Szpital. Rehabilitacja.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog
 W sali w której wylądowałem było nas czworo. Oprócz mnie byli panowie Adam,Zdzisław i Stachu. Pan Adam był najstarszy i najbardziej chory, pan Zdzisław przed chorobą opiekował się polem golfowym. Teraz już raczej nie. Obecnie miał bezwładną zarówno rękę jak i nogę. Od paru tygodni starał się złagodzić te dolegliwości. Pana Stacha przedstawiać chyba nie muszę. To ten sam, z którym byłem na neurologii.
   Na szybach okien wymalowane i naklejone były różne pszczółki i motylki. I inne takie. Widocznie przebywały tam kiedyś jakieś dzieci. Nic na ten temat mi jednak nie wiadomo.
   Szybko się męczyłem. Zanim się rozkręciłem musiałem hamować. Moja wydolność natychmiast spadała. Jakbym został ukąszony przez węża i sparaliżowany. Zero możliwości jakiegokolwiek działania. Prosiłem o zbadanie mi ciśnienia. Czułem jakby mi spadało. To stwierdzono jednak, że jest to niemożliwe. Jak to powiedziano - wbrew fizyce. Taki stan trwał kilka tygodni.
   Kiedyś wyjechałem na korytarz. Nie potrafiłem wrócić o własnych siłach. Prosiłem, żeby mi zmierzono ciśnienie krwi. Nie chciano. W końcu jakaś pani powiedziała, żeby to zrobiono dla świętego spokoju. Ciśnienie miałem siedemdziesiąt na czterdzieści. Tak niskiego ciśnienia jeszcze nigdy nie miałem ani o takim nigdy nie słyszałem. Powiedziano mi jednak,że jest to ciśnienie normalne. Ale nakazano pić więcej wody. Po co? Żeby zwiększyć ciśnienie. Nakazano mi też pić kawę. Żeby także te ciśnienie podwyższyć. Dlaczego więc brałem leki? Żeby to ciśnienie obniżyć. Proste, co nie? Wieczorem przyszedł do mnie pan z oddziału ,jeszcze raz mi zmierzył ciśnienie krwi. Sobie leżałem. Ciśnienie było duże. Powiedziałem mu, żeby mi zmierzył to ciśnienie gdy siedzę. Wzruszył ramionami. Ciśnienie było za niskie. Kazał mi stanąć przy chodziku. Ciśnienie oscylowało blisko zera. Mierzył mi kilkakrotnie. Ciekaw byłem co powie na to teraz lekarz.
   Odpowiedź była prosta: musiał być popsuty ciśnieniomierz. Tak w każdym bądź razie  mi wytłumaczono. Oczywiście sprzęt był szpitalny.
   Pan Stachu tylko na to patrzył i w końcu stwierdził, że pierwszy ja stąd wypieprzam. Sprawiam za dużo kłopotów. I do tego chce wysokie odszkodowanie. Nikt przecież nie będzie taki głupi ,by spełniać moje zachcianki.
   Przyszły siostry i na moje wspomnienie o odszkodowaniu rozpłakały się. Powiedziały mi żebym dał sobie z nim spokój. Zabrano mi już zdrowie, czy chcę żeby zabrano mi jeszcze życie. Bo do tego wszystko zmierza. 
   Chociaż byłem w fatalnym stanie zakończono mój pobyt na rehabilitacji i odesłano do Kombatanta. Przed odjazdem skorzystałem jeszcze z toalety. To znaczy próbowałem skorzystać ale się wywaliłem na posadzkę. Przed chwilą naprawiano prysznic. Podłoga pełna była wody. Leżałem w niej ponad godzinę zanim mnie znaleziono. Niedługo potem przyjechało pogotowie. Zabrano mnie do Kombatanta. Byłem już wyleczony.
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)