Polski pacjent
Chciałbym podziękować i poinformować, że na razie nie mogę jeszcze odpowiadać na komentarze. Choć bym chciał.
O drugiej w nocy udałem się do łazienki. Daleko nie uszedłem. Straciłem równowagę. Poleciałem na telewizor. Kolejny raz. Darek nawet z tego powodu mówił na mnie "wywrotowiec". Odbiłem w przeciwną stronę. Telewizor co prawda ocalał, lecz ja upadłem na podłogę jak worek kamieni. I z wielkim hałasem. Takim, że wszystkich obudziłem. Psa także.
Do łazienki dziewczyna zawiozła mnie już w fotelu z kółkami. Myślałem, że mi przejdzie. Nie pierwszy to i raczej nie ostatni raz. By było wygodniej zszedłem z fotela i wyciągnąłem się na podłodze. Lecz o wygodzie trudno mówić. Nogi miałem pod wanną, a głowę opartą o drzwi.
Lewa noga była jakby o parę centymetrów krótsza. A stopa bezwładnie spoczywała na podłodze. I nie mogłem jej unieść. Chociaż się starałem. Po dwóch godzinach zamiast lepiej było gorzej. W końcu zadzwoniłem na pogotowie. Czekałem więc na karetkę.
Zanim przyjechała postanowiłem chociaż wyczołgać się, z łazienki. Sam nie zdołałem. Poprosiłem więc o pomoc dziewczynę. Ponieważ łazienka jest mała, więc i miejsca było w niej niewiele. Dziewczyna zahaczyła o zdrową nogę, potknęła o nią i wywaliła na tą chorą. Ale nie było to przecież specjalnie. Każdemu mogło się przydarzyć. Przeprosiła. Uśmiechnąłem się łykając łzy. Zaraz jednak znowu straciła równowagę. W szpitalu zrobiono mi zdjęcie nogi. Liczyłem na potłuczenie. Było niestety złamanie.
Przyszedł do mnie ortopeda i dokładnie mi wytłumaczył co będzie dalej. Nic skomplikowanego. Operacja, parę śrub. Po trzech dniach od operacji do domu. Proste. Z ulgą Odetchnąłem. Spodziewałem się, że będzie gorzej. Czasami trzeba trochę poczekać na operację. Więc mi na wszelki wypadek tą nogę zdrutują. Nie ma problemu. Bo byłem pewien, że ten drut założą mi na gips. Żadnego gipsu jednak nie było.
Zawieziono mnie do innego lekarz. Młodego. Ten bez żadnych ceregieli wyciągnął grubą igłę i zaczął mi nią grzebać w nodze, nad kolanem. Głęboko. Z dwóch stron. Aż do kości. Zaskoczony nie zareagowałem. Może mi tą nogę znieczulał? Nie wiem. Z nerwów mam dziury w pamięci. Koszmar!
Potem lekarz wyciągnął jakieś niegroźnie wyglądające urządzenie. Wyglądało jak do robienia napisów na torcie. Zamierza mi zrobić napis na nodze? He, he. Żadnego jednak napisu mi nie zrobił. Zamiast tego usłyszałem znajomy jazgot. Wiertarka!
Walczyłem dzielnie. Chwyciłem lekarza za ręce. Starałem się go kopnąć. Bezskutecznie. Zdrową nogą go nie dosięgłem, a nad chorą nie panowałem. Lekarz był widocznie przyzwyczajony do takich sytuacji. Powiedział tylko abym go nie dotykał. Bo tego nie lubi. Ostatecznie zostałem unieruchomiony przez pielęgniarkę. Lekarz mógł wreszcie zrobić to, co zamierzał. Chwycił mnie mocno lewą ręką za chorą nogę, a prawą z całej siły docisnął. Masakra wiertarką elektryczną! Przebił mi zarówno kość jak i mięśnie. Potem włożył mi do rany takie jakby imadełko. I zaczął dokręcać śrubę. Widocznie nie we właściwym kierunku. Bo przeprosił. I się nieśmiało do mnie uśmiechnął. Odpowiedziałem mu uśmiechem. Nic przecież wielkiego się nie stało. To tylko noga.
Po włożeniu mi pod zmaltretowaną nogę jakiegoś kloca i przykryciu go prześcieradłem, zostałem wywieziony na korytarz. Tam czekałem. Chyba na operację. Pierwszą na tym oddziale tak szybko przeprowadzoną. Prawie natychmiast. Wszyscy mi powtarzali jakie to mam szczęście. No, z tym to bym akurat dyskutował. Na operację czekałem kilka godzin. Niedługo. Mogłem czekać. Bo założono mi cewnik. Nie po to by było mi wygodnie. Ale chyba dlatego, że obiecałem lekarzowi, że go osikam gdy jeszcze spróbuje mi coś zrobić. Widocznie byłem przekonywujący.
Zawieziono mnie na salę operacyjną. Zaczęto się schodzić. Najpierw pielęgniarki, a potem chirurdzy. Podszedł do mnie Pan usypiacz i spytał się mnie co wolę: całkowitą narkozę czy tylko znieczulenie miejscowe. Wolałem usnąć i niczego nie widzieć. Zbyt wiele zgromadzonych tam narzędzi kojarzyło mi się z torturami. Jednak zanim zasnąłem wtłoczono we mnie coś na uspokojenie. Uspokoiłem się i to aż za bardzo. Zacząłem żartować. W końcu powiedziałem:
- Weźcie się wreszcie chłopy za jakąś operację.
I gdyby mnie nie powstrzymano sam bym wstał i się zawiózł na nią. Na szczęście wreszcie zasnąłem. Obudziłem się już na sali.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1759 odsłon
Komentarze
Oj Marian, Marian, - bijesz wszelkie rekordy pechowości
24 Maja, 2013 - 12:42
Nawet wczoraj wspominałem do mojej żony, że coś za długo nie widać zabawnych notek Mariana na Niepoprawnych.
- To zadzwoń, - rzekła.
Szukam w książce telefonicznej numeru. Nie ma. Po zmianie telefonu, wielu numerów nie wprowadziłem do książki telefonicznej. - Niech to szlag! Ale cóż znaczy ta niedogodność wobec tych, jakich doświadcza Marian? - pomyślałem. Zdecydowałem, że dzisiaj napiszę do Mariana na priv.
A tu proszę!... zguba się znalazła, choć po przeżyciach z medykami.
Powracaj do zdrowia,
________________________
"Stan skrajnej niewiedzy czasem potrafi doprowadzić
do stanu skrajnego ogłupienia". (Satyr)
Miałam pytać o Mariana bo dawno nie pisał na NP ale póki myśla
24 Maja, 2013 - 17:45
łam kogo by tu spytać, zguba sama się znalazła.
Cholera ! Nawet nie wiem co powiedzieć w tej sytuacji bo wszystko zabrzmi głupio...
Chyba tylko dziękować Bogu, że obdarzył Mariana takim... niezatapialnym poczuciem humoru.
Pozdrawiam serdecznie.
contessa
_______________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być".
Lech Kaczyński
_______________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart
"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Marian, trzymaj się ! :)
24 Maja, 2013 - 23:36
Ja również, tak jak Contessa i Satyr, zastanawiałem się co się z Tobą dzieje, ale przyznam szczerze - bałem się zapytać ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
:(
25 Maja, 2013 - 19:55
Brakuje Cię tutaj.
Chociaż uśmiech przesyłam: :)
Trzymaj się, Marian, trzymaj się!