Ziobro przemówił, sprawa umorzona

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Zniechęcenie, ogarniające co jakiś czas chyba każdego blogera, praktycznie dotyczy jednego. Po co pisać, skoro absolutnie nie ma to wpływu na realny świat…

Myliłby się jednak ten, kto powyższe chciałby ograniczyć wyłącznie do wspomnianej grupy. Każdy piszący, szczególnie zaś dziennikarz, bez przerwy spotyka się ze ścianą, od której to odbijają się nawet najbardziej zdroworozsądkowe argumenty.

Jeszcze bardziej deprymuje milczenie odpowiednich służb (szczególnie prokuratury!) wobec faktów co najmniej uzasadniających konieczność wszczęcia postępowania karnego.

Czasem zaś sąd używany jest w roli cenzora, wydając postanowienie zabezpieczające na czas rozprawy, co w praktyce oznacza nakazanie milczenia dziennikarzowi/blogerowi na kilka (-naście?) lat.

Znam przypadek, kiedy to nakazem milczenia sąd obarczył… informatora! Po kilkunastomiesięcznej batalii sądowej SO w G. zakazał informowania mediów o czymkolwiek, co miałoby dotyczyć choćby pośrednio powoda, lokalnego „świętego” od niechcianych dzieci…

Wyrok oburzający; nawet dla studenta pierwszego roku prawa oczywisty do obalenia w drugiej instancji, ale…

Adwokat reprezentujący pozwaną zamiast wniosku o sporządzenie uzasadnienia miał przysłać do sądu pustą kopertę. O czym sąd poinformował go tydzień po upłynięciu wszystkich możliwych terminów, szczególnie na wniesienie apelacji (w ówczesnym stanie prawnym można było ją wnieść na „ślepo”, bez uzasadnienia wyroku).

I tak wyrok-potworek stał się prawomocny. Jak łatwo przewidzieć wszelkie wnioski o przywrócenie terminu zostały prawomocnie oddalone. No i komornik ściga…

Osobną kartę stanowi pewien wydział Krajowego Rejestru Sądowego w tym samym mieście. Co z tego, że nawet władze miasta informują, że firmy należącej do znanego już na całym południu Polski gangstera zwyczajnie nie ma, że podobną informację przedkłada fiskus. Ba, nic nie znaczy, że listy kierowane do firmy przez tenże widział wracają nieodebrane. Gdy tylko KRS próbuje firmę wykasować z urzędu zaraz ujawnia się pani prezes, prywatnie żona gangstera, i składa oświadczenie o prężnie działającym przedsiębiorstwie. Co prawda ta prężność dziwnie koliduje z wpisem w tymże KRS-ie. Okazuje się bowiem, że posiadająca majątek i rozwijająca się firma wg złożonego sprawozdania jednocześnie jest niewypłacalna tak bardzo, że komornik umorzył wobec niej postępowanie egzekucyjne z uwagi na fakt, że z egzekucji nie uzyska się sumy wyższej od kosztów egzekucyjnych.

Czy przez przypadek pani prezes nie ukrywała majątku zagrożonego zajęciem, co stanowi przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5 (art. 300 §2 KK)?

Wydaje się, że KRS w tym przypadku powinien powiadomić organy ścigania, gdyż podejrzenie popełnienia przestępstwa udaremnienia egzekucji jest wysoce prawdopodobne.

Być może tylko zwyczajnie plotła duby smolone na użytek KRS-u, ale to powinna ustalić prokuratura.

To niestety nie jedyne przeoczenie osób, które winny pilnować przestrzegania prawa, wobec tej mafijnej rodzinki.

Pisano wiele razy o jej cokolwiek dziwacznych interesach opartych o nie wiadomo skąd wzięte weksle. Sprawa na tysiąc lat świetlnych wyglądała na formalne pod względem prawnym pospolite wyłudzenie mienia średniej wielkości firmy. Cóż, grochem o ścianę…

Ale akcja zastraszania dziennikarzy (czy też blogerów) patrzących na ręce lokalnym watażkom przybiera czasem formy sądowo-policyjnej represji.

Nie tak dawno pisałem o red. Mirosławie Jamro z Bielska-Białej, podejrzanym o nakłanianie policjantów do ujawnienia tajemnicy służbowej, co czynić miał… zadając pytania jako dziennikarz.

