Przedsiębiorco, zapomnij o abolicji

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Gospodarka

Podsycana od 2016 roku co najmniej nadzieja na kolejne umorzenie długów powstałych wskutek niepłacenia obowiązkowych składek na ZUS przez przedsiębiorców właśnie legła w gruzach. Obywatelski projekt ustawy o zmianie szeregu ustaw, znany jako „dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców” może jedynie ulżyć niektórym w spłacie istniejących już zaległości.

Na stronie Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców widnieje długo (prawie dwie kadencje Sejmu!!!) oczekiwany projekt ustawy znoszącej przymusowość kolejnej daniny publicznej, jaką są składki na ubezpieczenia społeczne. Niestety. Mimo wyrażanych nadziei m.in. na fecebooku projekt ustawy milczy nt. umorzenia istniejących już zaległości oferując w zamian możliwość wystąpienia z Systemu.

I tak w art. 1 projektu czytamy, że osoba fizyczna będąca przedsiębiorcą może zwolnić się z podlegania obowiązkowym ubezpieczeniom społecznym poprzez złożenie wniosku o wyrejestrowanie z ubezpieczeń społecznych. Zwolnienie takie może nastąpić nie wcześniej, niż od dnia złożenia wniosku.

Z tej możliwości nie mogą jednak skorzystać tzw. samozatrudnieni, świadczący usługi tożsame z wcześniej wykonywanymi na podstawie umowy o pracę oraz dla tego samego przedsiębiorcy. To oznacza, że ludzie tacy będą zmuszeni opłacać ZUS na tej samej zasadzie, jak do tej pory.

Tymczasem w Polsce ilość takich samozatrudnionych w niektórych branżach stał się problemem. Zważyć też trzeba, że nakazywanie wręcz pracownikowi, by założył działalność gospodarczą i dalej robił to samo, ale już jako niezależny podmiot stanowi klasyczne obejście prawa.

Niestety. ZUS, który z rozmachem atakuje umowy o pracę zawierane przez przedsiębiorców i w zależności od humoru urzędnika określa je jako umowy cywilnoprawne bądź też stwierdza ich pozorność, co oznacza nieważność w zakresie ubezpieczeń społecznych, w tym przypadku chowa głowę w piasek i milczy, chociaż teoretycznie mógłby reagować.

Kolejne zmiany trafiają już do tzw. ustawy systemowej ZUS. Mimo opuszczenia ZUS przez przedsiębiorcę obowiązek płacenia składek za zatrudnionych przez niego pozostaje (art. 2 projektu).

Brak również zmian w definiowaniu osoby współpracującej, co w istotny sposób rzutuje na kondycję finansową tzw. przedsiębiorstw rodzinnych.

Pozostawiono również wyjątkowo restrykcyjną barierę 1%, uniemożliwiającą uzyskanie świadczenia z ZUS w przypadku zadłużenia większego niż… 35 zł!

Generalnie poza zmianą istotną z punktu widzenia płatnika (przedsiębiorcy), jakim jest wprowadzenie możliwości zrezygnowania z ZUS, co jednak wiązać się będzie z określonymi konsekwencjami w postaci braku możliwości uzyskania zasiłku chorobowego oraz, w najbardziej drastycznym przypadku, brakiem możliwości uzyskania renty rodzinnej przez najbliższych, projekt tak naprawdę zawiera jedynie kosmetyczne zmiany istniejących przepisów dokonane w celu zharmonizowania aktów wykonawczych z nowo wprowadzoną możliwością wyrejestrowania się z ZUS.

Pamiętać jednak należy, że to wyrejestrowanie jest tylko częściowe. Nadal bowiem obowiązuje uiszczanie składki zdrowotnej.

Zatem przedsiębiorca, o ile rzecz jasna projekt wejdzie w życie, pozostanie poza systemem ZUS na bieżąco, jednak będzie musiał spłacić istniejące już długi.

Owszem, dla wielu będzie to znacząca ulga. W przypadku zawarcia układu ratalnego (czyli rozbicia długu na raty) zamiast często podwójnych opłat na ZUS (składka bieżąca + rata) będzie mógł opłacać jedynie ratę.

To pozwoli na wywiązywanie się z obowiązków.

Powstaje tylko pytanie, czy dojście do takich efektów wymagało prawie siedmiu lat negocjacji???

Przecież wykorzystując komputery naniesienie wymaganych poprawek w aktach wykonawczych to kwestia jeśli nie minut, to kilku godzin.

Oczywiście przy założeniu dobrej woli wszystkich stron.

Pamiętajmy jednak, że na razie jest to tylko projekt, który nawet nie trafił jeszcze do odpowiedniej Komisji sejmowej.

14.03 2023

fot. pixabay

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.2 (5 głosów)

Komentarze

Przedsiębiorcy, zwłaszcza mniejsi, mają górny limit podatku zdrowotnego na poziomie średniej krajowej. Pracownicy zaś takiego limitu nie mają. Dołożono im 9% podatku od całości dochodu, i to bez kwoty wolnej.

Dlatego podatek osób dobrze zarabiających (dobrze przed podtakiem) jest dzisiaj chorendalny gdy doliczy się do niego podatek zdrowotny. Nie mylić z chorobowym który płacony jest dodatkowo.

Kto może ucieka więc w "firmę", ale nie każdy może. Zresztą... państwo zabezpieczyło się tu nieźle - świadczenie usług na rzecz swojego bylego pracodawcy (kontrakt) traktowane jest przez urząd skarbowy jako praca na zatrudnienie i łup +9% ponad to co do niedawna było.

Socjalizm kosztuje. Najbardziej można doić pracownika na etacie więc się go doi. Jego pole manewru jest mocno ograniczone. Najlepiej jest więc zarabiać mało lub średnio. Wtedy różne kwoty wolne drastycznie obniżają podatki. Jeśli zarabiasz dużo i masz rozchwytywany zawód, to pozostaje albo emigracja, albo kombinacja. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pogodzi się z płaceniem 50% sumarycznych podatków.

Dlatego czarno widzę to co nadchodzi. Poziom łupienia przez państwo, który to poziom akceptuje podatnik, został przekroczony. Dotknął on kadry fachowców bez których rozwój gospodarczy jest trudny do wyobrażenia.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#1650875