Negacjonizm antropogenicznego globalnego ocieplenia
97% naukowców potwierdza fakt tego, że klimat się zmienia. 100% naukowców potwierdza to, że człowiek ma wpływ na środowisko. A tymczasem propaganda głosi, że prawica neguje te naukowe fakty. Dlaczego prawica występuje przeciwko nauce? Otóż prawica ma rację negując antropogeniczne globalne ocieplenie. Tylko robi to nieudolnie marketingowo, bo ulega idiotycznej tezie lewicy, jakoby to ocieplenie było jakąś katastrofą. Neguje katastrofalne ocieplenie, zamiast negować katastrofalność tego ocieplenia. Przecież w niekatastrofalnym ociepleniu nie ma nic złego!
Istotą słusznej negacji powinno być negowanie katastrofalnych zmian - bo żadnych takich zmian poważni naukowcy nie prognozują. Nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że będą jakieś katastrofy, których do tej pory nie było.
Lewica wygrywa wojnę propagandową dlatego, że używa słusznych i uzasadnionych naukowo tez dotyczących klimatu i tego co na klimat wpływa, do tego, by uzasadniać, że te zmiany wywołają jakieś niespotykane dotąd katastrofy. Co innego głosi, a na co innego podaje naukowe dowody.
Lewica po prostu zmiany klimatu nazywa katastrofą i to jest jej kolosalny sukces marketingowy, ale kompletna porażka cywilizacyjna, bo po prostu wygrywa kłamstwo. Słuszne jest to, by te kłamstwa lewicy negować, bo to są bzdury nie mające żadnych naukowych podstaw. Naukowcy prognozują tylko zmiany klimatyczne i wskazują na to, jaka działalność człowieka jest szkodliwa dla środowiska - ale żadnych wyjątkowych katastrof nie prognozują.
Spróbujcie zapytać kogokolwiek, kto uwierzył medialnej histerii dotyczącej katastrofalnych zmian, by podał jakie konkretnie mają wystąpić niespotykane dotąd katastrofy i jakie są na to naukowe dowody. Zawsze wskaże na naukowe badania wykazujące zmiany klimatu, albo naukowe przykłady pokazujące zanieczyszczanie środowiska przez człowieka. O co innego się prosi, co innego się dostaje. Nauka dowodzi jedno, a lewicowa medialna propaganda głosi co innego.
Jedyne co naukowcy potwierdzają, to to, że klimat się zmienia, a ludzie zanieczyszczają środowisko. To nie są katastrofy. A nawet jak to uznamy za katastrofy, to nie wymagają one jakiejś globalnej walki. Z każdą katastrofą można i należy walczyć lokalnie - w niektórych miejscach budować wały przeciwpowodziowe, w innych ściany przeciwpożarowe, a w jeszcze innych schrony przeciwhuraganowe. W niektórych miejsca trzeba mieć więcej klimatyzatorów, a w innych więcej pieców.
Ja prognozuję, że lewicowa histeria może doprowadzić do katastrofy - nie klimatycznej, ale cywilizacyjnej. Wydamy kolosalne kwoty na polityczną walkę z klimatem i nie będzie nas stać na te wały, ściany i schrony. Kwoty wydawane na walkę z jakoby nadmierną emisją CO2 lepiej wydać na rozwój energetyki jądrowej, budowanie oczyszczalni ścieków czy wymyślenie zimnej fuzji. Lepiej walczyć z prawdziwymi katastrofami, a nie wizjami lewicowych bajkopisarzy głoszących zagładę ludzkości z powodu podniesienia się temperatury o dwa stopnie.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2996 odsłon
Komentarze
Potwierdzam tezy,
15 Stycznia, 2020 - 14:26
Po punktacji widzę że lewactwo traktuje bardzo serio swoją ideę katastrofy klimatycznej i warto przytoczyć parę argumentów "przeciwko". Twierdzenie że coś jest prawdą bo wielu w to wierzy konfrontuje się z twierdzeniami o Ziemi jako środku wszechświata i z kreacjonizmem w które wierzyła kiedyś większość naukowców, a niektórym to pozostało do dziś. W wielu przypadkach samo powoływanie się na anonimowe "opinie naukowców" jest oszustwem, o czym świadczy wspieranie w ten sposób wielu "cudownych środków" na poprawę, zdrowia oferowanych i sprzedawanych potencjalnym "pacjentom" przez "lekarzy" których jedynym celem jest pomoc cierpiącym na co nie może się zdobyć medycyna konwencjonalna. Znam konkretne przypadki z Polski.
