O miękkich kalifatach Europy i dlaczego Polska to przezwycięży

Obrazek użytkownika gps65
Blog

We­dług da­ny­ch sta­ty­stycz­ny­ch pań­stw Za­cho­du oraz ośrod­ków ba­daw­czy­ch zaj­mu­ją­cy­ch się de­mo­gra­fią re­li­gij­ną, udział lud­no­ści mu­zuł­mań­skiej w ta­ki­ch kra­ja­ch jak Niem­cy, Fran­cja, Bel­gia czy Wiel­ka Bry­ta­nia w per­spek­ty­wie dwó­ch–trzech de­kad mo­że się­gnąć po­zio­mu 20–30 pro­cent. To nie ozna­cza jesz­cze więk­szo­ści, ale ozna­cza prze­kro­cze­nie pro­gu kry­tycz­ne­go, po któ­rym za­czy­na­ją dzia­łać me­cha­ni­zmy wła­dzy nie­za­leż­ne od no­mi­nal­nej licz­by lud­no­ści.

  Wspól­no­ty na­ro­do­we nie roz­pa­da­ją się dla­te­go, że ktoś ogła­sza woj­nę. Roz­pa­da­ją się wte­dy, gdy prze­sta­ją do­mi­no­wać te­ry­to­rial­nie oraz psu­ją pra­wo pu­blicz­ne i lo­jal­no­ść cy­wi­li­za­cyj­ną. Dziś uru­cha­mia­ją się dwa sprzę­żo­ne ze so­bą me­cha­ni­zmy: po­li­tycz­no-wy­bor­czy oraz te­ry­to­rial­no-se­ce­syj­ny. Oba są już dziś wi­docz­ne na Za­cho­dzie, choć wciąż na­zy­wa­ne są eu­fe­mi­stycz­nie „wy­zwa­nia­mi in­te­gra­cyj­ny­mi”.

Me­cha­ni­zm po­li­tycz­no-wy­bor­czy

  W sys­te­ma­ch więk­szo­ścio­wy­ch – ta­ki­ch jak bry­tyj­ski FPTP czy róż­ne od­mia­ny JOW-ów – wła­dza nie je­st funk­cją więk­szo­ści na­ro­do­wej, le­cz kon­cen­tra­cji gło­sów w kon­kret­ny­ch okrę­ga­ch. Je­że­li da­na gru­pa je­st sku­pio­na prze­strzen­nie i gło­su­je blo­ko­wo, to 15–25 pro­cent w ska­li pań­stwa mo­że prze­ło­żyć się na fak­tycz­ną do­mi­na­cję po­li­tycz­ną na po­zio­mie lo­kal­nym. Tym bar­dziej, gdy resz­ta elek­to­ra­tu je­st roz­pro­szo­na mię­dzy wie­le par­tii, frak­cji i ide­olo­gii.

  To nie je­st teo­ria. To do­kład­nie to, co ob­ser­wu­je się w wy­bra­ny­ch dziel­ni­ca­ch Lon­dy­nu, Bir­ming­ham, Bruk­se­li czy mia­st pół­noc­nej An­glii. Lo­kal­ne ra­dy, bur­mi­strzo­wie i ad­mi­ni­stra­cja uczą się tam jed­ne­go: nie rzą­dzi ten, kto ma ra­cję, tyl­ko ten, kto po­tra­fi zmo­bi­li­zo­wać uli­cę i gło­so­wa­nie blo­ko­we. Is­lam­skie struk­tu­ry spo­łecz­ne – me­cze­ty, ra­dy star­szy­ch, lo­kal­ne sie­ci lo­jal­no­ści – dzia­ła­ją jak do­sko­na­le zdy­scy­pli­no­wa­ne ma­szy­ny wy­bor­cze. Wy­star­czy kil­ka ta­ki­ch okrę­gów, by stać się ję­zycz­kiem u wa­gi w ko­ali­cja­ch z le­wi­cą, któ­ra w imię an­ty­dy­skry­mi­na­cji go­to­wa je­st od­dać re­al­ną wła­dzę w za­mian za mo­ral­ne sa­mo­po­czu­cie.

  Nie trze­ba wy­gry­wać wy­bo­rów w ska­li kra­ju. Wy­star­czy kon­tro­lo­wać new­ral­gicz­ne wę­zły: dziel­ni­ce, ra­dy, urzę­dy, szko­ły, po­li­cję lo­kal­ną.

