Anarchizm versus libertarianizm

Obrazek użytkownika gps65
Idee

Anar­chi­ści de­fi­niu­ją pań­stwo ja­ko or­ga­ni­za­cję, któ­ra nie je­st na­tu­ral­nym ko­lek­ty­wem, nie je­st opar­ta na wspól­no­cie po­cho­dze­nia czy tra­dy­cji, nie je­st two­rem od­dol­nym, ale je­st cen­tral­nie utwo­rzo­nym, hie­rar­chicz­nym by­tem po­li­tycz­nym na­rzu­ca­ją­cy wo­lę wład­cy oby­wa­te­lom. Dla­te­go się pań­stwu sprze­ci­wia­ją, bo uwa­ża­ją, że do­brą wspól­no­tą po­li­tycz­ną je­st tyl­ko to, co by­ło w cza­sa­ch przed­cy­wi­li­za­cyj­ny­ch – a za­tem daw­ne wspól­no­ty na­tu­ral­ne, po­wsta­łe na ba­zie ro­dzi­ny, sta­da, ro­du czy ple­mie­nia. Wspól­no­ty, któ­re nie ma­ją au­to­ry­tar­ne­go wład­cy, ale rzą­dzą się po­przez róż­ne for­my wie­lo­władz­twa, przez ja­kieś ra­dy, wie­co­wa­nie czy sej­mi­ko­wa­nie. Do­bre są tyl­ko ko­mu­ny.

  Te de­fi­ni­cje złe­go pań­stwa i do­brej ko­mu­ny są męt­ne, nie­ści­słe, po­wo­du­ją spo­ry – w wie­lu przy­pad­ka­ch nie roz­strzy­ga­ją czy coś je­st, czy nie je­st pań­stwem i czy je­st do­brą or­ga­ni­za­cją. Dla­te­go to złe de­fi­ni­cje. Lep­sza je­st ta­ka: „pań­stwo to or­ga­ni­za­cja ma­ją­ca te­ry­to­rial­ny mo­no­pol na ini­cjo­wa­nie ak­tów prze­mo­cy, utrzy­my­wa­na z przy­mu­so­wy­ch ha­ra­czy, któ­re zbie­ra od miesz­kań­ców pew­ne­go ob­sza­ru”. Al­bo jesz­cze le­piej: „pań­stwo to or­ga­ni­za­cja ter­ro­ry­stycz­na, któ­rej isto­tą je­st wy­mu­sza­nie swo­jej wo­li si­łą, naj­czę­ściej po­przez gro­że­nie nią”. Więc na­wet je­śli wła­dza w or­ga­ni­za­cji bę­dzie spra­wo­wa­na przez re­al­ną wspól­no­tę po­cho­dze­nia, ale bę­dzie ona ter­ro­ry­zo­wać miesz­kań­ców, bę­dzie mo­no­po­li­zo­wać prze­moc, to bę­dzie pań­stwem – ale anar­chi­ści bę­dą to ak­cep­to­wać. Dla­te­go ja nie je­stem anar­chi­stą, ale li­ber­ta­ria­ni­nem.

  Za­ak­cep­tu­ję pań­stwo, któ­re nie je­st wspól­no­tą na­tu­ral­ną, na­ro­do­wą, ro­dzin­ną, nie je­st ple­mie­niem, nie je­st od­dol­nym ko­lek­ty­wem, ale or­ga­ni­za­cją na­rzu­co­ną z gó­ry, przez wła­ści­cie­la, kró­la, czy ja­kie­goś przed­się­bior­cę, któ­ry sam wy­my­ślił i okre­ślił spo­sób or­ga­ni­za­cji, ale pod wa­run­kiem, że przyj­mu­je do wspól­no­ty lu­dzi do­bro­wol­nie, nie ster­ro­ry­zu­je ich – i każ­de­mu chcą­ce­mu po­zwo­li or­ga­ni­za­cję opu­ścić, bez ko­niecz­no­ści zmia­ny miej­sca za­miesz­ka­nia.