"Ocieplenie klimatyczne" na skutek emisji dwutlenku węgla jest nie popartą niczym tezą przynoszącą wymierne korzyści tym którzy próbują zaistnieć oraz tworzącym się gałęziom gospodarki ("produkcja energii odnawialnej") które z uwagi na wysokie koszty w innym przypadku nie mogłyby zaistnieć.
Warto przypomnieć, że w historii geologicznej klimat obszaru dzisiejszej Polski był zazwyczaj cieplejszy niż obecnie. Jeszcze kilkanaście milionów lat temu żyły na tym obszarze korale. Z kolei w ostatnich 2 milionach lat pojawiał się u nas wielokrotnie lądolód, czasami, wielokrotnie, ustepując na rzecz klimatu cieplejszego niż obecnie.
Oczywiscie można wymysleć bajkę o tym, że ochłodzenie epoki lodowcowej spowodowały wybuchy wulkanów (lansowana nie tak dawno idea zimy nuklearnej), a okresy ocieplenia (koniecznie globalnego) powodowało palenie ognisk i w ten sposób emisja dwutlenku węgla, bo pierwotnym ludom było zimno. Ale czy o to chodzi aby wymyślać kolejne bajki ku uciesze otępiałych maluczkich?
Wciąż przypomina mi się jeden z prekursorów spekulacji klimatycznych który zestawił lata większych erupcji wulkanicznych na świecie z wieloletnią krzywą temperatur otrzymaną z pomiarów temperatur głównie w stacjach meteorologicznych USA i Europy w ciągu ostatnich około 150 lat. Wyszło mu że ochłodzenie klimatu zwiększa prawdopodobieństwo wybuchów wulkanów. W kolejnej pracy zamienił postulowany skutek z przyczyną i wyszło mu że wybuchy wulkanów wpływają na ochłodzenie klimatu. Było to związane z modną wtedy ideą zimy nuklearnej. Moda się skończyła, przyszła inna, naukowiec publikował dalej. Nazywa się Robock.
Znaczna część "argumentów" za ociepleniem klimatycznym opiera się np. na malarstwie (zimowe pejzaże w Europie Zachodniej), zapiskach kronikarskich z natury ogólnikowych i obejmujących niewielkie obszary, a także np. na lokalnej XIX-wiecznej prasie amerykańskiej której stopnia wiarygodności nie sposób ustalić.
Trudno oprzeć się wrażeniu że modne bzdury na temat klimatu wspierane są "pro publico bono" przez wierzących w nie, lub zakładających, że nieważne w co wierzą maluczcy, ważne aby postępowali zgodnie z zaplanowanym modelem, dającym wymierne zyski i korzyści grupom manipulatorów.
W starym dowcipie pewien farmer amerykański wybrał się do Zoo, i zobaczywszy żyrafę powiedział "nie, takie zwierzę nie może istnieć". Czy łatwo jest udowodnić że żyrafa jednak może istnieć"? To może nie być proste tak jak się wydaje niektórym.
gps65
15 Stycznia, 2020 - 19:03
Klimat chyba zawsze "faluje". Jak pisał jakiś kronikarz, kilkaset lat temu po Morzu Bałtyckim skutym lodem jechało się saniami do Szwecji i z powrotem a ktoś zaradny postawił na zimę i karczmę "postojową". Coś tak :)
Bogdan Jan Lipowicz
Innym znów razem
15 Stycznia, 2020 - 19:24
według kronik, na obszarze Polski zimy nie było do tego stopnia że drzewa owocowe zakwitły w styczniu. Niech się lewactwo pójdzie uczyć.
I wciąż zakwitają.
17 Stycznia, 2020 - 20:54
Wciąż w styczniu czasem zakwitają, dokładnie w tym samym miejscu gdzie zakwitały wtedy. Ino Polski już tam nie ma. Wtedy mieliśmy wspólną granicę z Turcją...
Pamiętam lekcje biologii. Profesor mówi:
- Na terenie Polski do wojny występował pewien gatunek jaszczurki.
Uczeń: - Wyginęła?