Me­cha­ni­zm te­ry­to­rial­no-se­ce­syj­ny

  Rów­no­le­gle dzia­ła me­cha­ni­zm dru­gi – znacz­nie groź­niej­szy, bo do­ty­czą­cy sa­mej isto­ty te­ry­to­rial­nej cy­wi­li­za­cji. Cho­dzi o po­wsta­wa­nie stref „no-go”, czy­li ob­sza­rów, gdzie cy­wi­li­za­cyj­ny mo­del pra­wa i je­go eg­ze­kwo­wa­nie ule­ga fak­tycz­ne­mu za­wie­sze­niu. Po­li­cja wcho­dzi tam nie­chęt­nie al­bo tyl­ko w du­ży­ch gru­pa­ch, pra­wo dzia­ła wy­biór­czo, a nor­my spo­łecz­ne eg­ze­kwo­wa­ne są przez lo­kal­ną wspól­no­tę z od­mien­nie in­ną mo­ral­no­ścią.

  W prak­ty­ce są to już mięk­kie ka­li­fa­ty. Obo­wią­zu­je tam in­ny po­rzą­dek nor­ma­tyw­ny: mie­szan­ka sza­ria­tu, pra­wa zwy­cza­jo­we­go i ko­dek­su gan­gów. Ko­bie­ty do­sto­so­wu­ją się do lo­kal­ny­ch norm nie dla­te­go, że pań­stwo je do te­go zmu­sza, ale dla­te­go, że pre­sja spo­łecz­na je­st sku­tecz­niej­sza niż ko­deks kar­ny. Pań­stwo uda­je, że te­go nie wi­dzi, bo wej­ście z ca­łą kon­se­kwen­cją ozna­cza­ło­by eska­la­cję, na któ­rą nie ma ani od­wa­gi po­li­tycz­nej, ani spo­łecz­ne­go man­da­tu. Jak wi­dać, pań­stwo na­wet do te­go się nie na­da­je.

  W Wiel­kiej Bry­ta­nii funk­cjo­nu­ją ofi­cjal­nie nie­wią­żą­ce ra­dy sza­riac­kie. For­mal­nie to tyl­ko ar­bi­traż re­li­gij­ny. Fak­tycz­nie – rów­no­le­gły sys­tem pra­wa ro­dzin­ne­go i ma­jąt­ko­we­go, któ­re­go de­cy­zje są eg­ze­kwo­wa­ne spo­łecz­nie. Pań­stwo to­le­ru­je to w imię róż­no­rod­no­ści, choć w prak­ty­ce ozna­cza to ka­pi­tu­la­cję przed in­nym po­rząd­kiem.

  To je­st se­ce­sja cy­wi­li­za­cyj­na. Bez flag, bez re­fe­ren­dów, bez ogło­szeń w Dzien­ni­ku Ustaw. Z udzia­łem 20 pro­cent w ska­li kra­ju, ale 60–80 pro­cent w wy­bra­ny­ch dziel­ni­ca­ch, moż­li­we je­st jed­no­cze­sne:

  • prze­ję­cie lo­kal­ny­ch wła­dz,
  • wy­mu­sze­nie zmian w pra­wie pod ha­słem wal­ki z is­la­mo­fo­bią,
  • fak­tycz­na im­mu­ni­za­cja stref sza­riac­ki­ch przed in­ge­ren­cją pań­stwa.

  Czy ktoś mu­si ogło­sić ka­li­fat? Nie. Ka­li­fat nie je­st ak­tem praw­nym. Je­st sta­nem fak­tycz­nym. Je­śli pań­stwo boi się wej­ść na swo­je te­ry­to­rium, to su­we­ren­no­ść już zo­sta­ła utra­co­na – nie­za­leż­nie od te­go, co za­pi­sa­no w kon­sty­tu­cji.

Dla­cze­go w Pol­sce ten sce­na­riu­sz się nie po­wtó­rzy – przy­naj­mniej na ra­zie

  W Pol­sce ten me­cha­ni­zm dziś nie za­dzia­ła. Nie dla­te­go, że je­ste­śmy lep­si, tyl­ko dla­te­go, że nie speł­nia­my wa­run­ków brze­go­wy­ch: nie ma­my du­żej, skon­cen­tro­wa­nej dia­spo­ry mu­zuł­mań­skiej, nie ma­my ko­lo­nial­nej prze­szło­ści ge­ne­ru­ją­cej rosz­cze­nia, a spo­łecz­ne przy­zwo­le­nie na ustęp­stwa kul­tu­ro­we je­st znacz­nie mniej­sze. Co­raz wię­cej lu­dzi wi­dzi, czym koń­czy się po­li­ty­ka wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści na Za­cho­dzie, i re­agu­je in­stynk­tem obron­nym.