  Wspól­no­ta na­tu­ral­na mo­że sto­so­wać ter­ror. Wszel­kie wspól­no­ty pier­wot­ne sto­so­wa­ły ter­ror. Sta­do, ple­mię, ród, sys­tem ka­sto­wy etc., są na­tu­ral­ne, są opar­te na tra­dy­cji, roz­wi­ja­ły się w cza­sa­ch przed­cy­wi­li­za­cyj­ny­ch i by­ły to wspól­no­ty ter­ro­ry­stycz­ne – człon­ko­wie ty­ch wspól­not by­li ter­ro­ry­zo­wa­ni przez sam­ców al­fa i ich ko­ali­cje. Anar­chi­stom się to po­do­ba, a li­ber­ta­ria­nom nie. Ta­ka je­st mię­dzy na­mi róż­ni­ca.

  Po pro­stu je­dy­nie do­bra or­ga­ni­za­cja je­st ta­ka, że speł­nia­jąc okre­ślo­ne kry­te­ria, moż­na ła­two do niej wstą­pić i bez wzglę­du na ja­kie­kol­wiek kry­te­ria z niej wy­stą­pić – bez ko­niecz­no­ści zmia­ny miej­sca za­miesz­ka­nia. Pań­stwo ta­ką or­ga­ni­za­cją nie je­st, dla­te­go je­st do li­kwi­da­cji. I dla­te­go nie­uchron­nie upad­nie.

  Istot­ne je­st to, że do­bre or­ga­ni­za­cje nie mu­szą wią­zać się z od­da­niem im wła­sno­ści, czy ja­kiejś czę­ści władz­twa nad wła­sno­ścią. To na­stęp­na róż­ni­ca mię­dzy anar­chi­sta­mi a li­ber­ta­ria­na­mi. Anar­chi­ści nie uzna­ją świę­te­go pra­wa wła­sno­ści, a my, li­ber­ta­ria­nie, je uwa­ża­my za naj­waż­niej­sze.

  Dla­te­go wzor­co­wą or­ga­ni­za­cją dla li­ber­ta­rian je­st współ­cze­sny Ko­ściół ka­to­lic­ki – ła­two do nie­go wstą­pić, trze­ba tyl­ko wie­rzyć w praw­dy wia­ry, któ­re po­da­je i bar­dzo ła­two z nie­go wy­stą­pić – miesz­ka­jąc ca­ły czas w tym sa­mym do­mu, na tej sa­mej zie­mi, w tej sa­mej gmi­nie. Ko­ściół two­rzy wspól­no­tę – ale nie od­dol­ną, tyl­ko od­gór­ną, hie­rar­chicz­ną – za­sa­dy ma na­rzu­co­ne z gó­ry, przez Bo­ga. Ale je­st cał­ko­wi­tym prze­ci­wień­stwem pań­stwa. Wi­dać, że klu­czo­wa nie je­st od­dol­no­ść, sa­mo­rząd­no­ść, czy na­tu­ral­no­ść, ale do­bro­wol­no­ść. Do­ty­czy to też wszel­ki­ch ko­ścio­łów pro­te­stanc­ki­ch, chrze­ści­jań­ski­ch czy na­wet Świad­ków Je­ho­wy lub bud­dy­stów.

  Współ­cze­sne or­ga­ni­za­cje re­li­gij­ne nie są mi w sta­nie ni­cze­go na­rzu­cić prze­mo­cą (nie li­cząc dżi­ha­dy­stów i sys­te­mów ka­sto­wy­ch). Nie mo­gą na przy­kład wy­móc, bym za­in­sta­lo­wał w do­mu fo­to­wol­ta­ikę al­bo za­ka­zać mi ścię­cia drze­wa. A sa­mo­rząd­na gmi­na mo­że. Gmi­na mnie ter­ro­ry­zu­je, nie mo­gę jej opu­ścić bez opusz­cze­nia swo­je­go do­mu. Dla­te­go or­ga­ni­za­cje do­bro­wol­ne są do­bre, a pań­stwo­we złe.