Profesor: - Żyje, żyje. Tylko już nie w Polsce...
Tymczasem
20 Stycznia, 2020 - 15:02
historia tej jaszczurki to prawda. Chyba chodzi o żółtopuzika? Ale są też rosliny, dla nas prawie egzotyczne, które rosły w granicach nawet nie dawnej Polski ale Polski przed 1939 (na przykład przęśl (Ephedra). Z łatwoscią można jej gatunki znaleźć np. w Hiszpanii czy w Grecji (tam je widziałem).
Ale to nie zmienia wniosków klimatologicznych.
Honic
CO2 jest 0,0411% atmosfery i się nie zmienia
16 Stycznia, 2020 - 00:33
Dodam tylko, że CO2 jest 0,0411% atmosfery i się nie zmienia
Co trzeba wiedzieć o Globalnym Ociepleniu z powodu wzrostu CO2? Powtórzę: o CO2 trzeba wiedzieć tylko to, że stanowi on 0,0411% atmosfery a każdy kto mówi o jego wpływie na ocieplenie to albo idiota albo zdalnie sterowany łajdak i rabuś (patrz na sam „Szczyt klimatyczny” w Katowicach za ponad 250 mln zł).
Aby zrozumieć jaki idiotyzm głosi premier Mateusz Morawiecki przed szczytem klimatycznym COP25 w Madrycie w kwestii ograniczenia emisji CO2 przeczytaj ten krótki tekst i podaj dalej. Stań na drodze tym idiotom!
Jak działa Globalne Zażydzenie Klimatu – Sprawa Grety Thunberg – BZDURA, którą żyje świat. Obszczymajtka obszymajtką, ale z tymi wszystkimi dziennikarzami dzieje się coś groźnego, podsuwają im jakieś nierozgarnięte dziecko a oni dyskutują, dyskutują ... nie sprawdziwszy, że tego dwutlenku węgla (gazu cieplarnianego) jest w atmosferze 0,0411 % a więc 411 cząstek na 1 000 000 cząstek powietrza (4 na 10 000!) i co najciekawsze ten stan się zupełnie nie zmienia od dziesiątków lat.
Skład powietrza na dziś i na wczoraj ... i 100 lat temu:
Składnik % - ppm (z ang. parts per million)
-----------------------------------------------------------------
1. azot 78,0840 - 780 840
2. tlen 20,9460 - 209 460
3. argon 0,9340 - 9 340
4. CO2 0,0411 - 411
Puknijcie się w głowy wszyscy, którzy zabieracie głos na temat CO2 a zobaczycie jak dudni.
411 cząstek CO2 na 1 000 000 cząstek powietrza - 4 na 10 000! - i to niezmienne w czasie. Przez 1000 lat CO2 wzrosło od 180 do 385 ppmv. Od końca lat ’50 XX wieku koncentracja CO2 w atmosferze wzrosła z 315 ppmv do poziomu 385 ppmv. Wykres górny pokazuje pomiary bezpośrednie koncentracji CO2 w atmosferze (spektrometryczne z Mauna Loa i in. - linia jasnoniebieska) oraz z rdzeni lodowych w okresie 1750-2000 (punkty z różnych rdzeni lodowych). Widać coraz szybszy trend rosnący od poziomu ~280 ppmv. Z pomiarów paleoklimatycznych (głównie rdzeni lodowych) wiemy, że w przeciągu ostatnich kilkuset tysięcy lat koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wahała się w przedziale 180- 300 ppmv. Tu wykresy - o małej wartości naukowej(!) jesli w ogóle - bo nie podano uchybu (błędu) pomiaru:
https://ziemianarozdrozu.pl/encyklopedia/8/zmiany-ilosci-co2-w-atmosferze
Zdolności adaptacyjne organizmu ludzkiego pozwalają na zachowanie niezmienionej aktywności przy stężeniu osiągającym wartość do 0,15%. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zdefiniowało poziom maksymalny tego gazu podczas pracy w warunkach szkodliwych. NDS, czyli najwyższe dopuszczalne stężenie, wynosi ok. 5000 ppm (0,5%). Głównym źródłem CO2 w miejscach pracy, nauki i zamieszkania są ludzie, a dokładniej wydychane przez nich powietrze. Dorosły człowiek wydycha przeciętnie ok. 20l dwutlenku węgla na godzinę, a ilość ta wzrasta kilkukrotnie podczas wzmożonego wysiłku. Spadek poniżej 200 ppm oznacza zatrzymanie procesu fotosyntezy, i początek kolapsu łańcucha pokarmowego, tlen u ludzi transportowany przez krew może być przez nią oddany do komórek tylko w obecności CO2, wartość przy której krew pracuje najsprawniej 800-1200ppm, dlatego pacjentom niedotlenionym podaje się tlen a potem CO2.
