Między Melbourne a Brisbane

Obrazek użytkownika Wiktor Smol
Blog

Kiedy ludzie na niemalże całym Bożym świecie mieli już po dziurki w nosie tych samozwańczych i buńczucznych lewaków, którzy sami siebie nie wiadomo czemu nazwali ekologami postanowili coś wreszcie zrobić aby ratować Planetę przed zgubną, złowrogą ideologią licznych organizacji zajmujące wytrawne apartamenty w wieżowcach Tajemniczych Korporacji w każdym zakątku świata.

Zdecydowano, że w trybie pilnym zostanie powołana Rada Braci Młodszych – tych starszych już prawie każdy też miał dość.

Pierwsze robocze spotkanie Kandydatów odbyło się w Ballarat. Australia płonęła jak nigdy dotąd: inne kraje dotykały równie groźne incydenty, które były bezpośrednimi czynnikiem działań „ekologów”.  Zatem potrzeba działania była pilna. Każdy zaproszony Gość i Kandydat na członka Rady został wcześniej wyposażony w unikatowy identyfikator. Po wcześniejszym sprawdzeniu danych o kandydatach na Członków Rady Braci Młodszych identyfikatory do osób wytypowanych dostarczali specjalni kurierzy. W Projekcie Regulaminu, który miał zostać albo przyjęty albo zmieniony lub uchylony na spotkaniu w Ballarat zawarto kilka ważnych przesłanek. Członkiem Rady Braci Młodszych nie mógł być nikt kto miał jakiekolwiek powiązania (rodzinne, biznesowe, towarzyskie) z „ekologami”. Członkiem Młodszych nie mógł być również nikt kogo wiązały w/w obostrzenia ze Starszymi.

Na spotkaniu stawili się prawie wszyscy z zaproszonych gości – nie stawił się tylko jeden z zaproszonych okazało się, że został uprowadzony i miejsce jego pobytu zostało utajnione. Tymczasowa Rada zarządziła trzygodzinną przerwę na, jak to określono, „czynności techniczne”.

Nad sektor, który wskazał satelita, został wysłany niewielki samolot z oznakowaniem cywilnym. Pilot sprawnie posadził maszynę na wypłaszczeniu nieopodal zabudowań gospodarskich. Z wnętrza wysiadło sześciu mężczyzn, którzy szybkim krokiem udali się do zabudowań. Jeden z nich kopniakiem wywalił drzwi i już po chwili cała szóstka stała w środku niewielkiego źle oświetlonego pokoju. (Z ważnych powodów szczegóły pojawiania się sześciu ludzi w tym pomieszczeniu zostały utajnione.)

Nie minęło więcej niż kwadrans, kiedy mały cywilny samolot wykonał nawrót i po krótkim rozbiegu poderwał się w powietrze, aby po dwóch godzinach wylądować na lotnisku w Ballarat. Z maszyny oprócz wspomnianej szóstki wysiadła młoda kobieta, pilot i mechanik. Wszystkich zabrał podstawiony bus, który ruszył z piskiem opon i już po chwili zniknął za rogiem wielkiego banku.

Spotkanie wreszcie mogło się odbyć. Przewodniczący lakonicznym oświadczeniem zbył ciekawość jakieś starszego jegomościa – Panie Jones, mieliśmy niewielkie problemy natury technicznej, ale już bez przeszkód możemy obradować.

Zebrani przez aklamację przyjęli Regulamin i jego wszystkie postanowienia, które już wcześniej były doskonale znane wszystkim zebranym.

Każda stolica państwa, od dziś ma swoją Radę Braci Młodszych – powiedział Starski, który sprawnie przewodniczył zebraniu – Sposób jej działania jest szczegółowo opisany w państwa dokumentach. I tak, jak zgodnie przyjęliśmy, za co bardzo serdecznie szanownemu gronu dziękuję, działania rozpoczyna Rada Braci Młodszych w Sydney. Środki na nasze działania pochodzą z legalnych źródeł i proszę z nich śmiało korzystać realizując zalecania Rady.

Dymy płonącej Australii zasnuły sporą połać nieba. Pośród pospiesznie działających strażaków, wojska i policji równie sprawnie poruszało się sześciu barczystych mężczyzn dyrygując grupą kilkudziesięciu aktywistów „ekologów” i „zielonych”. Panowie pozwolą – odezwał się jedne z nich – nazywam się Harris, Stan Harris, mam tutaj oddział ludzi, którzy pójdą na pierwszy ogień. Panowie w tym czasie mogą nieco odpocząć. Oni – palcem wskazującym lewej ręki wskazał na pluton przestraszonych ludzi – rozniecili to piekło i oni w to piekło pójdą pierwsi. Teraz mają swoją życiową szansę wykazać się w prawdziwym działaniu. Strażacy odsunęli się przepuszczając ludzi Harrisa.

W innych miejscach na kuli ziemskiej ludzie Rady podejmowali działania zakrojone na szeroką skalę przejmując pomieszczania, materiały i środki wszelkiej maści aktywistów, którzy pod pozorem ochrony środowiska ustalili sobie ze swoich „proekologicznych” działań stałe źródło dochodu często żyjąc ponad stan nie licząc się zupełnie z faktem, że ich działalność nie przynosi żadnych korzyści ani dla środowiska ani dla mieszkańców objętych działaniami „ekologów”.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)