  Ale to zło na­rzu­ca­nej od­gór­nie przez pań­stwo gmi­ny moż­na na­pra­wić – na przy­kład od­dzie­la­jąc ją od kon­kret­ne­go te­ry­to­rium, two­rząc gmi­ny z licz­ny­mi en­kla­wa­mi i eks­kla­wa­mi tak jak daw­ne pol­skie or­dy­na­cje ro­do­we.

  Nie wi­dzę żad­ny­ch po­wo­dów, by gmi­na mu­sia­ła być spój­na te­ry­to­rial­nie. Ta spój­no­ść wy­mu­sza na gmi­nie to, że sta­je się ter­ro­ry­stą. Anar­chi­ści to roz­wią­zu­ją tak, że dą­żą do li­kwi­da­cji cy­wi­li­za­cyj­ny­ch za­sad i re­guł współ­ży­cia, głów­nie po­przez li­kwi­da­cję wła­sno­ści. Gmi­na ma być ko­mu­ną, wła­sno­ść ma być roz­my­ta, wła­sno­ść mo­że do­ty­czyć tyl­ko oso­bi­sty­ch przed­mio­tów. A my, li­ber­ta­ria­nie, ro­bi­my to ina­czej – uzna­je­my wszel­kie za­sa­dy i re­gu­ły, ale tyl­ko spra­wo­wa­ne po­przez wła­sno­ść, szcze­gól­nie wła­sno­ść zie­mi. Wła­sno­ść je­st świę­ta, nie mo­że być roz­my­ta – ale nie mu­si być spój­na te­ry­to­rial­nie.

  Ko­ściół ka­to­lic­ki kie­dyś nie był or­ga­ni­za­cją do­bro­wol­ną. A dziś je­st. Wzor­co­wy je­st Ko­ściół ka­to­lic­ki ta­ki ja­kim je­st dzi­siaj, z dzi­siej­szą do­bro­wol­no­ścią, a nie ta­ki ja­ki był kie­dyś. Hi­sto­ria pań­stw to hi­sto­ria te­go, jak się umac­niał ter­ro­ry­zm, a hi­sto­ria Ko­ścio­ła to jak się osła­biał. Dziś pań­stwa osią­gnę­ły mak­si­mum swej ter­ro­ry­stycz­nej na­tu­ry, a Ko­ściół się jej cał­ko­wi­cie wy­zbył. Wła­sno­ść Ko­ścio­ła je­st roz­my­ta – to licz­ne en­kla­wy roz­rzu­co­ne po ca­łym świe­cie.

  Anar­chi­ści nie lu­bią tak sa­mo Ko­ścio­ła, jak i pań­stwa, i chcą obie in­sty­tu­cje znisz­czyć, bo sprze­ci­wia­ją się wszel­kim in­sty­tu­cjom z wła­dzą cen­tral­ną, spra­wo­wa­ną w for­mie je­dy­no­władz­twa. I to je­st istot­na róż­ni­ca mię­dzy anar­chi­sta­mi a li­ber­ta­ria­na­mi. Oni od­rzu­ca­ją hie­rar­chię i wła­dzę au­to­ry­tar­ną, a my od­rzu­ca­my tyl­ko brak do­bro­wol­no­ści. Oni chcą się po­słu­gi­wać ter­ro­rem, a my ter­ror po­tę­pia­my. Dla nas każ­da do­bro­wol­na or­ga­ni­za­cja je­st do­bra, na­wet je­śli je­st hie­rar­chicz­na, je­dy­no­wład­cza i cen­tra­li­stycz­na – na przy­kład współ­cze­sny Ko­ściół ka­to­lic­ki al­bo Zwią­zek Fi­la­te­li­stów z pre­ze­sem na cze­le. A or­ga­ni­za­cja de­mo­kra­tycz­na, od­dol­na, sa­mo­rząd­na, gdy bę­dzie nie­do­bro­wol­na, bę­dzie dla nas zła, choć dla anar­chi­stów je­st do­bra.

