Prowinz Weichselgau. Szeroko pojęta legalność

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

„Uśmiechnięta” Polska pod rządami Donalda Tuska powody do radości coraz częściej czerpie z błazenady rządzących.

Kreowany na Największy Autorytet Prawniczy III RP były tęczowy RPO dr hab. Adam Bodnar coraz wyraźniej pełni rolę zasłony dymnej dla coraz bardziej widocznej indolencji poszczególnych członków gabinetu płemieła Donalda Tuska. Raptem 6 dni dzieli nas od kolejnej fali podwyżek wszystkiego, co będzie wywołane podwyższeniem cen za media.

Lud trzeba zatem zająć czymś innym, aby tylko nie próbował powiązać pogarszających się warunków życia z drużyną Rudego.

Pole manewru jest niewielkie.

Komisje sejmowe, zwane odpowiednio cyrkiem Szczerby czy też Jońskiego, obnażyły jedynie ogrom kłamstwa, dzięki któremu Tusk przejął władzę 13 grudnia 2023 r.

Pozostał zatem Bodnar, z nieznanych mi powodów uznawany przez ryżą ekipę jeszcze za autorytet.

I mamy efekt.

Informacja o zabezpieczeniu urządzeń wchodzących w skład systemu „Pegasus”

21.06.2024

Prokuratorzy z Zespołu Śledczego nr 3 wspólnie z biegłymi i funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zabezpieczyli urządzenia wchodzące w skład systemu „Pegasus”.

W dniach 18-19 czerwca 2024 r. prokuratorzy Zespołu Śledczego nr 3 Prokuratury Krajowej przeprowadzili w siedzibie Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Warszawie oględziny i zabezpieczyli urządzenia wchodzące w skład systemu „Pegasus”. Czynność ta została wykonana wspólnie z biegłymi z Biura Badań Kryminalistycznych ABW i funkcjonariuszami ABW.

Biegli z ABW

Podstawowym celem śledztwa jest ustalenie funkcjonalności oprogramowania „Pegasus” oraz szeroko pojętej legalności jego stosowania. W związku z powyższym uzyskano (w trybie niejawnym) z Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Policji informacje i dokumenty dotyczące nabycia oprogramowania Pegasus, jego funkcjonalności oraz wykorzystania w ramach prowadzonych kontroli operacyjnych.

Pozyskane dane przekazano do Biura Badań Kryminalistycznych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, które powołano do wydania opinii w zakresie sposobu działania i funkcjonalności systemu Pegasus. Powołani biegli uczestniczyli w dniach 18-19 czerwca 2024 r. w oględzinach i zabezpieczeniu przez prokuratorów w siedzibie CBA systemu „Pegasus”.

Śledztwo i zespół

Śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w związku ze stosowaniem oprogramowania „Pegasus” zostało wszczęte w dniu 18 marca 2024 r. W toku śledztwa badane są wszystkie okoliczności dotyczące wykorzystywania oprogramowania „Pegasus”, w tym także kwestie legalności, zasadności, celowości i proporcjonalności podejmowanych czynności operacyjno-rozpoznawczych. Ponadto badane są także okoliczności dotyczące jego funkcjonalności, możliwości technicznych, sposobu wykorzystywania, zasad gromadzenia, przechowywania i udostępniania pozyskiwanych materiałów o charakterze niejawnym.

W dniu 22 kwietnia Prokurator Generalny Adam Bodnar powołał w Prokuraturze Krajowej Zespół Śledczy nr 3 do prowadzenia tej sprawy. W skład zespołu wchodzi pięciu prokuratorów.

Śledztwo w tej sprawie zostało przedłużone do dnia 18 grudnia 2024 r.

prok. Przemysław Nowak
Rzecznik Prasowy
Prokuratury Krajowej

]]>https://www.gov.pl/web/prokuratura-krajowa/informacja-o-zabezpieczeniu-u...]]>

Proszę zwrócić uwagę na sformułowanie, które powinno postawić na baczność nie tylko opozycję, ale przede wszystkim tych, którzy uwierzyli w bajania Tuska o przywróceniu praworządności.

Prokurator Nowak wyraźnie pisze:

Podstawowym celem śledztwa jest ustalenie funkcjonalności oprogramowania „Pegasus” oraz szeroko pojętej legalności jego stosowania.


Co to będzie oznaczało w praktyce?

