Oscar czyli nowa historia
Gazeta wyborcza przez ponad dekadę kształtowała postawę tzw. inteligenta. Wiele osób „mówiło wyborczą”, a prezentowane tam poglądy uważała za własne.
Dziś na szczęście tamte lata powoli odeszły w zapomnienie. Mimo to czerscy ludzie nadal na siłę chcą na nowo napisać nam historię.
Najnowszy tekst autorstwa Piotra Cieślińskiego doskonale wpisuje się w powyższe.
Pisze tak:
Tę historię czyta się jak szpiegowską powieść Johna le Carré. Dwóch amerykańskich historyków w biuletynie CIA ujawniło dotąd nieznanego, a zapewne kluczowego rosyjskiego szpiega w amerykańskim Projekcie Manhattan. Miał kryptonim Godsend, czyli "dar niebios".
A wszystko pod wiele mówiącym tytułem:
CIA ujawnia szpiega, który 75 lat temu wykradł najcenniejszy sekret bomby atomowej. To syn polskich emigrantów z Przasnysza
Kiedy jednak zaciekawieni wejdziemy w artykuł czeka nas rozczarowanie.
Ci „polscy emigranci” tak naprawdę byli Żydami.
Oscar był synem polskich Żydów z Przasnysza na Mazowszu – Abrahama i Szejny Seborerów, którzy na początku XX wieku wyemigrowali najpierw do Wielkiej Brytanii, a zaraz potem, jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej, do Nowego Jorku.
(op. cit.)
W tym przypadku „polscy Żydzi” brzmią tak samo, jak „polskie obozy koncentracyjne”. Bo Abram i Szejna Seborer mieszkali w Rosji. I dlatego prócz rodzimego jidysz posługiwali się łamanym rosyjskim.
Zupełnie nie było powodu dla którego mieliby opanowywać język tubylców. A że mieszkali w Kraju Priwislanskim to tylko wina ukazu Aleksandra, który zakazał osiedlania się jewrejom bliżej Petersburga i Moskwy.
Ale co to obchodzi Cieślińskiego.
Najważniejszym przekazem jest bowiem rzekomo polskie pochodzenie sowieckiego szpiega.
Źli mogli być tylko Polacy. Żydzi od początku włączyli się w budowanie Ameryki. Nie znający ani słowa po polsku Oscar na Czerskiej stał się więc Polakiem.
Bo przecież Żydzi to odwieczni sojusznicy USA i nie mogli po prostu szpiegować na rzecz Imperium Zła.
To nie koniec. Jaka tam żydokomuna!
Sowieccy Żydzi czynnie sprzeciwiali się sowieckiemu Imperium Zła.
Cieśłiński pisze:
W czasach studenckich, przed drugą wojną światową rodzeństwo Seborerów miało liczne związki z Komunistyczną Partią Stanów Zjednoczonych. Noah i Rose byli członkami partii, a pierwsza żona Maxa była nawet zamieszana w zlecone przez KGB zabójstwo rosyjskiego dysydenta Lwa Trockiego w Meksyku.
(op. cit.)
Okazuje się, że Lew Trocki (właśc. Lejba Dawidowicz Bronsztejn) to po prostu wróg władzy radzieckiej! Taki sam, jak Aleksandr Sołżenicyn, Andriej Sacharow, Władimir Bukowski czy Wiktor Krasin!
I właśnie w zabójstwo tego dysydenta zaangażowani są członkowie polskiej rodziny Seborer.
GazWyb milczy na temat faktycznej przeszłości Trockiego. A przecież był to jeden z najbardziej krwawych przywódców rewolucji bolszewickiej 1917 r.!
Przekaz jest jasny – źli Polacy w służbie Imperium Zła byli zamieszani w zamordowanie żydowskiego wroga bolszewizmu Lwa Trockiego!
My, którzy jeszcze pamiętamy, musimy zrobić wszystko, aby młodsze pokolenia odzyskały pamięć.
A nieco starsi jej nie utracili.
W zasadzie już zaczęto wymieniać razem Lwa Trockiego i Andrieja Sołżenicyna, sławiąc ich zasługi dla obalenia Związku Sowieckiego!
A za kilka lat największy sowiecki zbrodniarz Gienrich Jagoda (ok. 10 mln ofiar) stanie się Polakiem.
I nikt nie będzie wierzył, że naprawdę nazywał się Jenoch Gierszonowicz Ijegoda i był synem Gierszona Fiszelewicza i Chasji.
Będą wypominać, ze za młodu pracował w aptece.
W Łodzi.
A to przecież polskie miasto.
31.01 2020
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 875 odsłon
Komentarze
@Humpty Dumpty
2 Lutego, 2020 - 06:45
Witaj
Tak jak Kosiński był Polakiem. Jak Polakiem jest Jan Gross...
Jest duża grupa Żydów, którzy nas nienawidzą z zemsty, że zrobiono ich Polakami. To Litwacy - diabelski pomysł Rosjan.
Izaak Beshevis Singer - noblista i nie żaden uzurpator, jak Kosiński, nie pluł na Polskę. Miał do niej, jak się go czyta, stosunek raczej ciepły. Ale on, mimo, że w zaborze rosyjskim, nie był Litwakiem. Był Chasydem. I to silnie związanym z Polską.
Chasydzi mają w Polsce swoje święte miejsca, gdzie przyjeżdżają i gdzie się modlą. Nie chcą mieć nic do czynienia z Michnikiem i Gazetą Wyborczą. Gardzą nimi.
W pierwszym rzucie w 1891 - 1982, ukazem cara przesiedlono na polskie tereny 70 tysięcy żydowskich rodzin z Rosji.
Singer i polscy ortodoksyjni Żydzi nie znali języka rosyjskiego. Mówili w jidysz i po polsku. Litwacy na codzień mówili po rosyjsku, kultywowali ruską kulturę i Polskę nieustannie nienawidzili. Starozakonni, jak Singer (ojciec był rabinem, a matka córką rabina), nie cierpieli Litwaków. Nazywali ich szajgecami.
Podczas gdy Chasydzi się nie asymilowali, trzymali się osobno, wyraźnie się odróżniali, Litwacy natychmiast zaczęli się mieszać i wrastać w Polskę. Wiec tu należy szukać naszych wrogów, wśród dzieci, wnuków i prawnuków mieszanych polsko - litwackich rodzin, połączonych nienawiścią do państwa, które dało im schronienie. I oni nie wyjeżdżali w 1968 do Izraela. Nadal tu są i nadal brużdżą i plują.
Czy Ozjasz Szechter, ruski szpieg, był własnie takim, już urodzonym na polskiej ziemi Litwakiem? A potem przelał całą swą nienawiść do RP na syna Adama, którego spłodził w nieformalnym związku z komunistką Hindą Michnik-Rosenbuch, znaną jako Helena Michnik.
Tak trzeba patrzeć na teksty Gazety Wyborczej, gdzie nienawiść do Polski i Polaków, nieustanna pogarda i chęć szkodzenia nam, jest podstawową linią gazety.
Pozdrawiam
JK
Janusz Kamiński/jazgdyni