Wyrok (finito)

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Z miejscowości w której mieszkałem przez większą część swojego życia wyjechałem robić interesy za granicą. Nie wracałem do tego miejsca ładnych parę lat. W miejscowości tej mieszkała również ta kobieta. Kiedyś przejeżdżałem przez swoje dawne miasteczko i napotkałem po drodze kolegę, prywatnie szwagra tej wrednej baby. Trochę powspominaliśmy stare czasy. Spotkaliśmy ją z już dość dużym brzuchem. Opowiadała o swoim chłopaku, o planach na przyszłość, o tym, że zamierza wyjść za mąż i się ustabilizować. I takie tam różne rzeczy, żeby w ogóle o czymś mówić. Ponieważ był ze mnie kulturalny gość wysłuchałem tego uprzejmie chociaż niezbyt mnie to interesowało. Prędko o tym spotkaniu zapomniałem. Ale ona najwyraźniej nie. Pół roku po rozwiązaniu znowu odwiedziłem stare śmieci. Dowiedziałem się wtedy, że mnie pozwała do sądu o to, że to niby ja jestem ojcem jej dziecka. Zbytnio się tym nie przejąłem traktując to bardziej jako żart niż wymagającą powagi sprawę. Po następnych pół roku już mi nie było do śmiechu. W czasie rozmowy telefonicznej z siostrą dowiedziałem się, że poszukuje mnie policja. Byli u niej, wypytywali gdzie przebywam. W związku z pozwem o ojcostwo. Siostra była zdziwiona tym, że mam jakieś dziecko, bo nigdy wcześniej o tym nie wspominałem. Uspokoiłem ją i powiedziałem, że to nieporozumienie które łatwo wyjaśnię w sądzie. Odwiedziłem tą kobietę żądając wyjaśnień. Wytłumaczyła, że nie chciała mi robić problemów ale tak wyszło. Z prawdziwym ojcem dziecka jej się nie ułożyło. Koleżanki namówiły ją do tego aby mnie podała za ojca gdyż i tak przebywam za granicą i mi nic z tego powodu się by nie stało: dziecko miałoby ojca , a ona alimenty od państwa. Bo ja i tak przecież jestem nieuchwytny. Oczywiście teraz wszystko wycofa. Uspokoiłem się na tyle aby móc z nią jeszcze przez chwilę poprowadzić niezobowiązującą konwersację. Powiedziałem, że i tak mam wystarczająco dużo problemów bez jej pozwu: interesy się załamały i musiałem im poświęcić więcej czasu i pieniędzy. Tych drugich na dodatek brakowało i zastanawiam się skąd je zdobyć. Mówiąc to już wiedziałem, że robię błąd wspominając jej o tym.
Stawiłem się na rosprawie będąc pewnym, że to tylko formalność. Za chwilę zostanę oczyszczony z zarzutów. Do tej pory sądy znałem tylko z telewizji i z relacji tych którzy tam już byli. Wolałem wierzyć w telewizyjny wizerunek sądu: sprawiedliwość zawsze zwycięża i takie tam bzdury nie mające, jak się się okazało, wiele wspólnego z rzeczywistością. W sali sądowej były same kobiety: sędzia oraz dwie inne panie również w togach. Poza tym pani która pisała na maszynie i powódka. Od początku czułem się nieswojo. Sędzia odczytała pozew i zapytała się powódki czy go podtrzymuje. Ta wstała i nie patrząc na mnie powiedziała stanowczo:

