam, gdzie jest tolerowane kłamstwo. Wprowadzanie demokracji to przede wszystkim eliminacja kłamstwa z życia publicznego. Demokracja to sama sprawiedliwość wspólnotowa – służy prawości, a ta już stoi na prawdzie. Owszem, w demokracji występują i prawda, i kłamstwo, ale to nie znaczy, że do sprawiedliwości i demokracji można dojść bez zdecydowanego odkrywania i kreślenia do wiadomości wszem i wobec, co jest kłamstwem, a co prawdą i bez wyboru prawdy jako normy życia społecznego, prawdy że coś jest rzeczywistością i że na tym można budować przyszłość. Przez filtr sprawiedliwości, w tym demokracji przechodzi tylko prawda – kłamców uznaje się za niesprawiedliwych i albo się od nich odsuwa w życiu społecznym, albo nawet wsadza do więzień, gdy kłamstwem zrobiono komuś krzywdę, czy na wojnie rozstrzeliwuje albo wiesza, gdy gdy kłamstwo było zdradą Ojczyzny.