Stan nadzwyczajny. Tak naprawdę chodzi o Gersdorf

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Po niesławnej pamięci Rzeplińskim, potrafiącym uzasadniać konstytucyjnie każdą woltę rządów premiera Tuska, na czele togowej oPOzycji stoi pierwsza prezesa SN Małgorzata Gersdorf.

 

I to właśnie jest kolejna zagwozdka totalitarnej oPOzycji. Kadencja prezesy wygasa bowiem z ostatnim dniem kwietnia.

 

Zgodnie z art. 12 § 2 ustawy o Sądzie Najwyższym Zgromadzenie Ogólne sędziów powinno przedstawić prezydentowi kandydatury na stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego nie później niż sześć tygodni przed upływem kadencji urzędującego pierwszego prezesa. Termin ten jednak już upłynął.

 

Wyznaczone na 17 marca Zgromadzenie nie doszło do skutku wobec stanu epidemii.

 

Wszystko wskazuje na to, że kolejne, wyznaczone na 21 kwietnia, również się nie odbędzie. Wiadomo wszak, że SN wprowadził ograniczenia funkcjonowania do 4 maja 2020 r.

 

Co wtedy?

 

Zwolennicy totalitarnej oPOzycji nagle zauważyli, że wprowadzona w 2017 r. nowelizacja ustawy o SN pozwala na obsadzenie stanowiska Pierwszego Prezesa niezgodnie z wolą zasiadających od lat w SN sędziów.

 

Wcześniej zgodnie z  art. 16 § 1 pkt 3 ustawy z dnia 23 listopada 2002 r. o SN Zgromadzenie Ogólne dokonywało wyboru dwóch kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa SN, ostatecznego wyboru dokonywał Prezydent.

 

Po nowelizacji liczba kandydatów, spośród których dokonywany jest ostateczny wybór, wzrosła do pięciu.

 

Poprzez powołanie dodatkowych Izb podniesiono także ogólną ilość sędziów SN z 93 do 125.

 

Ustawa milczy też o minimalnej liczbie sędziów, którzy mogliby zgłosić kandydata. Wydaje się więc oczywiste, że skoro mowa jest o „sędziach” wystarczy tylko dwóch.

 

 

Obowiązująca przed nowelą z 2017 r. umożliwiała sabotowanie wyborów. Otóż zgodnie z art. 13 § 2 ustawy o SN z 2002 r. do podjęcia uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN w sprawie wyboru kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa SN wymagana była obecność co najmniej dwóch trzecich liczby sędziów każdej z izb. Jeżeli uchwały nie podjęto ze względu na brak kworum, na kolejnym posiedzeniu wymagana była obecność co najmniej trzech piątych liczby sędziów SN.

 

Była to zatem większość kwalifikowana.

 

Wystarczyła „zmowa” sędziów jednej Izby, by nie dopuścić do głosowania w pierwszym terminie.

 

W drugim natomiast wymagało to współdziałania 40% + 1 sędzia.

 

I jeśli ktoś w tym momencie wzruszy ramionami i powie, że ludzie stojący na szczycie kariery prawniczej tak się nie zachowują przypominam 23 stycznia b.r. i próbę jawnego puczu sędziów SN pod przywództwem pani Gersdorf właśnie.

 

Po nowelizacji art. 13 otrzymał § 4, który uniemożliwia taką sytuację. Dla ważności wyborów w pierwszym terminie wymagana jest obecność co najmniej 84 sędziów, w drugim – 75, natomiast w trzecim – już tylko 32.

 

A to oznacza, że za trzecim razem kandydatów mogłyby wyłonić jedynie połączone nowe Izby SN.

 

 

„Pisowscy” sędziowie wybraliby „pisowskiego” Pierwszego Prezesa. ;)

 

Swoją drogą ciekawe, co wtedy? Czy GazWyb pospołu z TVN zalecałaby przenoszenie sporów na teren Niemiec czy też Białorusi?

