1000+ na edukację na każde dziecko

Obrazek użytkownika gps65
Idee

Moim zdaniem spór zbiorowy związków zawodowych nauczycieli z rządem to wewnętrzny spór edukacyjnej mafii, która obrabia obywateli. Jakkolwiek by się ten spór nie skończył, to obywatele na tym stracą. Z jednym wyjątkiem: obywatele zyskaliby, gdyby ustanowić konstytucyjny rozdział edukacji od państwa. Póki tego rozdziału nie ma, póki edukacją zajmuje się państwo, póki nauczyciele są państwowymi urzędnikami opłacanymi z budżetu, póty ten system będzie patologiczny. Na wszelki wypadek przypominam, że samorządy to też element państwa.

       Nie popieram strajku nauczycieli - bo nie popieram w ogóle jakichkolwiek strajków budżetówki. Z zasady zarobki urzędników powinny wynikać z odgórnej tabelki płac, które ustanowi rząd. Tu nie ma miejsca na wolny rynek, czy jakieś pertraktacje. Każdy przed zatrudnieniem się jako urzędnik widzi te tabelki, widzi jaką ma drogę awansu i albo się decyduje, albo szuka innej pracy na wolnym rynku. A rząd powinien tak te tabelki uregulować, by znaleźli się chętni do obstawienia wszelkich stanowisk urzędniczych. Urzędnik, który zastrajkuje powinien być natychmiast zwalniany.

       To prawda, że płace nauczycieli są niskie, że to zawód spauperyzowany, że nauczyciele mają trudno. W takim stanie rzeczy powinni walczyć o uwolnienie się od państwa, o urynkowienie tego zawodu. Nie ma żadnych powodów by szkolnictwem zajmowało się państwo. Są filozoficzne spory, czy państwo powinno zajmować się pomocą socjalną, czy nie. Lewica uważa, że pomoc socjalna to podstawowa rola państwa. Ale nawet z tej lewicowej perspektywy nie ma żadnych powodów, by państwo bezpośrednio zajmowało się nauczaniem.

       W państwie rządzonym przez socjalną lewicę edukacja też mogłaby być wolnorynkowa. Państwo opiekuńcze mogłoby po prostu opłacać naukę wszystkim dzieciom – albo płacąc zasiłki, albo dając bon oświatowy. Nie musi w tym celu tworzyć państwowych urzędów zwanych szkołami i zatrudniać nauczycieli jako państwowych urzędników. Śmiało szkoły mogą być prywatne, tak jak wszystko inne. Wtedy lepsi nauczyciele zarabialiby więcej, a gorsi mniej, tak jak jest z każdym pracownikiem w prywatnej firmie.

       Gdyby cały budżet państwa przeznaczony na edukację rozdzielić na uczniów po równo, to starczyłoby to spokojnie na około 1500 zł czesnego miesięcznie. A tymczasem średnie czesne w prywatnych szkołach wynosi dziś od 500 zł do 900 zł. Są oczywiście też szkoły droższe. Więc ludzie mają pieniądze na edukację. Jeśli są szkoły, w których czesne wynosi 500 zł i nauczyciele są w nich zadowoleni, nie strajkują, to spokojnie wszystkich dzisiejszych nauczycieli szkół publicznych zadowoliłyby szkoły, gdzie czesne wynosiłoby 1000 zł miesięcznie. A tyle mógłby dostać każdy uczeń w Polsce w postaci bonu oświatowego.

       Widać więc, że jest potencjał na to, by wszyscy nauczyciele z budżetówki zarabiali kilka razy więcej. Tylko trzeba oddzielić edukację od państwa, bo państwo wszystko marnotrawi. Potrzeba nam wolnego rynku w szkolnictwie. Dlaczego więc nauczyciele zamiast masowo głosować na partię, która przeprowadzi prywatyzację szkolnictwa i wprowadzi bon oświatowy – na przykład partie Konfederacji – wolą strajkować, co utrwala patologie?

Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane:

Twoja ocena: Brak Średnia: 3 (7 głosów)

Komentarze

Pełna zgoda z autorem. Dodam jeszcze: szkoły prywatne, egzaminy państwowe - i to wystarczy żeby trzymać poziom.

 

Vote up!
5
Vote down!
0

norwid

#1585983

Może być taki kompromis?: https://www.salon24.pl/u/gps65/22214,kompromis-w-kwestii-obowiazku-szkolnego

Vote up!
1
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1586056

W mojej ocenie sporo z przedstawionych w linkowanym materiale propozycji jest jak najbardziej akceptowalnych ale..

Odbieranie rodzicom praw rodzicielskich za słabe wyniki dziecka to barbarzyństwo. W ogóle to pomijana jest w tej ofercie sprawa rodziny, co uważam za błąd kardynalny. Widzę te propozycje jako mechanizacja szkolnictwa a to nie będzie dobra metoda kształcenia młodego pokolenia. 

Bon edukacyjny tak! 1000-1200 zł na dzień dzisiejszy to super propozycja.

