Więzienie w Niemczech. Telewizja. Władza.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Całymi dniami czytałem polskie książki, które znalazłem pod swoim łóżkiem. Moi współlokatorzy mieli więcej rozrywek: o godzinie 11.00 otwierano drzwi i można było wyjść rozprostować kości, pograć w piłkę nożną lub iść na siłownię. Wyjście na siłownię było nagrodą, nie dla każdego. Tylko ci którzy sobie na to zasłużyli. Chociażby dobrym sprawowaniem. Po dwóch godzinach wszyscy musieli wrócić do więziennego bloku. Tutaj jeszcze do godziny 17.00 były otwarte cele i można się było nawzajem odwiedzać lub prowadzić interesy. Po godz. 17.00 zamykano klapy i nie było możliwości przemieszczania się po innym terenie niż własna cela. Przypomnę: cela była duża, po jednej stronie, pod oknem, mieszkali oni, a po przeciwnej ja. Dzieliło nas zaledwie kilka metrów, a odnosiłem wrażenie jak gdyby cały ocean.
Ci z pod okna mieli telewizor. Był pod takim kątem, że nic nie widziałem. Oprócz lewego boku. W tym samym czasie jak trafiłem do więzienia zaczęła się w polskiej telewizji pierwsza edycja Big Brothera. Dokładnie w tym samym czasie. Gdy podawano wiadomość, że mieszkańcy domu Wielkiego Brata przebywają tam np. 20 dzień, to dla mnie też ten czas wynosił 20 dni w Niemieckim więzieniu. Tamci oglądali z wypiekami na twarzy perypetie mieszkańców telewizyjnego domu. Nie dziwiło mnie to zbytnio gdyż nasza sytuacja była bardzo podobna. Z małymi wyjątkami. Nie było kamer. Potem przez cały dzień potrafili komentować zachowanie poszczególnych ludzi, z tego programu. Mieli swoje sympatie i antypatie. Jak nadawano program można było usłyszeć:
- Jakby ten ch...ek trafił do nas to by dopiero zobaczył. P......ny cwel.
I tym podobne Polaków rozmowy. Niektórych lubili i im kibicowali. Zauważyłem, że największym komplementem był nazwanie kogoś "Klimatowiec".
- Ale "Klimatowiec"! - słyszałem czasem głosy podziwu.
"Koledzy" odbierali TVP przez satelitę. Zauważyłem, że najbardziej lubią oglądać teleturnieje. Zwłaszcza jeden. Dziwiło mnie to tym bardziej, że ich wiedza rzadko sięgała poza pierwsze pytanie. Komu udawało się odpowiedzieć na drugie pytanie poprawnie wzbudzał powszechny zachwyt i dumnie obnosił się ze swoją "inteligencją" po celi.
Kiedyś nieuważnie czytałem książkę bardziej koncentrując się na dźwięku dochodzącym z telewizora. Leciał właśnie jakiś teleturniej. Padło trzecie pytanie. Łatwe. Mimo tego między "telewidzami" rozgorzała zawzięta dyskusja. Każdy obstawiał co innego. W końcu Piotr zwrócił się bezpośrednio do mnie. Byłem zaskoczony gdyż dawno się do mnie nikt nie odzywał:
- A ty "Nowy", jak myślisz?
Powiedziałem. Odpowiedź była trafna. Nikt mnie nie pochwalił lecz zobaczyłem w ich oczach coś na kształt podziwu. Ośmieleni tym, że Piotr do mnie zagadał sami zaczęli zadawać pytania. Odpowiadałem poprawnie do poziomu niedostępnego dla żadnego z nich czym wzbudziłem nieskrywany zachwyt:
- Ten "Nowy" nie jest taki głupi na jakiego wygląda - kręcili głowami.
Nastały dla mnie, po tym telewizyjnym incydencie, czasy odwilży. Coraz częściej do mnie o coś zagadywano.
Raz w miesiącu wychodziło się do sklepiku na zakupy. Oczywiście jeśli miało się za co kupować. Ja nie pracowałem więc nie miałem za co. Nie dostawałem też kieszonkowego, bo nawet nie wiedziałem, że jest taka możliwość. Współwięźniowie, z celi pracowali i robili zakupy. Kiedyś jak wróciłem spod prysznica zastałem na łóżku różne fanty takie jak cola w puszce, czekolada i inne. Byłem tym zaskoczony i tylko wydukałem:
- Dziękuję.
Na drugi dzień wytłumaczono mi jak się starać o kieszonkowe.
Trzymanie porządku w więzieniu to nie bułka z masłem. Strażnicy prawie wcale się nie wtrącali w sprawy więźniów. Tylko jak musieli. Odpowiedzialność za porządek spoczywała więc na barkach osadzonych. To zaufanie dziwiło mnie z początku lecz z biegiem czasu stwierdziłem, że ten układ ma sens.

