W hotelu.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog


  Jechałem kilkaset kilometrów w upale. Chciałem się nieco odświerzyć. Ale gdzie? Obszedłem wszystkie okoliczne hotele. Bez skutku. Chociaż chciałem zapłacić. Gdy już zaczynałem tracić nadzieję zobaczyłem go. Hotel. Był jakoś tak na zapleczu, mało widoczny. Z tyłu budynku. Wszedłem.
  Schody były strome. Odezwał się dzwonek i wyszedł właściciel. Z pokoju w którym chyba spał. Bo włosy miał nastroszone, a oczy zaczerwienione. Z początku też mnie chciał zbyć. Ale w końcu się zgodził. Mówił i mówił. Usta mu się nie zamykały. Ja w tym czasie się goliłem. W końcu i ja zacząłem gadać. I tak od słowa do słowa zaproponował mi pracę. W tym hotelu.
  Hotel znajdował się na pierwszym piętrze. Na parterze był sklep z damską bielizną. Obok było pomieszczenie, które wynajmował. On sprawował kontrolę nad wszystkim. Pracownika, a właściwie pracownicę, miał jedną. Sprzedawała w sklepie. Budynek w którym to wszystko się znajdowało należał do niego. Pieniądze na jego budowę dała mu siostra. Widocznie kiedyś żył z nią dobrze. Bo ja pamiętam tylko nieporozumienia.
  Kiedyś go odwiedziła. Z pomieszczenia gdzie rozmawiali dochdziły podniesione głosy. Jakby klótni. Gdy wyszła zawołał mnie do siebie. Z szafy na korytarzu wyciągnął miedzianą rurkę:
- Jak nią przypierdolisz w łep mojej siostrze to dostaniesz premię. A jeszcze lepiej jak ją dla pewności zrzucisz ze schodów. Wtedy dostaniesz podwyżkę.
  Był pobudzony i tak ściskał tą rurkę jakby chciał mi pokazać jak się jej używa. Na nieszczęście ktoś zadzwonił do drzwi. Gość, który wynajmował pokuj dzień wcześniej. Coś zgubił i teraz się nas spytał czy tego nie znaleźliśmy. Właściciel odpowiedział:
- Nie!
  I tak mu przyłożył tą rurką, że ten padł nieprzytomny pod drzwiami hotelu. Można było powiedzieć, że byłem tym rozwojem sytuacji nieco zaskoczony. Właściciel widząc moją minę powiedział:
- W każdym przypadku jesteś kryty. W końcu jesteśmy na własnym terytorium.
  To była jedna z lekcji udzielonych mi przez właściciela. Jedna z wielu.
  Do moich obowiązków należało...właściwie wszystko. Byłem recepcjonistą, sprzątaczem, zmieniałem pościel, prałem ją i byłem ochroniarzem. W sklepie poniżej. Bo kilka razy dziennie tam zachodziłem. Przebywałem w tym hotelu 7 dni w tygodniu, 24 godzny na dobę. C.d.n…
"Naszywka z przodu". Fragment.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)