Grzmot dopiero nadejdzie
Czy pandemia COVID-19 okaże się błyskawicą poprzedzającą grzmot?
Na to pytanie, niestety twierdząco, odpowiadają dwaj analitycy – Parag Khanna* i Karan Khemka**.
Czy wybiegając myślami naprzód, możemy spróbować nakreślić prawdopodobne scenariusze, mogące być następstwem obecnej pandemii? Zważywszy, że nasze instytucje w walce z obecnym kryzysem gonią już ostatkiem sił, niewiele jest zadań ważniejszych od lepszego przygotowania się na nadciągającą przyszłość. Nietrudno przewidzieć, jaki los nas czeka po tak niszczycielskim zjawisku jak koronawirus. Rzeczywistość prawdopodobnie okaże się inna – i z pewnością tak będzie.
Najbardziej oczywisty z możliwych scenariuszy zakłada, że liczne istniejące szczepy COVID-19 krążą po świecie i nadal sieją spustoszenie, a perspektywa wynalezienia szczepionki okazuje się dużo odleglejsza niż obecnie prognozowane dwanaście do osiemnastu miesięcy. Kraje, które dostosowały się do rytmu wynikającego z zasad odosobnienia i wdrożyły technologie pozwalające prześledzić kontakty międzyludzkie, mogą zdołać dzięki ścisłej kwarantannie wyizolować najbardziej zagrażające enklawy, lecz kraje biedne i gęsto zaludnione będą szczególnie nieprzygotowane i narażone.
W chwili obecnej wszystkie państwa stosują zasadę samoizolacji, zważywszy jednak na spodziewaną trajektorię, część z nich będzie jeszcze długo odgrodzona od pozostałych. Na gruncie krajowym stoją one przed bolesnym wyborem: ponowne otwarcie gospodarki a narażanie ludności na wzrost zakażeń.
Powinniśmy zatem podchodzić ostrożnie do prognoz, iż czeka nas jedynie recesja typu U (długotrwała stagnacja) lub V (stosunkowo szybki powrót tendencji wzrostowych).
Tę optymistyczną wizję burzy bowiem wiele czynników. Przede wszystkim łańcuchy dostaw i rynki są znacznie bardziej zintegrowane, niż się potocznie sądzi, a nearshoring (zlecanie usług partnerom w krajach położonych po sąsiedzku) jest dużo trudniejszy niż samo złożenie podpisu na umowie. Przykładem tego jest dzisiaj katastroficzny niedobór w Ameryce maseczek chirurgicznych i respiratorów. Kraje wschodzące i rozwijające się odgrywają istotną rolę zarówno jako źródła dostaw i rynki odbiorcze. Ich upadek osłabia gospodarkę światową rozumianą jako całość.
Co więcej, bezrobocie na rynku krajowym dochodzi do poziomu z wielkiej depresji, a obecne pakiety pomocowe nie są wystarczającym bodźcem, jakiego wiele zachodnich społeczeństw może potrzebować przez kolejne lata. Gospodarstwa domowe przy podejmowaniu decyzji o wydatkach rządzić się będą potrzebą oszczędzania i ograniczania konsumpcji, inwestycje biznesowe zaczną spadać. Rozpisany na wiele lat wariant typu W (naprzemienne okresy recesji i odbicia) to zatem najbardziej prawdopodobny scenariusz gospodarczy na nadchodzące lata.
Na poziomie ludzkim pikowanie gospodarki przybiera tak ostrą postać, że wskaźniki PKB to ostatnie, co zaprząta głowę większości ludzi. Jednak dla rządów i korporacji spirala długów stanowi przedmiot ogromnej troski. Kiedy odnawialne linie kredytowe się skończą, wiele dużych firm upadnie albo ulegnie konsolidacji. Całe sektory przemysłowe, od rynku nieruchomości po lotnictwo, boleśnie odczują ogromny spadek wartości biurowców, galerii handlowych, linii lotniczych i lotnisk. Chociaż europejska polityka socjalna dużo lepiej niż mizerny amerykański socjal pozwala gospodarstwom domowym utrzymać się na powierzchni, to z kolei jednolity rynek Ameryki radzi sobie dużo skuteczniej niż strefa euro, gdzie przywódcy nie mogą osiągnąć zgody co do planu wystarczająco wysokiego i wspólnie dzielonego zadłużenia. Kiedy upadną wielcy pracodawcy (oraz państwa i obszary administracyjne zależne od płaconych przez nich podatków), to samo może czekać rządy.