Otóż szeroko pojęta legalność oznacza, że nie będą brane pod uwagę realnie istniejące ustawy, uchwalone przez Sejm, ale wyjęte z przysłowiowej d… cele i zasady systemu prawa. Oczywiście takie, jak rozumie je Tusk i cała jego bańka.

Neoprokuratorzy Bodnara będą starali się wykazać brak legalności w oparciu o ad hoc ustalane przez polityków (czyt. POlityków) rzekome zasady prawa, prowadzące do oczywistej sprzeczności z uchwalonymi ustawami.

A zatem ich stosowanie doprowadziło do kolizji z podstawowymi wartościami takimi, jak rozumie je liberalna lewica.

Pół biedy, gdyby w neoprokuraturze zasiadały osoby mające choć mgliste pojęcie o filozofii prawa.

Tak jednak nie jest.

Dzisiejsi 50 - i 60 -latkowie są wynikiem selekcji negatywnej.

Po prostu w latach 1980-tych „zaciąg” na aplikację prokuratorską odbywał się na zasadzie zgłoszenia.

Nie było żadnych egzaminów! A jeśli się trafiały, to regułą była naprzemienność. Raz przyjmowano wszystkich chętnych na sędziowską, na prokuratorską zaś był egzamin, w kolejnym roku odwrotnie.

Powodem były zarobki, jakie „władza ludowa” oferowała aplikantom sędziowskim i prokuratorskim (a także sędziom i prokuratorom) skutecznie zniechęcające do „kariery” w tym zawodzie.

Głównym wabikiem stała się więc możliwość uzyskania uprawnień radcowskich po 5 latach pracy w charakterze ww. funkcjonariusza publicznego. I wreszcie dostęp do bardziej „prawdziwych” pieniędzy.

Ale nie tylko tym.

Ciągle jeszcze pamiętam spotkanie studentów z panią milicjantką, która nam, już prawie kończącym studia (III rok) opowiadała o zyskach z pracy w milicji (m. in. mieszkanie oraz wynagrodzenie na poziomie sędziego sądu wojewódzkiego po góra dwóch latach!). Najważniejsze jednak wg niej miało być poczucie bycia ponad prawem.

Byli tacy, co uwierzyli.

Pozostawmy jednak mundurowych na boku i zajmijmy się tymi, którzy w pracy zakładają togę.

Wg ówczesnej powszechnej opinii (w środowisku prawniczym, rzecz jasna) brak było pośród sędziów czy prokuratorów „orłów intelektu”.

Po 1989 r. te nieloty Temidy nagle stały się „nadzwyczajną kastą”.

Więc mamy wyroki bzdurne, durne i zwyczajnie odklejone od nawet najmarniejszej logiki.

Oczywiście nie wszystkie.

Ale trafiają się o wiele częściej, niż wydaje się przeciętnemu Kowalskiemu. Ba, nawet w bogatym orzecznictwie SN jest się z czego pośmiać...

Co gorsza, ta postpeerelowska grupa bez żadnej weryfikacji nagle uzyskała nimb najwyższy połączony z faktyczną nieusuwalnością.

Słabsze głowy nie wytrzymały, czego byliśmy świadkami (słynne słowa o najlepszej kaście).

Powie ktoś, że sprawa jest coraz bardziej nieaktualna. Przecież ten, kto skończył aplikację w PRL-u właśnie odchodzi w stan spoczynku (taką sędziowsko-prokuratorską emeryturę).

Zapomina się jednak, że ci ludzie przez dekady byli odpowiedzialni nie tylko za dobór, ale i za kształtowanie nowych kadr, wkładających togi już po 1989 r.

A jeśli Ty, szanowny Czytelniku, podobnie zresztą jak ja, nie masz pojęcia o garncarstwie, to choćbyś miał najlepszą glinę to i tak zamiast pięknego dzbana ulepisz coś na kształt mniej lub bardziej krzywego fiuta.

Decyzja o braku lustracji w środowisku sędziowskim podjęta w Magdalence, potem zaś przekazana pospólstwu przez Adama Strzembosza (sędziowie sami się oczyszczą) po prostu petryfikowała PRL. I zapewniała jego kontynuację.

Nie chodzi wcale o jakieś koterie, powiązania mafijne itp.

Nagle na piedestał została podniesiona najzwyklejsza głupota.

