Czernicki: Czas zapłaty cz.2

Obrazek użytkownika Rzeczy Wspólne
Gospodarka
Przejedzone pieniądze
Konsekwencje błędnej polityki gospodarczej w strefie euro od czasu jej powstania można podzielić na widoczne i niezauważalne na pierwszy rzut oka. Te widoczne trafiają do nas codziennie w przekazie medialnym: silne zadłużenie publiczne, problemy instytucji finansowych, recesja gospodarcza. Te mniej oczywiste skutki to zmarnowanie pewnej szansy na trwały wzrost realnych dochodów w krajach UGW. Jak należy to rozumieć?
 
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw rozważyć, w jakim celu dochodzi do międzynarodowego przepływu kapitału. W sensie mikroekonomicznym poszczególne jednostki inwestują za granicą, np. aby zrealizować wyższe dochody lub uchronić się przed ryzykiem. W sensie makroekonomicznym eksport kapitału1 jednego kraju do drugiego powinien przebiegać w następujący sposób: kapitał z krajów bogatszych, w których jest on bardziej dostępny i zyski z inwestycji są niższe, płynnie w kierunku krajów biedniejszych i mniej zasobnych w oszczędności. Tam służy on do podniesienia konkurencyjności i zwiększenia mocy produkcyjnych. Dzięki temu kraje te są w stanie w przyszłości zwrócić pożyczony kapitał powiększony o odsetki. W tym przypadku mamy do czynienia z czystą sytuacją win-win. Na transferze zyskuje kraj udostępniający swoje oszczędności, gdyż w przyszłości nastąpi ich zwrot z „nawiązką”. Natomiast importer środków, dzięki oszczędnościom zagranicznym, rozbudowuje swoją gospodarkę. Poza tym wzrasta dostępność dóbr i usług poprzez zwiększenie mocy produkcyjnych w kraju importującym kapitał, co przekłada się na ogólny wzrost realnych dochodów po obu stronach2.
 
Proces transferu kapitału w strefie euro nie odpowiadał powyższemu wzorcowi. Strumienie kapitału płynęły co prawda w kierunku krajów posiadających mniej oszczędności i większe potrzeby inwestycyjne. Nie zostały one jednak wykorzystane w odpowiedni sposób. Trafiały do sektora budowlanego, posłużyły do zwiększenia konsumpcji i sfinansowania wysokiego zadłużenia publicznego. Nie zadbano o to, aby napływający kapitał z centrum strefy euro stał się podstawą do polepszenia konkurencyjności gospodarek państw peryferyjnych. Skutki? Dla państw rdzenia transfer oszczędności na peryferia był transferem w jedną stronę. Nie mogą one liczyć na zwrot kapitału w perspektywie nawet najbliższej dekady, gdyż został on zwyczajnie skonsumowany. W sensie realnym zwrot taki jest możliwy tylko przy nadwyżce eksportu nad importem po stronie krajów „odbierających” kapitał. Grecja, Hiszpania i Portugalia wykazują jednak ciągle silnie ujemne saldo w bilansie handlowym i nic nie wskazuje na to, że sytuacja ta w najbliższym czasie ulegnie zmianie. Z perspektywy krajów peryferyjnych import kapitału z centrum eurostrefy był co prawda podstawą do zwiększenia dobrobytu, ale tylko w krótkim okresie czasu. Nie wykorzystały one napływających oszczędności do wzmocnienia swojej gospodarki i muszą się liczyć z tym, że złote czasy życia na kredyt dobiegły końca. Ponadto, zamiast w sektorze budowlanym czy na sfinansowanie zadłużenia, kapitał mógł zostać wykorzystany do zwiększenia produktuwności przedsiębiorstw w strefie euro, co przełożyło by się na wyższy poziom realnych zarobków w całej UGW. Nieudane inwestycje na peryferiach absorbujące oszczędnosci państw rdzenia strefy euro skutecznie pogrzebały tę szansę.
Kosztowne iluzje
Czy problemy strefy euro były do przewidzenia? W tym przypadku można śmiało powiedzieć, że elity europejskie wspierane przez licznych ekonomistów wykazały się dużą dozą ignorancji dla faktów ekonomicznych. W historii gospodarczej miał miejsce niejeden kryzys, którego przebieg był podobny do tych w strefie euro, choćby wspomnieć Chile w 1982 roku, Meksyk w 1994 lub Argentynę w 2001. We wszystkich trzech przypadkach mięliśmy do czynienia z silnym napływem kapitału zagranicznego przy sztywnym kursie walutowym. W takich warunkach, bez odpowiedniego nadzoru przepływów kapitałowych, dochodzi często do przeinwestowania w niektórych sektorach gospodarki. Rosną wtedy ceny popularnych aktywów. To skłania zarówno zagraniczne, jak i krajowe instytucje finansowe do silniejszego zaangażowania się na tych rynkach. Duża ilość łatwo dostępnego kapitału jest też bodźcem dla rządzących, aby zwiększać wydatki państwowe. Banki chętnie kredytują sektor publiczny, gdyż ryzyko pożyczania fiskusowi jest zazwyczaj niskie.
 