  Wy­ni­ka to z te­go, że anar­chi­zm to nie­okre­ślo­ny bunt prze­ciw­ko za­sta­nym or­ga­ni­za­cjom, bunt śle­py, od­rzu­ca­ją­cy cy­wi­li­za­cję, za­sa­dy i mo­ral­no­ść, od­wo­łu­ją­cy się do męt­nie po­ję­tej na­tu­ry, do ja­kichś pier­wot­ny­ch za­sad no­ma­dów, łow­ców-zbie­ra­czy czy pier­wot­ny­ch ple­mion z ich wie­co­wa­niem. A li­ber­ta­ria­ni­zm to ide­olo­gia opar­ta na współ­cze­snej eko­no­mii, na cy­wi­li­za­cji, na ści­sły­ch ak­sjo­ma­ta­ch, na prak­ty­ce dzia­ła­nia. Li­ber­ta­ria­ni­zm je­st de­on­to­lo­gicz­ny i uni­wer­sa­li­stycz­ny – to na­uka ści­sła. A anar­chi­zm je­st sy­tu­acyj­ny – to na­uka hu­ma­ni­stycz­na.


  Anar­chi­ści od­rzu­ca­ją pań­stwo, bo od­rzu­ca­ją wszel­kie tra­dy­cyj­ne or­ga­ni­za­cje, w tym przede wszyst­kim Ko­ściół, a my od­rzu­ca­my pań­stwo, bo je­st nie­mo­ral­ne i eko­no­micz­nie nie­opła­cal­ne. Mnie się bar­dzo za anar­chi­stów do­sta­je, bo jak tłu­ma­czę za­sa­dy li­ber­ta­ria­ni­zmu, to ma­ło kto je ro­zu­mie i mnie trak­tu­je ja­ko anar­chi­stę i zwa­la na mnie wszyst­kie grze­chy anar­chi­stów.


  Nie­mniej oczy­wi­ście anar­chi­ści i li­ber­ta­ria­nie ma­ją tro­chę wspól­ne­go – od­rzu­ca­my pań­stwa, uzna­je­my je za złe. Nie­mniej nie od­rzu­ca­my wszyst­kie­go te­go, co je­st ele­men­tem pań­stwa – po pro­stu anar­chi­ści wi­dzą in­ne zło w pań­stwie niż my. We­dług li­ber­ta­rian, gdy­by pań­stwo zre­for­mo­wać, to nie trze­ba by go bu­rzyć, bo to, co po­zo­sta­nie, bę­dzie do­bre. Pań­stwo ma tyl­ko je­den je­dy­ny ele­ment, któ­ry je­st do li­kwi­da­cji: te­ry­to­rial­ny mo­no­pol na ini­cjo­wa­nie prze­mo­cy. Gdy to zli­kwi­du­je­my, to ca­ła resz­ta mo­że zo­stać – nie mu­si­my się na­wet spe­cjal­nie sta­rać, bo ten mo­no­pol się już nie opła­ca, więc nie­uchron­nie zban­kru­tu­je.