- Tak!
Zonk. Całkowite zdziwienie. Na to nie byłem przygotowany. Udało jej się na tyle wyprowadzić mnie z równowagi, że przez dłuższy czas nie za bardzo wiedziałem co się dzieje na sali rozpraw. Musiała minąć dłuższa chwila zanim moje uszy zaczęły wyłapywać dźwięki, które do mnie napływały, ze zrozumieniem.
- Czy pozwany przyznaje się do ojcostwa? – spytała sędzia.
- Nie – zaskoczony sytuacją odpowiedziałem cicho i bez przekonania.
Potem było już tylko gorzej. Nie musiałem być geniuszem by zrozumieć, że wyrok już jest z góry ustalony i teraz chodzi sądowi o złamanie mego uporu. Pani sędzia była niezadowolona, że nie przyznaję się do ojcostwa i obstaję przy swojej niewinności.
- Byłem za granicą i nawet nie widziałem tej kobiety przez trzy lata- stwierdziłem. Na co ona (powódka) spokojnie odpowiedziała:
- Owszem, ale dziecko zostało poczęte wcześniej.
No, po takiej odpowiedzi myślałem, że Pani sędzia zje ją żywcem. A ta jak gdyby nigdy nic prowadzi dalej sprawę. W końcu nie widząc żadnej reakcji sądu na ten tak jawny absurd postanowiłem zadziałać:
- Trzy lata! To nawet słonice chodzą w ciąży krócej! – pozwoliłem sobie na żart. Pani sędzi moje poczucie humoru się nie spodobało i szybko przywołała mnie do porządku:
- Na szczęście to nie Pan ustala ile kobieta powinna chodzić w ciąży. Tylko sąd.
Nie wierzyłem własnym uszom w to co usłyszałem i odpowiedziałem Pani sędzi bez namysłu, impulsywnie:
- A ja myślałem, że to nie jest zależne od sądów tylko od natury.
Moje słowa nikomu się na nie spodobały. Zacząłem być postrzegany jako cwaniaczek, któremu należy przytrzeć nosa. Powódka w tym czasie zdążyła już przemyśleć pewne rzeczy i zmieniła zeznanie:
- Teraz sobie dokładnie przypominam, to wydarzyło się w czasie moich urodzin.
Tak się jednak szczęśliwie dla mnie złożyło, że miałem na ten czas alibi. Myślałem, że nie do podważenia.
- Byłem w tym dniu za granicą. Wiele kilometrów od jej urodzinowej imprezy. Mam odpowiednie pieczątki w paszporcie. Poza tym nocowałem tam w hotelu co można łatwo ustalić.
- Zobaczymy – powiedziała sędzia, co dla mnie, nie wiem dlaczego, zabrzmiało jakoś złowrogo.
Na następnej sprawie znowu byłem pełen nadziei na rychłe zakończenie sprawy, z szczęśliwym dla mnie finałem.
- Sąd sprawdził poprzednie Pana zeznania i doszedł do następujących wniosków: jest pan bardzo przebiegły. Wszystko Pan zaplanował szczegółowo. Wynajęcie hotelu za granicą było mistrzowskim posunięciem. Wymknął się Pan cichaczem w nocy z pokoju. Prawdopodobnie przez okno. Potem wynajął Pan taksówkę i przyjechał do B. Miał Pan dość czasu by zrobić dziecko i wrócić niepostrzeżenie do hotelu. Mam rację?
Cóż mogłem na to odpowiedzieć? Szkoda, że Pani sędzia odkryła w sobie Sherlocka Holmesa akurat na mojej rozprawie. Wszystko było logiczne. Tylko, że nie dotyczyło to jakiejś zbrodni, którą planowałem od lat ale zwykłego zajścia w zwykłą ciążę. A Pani sędzia była sędzią w zwykłym sądzie rodzinnym w jakiejś powiatowej dziurze. I raczej nic tego nie było w stanie zmienić. Czemu trudno się dziwić.
W przeciągu roku odbyło się jeszcze kilka rozpraw. Na ostatnich mnie nie było, moja wina. Wydawało mi się, że są ważniejsze sprawy, które muszę załatwić. Poza tym irytowało mnie zachowanie sędzi. Co bym nie powiedział to było nie tak. Kogo bym nie chciałem wezwać na świadka, sędzia stwierdzała, że to zbędne. Powódka utrzymywała, że byłem jedynym mężczyzną z którym współżyła przed poczęciem dziecka ja, że o żadnym współżyciu nie było mowy.Chociażby ze względu na to, że w czasie poczęcia przebywałem za granicą Chciałem wezwać na świadków osoby, które z nią sypiały w tym okresie. Było ich sporo. Sędzia z oburzeniem odrzuciła moją prośbę. Powiedziała, że nie pozwoli abym z porządnej kobiety zrobił, delikatnie mówiąc, latawicę. Nie byłem częstym bywalcem sądów więc nie wiedziałem jak mam się zachować. Ona oczywiście mogła powołać swoich świadków i skwapliwie z tego skorzystała. Było ich wielu i raczej zeznawali na moją korzyść. Niektórzy sprawiali wrażenie jakby nie wiedzieli po co przyszli i w jakiej sprawie. Rozmowa sędzi z jedną ze świadków:

- Zna pani pana M?
- Nie, ale wiem od E. że jest ojcem jej dziecka.
- Więc nie widziała pani wcześniej powoda?
- Nie, ale słyszałam, bo jestem sąsiadką E. i mieszkam tuż za ścianą.
- Skąd pani wie, że to był powód?
- Jak to skąd? Przecież E. mi powiedziała, że to on.
- A często powód przychodził do pani E.?
- Często.
- Jak często?
- Nie pamiętam.
- Ale tak mniej więcej, kiedy był ostatni raz?
- Jakiś czas temu.
- Tydzień temu?
- Może i tydzień.
- A może miesiąc?
- Tak, może i miesiąc.
- To może i rok – podsunęła zniecierpliwiona sędzia.
- Może i rok – powiedziała niczym nie zrażona.
I tak mniej więcej wyglądały zeznania wszystkich jej świadków. Koń by się uśmiał, ale nie Pani sędzia. Powaga sądu musiała być zachowana mimo wszystko. Nawet kosztem zdrowego rozsądku. Dnia 29.07.1999r. zapadł werdykt: winny. Podpisała się pod nim sędzia Sądu Rejonowego w Nowej Soli (lubuskie) Pani K. O. Uprawomocniła wyrok przewodnicząca Sądu Rodzinnego Pani D. T. W ten oto sposób zaczęto niszczyć, dosłownie, życie niewinnego człowieka.
......................................................................................................................
Rozpadają mi się neurony. Z dnia na dzień coraz trudniej skupić mi myśli.
Pieniądze w całości są przeznaczone na rehabilitację. Nie potrzeba mi
miionów. Będę szczęśliwy gdy pieniędzy starczy raz w tygodniu na
zabieg rezonansem stochastycznym (około 100zł z dojazdem).