Wiem, że żadnej wiedzy nie macie, ale to co robicie z tym CO2 to jest jakiś upadek cywilizacji. To upokarzająca bezmyślność, poziom debila z zielonych.
4 na 10 000 cząstek CO2 w atmosferze ziemskiej znaczy mniej w bilansie energetycznym planety Ziemia niż włożenie patyka do Wisły w celu zakłócenia jej cieku/biegu.
Uzupełnił o cenną uwagę: Marcel Inwisible
Nie dodałeś że spadek poniżej 200 ppm oznacza zatrzymanie procesu fotosyntezy, i początek kolapsu łańcucha pokarmowego, tlen u ludzi transportowany przez krew może być przez nią oddany do komórek tylko w obecności CO2, wartość przy której krew pracuje najsprawniej 800-1200ppm, dlatego pacjentom niedotlenionym podaje się tlen a potem CO2.
Myślę że obecnie mamy 3 trendy robienia ludziom papki w bani CO2, LGBT, ANTYSEMITYZM.... komu to się może opłacać?
koniec cyt.
Inna sprawa to zawartość pary wodnej w powietrzu (wilgotność względna). Jest ona zależna od wielu czynników i zmienia się w zakresie 0–4%. To jest 100x więcej jak CO2 i to ona, para wodna, ma pewien niewielki wpływ na temperaturę powietrza w nocy. Bardzo zresztą niewielki.
Def.: wilgotność względną, określającą stosunek ilości pary wodnej zawartej w 1 m³ powietrza, przy określonym ciśnieniu i temperaturze, do ilości pary wodnej nasyconej w tej samej temperaturze i ciśnieniu powietrza.
Stężenie CO2 (ppm, %) Efekt oddziaływania na organizm człowieka
350-450 ppm, 0,035-0,045% Świeże powietrze atmosferyczne, warunki idealne.
poniżej 600 ppm, 0,06% Akceptowalne warunki świeżości powietrza w pomieszczeniach mieszkalnych / biurowych.
poniżej 1000 ppm, 0,1% Wymóg minimum higienicznego, skala Pettenkofera.
1500 ppm, 0,15% Powietrze odczuwane jako duszne i nieświeże
2000 ppm, 0,2% U osób osłabionych i/lub z chorobami układu oddechowego pojawia się kasłanie, czasem również omdlenia i zasłabnięcia.
10 000 ppm, 1,0% Lekki wzrost częstotliwości oddechów.
15 000 ppm, 1,5% Maksymalna tolerowana dawka dla osób pracujących w trudnych warunkach, pod kontrolą medyczną, m.in. w browarach, na łodziach podwodnych i statkach kosmicznych. Wdychanie powietrza przez dłuższy czas powoduje łagodny stres metaboliczny, który objawia się przyspieszeniem oddechu i zaburzeniami równowagi kwasowo-zasadowej krwi.
20 000 ppm, 2,0% Pogłębiony oddech, wzrost częstotliwości oddychania o ok. 50%. Wdychanie powietrza przez dłuższy czas powoduje bóle głowy i uczucie zatrucia.
30 000–40 000 ppm, 3,0%-4,0% Wzrost trudności oddechowych, występują efekty podobne do działania narkotyków, m.in. osłabienie słuchu, bóle głowy, wzrost ciśnienia tętniczego krwi i przyspieszenie akcji serca.
50 000 ppm, 5,0% Brak swobody w oddychaniu, dzwonienie w uszach, zaburzenia widzenia. Dwutlenek węgla przybiera ostry zapach zbliżony do zapachu wody sodowej.
70 000-100 000 ppm, 7,0-10,0% W ciągu kilku minut następuje utrata przytomności.
100 000 ppm i powyżej, 10,0% i powyżej Szybka utrata przytomności, przedłużająca się ekspozycja prowadzi do śmierci przez uduszenie.