Eksternistyczny egzamin tak! Państwowy z ewentualnym udziałem wychowawców klas/nauczycieli/rodziców jako czynnik łagodzący napięcie.

Szkoły specjalne - od tego problemu społecznego się nie ucieknie i nie jestem przekonany że prywatna uczelnia tego typu będzie rentowna.

Nauczanie domowe z użyciem licencjonowanych nauczycieli - pomysł rewelacyjny otwierający nowe możliwości guwernantów dla niezamożnych tudzież sąsiedztwa.

O jednym należy zawsze pamiętać - rodzina rzecz święta! To właśnie konfucjański patriarchalizm jest motorem chińskiej ekspansji w nauce i przemyśle. To zachowanie łańcucha pokoleń czarnoskórych Afrykańczyków daje wyższy iloraz inteligencji wobec ich czarnoskórych rówieśników z Oksford i Cambridge czego kilka lat temu dowodził jeden z czarnoskórych wykładowców w filmie dokumentalnym. To jest najważniejszy czynnik edukacyjny - bo dzieci nie uczą się dla siebie choć zwykło się tak mówić. Dzieci uczą się dla rodziców żeby byli oni z nich dumni. 

pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

norwid

#1586121

Ja oczywiście zgadzam się z tym, że odbieranie rodzicom praw rodzicielskich za słabe wyniki dziecka to barbarzyństwo. Ale to co zaproponowałem to jest kompromis z barbarzyńcami, więc jakieś elementy barbarzyństwa zostać muszą. Jeśli godzimy się na barbarzyński obowiązek szkolny i barbarzyńskie egzaminy państwowe, to musimy ustanowić jakieś konsekwencje nie przejścia tych obowiązkowych egzaminacyjnych progów. Jeśli dziecko nie zdaje egzaminu, to są dwie możliwości: albo jest upośledzone, albo zaniedbane. Upośledzonemu pomożemy poprzez szkoły specjalne, ale co z tym zaniedbanym? Jeśli żadnych konsekwencji nie będzie, to taki obowiązek szkolny będzie pusty, nieskuteczny. Ja zawieram kompromis z kimś, kto uważa, że wolno przemocą wtryniać się w rodzinę, by zmuszać dziecko do z góry narzuconego wykształcenia. Tak dziś uważa większość polityków, nauczycieli i elektoratu. Gdybym nie zawarł w kompromisie możliwości odebrania praw rodzicielski za zaniedbywanie edukacji dzieci przez rodziców, to zamordyści, z którymi hipotetycznie pertraktuję, uznaliby mnie za oszusta, który chce podstępem wprowadzić wolność. 

Vote up!
1
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1586124

twierdząc, że "lepszy zarabia więcej" - owszem,lepszy ale nie koniecznie w pracy, a w lizusostwie, kablowaniu i imitacji pracowitości. Mimo "braku rąk do pracy" w Polsce jeszcze długo, długo będą obowiązywały zasady w/w. Zresztą nie tylko w Polsce - przez 10 lat "dojeżdżałem" do pracy w Londynie i tam również nie spotkałem się mimo "przejścia" kilkudziesięciu firm by "lepszy", a nie pyskato-lizusowski zarabiał więcej.

Vote up!
2
Vote down!
0

antyleming

#1585987

...jest rodzajem błędu poznawczego. Więc się nie liczy. 

Vote up!
1
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1586053

To jedna z dróg, inna może być powrót do finansowania oświaty przez MEN z pominięciem samorządów...

Vote up!
3
Vote down!
0

Yagon 12

#1585990

Sposób finansowania bonu oświatowego jest drugorzędny. Kluczowe jest to, by szkoły były prywatne i by konkurowały ze sobą.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1586055

i wyprawiają cyrki na naszych oczach,- pytam - czy Polacy nie powinniśmy ich pojmać siłowo i zlinczować ?
- ile jeszcze będzie trwał ten hoholi taniec tych s...synów co upodlili Polskę i działają na rzecz obcych państw ?

To brak dekomonizacji powoduje te wszystkie perturbacje.

PiS-owskie lamusy dali sobie wmówić że wtedy było za wcześnie a teraz jest za późno na dekomunizację i trzecie pokolenie AK-owców musi dalej walczyć o Polskę z trzecim pokoleniem UB-eków.

https://niezalezna.pl/267255-sad-uchyla-kary-prokuratura-komentuje-tymczasem-birgfellner-nie-ponosi-konsekwencji

Vote up!
4
Vote down!
-1

Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".

#1586081

Od 20 lat postuluję by państwo dawało uczniom pożyczkę na kształcenie - nie bon, nie darmową edukację.

Pożyczka to była by rozłożona na powiedzmy20 lat, ale w Polsce spłacał by ją co miesiąc polski podatnik a nie absolwent. De facto oznacza to darmową naukę. Podatnik spłacał by za absolwenta pod jednym warunkiem - absolwent musi rozliczać się z podatku w Polsce. Każdy kto wyjeżdża z Polski i w danym roku nie rozlicza się z POLSKIM fiskusem musi spłacać raty z własnej kieszeni. Jeśli wróci do Polski to spłacanie rat przejmuje podatnik, ale to co absolwent już spłacił kiedy mieszkał za granicą nie podlega zwrotowi.

