Niech żyje bal
Chodziłem wtedy do którejś z początkowych klas szkoły podstawowej. Nasza szkoła zrobiła bal przebierańców. Strój zorganizowałem sobie we własnym zakresie. Kapelusz zrobiły mi siostry. Maskę na twarz zrobiłem sobie już całkowicie sam. Było ogólnie chyba dobrze. Bo za strój dostałem nawet jakąs nagrodę. Ale był w nim jeden feler. Maska nie posiadała żadnych otworów na oczy.
Tak się tym balem przejąłem, że całkiem zapomniałem o dziurach na oczy. Były tylko namalowane. Głowę sobie mocno poobijałem o ściany i innych balowiczów. Bo kompletnie nic nie widziałem. Ale na pytanie wychowawczyni czy dobrze widzę odpowiedziałem, że znakomicie. A za chwilę już miałem w kolekcji kolejnego guza. Nie dziwi więc chyba fakt, że najbardziej mi się spodobała zabawa w kółeczku. Zawsze ktoś trzymał mnie za ręce.
Tak to już bywa gdy się człowiek upiera przy jawnych idiotyzmach. Chyba, że się chce zrobić komuś krzywdę. Lub sobie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 660 odsłon