  W pań­stwie zły je­st mo­no­pol na te­ry­to­rial­ny ter­ror – z ak­cen­tem na MO­NO­POL. Bo pew­ne for­my ter­ro­ru są mo­ral­ne – na przy­kład gro­że­nie mor­der­cy, że zo­sta­nie po­wie­szo­ny. Więc gdy­by da­ło się zmie­niać pań­stwa bez zmia­ny za­miesz­ka­nia, wszyst­ko by­ło­by OK, pań­stw nie trze­ba by li­kwi­do­wać. Kie­dyś po­rów­na­łem to do eks­te­ry­to­rial­no­ści stat­ków czy jach­tów mor­ski­ch. Na ta­kim jach­cie mo­gę za­wsze zmie­nić ban­de­rę i bę­dą mnie obo­wią­zy­wać pra­wa pań­stwa, któ­re so­bie wy­bio­rę, a jacht na­dal bę­dzie mój. W jed­nym por­cie mo­że cu­mo­wać wie­le jach­tów, wie­lu ban­der i nie ma z tym więk­sze­go pro­ble­mu niż w do­wol­nej lą­do­wej gmi­nie. Po­dob­nie mo­gło­by być z każ­dym do­mem i dział­ką.

  Anar­chi­ści od­rzu­ca­ją wszel­ką wła­dzę, bo uwa­ża­ją, że każ­da moż­li­wo­ść wy­bo­ru ja­kie­goś sze­fa, kie­row­ni­ka, pre­ze­sa, prze­ło­żo­ne­go etc., to je­st nie­wo­la. Wol­no­ść ist­nie­je tyl­ko w sa­mo­rząd­nej ko­mu­nie, w któ­rej rzą­dzą wszy­scy al­bo bez­po­śred­nio, al­bo po­przez ja­kieś cza­so­we wie­co­wa­nie. A mo­im zda­niem wol­no­ść to wła­śnie moż­li­wo­ść wy­bie­ra­nia so­bie zwierzch­ni­ka.

  Więk­szo­ść lu­dzi ma men­tal­no­ść nie­wol­ni­czą i po­trze­bu­je pa­na, któ­ry się ni­mi za­opie­ku­je. Anar­chi­stom się to nie po­do­ba i dla­te­go mu­szą wal­czyć z więk­szo­ścią lu­dzi i mu­szą ich re­edu­ko­wać. Al­bo ich wy­rżnąć i wziąć się za przy­mu­so­we wy­cho­wa­nie ich dzie­ci. W tym po­dob­ni są do ko­mu­ni­stów.

  A mi wy­star­czy ta­ka wol­no­ść, któ­ra po­zwo­li być wol­nym tyl­ko tym, któ­rzy te­go chcą. Więc nie­ch so­bie bę­dą pań­stwa ta­kie, ja­kie są te­raz, ale do­daj­my do ni­ch tyl­ko je­den ma­ły dro­biaż­dżek: pra­wo do se­ce­sji każ­dej dział­ki. Ale na­wet przy tym się nie upie­ram – po­zwól­my tyl­ko na pra­wo dla każ­de­go oby­wa­te­la do se­ce­sji od sys­te­mu eme­ry­tal­ne­go, zdro­wot­ne­go i edu­ka­cyj­ne­go. Al­bo na­wet nie do se­ce­sji, ale do przy­łą­cze­nia się do in­ny­ch pań­stw w każ­dej dzie­dzi­nie z osob­na.

  Na przy­kład zre­zy­gno­wał­bym z pol­skiej edu­ka­cji i za­pi­sał dzie­ci do szko­ły fiń­skiej – gdy­by by­ło wol­no, to by oni u nas za­ło­ży­li fi­lię – oczywiście z językiem polskim jako wykładowym. No i osob­no zre­zy­gno­wał­bym z pol­skie­go ZUS-u i przy­jął ame­ry­kań­ski, a ubez­pie­cze­nie zdro­wot­ne ku­pił­bym so­bie we Fran­cji. To je­st tyl­ko moż­li­wo­ść wy­bo­ru, czy­im je­stem nie­wol­ni­kiem, ale to i tak bar­dzo po­więk­sza za­kres wol­no­ści. Edu­ka­cyj­nie bym był nie­wol­ni­kiem Fin­lan­dii, eme­ry­tal­nie USA, a zdro­wot­nie Fran­cji. Mo­im zda­niem by­ło­by to wie­lo­kroć lep­sze niż to, co ma­my te­raz, gdy mu­szę we wszyst­kim być nie­wol­ni­kiem PiS-u.

