Rodzynek

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog
Rodzynek mieszkał nad rzeką. Okolica była urokliwa. Upodobali ją sobie zwłaszcza wszelkiego rodzaju koneserzy piwa, wina, wódki i denaturatu. Chociaż Rodzynek po latach zamieszkał w innym miejscu to i tak się mówiło: idziemy do Rodzynka.
   Rozmawiałem z kolegą. W pewnej chwili musiał gdzieś iść. Powiedział: 
   - Spotkamy się "u Rodzynka" za godzinę.
   Za godzinę stałem przed domem Rodzynka. Drzwi były uchylone, ta że nie musiałem nawet pukać. Za następnymi drzwiami usłyszałem gwar głosów. Otworzyłem je. Wszyscy spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. Wesoło się spytałem:
   - Wiesiek już przyszedł?
  Gospodarz zaskoczony powiedział:
   - Jeszcze nie.
   - No to na w niego poczekamy.
I wcisnąłem się na kanapę między księdza a burmistrza. Był tam jeszcze lekarz. Czyli prawdziwa śmietanka miasteczka. Zacząłem przyglądać się pokojowi. Moją uwagę zwrócił duży w tamtych czasach telewizor. Ale ileż można oglądać telewizję. Poza tym wyczułem w powietrzu złe fluidy. Postanowiłem się przewietrzyć:
   - Wrócę nieco później jak już przyjdzie Wiesiek.
Na dworze faktycznie było orzeźwiająco. Zobaczyłem na ulicy Wieśka jak idzie i o czymś rozmawia a bratem. Od razu go zaatakowałem:
   - Gdzie byłeś?
   - No jak to gdzie? "U Rodzynka". 
Z powątpiewaniem powiedziałem:
   - Chyba, że cię zamknęli na klucz w pralni. Bo ja cię tam nie widziałem. 
Brat Wieśka stanął w jego obronie:
   - A ty gdzie byłeś?
Jak mu powiedziałem to trudno mu było ukryć zaskoczenie:
   - Marian to jest nieobliczalny. Nieraz potrafi zrobić to co mówi.
 Wiesiek patrzył na mnie długo i z takim jakby drwiącym uśmieszkiem. Cicho śpiewał: "Zbieraj się Bruno, idziemy na piwo, niechybnie brakuje tam nas. Od stania w miejscu niejeden  zginął, niejeden zginął już świat".
     Spisał: Zenon Mantura
 
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)