 

Chociaż, sadząc po tym, co czyta się i ogląda nawet w TVN-ie, by o Polsacie nie wspominać, w obu tych przypadkach sprawa miałaby szanse na bardziej sprawiedliwe rozstrzygnięcie, niż u nas. ;)

 

Mamy jednak do czynienia z ciut inną sytuacją – otóż Zgromadzenia nie odbywają się w związku z panującą epidemią.

 

Czy w takim przypadku należy uznać, że kadencje pani Gersdorf wygaśnie z ostatnim dniem kwietnia, a jej funkcje przejmie najstarszy służbą Prezes SN?

 

 

Zastanówmy się jednak, czy stan epidemii stanowi wystarczającą przeszkodę do uniemożliwienia zwołania Zgromadzenia Ogólnego?

 

Przecież zgodnie z art. 10 Konstytucji ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.

 

Skoro Sejm musiał się zebrać fizycznie, by podejmować niezbędne dla funkcjonowania Państwa uchwały, tak samo, zgodnie z powyższą zasadą, równoważne Zgromadzenie Ogólne musi się odbyć.

 

I nie ma, że się poszczególni sędziowie boją, gdyż in gremio są w grupie podwyższonego ryzyka.

 

Można przecież zapewnić warunki umożliwiające bezpieczny kontakt choćby za pomocą środków audiowizualnych.

 

Przyczyna nagłej obawy przed koronawirusem u najwyższych w moim przekonaniu jest zupełnie innego typu.

 

Zdradził ją mimo woli poseł Jerzy Meysztowicz, ongiś wicewojewoda małopolski, we wtorkowym programie „Minęła ósma” (TVP Info).

Otóż jego zdaniem w Polsce powinien być wprowadzony stan nadzwyczajny (konkretnie stan klęski żywiołowej), a kadencja pani Gersdorf powinna być wydłużona tak samo, jak innych Organów władzy. Dopiero 90 dni po ustaniu stanu nadzwyczajnego w SN mogłyby się odbyć wybory.

 

Czy niedopowiedziana teza Meysztowicza mogła by być uzasadniona konstytucyjnie?

 

Przecież art. 228 u. 7 mówi wyraźnie -

w czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu.

 

O Sądzie Najwyższym, szczególnie o Pierwszym Prezesie ni słowa.

 

 

Ale prawnicy, proszę państwa, często zmuszani niechlujnością legislacyjną gremiów czy osób uchwalających przepisy, mają swoje sposoby.

 

Skoro zwykła, podstawowa wykładnia językowa prowadzi do wniosku, że art. 228 Konstytucji „umniejsza” władzę sądową, konieczne jest zastosowanie wykładni teleologicznej, inaczej zwanej celowościową.

 

I wtedy sprawa jest trywialnie prosta.

 

Cytowany już art. 10 Konstytucji zawiera się w rozdziale I, zawierającym najważniejsze zasady ustrojowe Państwa.

 

O jego znaczeniu świadczy to, że jeśli do zmiany znajdującego się w rozdziale XI art. 228 wystarczy kwalifikowana większość (art. 235 u. 1-5), to w przypadku art. 10 na wniosek posłów zgłaszających projekt zmiany zarządza się ogólnonarodowe referendum. Dopiero jego pozytywny wynik pozwala na zmianę.

 

Nie jest zatem wątpliwe, że przepis art. 228 należy rozpatrywać poprzez zgodność z art. 10.

 

Zatem, skoro nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu to również nie mogą być przeprowadzone wybory organów władzy sądowniczej, co oznacza, że pani Gersdorf będzie prezesować wystarczająco długo, aby to SN pod jej świetlanym przywództwem rozstrzygał o ważności wyborów prezydenckich.

 

Przypominam, że art. 228 nie określa czasu maksymalnego, w jakim to po ustaniu stanu nadzwyczajnego mogą odbyć się wybory, a jedynie czas minimalny.

 

I tylko o to chodzi w nawoływaniu do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, proszę państwa.

 

 

8.04 2020


 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)