Na dodatek zlikwidowano najważniejszą chyba funkcję Sądu Najwyższego, który w PRL-u pełnił rolę dodatkowego źródła prawa. Otóż powodem apelacji (wtedy zwanej rewizją) mogła być sprzeczność wyroku sądu I instancji z wyrokiem SN zapadłym w podobnej sprawie.

Znający system anglosaski od razu zauważą pewne podobieństwo do systemu common law.

Ale zrobiono rzecz niedopuszczalną. Ograniczono rolę SN jednocześnie puszczając ówczesnych sędziów na głęboką wodę, choć nie potrafili inaczej orzekać, niż oglądając się na orzecznictwo wyższych instancji.

Co gorsza, w pierwszej dekadzie III RP ówczesna gazeta-matka (dziś fanzin political fiction z Czerskiej, czyli b. Gazeta Wyborcza) konsekwentnie stosowała tezę, że wyroków sądów się nie komentuje, choć dzięki artykułom prasowym walczono o jakość orzecznictwa w USA jeszcze w XIX wieku.

Najwyraźniej Bodnarowi marzą się tamte czasy.

Wbrew pozorom aż tak głupi nie jest, by nie zdawać sobie sprawy z jakości „aparatu”. Wie zatem, że mało kto jest w stanie wykazać mu (o)błędność jego założeń.

Dlatego robi dokładnie to, co przez ostatnich osiem lat oPOzycja zarzucała PiS-owi: jawnie lekceważy podstawowe zasady Konstytucji oraz ręcznie steruje wymiarem sprawiedliwości.

Opowieści neoprokuratury o sprawdzeniu szeroko pojętej legalności oznaczać mogą tylko jedno.

Otóż w świetle obowiązujących przepisów nie da się wykazać, że system PEGASUS i jego stosowanie jest sprzeczne z istniejącymi przepisami. Dlatego trzeba sięgnąć po szeroką interpretację legalności, a więc w praktyce do prawa takiego, jak je rozumie Tusk.

Ten zaś, pragnący rozprawienia się z PiS-em za pomocą Bodnara za chwilę rozwali do reszty wymiar sprawiedliwości.

I jeśli Tuska w jakiejś tam mierze tłumaczą kompleksy wobec Kaczyńskiego to co jest powodem postępowania Bodnara?

Historia pełna jest postaci kiepskich prawników, robiących kariery polityczne niewspółmierne do ich wcześniejszego znaczenia. Wymieńmy choćby niejakiego Maksymiliana de Robespierre czy też Włodzimierza Iljicza Uljanowa (nick Lenin). Jeden i drugi był prowincjonalnym adwokatem. Podobnie zresztą Hans Frank, niesławnej pamięci wodzuś Generalnego Gubernatorstwa.

W PRL-u prawnikiem (niedoszłym) był np. Józef Światło (właśc. Izaak Fleischarb) a także sporo ludzi z wierchuszki partyjnej, których wymieniać nie przystoi.

O czym marzy „tęczowy” Bodnar?

Jego służalczość wobec Tuska tak naprawdę jest deklaracją składaną wobec domniemanych mocodawców Rudego.

Co więcej, nie tak dawno składał wiernopoddańcze deklaracje w Berlinie.

Byłby zatem nadzorcą jakiejś hipotetycznej unijnej Prowinz Weichselgau wręcz idealnym, pozbawionym nawet tej deklarowanej szczególnie przed wyborami niezależności od Berlina i Brukseli, jaka cechuje Tuska w krajowych wystąpieniach.

Bo jeśli Róża Thun von coś tam szczerze deklarowała o wyższości unijnych interesów nad krajowymi, to Bodnar równie szczerze deklarował pełną czołobitność wobec Niemiec, których dziejową rolą było i nadal być powinno „oswajanie polskiego zwierzątka”.

Słyszeliśmy już, że CPK nam jest niepotrzebne, bo przecież w Berlinie budują lotnisko.

Wielki proces neoprokuratury Bodnara mający sprawdzić szeroko pojętą legalność uchwalanych ustaw, rozporządzeń i decyzji uderzy poniekąd w wymiar sprawiedliwości.

Neośledczy wykażą sprzeczność stosowania systemu PEGASUS z wywnioskowanymi przez siebie (czyt. „płatnych „ekspertów” Bodnara) zasadami prawa unijnego, bo przecież nadrzędne, może sięgną po Konstytucję itp. Manifestu Komunistycznego pewnie nie wyłączając. ;)

W ten sposób będzie można zaatakować i obalić każdą istniejącą instytucję.