  To nie tyl­ko by­ło­by ro­dzaj kom­pro­mi­su, ale w dłuż­szej per­spek­ty­wie do­pro­wa­dzi­ło­by do cał­ko­wi­tej wol­no­ści. Do­kład­nie tak sa­mo, jak do wol­no­ści pro­wa­dzi kon­ku­ren­cja wiel­ki­ch kor­po­ra­cji, w któ­ry­ch je­ste­śmy tyl­ko nie­wol­ni­ka­mi. Nie­mniej za­wsze mo­że­my so­bie je zmie­niać, a na­wet sa­me­mu za­ło­żyć wła­sną. To ta­ka moż­li­wo­ść da­je wol­no­ść, a nie to, że ktoś każ­de­mu stwo­rzy je­go wy­ma­rzo­ną ko­mu­nę, al­bo tak wy­cho­wa lu­dzi, by lu­bi­li je­go ulu­bio­ną ko­mu­nę.

  Tyl­ko dla uści­śle­nia – ja nie pro­po­nu­ję uła­twień w mi­gro­wa­niu lu­dzi z pań­stw do pań­stw. Pro­po­nu­ję coś do­kład­nie od­wrot­ne­go – czło­wiek so­bie ma zie­mię i dom i się ni­gdzie nie prze­pro­wa­dza, a to pań­stwa do nie­go emi­gru­ją i o nie­go za­bie­ga­ją, by się ze­chciał stać ich oby­wa­te­lem, by je­go dział­ka by­ła czę­ścią pań­stwa i by im pła­cił po­dat­ki. Ca­ła resz­ta mo­gła­by być iden­tycz­na jak dziś. Zmie­nię pań­stwo bez wy­cho­dze­nia z do­mu, bo tak ze­chcę, a nie dla­te­go, że jed­no wy­gra woj­nę z dru­gim. To, co pro­po­nu­ję, w pew­nym bar­dzo ogra­ni­czo­nym sen­sie już ist­nie­je – bo mo­gę so­bie za­miesz­kać na jach­cie mor­skim i nie zmie­nia­jąc por­tu zmie­niać so­bie ban­de­rę.

  Dzię­ki pan­de­mii już wie­le rze­czy moż­na zro­bić zdal­nie, przez In­ter­net. No to i ban­de­rę bę­dzie moż­na tak zmie­niać. No to wkrót­ce i dom bę­dzie moż­na zdal­nie za­re­je­stro­wać ja­ko jacht. Wte­dy za­pi­szę mój dom do sta­nu New Hamp­shi­re. No bo nie­ste­ty nie do­pły­nę jach­tem mor­skim do War­sza­wy – za ni­ski stan Wi­sły ma­my w tym ro­ku. Czy z ta­kim ma­rze­niem je­stem za­gro­że­niem dla pań­stwa ta­kim, ja­kim są anar­chi­ści? By je zre­ali­zo­wać, nie mu­szę ni­gdzie bom­by pod­kła­dać. W isto­cie to ma­rze­nie na pew­no się zi­ści, bo pań­stwa nie­uchron­nie zban­kru­tu­ją.

Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane:

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.4 (6 głosów)

Komentarze

gdzie zaczyna wolność mojego nosa. Jak zauważyłem lansujesz tezę "wolnoć Tomku w swoim domku". Niestety, czy też stety, jest nas zbyt dużo, by każdy mógł swoje terytorium urządzać po swojemu. Właśnie taka jest geneza państwa - powszechnego consensusu pozwalające żyć wszystkim. Nie tylko silnym i bogatym, ale również tym słabym i tym, którym się zwyczajnie nie udało. Brak państwa? Ale tak naprawdę z powyższego tekstu wynika zupełnie co innego.Po prostu chciałbyś wymiany jego elementów na lepsze.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1646954

Rozumiem, że gdyby ludzi było mało, to by każdy mógł się urządzać po swojemu. Ile to by mniej więcej maksymalnie było? Przy przekroczeniu jakiej liczby ludzi musi być tak, że jeden będzie urządzał dom i działkę wielu innym?

