Chodzik
Od ponad trzech miesięcy chodzę na rehabilitację. Staram się tam chodzić systematycznie. Może efekty nie są powalające, ale ćwiczę. Najpierw były to ćwiczenia ogólne. Żeby trochę się rozruszać. Potem wstawałem przy drabinkach, następnie chodziłem przy poręczach. Niewiele. Kilka metrów. A od tygodnia używam chodzika.
Chodzik jest taki specjalny, wysoki i można się na nim oprzeć łokciami. Gdyby mi się ugięły nogi. Coraz lepiej sobie z nim radzę i planuję sobie coraz dłuższe trasy. Ale dzisiaj było ciężko. No, ale jakoś sobie poradziłem. Najgorsze się okazało parkowanie chodzika. Chociaż bardzo się starałem, niezbyt mi to wychodziło. Moim wysiłkom przyglądał się w milczeniu rehabilitant. W końcu powiedział:
- Coś Panu poradzę. Niech Pan włącza hamulce dopiero wtedy gdy chodzik stoi już namiejscu. Nie wcześniej.
Nie rozumiem o co mu chodziło. Przecież hamulców wcale nie włączałem ani nie wyłączałem. W ogóle nic nie robiłem.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1017 odsłon
Komentarze
Marianie, - cała naprzód i zero pary w gwizdek :-)
16 Sierpnia, 2013 - 13:25
Jak masz "pojazd" o napędzie nożnym, to dbaj o niego. Uważam, że zanim praktycznie przystąpiłeś do jego "zaparkowania", to powinieneś zapoznać się z... instrukcją używania tegoż "pojazdu", aby nie łamać przepisów ruchu... korytarzowo-salowego :-) i nie zrobić sobie krzywdy.
Ale znając Ciebie i Twoje przeróżne historie, nie próbuj... smarować hamulców, gdy zapiszczą :-) A więc... tuptaj, tuptaj Marianie, aż... wytuptasz dzienny limit setmetrów :-) Potem kilometr, a dalej... bez chodzika. Podobno trening czyni mistrza, którego to "mistrzostwa" Tobie życzę.
Pozdrawiam,
________________________
"Stan skrajnej niewiedzy czasem potrafi doprowadzić
do stanu skrajnego ogłupienia". (Satyr)
Formuła
16 Sierpnia, 2013 - 15:12
No wreszcie coś optymistycznego Stefanie. Wziąłeś się za swoje ciało to i umysł zmężniał.
Powiem szczerze, że tym razem nawet Cię podziwiam. Każdy inny zacząłby trening chodziarski (jeśli mogę tak to nazwać) od "balkonika" a Ty od razu zacząłeś od "chodzika", czyli od wysokiego konia.
Balkonik jest dużo prostszy w obsłudze. Po prostu odstawia się balkonik o 10cm, a jak ktoś zwinniejszy i sprawniejszy to o całe 15 cm od siebie i próbuje do niego dodreptać. Potem znów odstawia się o kolejne 10 cm do przodu i znów próbuje dodreptać.
Natomiast pojazd z kółkami i hamulcem, to już wyższa szkoła jazdy. Potrafi pojechać tam gdzie chce, czasami nawet razem z pasażerem i wtedy hamulce trza cisnąć, że aż dym idzie.
Gratuluję ambicji Stefanie i życzę sukcesów w resocjalizacji tfu, wróć, chciałem powiedzieć w rehabilitacji.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
brawo,jesteś dzielny :)
16 Sierpnia, 2013 - 16:28
gość z drogi
tuptaj,tuptaj i napisz jak Ci to tuptanie idzie.....
pozdrowienia :) mój mąż też jest po opercji...i też bardzo dzielny z Niego facet.... :)
dycha w załączeniu :)
gość z drogi
Marianie!
16 Sierpnia, 2013 - 16:14
Kiedyś (niestety ) miałam bliskie spotkania z chodzikiem, na szczęście tylko w szpitalu, po operacji. Później rehabilitacja. Udało się.
Z całego serca życzę Ci coraz dłuższych spacerów i rozstania się w końcu z chodzikiem!
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
Szary Kocie ,pozdrowienia :)
16 Sierpnia, 2013 - 16:30
gość z drogi
dzięki za .....sama zresztą wiesz za CO :)
gość z drogi