Pandemia może wywołać również rozczłonkowanie rynku finansowego, opartego dzisiaj praktycznie tylko na dolarze amerykańskim.
Całkowite załamanie się państwa nie jest scenariuszem bynajmniej niemożliwym w przypadku petrokrajów, od Ekwadoru po Iran. W Wenezueli osłabionej przez ostatnie lata hiperinflacji i głód sytuację jeszcze bardziej pogorszy to, że pomoc dla tego kraju będzie płynąć coraz cieńszym strumieniem, a ceny ropy sięgną dna. Podobnie jak spadek cen ropy w latach osiemdziesiątych przyspieszył rozpad Związku Radzieckiego, tak połączenie pikujących cen ropy i prawdopodobnego odwołania hadżu mocno nadweręży dwa największe źródła przychodów Arabii Saudyjskiej. W Iranie do wysokiej liczby zakażeń wirusem dochodzą dławiące gospodarkę amerykańskie sankcje. Petrokraje oraz kraje rozwijające się szturmują tłumnie Międzynarodowy Fundusz Walutowy w nadziei uzyskania dostępu do kredytów ratunkowych, ponadto uszczuplają swoje rezerwy dolarowe dla wsparcia finansowania gospodarki i zażegnania odpływu kapitału. Kraje Zatoki Perskiej będą zapewne musiały poluzować kurs rodzimej waluty wobec dolara.
Byłoby zbyt dużym uproszczeniem zakładać, że powstałą pustkę wypełnią Chiny. Z powodu własnych problemów z firmami zombie, wysokiego zadłużenia oraz osuwania się w deficyt Pekin wstrzymał się z udzielaniem hojnych kredytów stałym klientom, jak Iran i Pakistan. A jednak „scenariusz sueski” wciąż jest możliwy – w 1956 roku za prezydentury Eisenhowera ówczesna administracja amerykańska zagroziła cofnięciem wsparcia dla brytyjskiego funta, jeżeli Wielka Brytania nie wycofa swych wojsk z Kanału Sueskiego.
W sytuacji, gdy w handlu między USA a Chinami notujemy gwałtowne tendencje spadkowe, a Chiny przymierzają się do przejścia na rodzimą walutę przy przeliczaniu cen ropy, fragmentacja globalnego systemu monetarnego jest możliwością, na którą wszystkie kraje powinny się przygotować.
Wg wspomnianych analityków światu zagrażają jeszcze kolejne fale migracji – napływ ludzi z Azji oraz Afryki do Europy, w Ameryce z kolei emigracja do USA z Meksyku i innych krajów Ameryki Łacińskiej.
Jednocześnie wzrosną wszelkie nacjonalizmy. W Europie, co zrozumiałe, wzrost nacjonalizmów będzie wywołany kolejnymi falami tzw. uchodźców. Podobnie może być w USA, gdzie nawet tożsami narodowościowo z nachodźcami będą w obawie o utratę swojego majątku w pierwszej kolejności czuć się obywatelami USA.
Nieuchronnie taka tendencja w dłuższym czasie pozbawi, a przynajmniej mocno ograniczy skuteczność takich ponadnarodowych organizacji jak ONZ.
Na jego przykładzie widać zresztą od wielu lat, jak bardzo nieskuteczna jest np. Rada Bezpieczeństwa.
W zasadzie tylko jeden raz udało się ją wykorzystać do przewidzianych celów podczas wojny koreańskiej. Ale tylko dlatego, że Związek Sowiecki „obraził się” wtedy na instytucje międzynarodowe i nie uczestniczył w obradach.
Dzisiaj z kolei widzimy upadek WHO, które okazuje się teatrem marionetek, których sznurki trzymają w swoich rękach Chińczycy.
Co w zamian?
Natura wszak nie znosi pustki.
Obaj panowie K uważają, że zamiast globalizacji będziemy świadkami postępującej regionalizacji.