Sprawa odbiła się szerokim echem – prócz Onetu informację zamieściła też TVP Info. Na naszym portalu można było przeczytać o sprawie tutaj:

https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/jamro-266-czyli-podzeganie

Dosłownie kilka dni trwało zapoznawanie się Prokuratora Generalnego z aktami. I oto w dniu wczorajszym (13.09) PK informuje na Twitterze:

PG Zbigniew Ziobro w oparciu o wyniki zleconej przez PK analizy sprawy PO w Sosnowcu, polecił umorzyć postępowanie przeciwko dwóm dziennikarzom bielskich redakcji podejrzanym o podżeganie funkcjonariuszy Policji do przekroczenia uprawnień i ujawniania tajemnicy służbowej.

A co by było, gdyby red. Jamro nikogo nie poinformował o sprawie? Prawdopodobnie mielibyśmy kolejnego skazanego na jakąś absurdalną karę tak, by nie opłacało mu się apelować.

Znam przypadek, gdy okres sporządzania uzasadnienia okazał się dłuższy od czasu warunkowego zawieszenia orzeczonej kary pozbawienia wolności. Co więcej sąd, chcąc zapewnić sobie milczenie skazanego, nie orzekł nawet kary grzywny a kosztami procesu obciążył w całości Skarb Państwa. Ale jako pokrzywdzony przestępstwem przez lokalnego gangsterka był już skończony. To nie on okazał się być ofiarą, ale jego prześladowca.

To, że Mirosław Jamro raczej już nigdy nie zapytałby policjanta nawet o godzinę byłoby natomiast efektem pożądanym jeszcze na wstępie.

Z kolei inni lokalni dziennikarze pomni na los ich byłego kolegi zajmowali by się innymi istotnymi dla lokalnej społeczności problemami, np. ceną bobu na targowisku miejskim, czy też kolorem ławek, jakie UM zamierza umieścić w holu.

Mimo szczęśliwego zakończenia sprawa ciągle przeraża. Oto dopiero interwencja najwyższego funkcją prokuratora przerywa samoośmieszenie się poważnej skądinąd instytucji.

Może bym i zrozumiał intencję, gdyby za postawieniem zarzutu stał jakiś świeżo upieczony prokurator Prokuratury Rejonowej na tzw. zadupiu.

Ale, przypominam!, zarzut red. Jamro postawiła Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu. Jednostka nadrzędna, mająca m.in. sprawować kontrolę nad prokuratorami szczebla rejonowego.

To, niestety, świadczy o niezdolności zawodowej kryjącego się za postanowieniem o przedstawieniu zarzutów funkcjonariusza.

Ta sprawa w żadnym przypadku nie powinna być załatwiana przez Prokuratora Generalnego!

Taką decyzję powinien podjąć nawet asesor Prokuratury Rejonowej w najmniejszej Pipidówce, oczywiście gdyby trafiła do niego podobna sprawa.

Ale w Polsce, z odziedziczoną po poprzednich ekipach kadrą (a tak, w zawodzie są czynni ludzie pamiętający jeszcze generała Jaruzelskiego, przewodniczącego Rady Państwa PRL!, o których powszechnie mówiło i mówi się, że mają dwa fakultety – prawo i WUML*) trzeba interwencji na najwyższym szczeblu.

Tak samo było w PRL. Młodym asesorom prokuratury wbijano do głów, że w razie wątpliwości sprawę należy kierować do sądu. I niech sędzia się męczy. Coś się zmieniło???

Niestety toga, obojętnie z jaką lamówką, nie czyni człowieka automatycznie mądrym. A selekcja negatywna lat 1980-tych do tej pory ciąży nad zawodami prawniczymi.

14.09 2022

Ps. Myślę, że Prokurator Okręgowy w Sosnowcu winien w tej sprawie zabrać głos publicznie i ujawnić nazwisko i imię podległego mu prokuratora, odpowiedzialnego za ten sosnowiecko-podbeskidzki cyrk.

Dobrze byłoby również podać jego inne dane, jak choćby jego niegdysiejszą przynależność partyjną czy też aktualną związkową.

_________________________________

* WUML – ideologiczna kuźnia kadr kompartii. Pełna nazwa – Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu – Leninizmu.

fot. pixabay

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)