Przez 1000 lat CO2 wzrosło od 180 do 385 ppmv
Od końca lat ’50 XX wieku koncentracja CO2 w atmosferze wzrosła z 315 ppmv do poziomu 385 ppmv.
Wykres górny pokazuje pomiary bezpośrednie koncentracji CO2 w atmosferze (spektrometryczne z Mauna Loa i in. - linia jasnoniebieska) oraz z rdzeni lodowych w okresie 1750-2000 (punkty z różnych rdzeni lodowych). Widać coraz szybszy trend rosnący od poziomu ~280 ppmv.
Z pomiarów paleoklimatycznych (głównie rdzeni lodowych) wiemy, że w przeciągu ostatnich kilkuset tysięcy lat koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wahała się w przedziale 180- 300 ppmv.
Tu wykresy - o małej wartości naukowej(!) jesli w ogóle - bo nie podano uchybu (błędu) pomiaru:
https://ziemianarozdrozu.pl/encyklopedia/8/zmiany-ilosci-co2-w-atmosferze
panMarek
Odnosi się Pan do wykresu -
16 Stycznia, 2020 - 21:52
Odnosi się Pan do wykresu - mógłby Pan podać źródło?
Stasiek
No przecież masz Pan na końcu tekstu!
16 Stycznia, 2020 - 22:19
https://ziemianarozdrozu.pl/encyklopedia/8/zmiany-ilosci-co2-w-atmosferze
panMarek
Dziękuję i przepraszam, nie
16 Stycznia, 2020 - 22:59
Dziękuję i przepraszam, nie doczytałem...
Stasiek
Dziękuję i przepraszam, nie
16 Stycznia, 2020 - 22:59
Dziękuję i przepraszam, nie doczytałem...
Stasiek
Mylisz się pan co do pary wodnej.
18 Stycznia, 2020 - 07:05
Para ma NIEWIELKI wpływ na temperaturę powietrza w nocy?
Pan tak na poważnie? Niewielki?
Tak może napisać tylko ktoś kto całe życie mieszka w Polsce i w życiu nie doznał czegoś takiego jak "100% humidity" czyli wilgotności blisko 100%. W Polsce nawet latem po 18tej trzeba lepiej mieć pod ręką coś z długimi rękawami a po 16tej nie da się już kąpać w basenie bo wyjście na brzeg jest bardzo nieprzyjemne...
Tam gdzie pół życia przemieszkałem, róznica temperatur między dniem a nocą często wynosi dwa, trzy stopnie... 30 w dzień, 28 stopni nocą to nic nadzwyczajnego. Albo 26 - 24. Mówię nocą, czyli trzecia, czwarta nad ranem bo jeszcze o północy może być wciąż ta sama. Na "pool party" czyli na imprezę nad basenem zaprasza się na 19-tą. Wtedy kąpiel jest najprzyjemniejsza bo lampa nie świeci a mimo to po wyjściu z wody jest fajnie cieplutko.
Widział pan amerykańskie filmy kiedy to easy rider jedzie nocą motocyklem i ma na sobie tylko podkoszulek albo gołą klatę? Nie zastanowiło nigdy pana jak to jest możliwe? Gdyby to była gorąca ale sucha pustynia, takiemu Harleyowcowi nery by natychamist nocą odmroziło.
Wilgotność. To jest właśnie efekt wilgotności która za dnia pochłonęła ciepło i powoli go oddaje. Równocześnie blokuje wypromieniowywanie ciepła z ziemi w kosmos. Para wodna. To jest dopiero czynnik cieplarniany...!
Para wodna jest ogromnie mocnym "gazem" cieplarnianym, zwłaszcza że przechodzi ona fazy parowanie-skraplanie. Chmury również mają duży wpływ. Przy parze wodnej, efekt cieplarniany CO2 to mały pikuś. No i obserwujemy stały wzrost zawartości pary w atmosferze. Jednak "nauka" wini za ten wzrost zartości pary wodnej w atmosferze... CO2 i walczy tylko z CO2.
