Tatuś Jan Rusiecki zostawił konie u stryja Karola Rusieckiego i był w kościele pw. Narodzenia NMP w Swojczowie, potem udali się na cmentarz. I gdy uroczystość pogrzebowa Władysława Nowaczyńskiego skrytobójczo zamęczonego w czerwcu 1943 r. przez banderowców dobiegła końca, a tatuś wracał po konie i wóz, wtedy na drodze spotkali go Ukraińcy i koniecznie chcieli zabrać go ze sobą na „poszpant” do...
Jednego dnia do naszego domu przyszedł pod wieczór Tadeusz Roch syn Władysława i Amelii Roch z d. Grusiewicz. Był b. załamany, gdy wszedł do magazynu, w którym mieszkaliśmy, powiedział od razu: „Helenka mama z Zosią zamordowane!”. Usiadł i zaczął opowiadać, co się w ostatnich godzinach wydarzyło, mówił tak: „Nasza mamusia spała z Zosią w naszej stodole, (stała na rogu domu, tylko około 5 m). Ja z...
Nazywam się Adela Roch, mam 89 lat, ur. się 7 maja 1927 r. we wsi Swojczów, gm. Werba, pow. Włodzimierz Wołyński na Wołyniu. Mój tatuś nazywał się Jan Rusiecki, jego rodziców nie pamiętam. Moja mamusia miała na imię Zofia z d. Kalinowska, jej mama miała na imię Petronela, a imienia dziadzia nie pamiętam. Miałam zaledwie 3 latka kiedy rodzice opuścili Swojczów i przenieśli się do nowej kolonii...
Sakrament Chrztu Świętego otrzymałam w kościele parafialnym pw. Narodzenia NMP w Swojczowie, moi rodzice chrzestni to Kazimiera Brzezicka z d. Roch i Stanisław Rusiecki. W wyniku późniejszej zawieruchy wojennej i zburzenia naszego kościoła w Swojczowie przez Ukraińców w sierpniu 1943 r., po dramatycznej i wymuszonej ucieczce naszej rodziny na Zamojszczyznę w roku 1944, moja I Komunia Święta...
Nazywam się Roman Szymanek, ur. się 23 grudnia 1932 r. w Kohylnie, gm. Werba, powiat Włodzimierz Wołyński na Wołyniu. Moja rodzinna wieś była b. duża, zamieszkana w ogromnej większości przez Ukraińców, których liczba mogła wynosić nawet 150 rodzin. Polskich rodzin było zaledwie siedem. Ukraińcy byli przeważnie prawosławni i chodzili do cerkwi, stojącej w środku naszej wsi, natomiast moja rodzina...
Właściwie każde święta w Swojczowie miały b. radosny i naprawdę szczególny charakter. A w naszym domu najmilej wspominam Święta Bożego Narodzenia bowiem tatuś przynosił z lasu dużą choinkę, która mocno pachniała świeżym lasem. I chociaż nie mieliśmy kolorowych bombek, to radości było co nie miara, przy strojeniu drzewka. Robiliśmy bowiem różne ozdoby z kolorowego papieru oraz wieszaliśmy dużo...