Bodnar uderza w sedno Państwa. Akcja neoprokuratury wyraźnie zmierza do wykazania w oparciu o szeroko pojętą legalność brak zdolności do samodzielnej egzystencji Polaków w zakresie wymiaru sprawiedliwości.

Oczywiście nie oznacza to, że polskie sądy przestaną istnieć. Wszak po 12 października 1939 r. w Generalnym Gubernatorstwie funkcjonowało polskie sądownictwo a w sądach obowiązywało polskie prawo „o ile generalny gubernator nie postanowi inaczej”.

Ekipa 13 grudnia stoi na stanowisku, że polskie prawo obowiązuje, o ile Unia nie postanowi inaczej.

Nie lekceważmy zatem Bodnara i jego ekipę. Wszystko wskazuje na to, że chcą uderzyć w samo sedno Państwa Polskiego.

W nowej Unii Europejskiej, zwanej już przez niektórych IV Rzeszą, miejsca dla państw narodowych nie ma.

Tym bardziej dla takich, które przez 8 lat są na bakier z szeroko pojętą legalnością.

 

24.06 2024

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)

Komentarze

„…Bodnar coraz wyraźniej pełni rolę zasłony dymnej dla coraz bardziej widocznej indolencji poszczególnych członków gabinetu płemieła Donalda Tuska.” 

Czy to indolencja ludzi władzy, czy defacto kierowana przez BND/FSB dywersja?! 

Indolencja –jeżeli już- to stoi po polskiej czyli tej dymanej obecnie do cna stronie . Po stronie tzw. rządowej stoi szeroko organizowana przez BND antypolska dywersja. Mająca na celu  wrogie przejęcia całego lub części obszaru Polski .  Zaś indolencja to cecha obecnych etnicznych Polaków. Wynika ona m.in. z braku realnie polskiego stronnictwa  politycznego w parlamencie. Czy też masowego ruchu poza parlamentem. Jak też kolejnych prezydentów –rezydentów 3-ciej RP. Może Z wyjątkiem L. Kaczyńskiego- wykastrowanych ze zrozumienia Polskiej Racji Stanu i z odwagi cywilnej.      

 W parlamencie (za sprawą warszafkowej ordynacji wyborczej ) reprezentowane są wyłącznie interesy sitw etnicznych . Bo jeżeli ta obecna tzw. patriotyczna opozycja parlamentarna - każdy kolejny jawny akt zdrady czy destrukcji Państwa Polskiego określają każdorazowo jedynie mianem „skandalu”  (które to określenie realnie i prawnie nic dosłownie nie znaczy) , to świadczy to jedynie o impotencji tak politycznej i patriotycznej tych ludzi bezowocnie i bezcelowo okupujących miejsca Polaków w warszafkowym parlamencie.

A najgorsze i wobec jawnie wdrażanej po fałszywą Flagą UE niemieckiej agresji , iż ci rzekomi reprezentanci narodu  nie tylko nie mają odwagi nazwać publicznie  dywersji-dywersją , a zdrady stanu choćby   zdradą , ze wszelkimi konsekwencjami wobec czyniących ją renegatów (a tu  jedynym właściwym działaniem winno być ich ściganie i ewaporacja) , ale nawet nie odważą się by poruszyć kluczowe w tej sytuacji zagrożenia bytu Polski -zagadnienie POLEXIT-u. Stąd mając taką niereprezentatywną reprezentację, indolencja tkwi po naszej stronie. Stąd jesteśmy szykowani medialnie  jak te stado na rzeź, czy  dosadniej czy jak onegdaj ci żydzi bez oporu pakowani na transporty do Treblinki. I także znów pod nadzorem wysługującej się Niemcom własnej etnicznie policji! 

ps. z resztą tekstu podzielam całkowicie spostrzeżenia i opinie autora.

ps2. Obecne  sitwy żydawki-warszafki myślą ,że wysługując się obecnie niemiaszkom zrobią znów geszeft jak zrobili ich przodkowie biologiczni w latach 1939-90 na podboju sowieckim Polski. Ale te ICH myślenie , to jak u tego przysłowiowego indyka, co to myślał o niedzieli…

pozdrawiam autora

Vote up!
3
Vote down!
0

E.Kościesza

#1661413