Piotr dał towarjednemu Niemcowi. Ale nie mógł się doczekać zapłaty. Powiedział:
- Musisz zapłacić za to co wziąłeś. Obojętnie gotówką czy towarem. Tylko się ze mną rozlicz.
Niemiec był trochę na początku wystraszony ale spokojny ton głosu Piotra go uspokoił. Obiecał, że odda jak przyjdzie na widzenie rodzina. Rodzina przyszła na widzenie raz, drugi i trzeci. Pieniądze gościu więcej jak pewne, że dostawał. Widać to było po nowych ciuchach, które kupował z katalogów firmowych. Kupował też luksusowe jedzenie. I ciągle się nie rozliczał. Piotr nie naciskał.Czekał. Pewnego razu podszedł po prostu do strażniczki i coś jej długo szeptał do ucha. Ona od czasu do czasu kiwała głową jakby zgadzając się z tym co mówił Piotr. W końcu stanęła pod celą niesfornego Niemca. Obserwowałem zdarzenie z ciekawością. Piotr wszedł do niemieckiej celi. Powiedział tylko jak zwykle spokojnie:
- Wszyscy wyp.....ać!
Niemcy rzucili się skwapliwie do wyjścia.
- Ty zostajesz. - powiedział do niezbyt uczciwego klienta.
Potem było tylko słychać jakieś stłumione odgłosy. Gdy Piotr wyszedł skinął w stronę strażniczki głową. Ona mu odpowiedziała także skinieniem i chwyciła za komórkowy telefon. Gdzieś zadzwoniła. Po kilku minutach pojawili się ludzie z noszami i zapakowali nieprzytomnego Niemca. Do godziny 17.00 był w naszej celi tłok. Każdy kto był cokolwiek winien Piotrowi nagle sobie o tym przypomniał.
Mimo wszystko po tym zdarzeniu moja opinia o strażnikach nie była najlepsza. Uważałem ich za ciepłe kluchy, które są za miękkie i niezdolne do samodzielnego oraz skutecznego pełnienia powierzonych im obowiązków. Do czasu pewnego zdarzenia.
Widocznie nie byłem osamotniony w swoich opiniach o strażnikach. W jednej, z niemieckich cel wybuchło coś na kształt buntu. Czegoś żądali i myśleli, że to z łatwością dostaną. Przecież strażnicy to takie cioty! No i się dochrapali. Klawisze chwilę się naradzali. Potem przebrali. W stroje podobne do rycerskich zbroi. Mieli nawet tarcze. I kaski z przyłbicami. Weszli do zbuntowanej celi i ją spacyfikowali. Bardzo stanowczo i skutecznie. Po takim pokazie siły i bezwzględnej stanowczości zapanował w więzieniu znowu spokój. W każdym bądź razie tak było aż do chwili mojego wyjścia.
.....................................................................................................................

Rozpadają mi się neurony. Z dnia na dzień coraz trudniej skupić mi myśli.
Pieniądze w całości są przeznaczone na rehabilitację. Nie potrzeba mi
miionów. Będę szczęśliwy gdy pieniędzy starczy raz w tygodniu na
zabieg rezonansem stochastycznym (około 100zł z dojazdem).

Darowizny:
Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym,
Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa
nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA
Tytuł wpłaty: 1297 Marian Stefaniak

Przelewy zagraniczne:
International Bank Account Number
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK

JAK PRZEKAZAĆ 1%
Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec Urzędu
Skarbowego.

W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI
POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
* Wpisać numer KRS: 0000270809
* Obliczyć kwotę 1%

W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
* Marian Stefaniak 1297

Brak głosów

Komentarze

Dobrze się czyta

Vote up!
0
Vote down!
0

ość

-----------------------------------

gdy prawda ponad wszystko, życie bywa piękne

wtedy żyć się nie boisz i śmierci nie zlękniesz

#223413

Mefisto
Dzięki za pozytywny komentarz.

Vote up!
0
Vote down!
0
#223433

przyznając się do czytania każdego tekstu:) Świetnie napisane.

Ukłony

Vote up!
0
Vote down!
0
#223439

Mefisto
Jestem naprawdę podbudowany pozytywnymi opiniami. Dziękuję i pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#223468

Dobry txt, Panie Marianie.

Niech Pan napisze cos o konflikcie na linii Rutkowski - policja (pozal sie Boze).

pozdrowienia.

* ponizej - fotka z wiezienia w Gruzji :

Vote up!
0
Vote down!
0

baca.

#223472

Mefisto
Nie powiem, że mnie nie korci aby coś napisać na inny temat. Ale doszedłem do wniosku, że każdy ma prawo do własnego zdania więc nie będę narzucał swojego. Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#223737