Tak się składa że ogromnym źródłem dodatkowej pary wodnej są wszystkie elektrownie opalane gazem ziemnym. Produktem spalania gazu jest głównie H2O i dodatkowo CO2. Również wycinanie lasów ktore dokonuje się od wieków powoduje zwiększone parowanie wody z gleby. Ale przecież to Niemcy gaszą atom i przestawiają się na elektrownie gazowe (nie wygaszając przy tym elektrowni węglowych). Nie tylko zresztą Niemcy idą w gaz bo gaz jest przecież "bardzo przyjazny" - nie wytwarza tyle CO2 co spalanie węgla... A to że spalanie węgla nie wytwarza pary wodnej... kogo to obchodzi.
Pisałem o tym już dawno i pisałem o tym wiele razy. Nie mogę zrozumieć dlaczego nasz premier i dlaczego nasz prezydent nie grzmotną w Brukseli pięścią w stół i nie powiedzą: - Nie ma sprawy. Wygasimy nasze elektrownie węglowe, ale dopiero wtedy kiedy Niemcy wygaszą swoje, a przede wszystkim kiedy wygaszą swoje elektrownie opalane gazem. Para wodna jest 100x bardziej odpowiedzialna za efekt cieplarniany, dlatego pompowanie jej przez Niemcy do atmosfery powinno być prawnie zakazane. Kropka. To jak panowie? Likwidujemy?
Daję sobie głowę uciąć że nasz węgiel natychmiast stałby się"czysty i przyjazny". Ale ja tego za tych panów przecież nie zrobię a oni Niepoprawnych nie czytają.
Przecież napisałem:
21 Stycznia, 2020 - 00:02
"Inna sprawa to zawartość pary wodnej w powietrzu (wilgotność względna). Jest ona zależna od wielu czynników i zmienia się w zakresie 0–4%. To jest 100x więcej jak CO2 i to ona, para wodna, ma pewien niewielki wpływ na temperaturę powietrza w nocy. Bardzo zresztą niewielki."
Co do pary wodnej z elektrowni gazowych to się Pan mocno myli. Nie stanowi ona nawet 1/1 000 000 000 pary wytwarzanej przez Słońce. Proszę nie wprowadzać w błąd. Większość poruszonych przez Pana pozostałych kwestii - podobnie.
____________________________________________
I pamiętaj PiS-owszcziku o małym "minusiku"
I pamiętaj zboku, o swej onucy w rozkroku.
Wszak Dobra Zmian kasuje tego pana (Marka)
Prawda w oczy kole PiSowski matole?
Dalej przygłupie, daj mu po d....
panMarek
Jak doić kasę..
16 Stycznia, 2020 - 14:47
Witam! Dobra kasa na klimacie i smogu z pieca. W Krakowie już nie palą, a smog ten sam. Tu potrzeba 10 tyś. lat, aby oceniać klimat.
ronin
@ronin i inni,
17 Stycznia, 2020 - 18:05
Dwie sprawy: 10 tysięcy lat temu było u nas całkiem chłodno, kolejna (nie jedyna) epoka lodowcowa właśnie się kończyła. Ale wyśmiałbym ewentualne twierdzenie że następujące ocieplenie było skutkiem palenia ognisk przez zmarzniętych pierwotnych ludzi. To byłoby zbyt głupie.
Druga sprawa - sprawy związane z klimatem o wiele bardziej zależą od obecności lub braku pary wodnej w atmosferze; zawartość jej w atmosferze zależy od możliwości parowania/skraplania, i od dziennych wahań temperatur. Dlatego na pustyniach są upalne dni i często mroźne noce, w przeciwieństwie do obszarów bliskich zbiornikom wodnym i porośniętych roślinnością gdzie tak wielkich wahań temperatury nie ma. Ale lewactwo nie raczy czytać prac przyrodników, oni czytają prace marksistów i innych takich.
Honic
Z pamiętników Jana Chryzostoma Paska
17 Stycznia, 2020 - 21:29
ROK PAŃSKI 1680
Zacząłem i ten rok — daj Boże szczęście! — w Olszówce. Zaraz na początku tego roku doczekaliśmy nowych rzeczy, bo zima, która już była gruntownie stanęła, zginęła i stało się tak ciepło, tak pogodno, że bydła poszły w pole; puściły się kwiatki i trawę ziemia wydawała, orano i siano. Jam przecieć długo deliberował się³⁴¹⁰ z siewem; ale widząc, że ludzie już w pół pozasiewali jarzyny, jam też dopiero począł siać. Kiedym jeździł w zapusty z ludźmi po komendach, po weselach, to takie były gorąca, że trudno było zażyć sukni futrzanej, tylko letnie, jako in Augusto³⁴¹¹. Już tedy zimy nie było nic, tylko deszczyki przechodziły. Owe tedy zboża, in Iannuario³⁴¹² siane, wyrosły tak przed Wielkanocą, że aż na nich bydła pasano, i tak tej zimy mało co bydło słomy zażyło, mając bardzo dobre pożywienie w polu.