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1646955

zbiorowisko nienawistnych wzajemnie indywidualistów. Bo do tego dąży twoja idea. Jeden będzie chciał posadzić drzewo, innemu zamarzy się droga... Jednemu most będzie przeszkadzał, innemu drzewo. Ktoś będzie chciał na swoim urządzać hulanki, zaś sąsiad zapragnie spokoju. I będą się w końcu napi..lać wzajemnie. Cywilizacja wymaga istnienia państwa. Inne poglądy to brednie.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1646960

OK, a zatem nie ma innego wyjścia jak takie, że jeden z nich sterroryzuje innych i im nakaże robić na ich terenie to, co on uważa za stosowne. Będzie groził przemocą i siłą ich zmusi do posłuszeństwa. No ale na dalszym terenie będzie drugi taki. Oni we wzajemnych stosunkach będą niezależni, będą u siebie robić co będą chcieli, będą swoich poddanych zmuszać po swojemu. Jeden będzie kazał swoim poddanym posadzić drzewo, innemu zamarzy się droga i ją każe budować... Jednemu most będzie przeszkadzał, innemu drzewo. Co wtedy należy z nimi zrobić? Też ich ktoś powinien sterroryzować i wymusić porządek? Kto powinien siedzieć na górze takiej hierarchii ustanawiającej porządek na całym świecie? A jeśli nie powinno być takiego kierownika kuli ziemskiej, to ilu powinno być takich niezależnych ludzi, którzy decydują po swojemu o swoim terenie i narzucają to innym terrorem na tym ich obszarze? Terror musi być, to oczywiste - ale jak duży teren powinien obejmować? Czy nie wystarczy by taki jeden terrorysta, który zmusi poddanych do swojego porządku, miał teren wielkości dzisiejszej gminy?

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1646961

karnym np. za zabójstwo????

Vote up!
1
Vote down!
0
#1646971

Terror to groźba użycia przemocy w celu wymuszenia jakiegoś działania, czy odebrania czegoś, osobie niewinnej, czyli takiej, która nikomu nie szkodzi, nikogo nie oszukuje, z nikim nie wchodzi w konflikt. Morderca wchodzi w konflikt z ofiarą, szkodzi jej, niszczy życie, więc wolno mu grozić odwetem, by go powstrzymać - to nie jest terror. Terrorem jest pobieranie haraczu od podatnika, który z nikim nie wchodzi w konflikt. Terrorem jest zmuszanie człowieka, który sobie spokojnie żyje, do tego, by oszczędzał na starość w określony przez terrorystę sposób. Jeśli ktoś mnie okradnie, to mogę to odebrać poprzez groźbę użycia przemocy, a nawet poprzez jej użycie. Terror jest wtedy, gdy terrorysta groźbą użycia przemocy żąda oddania własności zdobytej w sposób uczciwy. Ogólnie pojęty kodeks karny nie jest terrorem. Terrorem są podatki czy składki na ZUS. Jeśli ktoś ma do kogoś jakieś roszczenia, to terrorem jest wymuszanie tych roszczeń przy użyciu grożenia użyciem przemocy, gdy te roszczenia są niesłuszne. Gdy roszczenia są słuszne, to wymuszanie ich groźbą użycia przemocy nie jest terrorem. O słuszności decyduje moralność. - ale tylko w sytuacjach konfliktowych. Niesłuszne jest działanie, które jest złamaniem umowy. To, co napisałem, to są zasady naszej cywilizacji.

Vote up!
0
Vote down!
-1

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1646976