Nieśmiertelność

Obrazek użytkownika gps65
Idee

Jako ludzie religijni wierzymy, że człowiek ma nieśmiertelną duszę. Ale rozwój nowoczesnej technologii może spowodować, że już nie będzie potrzebna wiara, ale ta nieśmiertelność stanie się faktem. Dzięki rozwojowi sztucznej inteligencji i nanotechnologii informacje jakie mamy w mózgu, czyli nasze jestestwo, a zatem duszę, będzie można utrzymywać wiecznie - bo albo nośnik tej duszy uczyni nas nieśmiertelnymi poprzez metody powstrzymania starzenia się (biologicznie albo mechanicznie), albo uda się to jestestwo przenieść na inny, trwalszy nośnik, który będzie można wiecznie reperować. Czy ziszczenie się takiej możliwości spowoduje zanik religijności? Czy wiara stanie się zbędna?       Moim zdaniem nie. Zawsze będziemy musieli mieć nadzieję na nieśmiertelność duszy, bo ta technologiczna nieśmiertelność nie będzie doskonała. Zawsze będziemy mogli ulec wypadkowi albo się samounicestwić z powodu depresji, więc śmierć fizyczna zawsze będzie zagrożeniem. No i wciąż czeka nas śmierć po przekształceniu się Słońca w czerwonego olbrzyma, potem po wpadnięciu w czarną dziurę, a na końcu po doczekaniu termicznej śmierci wszechświata. Tego bez wiary w transcendencję nie przeskoczymy.

       No i to właśnie różni naukę od wiary, śmiertelność od nieśmiertelności, skończoność od nieskończoności, wiedzę od nadziei, świadomości od duszy. To drugie jest niezbędne by odkryć to pierwsze. Musimy mieć wiarę w transcendentną nieśmiertelność duszy, by przedłużyć swoje istnienie najpierw o te kilka miliardów lat, które są jeszcze w miarę pewne.

       Nauka prorokuje termiczną śmierć wszechświata, czarna dziura zatrze wszystkie informacje. Gdyby na tym poprzestać, to należałoby umrzeć od razu, bo i tak nic nie ma sensu, koniec jest nieunikniony. Ale jednak widzimy, że istnieją lokalne fluktuacje, co pozwala nam wierzyć, że przynajmniej lokalnie da się przezwyciężyć II zasadę termodynamiki i dążyć do zmniejszenia entropii.

       Póki co lokalnie postęp technologiczny zmniejszający entropię jest wykładniczy. To da nam miliardy dodatkowych lat czasu na przemyślenie problemu. Pomyślmy o umyśle jako o duszy, a przeskoczymy fizykę. Więc pomyślmy najpierw o tych najbliższych 25 latach, po których przejdziemy przez kolano wykładniczego postępu technologicznego i wejdziemy w osobliwość.

       Moim zdaniem dwie sprawy są prawie pewne: sztuczna inteligencja przewyższy ludzką wielokrotnie i odkryje sposób na powstrzymanie starzenia się biologicznych organizmów. To pozwoli uzyskać nieśmiertelność na jakieś 4 miliardy lat zanim Słońce spali Ziemię.

       Najpierw zaczerpnijmy powietrza, co pozwoli przeżyć kilka minut. A jak wypłyniemy i się rozejrzymy, to wymyślimy jak dopłynąć do najbliższej wyspy nawet w kilka godzin. A na wyspie pomyślimy jak dotrzeć do kontynentu w tydzień. Tak możemy wędrować w nieskończoność.

       Do wypalenia się Słońca jest jeszcze tyle czasu, że zdążymy wymyślić sposób na opuszczenie Układu Słonecznego. Do wchłonięcia nas przed czarną dziurę w środku Drogi Mlecznej jest jeszcze czas, by zdołać opuścić naszą galaktykę. Coś się wymyśli, by opuścić też ten marznący wszechświat. Póki co wymyślmy tę sztuczną inteligencję lepszą od nas, bo nasza, biologiczna, za długo będzie ewoluować. Wiara w faktyczną nieśmiertelność duszy pozwoli nam przetrwać każdy etap tej podróży bez popadnięcie w depresję.

       Wiara w to, że wymyślając lepszą od siebie inteligencję czy likwidując biologiczny proces starzenia się wchodzimy w kompetencje Boga, że to jest jakaś uzurpacja, herezja, że to jest złe, jest głupia. Boga nigdy nie przeskoczymy. Ostrzeganie przed postępem technicznym jako jakimś procesem likwidacji wiary religijnej, to jak straszenie piekłem grożącym za tworzenie urządzeń elektrycznych, bo miotanie piorunami to zastrzeżona kompetencja bogów, której nie wolno tykać. Wstrzeliliśmy się w niebo i Boga tym nie zraniliśmy. Wykryliśmy ewolucję i tym procesu boskiego stworzenia nie zlikwidowaliśmy. Więc gdy uczynimy nasze ciało nieśmiertelnym, też Boga w niczym nie urazimy. Nie ma przykazania: "nie próbuj żyć wiecznie", jest: "nie zabijaj", a zatem nie powstrzymuj życia. Więc życie 4 miliardy lat nie będzie żadnym grzechem.

Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane:

Twoja ocena: Brak Średnia: 1.6 (7 głosów)

Komentarze

"Jako ludzie religijni, wierzycie", że ludzka dusza jest nieśmiertelna, a jej "nośnik znajduje się w mózgu". Wygląda zatem, że film "Nieśmiertelny" ma nadal wiernych wyznawców, a wy jesteście spadkobiercami Connora Macleoda z tegoż filmu, w którego wcielił się w latach 80tych, "Nieśmierelny" Christopher Lambert. Jak wiemy z filmu, wiedzę o nieśmiertelności, już w 16 wieku, przekazał Connorowi Ramirez (Ramirezem był aktor Sean Connery) A zatem wiara wasza, ma co najmniej 500 lat. Jak również pamiętamy, aby zabić Nieśmiertelnego, trzeba było odciąć mu głowę mieczem (czyli pozbyć go, "nośnika" jestestwa i duszy nieśmiertelnej.

Koncepcja ta, przedstawiona w filmie "Nieśmiertelny", w którą, wy ludzie wierzący w nieśmiertelną duszę, umiejscowioną w "nośniku, jakim jest  mózg", wierzycie, jest dość atrakcyjna na pierwszy rzut oka.

Co prawda, nie przypadkiem odwrotna do wymagającego katolicyzmu, ponieważ w pańskiej denominacji, aby być nieśmiertelnym, nie potrzeba Zbawiciela, wystarczy tylko zamienić lemiesze na miecze, czyli zrobić odwrotnie to, o czym nauczał Chrystus.

Vote up!
1
Vote down!
0

Hoyt

#1615868

Rozumiem zatem, że uważa Pan, że w/g moralności katolickiej dążenie do przedłużania życia jest grzechem, tak? Czy też może chodzi o to, że jest jakiś limit i przedłużenie do tego limitu jest dobre, ale niemoralne jest życie ponad ten limit, tak? Chrystus nauczał, że dążenie do przedłużania życia, a zatem nieśmiertelności, to grzech? To dlaczego sam uzdrawiał, czyli przedłużał życie ludziom? 

Vote up!
0
Vote down!
-1

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1615919

Samo przedłużanie życia nie jest grzechem, ale może stać się ciężkim grzechem, gdy dla osiągnięcia tegoż celu, sięga się po metody niegodne i niemoralne. Przykładem  jest metoda zapłodnienia in vitro, gzie jedno życie, okupione jest pozbawieniem życia innych.

Atrakcyjne marzenie o nieśmiertelności ciała, które Pan tu prezentuje, frapowało ludzkość od dawna. Choćby Mary Shelley opisane w powieści "Frankenstein - współczesny Prometeusz". Jeszcze lepszą egzemplifikacją tego, co pobudza pańską wyobraźnie, był film z 1983 roku "Zagadka Nieśmiertelności" z nieżyjącym już Davidem Bowie i Catherine Deneuve.

Zapewne takie filmy, książki, odważne  prognozy, wypowiedzi  naukowców i paranaukowców, stają się inspiracją do budowania  w dolinie krzemowej, kolejnych, unowocześnionych, laboratoriów kriogenicznych, zamrażających ludzkie zwłoki, bądź tylko same głowy osób, które umarły z nadzieją, że kiedyś, w bliskiej przyszłości, zostaną wskrzeszeni, jak sam Frankenstein.

Pomijam kwestie religii, zasad i doktryn, które obowiązują w największych religiach świata, mówiące o sądzie boskim, jaki czeka każdą duszę, gdy opuszcza swoje ciało ziemskie. Przypuszczam jednak, że wiarę w życie przyszłe ludzie ci dawno odrzucili, skoro wybrali drogę do nieśmiertelności, poprzez kriogeniczne zamrożenie.

Gdyby chcieć uporządkować tylko ten jeden, konkretny  post, wymagało by to mnóstwo czasu, wielogodzinnych rozmów, a jak wiemy, nie jest to idealne miejsce do tego rodzaju rozpraw.

Muszę jednak o jednej rzeczy wspomnieć. Zadam Panu pytanie czysto hipotetyczne, zakładając, że pańskie i nie tylko pana marzenie o nieśmiertelności ciała kiedyś się może spełni się.