  To wła­śnie dla­te­go ro­sną no­to­wa­nia ugru­po­wań, któ­re otwar­cie mó­wią o za­gro­że­niu is­la­mi­za­cją — czy­li głów­nie Kon­fe­de­ra­cji. Nie dla­te­go, że są ra­dy­kal­ne, tyl­ko dla­te­go, że na­zy­wa­ją rze­czy po imie­niu, gdy in­ni bo­ją się słów.

Efekt ubocz­ny: mi­gra­cja od­wrot­na

  I tu po­ja­wia się pa­ra­doks. Pro­ces is­la­mi­za­cji na Za­cho­dzie przy­spie­szy – bo rdzen­ne spo­łe­czeń­stwa bę­dą się kur­czyć nie tyl­ko de­mo­gra­ficz­nie, ale też przez uciecz­kę. Do Eu­ro­py Środ­ko­wej, do Mię­dzy­mo­rza, bę­dą mi­gro­wać lu­dzie bo­ga­ci, wy­kształ­ce­ni i kul­tu­ro­wo kom­pa­ty­bil­ni. Ci, któ­rzy nie chcą żyć w mięk­ki­ch ka­li­fa­ta­ch, ale też nie wie­rzą już w zdol­no­ść Za­cho­du do sa­mo­obro­ny.

  Ta­ka mi­gra­cja nie je­st za­gro­że­niem. Je­st wzmoc­nie­niem. Hi­sto­ria zna ten me­cha­ni­zm. Pró­by ger­ma­ni­za­cji ziem pol­ski­ch w cza­sa­ch za­bo­rów przez osad­nic­two koń­czy­ły się po­lo­ni­za­cją osad­ni­ków. To nie my sta­li­śmy się Niem­ca­mi – to oni sta­wa­li się Po­la­ka­mi. Asy­mi­la­cja dzia­ła za­wsze w stro­nę sil­niej­szej kul­tu­ry. Głów­nie dla­te­go, że osad­ni­cy nie­miec­cy to by­li męż­czyź­ni i oni że­ni­li się z Po­lka­mi. A to mat­ka plus szko­ła wy­cho­wu­je dziec­ko, na­da­jąc mu na­ro­do­wo­ść. Więc pra­wie wszy­scy po­tom­ko­wie Niem­ców sta­li się Po­la­ka­mi.

  I tak sa­mo bę­dzie tym ra­zem. Ucie­ki­nie­rzy przed ka­li­fa­ta­mi nie przy­nio­są nam is­la­mi­za­cji. Przy­nio­są ka­pi­tał, kom­pe­ten­cje i po­twier­dze­nie, że cy­wi­li­za­cja, któ­rej bro­ni­my, na­dal ma sens.

Ka­li­for­ni­za­cja a is­la­mi­za­cja – fał­szy­wa ana­lo­gia

  Po­ja­wia się tu jesz­cze je­den lęk, czę­sto pod­no­szo­ny przez lu­dzi, któ­rzy in­tu­icyj­nie czu­ją za­gro­że­nie, ale my­lą me­cha­ni­zmy. Cho­dzi o oba­wę, że ma­so­wa imi­gra­cja za­chod­ni­ch Eu­ro­pej­czy­ków do Pol­ski do­pro­wa­dzi do efek­tu „ka­li­for­ni­za­cji” – zja­wi­ska, któ­re opi­sa­łem wcze­śniej ja­ko wi­rus le­wi­co­we­go po­stę­pu, prze­no­szo­ny przez mi­gra­cję we­wnątrz­cy­wi­li­za­cyj­ną: https://niepoprawni.pl/blog/gps65/kalifornizacja-wirus-lewicowego-postepu. To re­al­ne zja­wi­sko, ale w tym przy­pad­ku ana­lo­gia je­st błęd­na.

  Ka­li­for­ni­za­cja i is­la­mi­za­cja to dwa zu­peł­nie róż­ne pro­ce­sy, dzia­ła­ją­ce we­dług in­ny­ch praw. Że­by ka­li­for­ni­za­cja mo­gła za­dzia­łać, mu­szą być speł­nio­ne jed­no­cze­śnie dwa wa­run­ki. Po pierw­sze: na­pływ ma­sy wy­bor­ców nio­są­cy­ch ze so­bą spój­ny pa­kiet ide­olo­gicz­ny – pro­gre­syw­ny, le­wi­co­wy, an­ty­tra­dy­cyj­ny. Po dru­gie: in­sty­tu­cjo­nal­ne otwar­cie sys­te­mu po­li­tycz­ne­go, któ­re po­zwa­la im ten pa­kiet na­tych­mia­st prze­ło­żyć na wła­dzę, czy­li peł­ne pra­wa wy­bor­cze, ni­skie ba­rie­ry oby­wa­tel­stwa i go­to­we do prze­ję­cia struk­tu­ry.