Darowizny:
Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym,
Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa
nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA
Tytuł wpłaty: 1297 Marian Stefaniak

Przelewy zagraniczne:
International Bank Account Number
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK

JAK PRZEKAZAĆ 1%
Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec Urzędu
Skarbowego.

W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI
POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
* Wpisać numer KRS: 0000270809
* Obliczyć kwotę 1%

W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
* Marian Stefaniak 1297

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Przecież ojcostwo można wykluczyć przez przeprowadzenie badań DNA, a czasem wystarczy samo badanie krwi dziecka i domniemanego ojca - nikt takich badań nie prowadził?
Iranda

Vote up!
1
Vote down!
0

Iranda

#220903

Mam takie dwa. Prywatne i zlecone na polecenie prokuratora. Oba mnie wykluczają. I co? Sąd je ignoruje twierdząc: owszem, jest Pan niewinny. I co z tego? Gdyby się Pan przyznał do ojcostwa, mógłby Pan teraz zaprzeczyć. Ponieważ to Sąd podjął za Pana decyzję jest za późno. Prawomocnego wyroku Sądu nie można podważyć. Co najśmieszniejsze matka już nie chce żebym był ojcem. Prawdziwy ojciec jest znany. Dziecko kończy niedługo 16 lat i wkrótce będzie pełnoletnie.Matka dziecka już się teraz boi, że nie zniszczyła życia tylko mi. Jestem chory. Teraz jest obawa, że to dziecko będzie musiało łożyć całe życie na swojego chorego "ojca". Byłem wcześniej wielokrotnie w więzieniach. Sąd się obawia, i słusznie, że wystąpię o odszkodowanie. Nie dopuszczą do tego. Ta gra już od dawna nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Na rozprawach to ja jestem szykanowany, nie ona. Była sprawa w sądzie o oszustwo. Sąd ją uniewinnił. Jaja, to mało powiedziane.

Vote up!
1
Vote down!
0
#220910

pod adresem poniżej:
http://www.forum.prawnik24.pl/viewtopic.php?t=125
Iranda

Vote up!
1
Vote down!
0

Iranda

#220997

W tym problem - Sąd nie chce oficjalnie dać mi wyroku, że nie jestem ojcem. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo. To cholerne odszkodowanie. Poza tym nie jestem mężem matki i obowiązują mnie już inne prawa. Co prawda przepis jest niezgodny z Polską konstytucją, ale to drobny szczegół nie wart by sobie nim Sąd zaprzątał głowę.

Vote up!
1
Vote down!
0
#221002

Matka zawsze psychicznie niszczy dziecko, kiedy ukrywa przed nim biologicznego ojca, bo na ogół wszyscy znają prawdę bez względu na to czy to wieś czy duże miasto, ale robią to kobiety, które sie nad takimi "bagatelkami" nie zastanawiają. Są w ciaży np. z żonatym i chcą "uregulować" sytuację na poziomie materialnym i społecznym. Dziecko ZAWSZE bardzo szybko przeczuwa, że formalny ojciec nie jest jego biologicznym ojcem i bardzo często sie dowiaduje, kto nim jest.  Najgorzej, jak dowiaduje sie tego od sąsiadów albo w szkole i najgorzej jak matka z formalnym ojcem do końca okłamują dziecko co do prawdziwego ojca. Szkoda tego chłopaka, ale to wcale nie znaczy, że trzeba kierować sie litością!  Nie wiadomo, w jaki sposób i kiedy poznał biologicznego ojca - ale to już kwestia odpowiedzialności matki. 

Nie ma co liczyć na jakąkoliwek przyzwoitość takiej kobiety. Wszystko (poza straconym czasem) jest jeszcze do "odkręcenia", ale trzeba to nagłośnić - co Pan zaczyna robić - i albo wziąć dobrego adwokata, albo nauczyć sie prawa.

 

Vote up!
1
Vote down!
0

Petronela

#221136

że nie korzystał Pan z pomocy adwokata i sprawa się rypła. Nasze sądy działają bowiem w ten sposób, że jak strona nie ma adwokata, to z reguły jest winna bo nie zna się na tych wszystkich kruczkach prawnych i można ją zrobić w przysłowiowego ciula.

Vote up!
1
Vote down!
0

Szpilka

#220969

Jak już brać adwokata to dobrego albo wcale! Kto bronił Goczyńskiego?

Vote up!
1
Vote down!
0

Petronela

#221132