Nie wiem, jak wyobraża Pan sobie zatrzymanie procesu starzenia?

Co na przykład zrobić z rodzicem, który nie pozwoli swemu dziecku dorosnąć i zechce zatrzymać jego rozwój na etapie np. 10 lat? Albo, czy 25 letni człowiek, kiedy będzie mógł także zatrzymać, czy też spowolnić proces swego starzenia, np. w wieku 70 lat będzie wyglądać jak 30 latek, a przy tej okazji zacznie wykorzystywać tę uprzywilejowaną sytuację, i będzie występować, zarabiać duże pieniądze, jako zawodowy sportowiec, gdy inni będą zmuszeni kończyć karierę z powodu naturalnego starzenia? Czy każdego z nas będzie stać tak samo, aby przedłużyć sobie życie, a nawet stać się nieśmiertelnym? Czy będzie to możliwość dla najbogatszych?

Ja, mogę postawić panu tego typu pytań jeszcze setki. 

Jak daleko jest ludzkość i nauka, od ziszczenia marzenia przedłużenia ludzkiego życia,w kontekście, w którym Pan nam przedstawił, nie mówiąc już o nieśmiertelności ciała, posłużę się najprostszym przykładem. 

Rafael Nadal jest multi 33 letnim milionerem. Kiedy miał 20 lat, miał piękne,gęste włosy, których mogłaby mu pozazdrościć niejedna niewiasta. Dziś, jego pióra na głowie wyglądają jak u oskubanego koguta, którego gospodyni przygotowuje na niedzielny rosół. Rafael cierpi z tego powodu, wydał mnóstwo pieniędzy, próbował przeszczepów włosów i nic z tego nie wychodzi, oprócz kolejnych włosów.  A biedny np. Kowalski, słabo odżywiony, mając 40 lat, cieszy się lwią grzywą, chociaż nie robi nic, aby rósł mu na głowie gęsty trawnik.

Na koniec, pyta Pan, jak domniemuję, lekko prowokacyjnie,"dlaczego Chrystus uzdrawiał, czyli przedłużał ludziom życie?"

Polecam Panu gorąco Ewangelię Marka. Bez poznania nauczania słów i czynów Chrystusa trudno rzeczywiście zrozumieć jest tę kwestię.

Uzdrawianie przez Chrystusa nie było celem przedłużenia życia, bo On jest Panem i dawcą wszelkiego życia. 

Taka jest też nasza wiara. 

Zapodam Panu ostatni, krótki przykład.Ugo Festa, urodzony 1951 roku, praktycznie od urodzenia chorował na zanik mięśni. Jeździł na wózku, aż w wieku 39 lat, wydarzył się nagły cud uzdrowienia, podczas jego kilkudniowych modlitw, przed obrazem Bożego miłosierdzia. Od 1990 roku, kiedy wydarzył się ten spektakularny, udokumentowany cud, jako zdrowy człowiek, pomagał innym, biednym, chorym i opuszczonym..

Proszę sobie wyobrazić, że 15 lat później dowiedział się, że zachorował na raka. A kilka tygodni później został zastrzelony na ulicy.

Wiec niech zada Pan sobie pytanie.

Dlaczego Chrystus uzdrowił cierpiącego długo Ugo Festę, aby po 15 latach spadło na niego kolejne cierpienie, a w końcu nagłą, brutalna śmierć?

Nie wyręczę z tej odpowiedzi Pana. Ale podpowiem raz jeszcze, że Uzdrawianie przez Boga, nie ma nic wspólnego z przedłużaniem życia, w znaczeniu, o jakim Pan mówi..

https://medjugorjecouncil.ie/miraculous-healing-ugo-festa-front-divine-mercy-icon-icon-now-surmanci-medjugorje/

https://www.divinemercy.org/elements-of-divine-mercy/miracles/167-the-miracle-of-ugo-festa.html

 

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Hoyt

#1615996

Jeżli przedłużanie życia nie jest grzechem, to i dążenie do nieśmiertelności ciała grzechem nie jest. Oczywiście cel nie usprawiedliwia środków. Ale gdy do przedłużania życia będziemy dążyć w sposób moralny, to będzie to dobre. To po co te sugestie, że nieśmiertelność jest jakoś zła, czy niezgodna z nauką Chrystusa? Jest zgodna i nie ma o czym gadać. Jeśli Pan chce polemizować to proszę pisać konkretnie i wyraźnie - jakie konkretnie stawiane przeze mnie tezy Pan podważa, i jakie na to przedstawia argumenty. Wszelkie opowieści i historie, jako dowody anegdotyczne, nie mają znaczenia. 

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1615998