Ten sam mechanizm zadziałał w strefie euro, z tym, że w unii walutowej negatywne bodźce przy transferze kapitału z krajów rdzenia na peryferie były jeszcze silniejsze. Euro stworzyło pewnego rodzaju iluzję stabilności i bezpieczeństwa. Z jednej strony kraje peryferyjne przestały się martwić nadmiernym zadłużeniem i utratą konkurencyjności, licząc na to, że w razie kryzysu będą mogły się zwrócić o pomoc do krajów silniejszych gospodarczo. Tendencję tę wzmocnił dodatkowo brak skutecznych możliwości kontroli i nacisku na kraje łamiące zapisy traktatu z Maastricht. Z drugiej strony instytucje finansowe uwierzyły w niezniszczalność wspólnej waluty i pożyczały na potęgę zarówno państwom, jak i angażowały się w różnego rodzaju spekulacje.
 
Wiara polityków europejskich w to, że proces właściwej alokacji kapitału prowadzący do realnej konwergencji w strefie euro dokona się samoistnie, nie miała racjonalnych podstaw. Wręcz przewinie, można było się spodziewać, że w warunkach, w których nikt nie liczy się z upadkiem strefy euro, ryzyko zaangażowania się instytucji finansowych w krajach południowych lub w Irlandii będzie bliskie zeru. Tym samym ilość napływającego kapitału i pokusa szybkiego zysku banków będzie w unii walutowej jeszcze większa.
 
Dziś nadszedł czas zapłaty za ową iluzję stabilności i bezpieczeństwa, jaką stworzyła unia walutowa.
 
Łukasz Czernicki (ur. 1982), ukończył ekonomię na Technische Universität w Berlinie. Obecnie jest doktorantem na Uniwersytecie w Poczdamie. Swoją wiedzę chętnie pogłębia, uczestnicząc w różnych konferencjach ekonomicznych, m.in. jako stypendysta Ludwig von Mises Institute (USA) i Istituto Bruno Leoni (Włochy). Autor publikacji o tematyce makroekonomicznej.
 
1 Eksport kapitału na płaszczyźnie makroekonomicznej odbywa się w dwóch fazach: monetarnej (w formie kredytów lub inwestycji) i realnej (w postaci dóbr i usług). O miedzypaństwowym eksporcie kapitału możemy mówić tylko wtedy, gdy dany kraj posiada nadwyżki w bilansie handlu i usług względem państwa importujacego kapitał; zob. A. Kruse, „Aussenwirtschaft”, Berlin 1972.

2 Zob. H.H. Lechner, dz. cyt., rozdział 7. 

Brak głosów