Giełda.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

W czasach gdy giełda była nowością, postanowiłem zainwestować. W pewien bank, który dopiero miał wejść na giełdę.
Kto w tamtym okresie nie żył, temu będzie trudno zrozumieć. Bańka rosła i rosła. Wszyscy wygrywali i byli święcie przekonani, że taka hossa będzie trwała wiecznie.
Chciałem nawet sprzedać mieszkanie i za wszystko kupić akcji. Nie zdążyłem więc kupiłem za to co miałem. Za dziewięć starych milionów.
Kolegów z pracy też do tego namawiałem. I to tak namolnie, że wszyscy mieli dość tego mojego gadania.
Termin pierwszego notowania zbliżał się nieubłaganie. A mnie zaczęły ogarniać wątpliwości. Dzień przed marzyłem tylko o tym by odzyskać zainwestowane pieniądze. O giełdzie już nawet nie wspominałem. Chciałem, aby wszystko odbyło się przez nikogo nie zauważone.
Miałem konto inwestycyjne. Złożyłem zlecenie sprzedaży akcji po cenie dnia. Pozostało mi tylko czekać.
Koledzy z pracy jednak nie zapomnieli. Śniadanie przypadło na debiut banku. Były śmiechy i docinki. Udawałem, że niezbyt mnie to wszystko obchodzi. Spodziewałem się klęski.
W końcu usłyszałem nowinę. Nie wierzyłem własnym uszom. W jednej chwili stałem się posiadaczem sumy równej moim pięcioletnim zarobkom. Na kolana upuściłem szklankę z gorącą herbatą. Nic nie poczułem.
Byłem bohaterem dnia. Z wyczuwalną odrobiną zawiści. Zrezygnowałem też natychmiast z pracy. Nie dlatego, że uderzyła mi do głowy woda sodowa. Praca była bardzo szkodliwa. Pracowałem w masce gazowej.
Zająłem się tylko giełdą. Uwierzyłem, że się na tym znam. Szczęście mi jednak sprzyjało. W krótkim czasie pomnożyłem swój stan posiadania.
Po kilku miesiącach wykupiłem sobie kurs dorady inwestycyjnego. Bardzo drogi. Oczywiście w stolicy. Do tego dochodziły jeszcze koszty dojazdu i hotele. Lecz był to drobny szczegół przy cenie kursu.
Odbiegając nieco od tematu. Do Warszawy zawiózł mnie kolega swoim samochodem. Gdzieś mu uciekała woda z chłodnicy. Musiał ją uzupełniać. Woził ze sobą sto tysięcy butelek z tym płynem. Przed drogą powrotną musiał je napełnić. Poszliśmy razem w tym celu do jakiejś toalety.
On stał w drzwiach, na szybko napełniał butelkę wodą i stawiał na podłogę. Po czym pochylał się po następną w kolejce. A było ich sporo. Gdy już napełnił je wszystkie wodą pomagałem mu je nosić do samochodu.
Jednego nie przewidzieliśmy. W drzwiach była fotokomórka. I zliczała każdy nasz ruch. Więc ta woda nas kosztowała chyba tyle co niezła wypłata.
Wracając do głównego tematu. Na miejscu okazało się, że jestem w towarzystwie tych kursantów osobą wyjątkową.
Chociażby tylko dlatego, że jako jedyny naprawdę się chciałem czegoś nauczyć. C.d.n…

Brak głosów

Komentarze

Zapewne chodzi o ten bank, gdzie wskutek ogromnego popytu redukcja przydziału spowodowała, że dostawało się po 3 akcje.

Zanim odbyło się pierwsze notowanie, to od momentu zapisów minęło trochę czasu. W tym okresie pojawiały się w prasie ogłoszenia drobne typu "kupię akcje banku X". Ci ludzie wiedzieli, że cena debiutu będzie wysoka, a w tym czasie Borowski (wówczas minister finansów) twierdził, że cena początkowa akcji została ustalona zbyt wysoko.

W dniu debiutu, mimo że cena otwarcia była aż 16-krotnie większa, nie wszystkim udało się sprzedać po tej cenie, bo byli tacy co jako cenę sprzedaży podali znacznie większą i ich zlecenia nie zostały zrealizowane. Byli to posiadacze większej ilości akcji, same szychy z tego banku.

za wikipedia:

Od 26 października 1993 do 8 lutego 1994 sprawował funkcję wiceprezesa Rady Ministrów oraz ministra finansów w rządzie Waldemara Pawlaka. Przyczynami podania się do dymisji ze stanowiska wicepremiera i ministra finansów było niekonsultowane z nim odwołanie przez Waldemara Pawlaka wiceministra finansów Stefana Kawalca, obarczanego odpowiedzialnością za rzekome nieprawidłowości przy prywatyzacji Banku Śląskiego. Do pracy w rządzie powrócił w 1995, obejmując na okres roku stanowisko ministra-szefa Urzędu Rady Ministrów w rządzie premiera Józefa Oleksego.

A jakiś czas potem doszło do pierwszego poważnego krachu na giełdzie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#284254

...starych złotych to dziewięćset po denominacji.

Za to można było w przedbiegach kupić 19 akcji BSK

Limit na łebka był 3 sztuki.

A gdzie reszta? Rodzina, znajomi?

Pamiętam jeszcze to, że za cholery nie można było się dostać do maklera żeby upłynnić te papiery, bo od czwartej rano stały kolejki następnych wpłacających na te i inne akcje na GPW.

Wszystko to była prowizorka.

Vote up!
0
Vote down!
0
#284311