³⁴¹⁰deliberować się — namyślać się. [przypis redakcyjny]
³⁴¹¹in Augusto (łac.) — w sierpniu. [przypis redakcyjny]
³⁴¹²in Iannuario (łac.) — w styczniu. [przypis redakcyjny]
Grzest
Dobry tekst.
18 Stycznia, 2020 - 08:02
Dobry tekst.
Niedawno pisałem, że na lewackiej interii juznie mogli sie zdecydować, czy łgać o "globalnym ociepleniu", czy "globalnym oziembieniu" i napisali "mroźne ocieplenie" - ot i całe lewactwo, wypisz wymaluj ;D
Ps. Krzywousty niestety straszne banialuki piszesz. W lato po 16 nie wchodzić do basenu bo zimno? No jeśli zimne lato to i przez cały dzień ale zapamiętaj sobie, że wieczorami woda jest najcieplejsza, bo ogrzała sie przez cały dzień najbardziej (chyba, że przyszło nagłe załamanie pogody ale to co inego).
Dziękuję za uwagę,
Twój komentarz wezmę pod rozwagę ;)
I do kogo ty to piszesz? Do
18 Stycznia, 2020 - 22:04
I do kogo ty to piszesz? Do mnie, który cały swój czas spędził w Polsce nad wodą a później to samo tylko poza Polską? Jak to jest w polskim zwyczaju, nie czytasz dokładnie tego co komentujesz, albo krytykujesz dla samej zasady.
Czy ja napisałem że woda nie wydaje się ciepła wieczorem, a jeszcze bardziej nocą? Przeczytaj jeszcze raz i zobaczysz że napisałem że nieprzyjemnie jest WYCHODZIĆ z wody na brzeg a nie do wody wchodzić. Wychodzisz z "ciepłej" wody na zimne już powietrze a słoneczko cię o tej porze nie grzeje. Zaraz dreszcze i gęsia skórka. Sam pokazałeś że wieczory i noce w Polsce są zimne, właśnie dlatego że wilgotność jest niska.
Ale tak naprawdę to między 16-tą a 20-tą nieprzyjemnie jest i wychodzić i do wody wchodzić bo o tej porze woda wcale nie wydaje się ciepła. Dopiero nocą jest jak piszesz. W Polsce jedynie przez bardzo krótki okres w roku woda jest jako tako nagrzana. Dla porównania w moim pierwszym roku pobytu w Kanadzie, kąpałem się (jako jedyny) w rzece aż do połowy października. Woda wydawała mi się cieplejsza niż latem w Polsca. Dzisiaj już bym tego nie zrobił. Przyzwyczaiłem się do gorąca.
W Ameryce nie wchodzi się do basenu czy jeziora jeśli woda nie ma przynajmniej 22-24 stopnie. Wejście do takiej wody to zero stresu. I tu właśnie kłania się ta wilgotność. W Polsce, nawet w ciepłe lato woda nie ma szansy się zbytnio nagrzać bo co się nagrzeje za dnia, to nocą się schładza. Ponieważ w Ameryce nocą temperatura nie spada poniżej tych 18-20 stopni, ze względu włąśnie na ogromną wilgotność, to woda nie ma możliwości ochłodzić się przez noc i stąd jest zawsze taka ciepła. Często za ciepła. Prawie że zupa.
Wychodzisz więc nocą z basenu, nawet się nie wycierasz bo nie ma potrzeby tak jest ciepło na zewnątrz, i wyciągasz sobie prosto z lodu piwko. I tak to właśnie wygląda. I o tym właśnie dyskutujemy. O wpływie wilgotności / pary wodnej na temperaturę. Osobiście wolę jednak suchy klimat bo od tej wilgotności można dosłownie zdechnąć. Wchodzisz do cienia a tu żadnej ochłody bo pot którym jesteś oblany nie jest w stanie parować - 100% wilgotności. Koszmar.