Tak więc najbardziej optymistyczny scenariusz zakłada odradzanie się organizacji regionalnych. Unia Europejska stoi przed szansą stworzenia unii fiskalnej potrzebnej dzisiaj jak nigdy, nie jest jednak jasne, czy szansę tę podejmie. Kraje azjatyckie właśnie przyjęły Regional Comprehensive Economic Partnership (Wszechstronne Regionalne Partnerstwo Gospodarcze) i będą musiały wzmocnić swój handel wewnętrzny, by poradzić sobie z globalnym szokiem popytowym. Trzy kraje Ameryki Północnej już teraz notują wyższą wymianę handlową między sobą niż z Chinami czy Europą. Regionalizacja stanie się nową globalizacją.
Przyznam się, że taka wizja mną nieco wstrząsnęła.
Jako żywo przypomina to bowiem tworzący się układ znany z Roku 1984 G. Orwella. Jeśli są tacy, którzy nie znają jeszcze tej pozycji przypominam, że Orwellowski świat był podzielony pomiędzy trzy supermocarstwa – Oceanię, będącą w istocie syntezą dwóch wielkich mocarstw istniejących w granicach z 1946 roku – USA i Wielkiej Brytanii, Eurazję – czyli Związek Sowiecki plus Europa bez Wielkiej Brytanii oraz Turcja, i wreszcie Wschódazję, czyli naprawdę wielkie Chiny.
Co wówczas stanie się z prawami człowieka?
Rok 1984 nie pozostawia wątpliwości w tym zakresie.
Do podobnych wniosków można dojść, czytając wspomnianych wyżej ekspertów.
Im dalej wybiegamy w przyszłość, tym łatwiej nam sobie wyobrazić, w jaki sposób pandemia koronawirusa może odmienić globalną społeczność. W XIV wieku epidemia dżumy zabiła miliony mieszkańców Eurazji, rozbiła największe terytorialnie imperium znane w historii (Mongołowie), wymusiła znaczny wzrost płac w Europie i przyczyniła się do eksploracji morskich na szeroką skalę, co doprowadziło do europejskiego kolonializmu. Procesy te były ściśle powiązane z zarazą, nawet jeśli rozwijały się przez kilka stuleci. Konsekwencje obecnej pandemii pojawią się dużo szybciej, dzięki zaś dalekowzrocznemu przewidywaniu możemy próbować je złagodzić, starać się wyciągnąć z nich korzyści i w toku tego procesu zbudować bardziej odporny system globalny.
Obawiam się, ze ten bardziej odporny system globalny oznacza, że jako społeczeństwo zostaniemy poddani globalnej inwigilacji i cenzurze.
Pod chwytnym pretekstem ochrony społeczeństwa już wprowadzono elektroniczną lokalizację sporej jego części.
Łatwo przewidzieć, że dla dalszego ułatwiania życia oraz coraz większego bezpieczeństwa powszechnego będzie ona rozciągana na nowe grupy i/lub warstwy społeczne. Bo przecież znajomość twojej/mojej/naszej lokalizacji pozwoli zoptymalizować dotarcie pogotowia. Pozwoli także mnie/tobie/nam unikania poszczególnych kategorii osób, potencjalnie niebezpiecznych.
Zatem same tylko korzyści w zamian za rezygnację z odrobiny tajemnicy o sobie.
A zresztą – czyż człowiek uczciwy ma się czegoś obawiać? Przecież takie słowa słyszymy często nawet kilka razy dziennie nie tylko od polityków.
I tak powoli i niepostrzeżenie staniemy się społeczeństwem kontrolowanym w najmniejszym nawet aspekcie życia codziennego.
George Orwell antycypował nadchodzącą epokę?
Odwieczne marzenie lewicowców staje się na naszych oczach faktem?
Czy wizja niegdysiejszych braci Wachowskich stanie się rzeczywistością?
26.04 2020
_______________________________
* Parag Khanna - założyciel i partner zarządzający w FutureMap. Autor bestsellerów. Jego najnowsza książka to "The Future is Asian: Commerce, Conflict and Culture in the 21st Century".
** Karan Khemka - jest doradcą strategicznym CEO, dyrektorem i inwestorem w firmach edukacyjnych na całym świecie
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 704 odsłony