SONETY WOŁYŃSKIE [IX]
Dziewcze jak poranek
Świta, bieleją, czerwienią i złocą się drzewa
Falują umajone łąki, ckne żaru Nieba.
Duch się budzi ochoczy, zakrada pod strzechy
Uśmiech maluje, raju wznieca pląsy i brechy.
Dziewica wybiega, lekka, rumiana i świeża
Ku słońcu się skłania, złote włosy odgarnia.
A oczy jak cudne fiołki, w serc i w głębi pacierzy
Nici miłości snują, pieśń nadziei rycerzy.
Na chwilę zastygła, jabłoń utuliła i śpiewa:
„Janek się zakochał.... , a cisza stała i zdumiechy
Cóż to za klejnot, słowik ludzki duszę opiewa.
A Zosia w żywocie przepadła, czasu nie mierzy
Chłonie piersią młodości radość, nikt nie wzbrania
...na pierwsze wejrzenie.” Dziś jeszcze raz w to uwierzy!
Umiłowanej Zosi Roch, 16 letniej męczennicy Wołynia, oraz wszystkim młodym, pięknym i utalentowanym dziewczętom, zamęczonym przez zdziczałych banderowców na Wołyniu i Kresach, na wieczną pamiątkę poświęcam. 3 maja 2004 r. Zamość
Zosia Roch wraz ze swoją mamą Amelią Roch z d. Gronowicz, zginęła o świtaniu w jednym z ostatnich dni sierpnia 1943 r. . Prawdopodobnie było to tej samej nocy, gdy masakrowano siekierami ludność pobliskiej kolonii Teresin. Z relacji Mieczysława Roch i Tadeusza Roch, naocznych świadków banderowskiej zbrodni, obie zostały wpierw zarąbane siekierami, a po rzezi, ciała ofiar, znajomi Ukraińcy z Kohylna, którzy dokonali zbrodni, wrzucili do studni na podwórku. Tego ranka u Rochów na Zastawiu zginęło jeszcze kilka innych osób z naszej rodziny.
P.S.
Ojciec Zosi, Władysław Roch zmarł bodajże ok. 1938 r. i został pochowany na cmentarzu w Swojczowie, złożono tam doczesne ciała wielu innych osób z naszej rodziny, w tym pierwszej żony Władysława.
W Dzień Zaduszny 2016 w Roku Bożego Miłosierdzia z radością i z głęboką nadzieją, czynię to wspomnienie: mojemu pradziadkowi Antoniemu Roch i jego żonie Annie Roch z d. Piasecka oraz wszystkim naszym przodkom na Zastawiu w kat. parafii Narodzenia NMP w Swojczowie na Wołyniu, gdzie przez wieki pobożnej czci, doznawał cudowny Obraz Matki Bożej Swojczowskiej.
Antoni Roch był rodzonym bratem Władysława, szczęśliwy ojciec dziesięciorga dzieci, zmarł w roku 1924 i został pochowany na starym cmentarzu w Swojczowie. Jego szwagier Franciszek Piasecki (rodzony brat żony Anny, z którym razem pracowali wiele lat w Tartaku Kohyleńskim), wystawił na jego mogile wysoki, piękny, drewniany krzyż dębowy. Wdowa Anna Roch z d. Piasecka zmarła w roku 1936 i została pochowana przy mężu Antonim.
Do sierpnia 1943 r. Ich mogiła nawiedzana była często i nie brakowało tam modlitwy oraz łez. Po banderowskich rzeziach, gdy Swojczanie zostali w dużej liczbie wymordowani, lub zmuszeni do ucieczki za graniczną rzekę Bug, mogiły zostały ino na pastwę ślepego losu. Po wojnie oba cmentarze swojczowskie (stary i nowy), zostały totalnie zdemolowane, zniszczone i sprofanowane. Dziś właściwie nie ma po nich śladu! Nasi przodkowie leżą tam zatem na poświęconej i zarazem na ojczystej ziemi, ale wciąż bez należnego szacunku i bez jakiegokolwiek, choćby symbolicznego upamiętnienia. Na miłość Boską, jak długo to ma jeszcze tak trwać?!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1930 odsłon