Dzisiaj absolwenci niezmiernie drogich i często poszukiwanych kierunków otrzymują oferty pracy z Niemiec, Anglii, kiedy jeszcze studiują. Lekarze, piloci, inżynierowie. Jest to czysty rabunek. Okradanie pozostałych Polaków. Nic nie stoi na przeszkodzie by firmy te zwróciłu polskiemu rządowi koszty nauki (nie tylko studiów) swoich przyszłych pracowników. Wtedy wolna droga...

Albo... spłacajcie drodzy absowenci sami. Wtedy zrozumiecie dlaczego nie wolno porównywać zarobków absolwenta amerykańskiego z polskim. Tam nauka jest znacznie droższa niż cena domu jednorodzinnego i trzeba ją osobiście spłacić. W Polsce lekarz czy inżynier ma szkołę za darmo, ale zarabiać chce jak ten amerykański. Jeśli nie to daje dyla za granicę a podatnik zostaje z rachunkiem jak ten ostatni frajer.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1586082

... pod jednym warunkiem: rodzice mogą zrezygnować z tej państwowej pożyczki, ale w zamian będą zwolnieni z podatku, który finansuje spłatę tych pożyczek.

Tak mogłoby to wyglądać w praktyce: każdy płaci obowiązkową składkę edukacyjną, która jest gromadzona na jego indywidualnym koncie tak jak to jest teraz z ZUS-em. No i w momencie, gdy rodzice będą mieć pierwsze dziecko i ono zacznie podlegać obowiązkowi szkolnemu, mogą zdecydować - ich dzieci uzyskają darmową edukację od państwa, ale dotychczasowe pieniądze, które zebrali na tym swoim edukacyjnym funduszu, przechodzą do budżetu państwa i rodzice nadal będą płacić składki edukacyjne - niemniej fundusz będzie nadal liczony, ale państwo zacznie nim dysponować. A jak ich dzieci dorosną i zechcą z Polski wyjechać, to będą musiały zapłacić różnicę wynikającą z tego ile państwo zapłaciło za ich edukację - i ile ich rodzice zebrali na swoim funduszu edukacyjnym. 

Albo rodzice będą mogli zrezygnować z tego systemu, dostaną zwrot w gotówce tego, co się zebrało na ich funduszu edukacyjnym, zostaną zwolnieni ze składki edukacyjnej i będą sami musieli opłacać edukację swoich dzieci, które po dorośnięciu będą miały swobodę wyjazdu za granicę.

Zgoda?
 

Vote up!
2
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1586127

Zgoda. Nie ma znaczenia jaką przyjmie formę, byle podstawowe warunki zostały spełnione:

1. System ma być do bólu prosty

2. Osoba wyjeżdżająca z Polski na stałe spłaca w ten czy inny sposób koszty swojego kształcenia i nie podlega to zwrotowi jeśli wróci. W tej chwili polski podatnik jak ten frajer finansuje kształcenie wykwalifikowanych kadr całemu światu. 

3. Jeśli koszty kształcenia może ponosić wyłącznie osoba kształcąca się jak to ma miejsce w USA i Kanadzie, a nie całe społeczeństwo - tym lepiej.

Pytanie - dlaczego tego nie rozważa się na poważnie? Obawa polityków przed spadkiem popularności?

Istnieje również prosty sposób na uzdrowienie systemu ochrony zdrowia bez praktycznie podnoszenia kosztów dla podatnika i pacjentów, ale tu jak wyżej. Nikt więc na poważnie tego nie tyka. Wszystko więc idzie w stronę przeciwną - zwiększanie zatrudnienia, wzrost kosztów, dojenie przez szpitale systemu do samego dna.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1586212

Obecnie jest taki bon niestety pieniądze idą za uczniem a nie do ucznia. W dodatku uczniowi, (rodzicom) jeśli nie korzystają ze szkoły państwowej (szkole prywatnej refunduję się tylko połowę tego co wypłaca się samorządom z tytułu dotacji. Obywa to się za plecami rodziców i ucznia po prostu szkoła prywatna dostaje tą dotacje od samorządów. Samorządy nie lubią takich beneficjentów gdyż przepada im dotacja a koszty zostają takie same, gdy taka szkoła społeczna czy prywatna upadnie to tylko w gimbusie robi się więcej zajętych miejsc dotacja rośnie a koszty edukacji pozostają na tym samym poziomie można zwiększyć ilość przedszkoli urozmaicić zajęcia w szkołach. Większość tych szkół upadła były to małe szkoły wiejskie. Wsie uległy wyludnieniu. Pewnie w miastach jest lepiej są tam licea prowadzone przez zakony i inne stowarzyszenia znajomy w takiej szkole prowadzi kółko szachowe.

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1586457