Laptop Ziobry jest dobry

Obrazek użytkownika Rybitzky
Kraj

Kilka miesięcy temu media ogarnęło podniecenie. Minister Ćwiąkalski codziennie występował w konferencjach prasowych, politycy różnych opcji zapełniali programy publicystyczne, gazety publikowały wielkie artykuły na pierwszych stronach. Zwłaszcza „Gazeta Wyborcza”, która obwieszczała: „Laptop Ziobry już nie jest dobry”.

Okazało się, że owszem, nie jest, bo trochę podrapany z wierzchu. I z powodu kilku rys na obudowie komputera byłego ministra sprawiedliwości dziennikarzy w naszym kraju ogarnęło szaleństwo. Ziobro miał był osądzony i skazany, jako bandyta nieporadnie ukrywający dowody zbrodni. Jednak na razie umknął spod szubienicy.

Dziś bowiem prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie „laptopa Ziobry”. Czy w tym przypadku Donald Tusk też powie, iż śledztwo było marnowaniem pieniędzy? Przecież prokuratura zapłaciła (zapewne nie mało) ekspertom. Obejrzeli oni laptopa i stwierdzili, że jest porysowany – ale nie widomo dlaczego. Może faktycznie przypadkiem, jak mówił Ziobro?

Teraz notki o umorzeniu śledztwa ukażą się gdzieś na ósmej stronie, a Ćwiąkalski nie urządzi już na ten temat konferencji prasowej. Ale politycy tu nie są winni – ich zadaniem jest próbować skompromitować przeciwnika. Możemy nad tym ubolewać, lecz tak już jest.

Czy jednak dziennikarze powinni tak łatwo łapać się na lep każdej bzdury? Czy ich zadaniem jest powtarzać każde kłamstwo wymyślone w politycznych gabinetach? Wiem, to pytania retoryczne. Przynajmniej w Polsce.

Brak głosów