Areczek

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Areczek był listonoszem. Przez wiele lat. Nieraz osobiście widziałem jak niezważając na pogodę, z przewieszoną przez ramię ciężką listową torbą, wyruszał swoim rowerkiem w codzienną trasę. W swojej torbie woził nie tylko listy. Pieniądze także. I to stało się powodem jego kłopotów. Oraz tego, że z pracą musiał się rozstać.
Ktoś te pieniądze chciał przejąć. Walnął więc Areczka cegłą w głowę. Wielokrotnie. Potem go zakrył liśćmi. Ale Areczek przeżył. Zrobił się tylko po tym zdarzeniu, delikkatnie mówiąc, trochę dziwny. Kiedyś, na przykład, biegał po dachach. Gdy zszedł na pytanie milicji jak się nazywa, odpowiedział:
- John. John Rambo.
No, węc Rambo...to znaczy Areczek, był przez kolegów traktowany życzliwie, z lekką dozą pobłażliwości. W końcu to był Areczek. Kiedyś wyjechał za granicę. Bardzo z tego wyjazdu był zadowolony. Zwłaszcza z nowych znajomości. Był tam między innymi światowej sławy piosenkarz i takiż reżyser. Pokazywał nam nawet zdjęcia z nimi. O ile o komputerach mało kto wtedy słyszał to o fotomontażu chyba każdy.
Areczek lubił motocykle. Zwłaszcza stare. Kiedyś nawet takiego przyprowadził. Straszny gruchot. Przedwojenny. Oczywiście nie był na chodzie. Ale jeden z kolegów mu ten motor zrobił. Za friko.Niech Areczek ma i się cieszy.
Do Areczka wpadł w odwiedziny Sławny Reżyser. Czym wprowadził nas w osłupienie. Przy okazji kupił od Mareczka stary motocykl. Za ogromne wtedy pieniądze. Chyba to była równowartść moich dwunastoletnich zarobków. Co najmniej. Po tym zdarzeniu nikt już nie był pewny kto jest głupszy: my czy Mareczek?
Kiedyś Areczek w celach zarobkowych wyjechał za granicę. Z kilkoma kumplami. Pracy nie było więc wrócili. Koledzy. Bo Areczek się uparł i został. Przez jakiś czas spał na ławce. Pracę jednak wywalczył. Obywatelstwo tego kraju również.
Czasami nawet odwiedza stare śmieci. Dalej ma różne swoje dziwactwa. Na przykład uważa, że zimno człowieka konserwuje. I wprowadził tą swoją zasadę na własnym podworku.
Okna ma duże i cały czas otwarte. W zimie również. Pamiętam jak w kilku siedzieliśmy u niego. W kurtkach i szalikach. I w rekawiczkach. Bo zimno było u niego strasznie. Wszedł jego ojciec i zaproponował nam gorącą cherbatę. Skwapliwie z tej propozycji skorzystaliśmy. Ale zanim się Areczek wypowiedział to w szklankach był już lód.
Co ja to chciałem powiedzieć? Aha! Że Areczek z nas wszystkich najlepiej wyszedł. I jako jedyny zrobił coś na kształt kariery.

Brak głosów