  W przy­pad­ku za­chod­ni­ch Eu­ro­pej­czy­ków ucie­ka­ją­cy­ch przed is­la­mi­za­cją te wa­run­ki nie są speł­nio­ne. Ci lu­dzie nie bę­dą mi­gro­wać dla­te­go, że ma­rzą o eks­por­to­wa­niu le­wi­co­we­go po­stę­pu. Oni mi­gru­ją dla­te­go, że ten po­stęp do­pro­wa­dzi ich kra­je do sta­nu mięk­ki­ch ka­li­fa­tów. Z de­fi­ni­cji bę­dą więc w ogrom­nej czę­ści an­ty­islam­scy, scep­tycz­ni wo­bec mul­ti­kul­tu­ra­li­zmu i wro­go na­sta­wie­ni do po­li­ty­ki ustęp­stw. Ich obec­no­ść nie osła­bi twar­dy­ch po­staw wo­bec is­la­mi­za­cji – ona je ra­czej wzmoc­ni.

  Dru­ga róż­ni­ca je­st jesz­cze waż­niej­sza. Ka­li­for­ni­za­cja dzia­ła tam, gdzie mi­gran­ci za­cho­wu­ją peł­nię praw po­li­tycz­ny­ch i mo­gą na­tych­mia­st gło­so­wać, zmie­niać pra­wo i przej­mo­wać in­sty­tu­cje. W Pol­sce ten me­cha­ni­zm nie ist­nie­je. Na­wet je­śli doj­dzie do ma­so­wej mi­gra­cji Niem­ców czy Fran­cu­zów, pro­ces uzy­ski­wa­nia oby­wa­tel­stwa i praw wy­bor­czy­ch bę­dzie dłu­gi, se­lek­tyw­ny i roz­cią­gnię­ty w cza­sie. To nie je­st na­tych­mia­sto­wa zmia­na elek­to­ra­tu, tyl­ko po­wol­na asy­mi­la­cja. Dla­te­go waż­ne je­st, by u nas nie przy­spie­szać pro­ce­su nada­wa­nia oby­wa­tel­stwa.

  Krót­ko mó­wiąc: ka­li­for­ni­za­cja to im­port ide­olo­gii wraz z pra­wa­mi po­li­tycz­ny­mi, a is­la­mi­za­cja to im­port od­ręb­ne­go po­rząd­ku cy­wi­li­za­cyj­ne­go wraz z rosz­cze­niem do au­to­no­mii. To nie są zja­wi­ska sy­me­trycz­ne ani po­rów­ny­wal­ne.

  Dla­te­go mi­gra­cja Za­chod­ni­ch Eu­ro­pej­czy­ków ucie­ka­ją­cy­ch przed ka­li­fa­ta­mi nie sta­no­wi dla Pol­ski za­gro­że­nia sys­te­mo­we­go. Przy­ja­dą ci, któ­rzy jesz­cze ro­zu­mie­ją, czym je­st cy­wi­li­za­cja, pra­wo i gra­ni­ce. Resz­ta zo­sta­nie tam, gdzie już dziś pań­stwo od­da­je swo­je dziel­ni­ce bez jed­ne­go strza­łu.

  Hi­sto­ria po­ka­zu­je ja­sno, że kul­tu­ra sil­niej­sza asy­mi­lu­je słab­szą. Pol­sko­ść je­st cią­gle sil­na, le­wac­two nas jesz­cze nie znisz­czy­ło, mi­mo że nie­ste­ty so­wiec­ka men­tal­no­ść do­mi­nu­je. Jed­nak du­ch daw­ny­ch swo­bód i wol­no­ści na­dal w nas tkwi, jak już nie w na­szy­ch gło­wa­ch, to w na­szej tra­dy­cji i kul­tu­rze, więc jesz­cze się od­ro­dzi­my. Nas ura­tu­ją na­sze wa­dy na­ro­do­we, co opi­sa­łem kie­dyś tu: https://niepoprawni.pl/comment/1562301

Grzegorz GPS Świderski
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://Twitter.com/gps65]]>
]]>https://www.youtube.com/@GPSiPrzyjaciele]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (4 głosy)

Komentarze

Nie ma czegoś takiego jak „miękkie kalifaty.” Suchej wody też nie ma. Kalifat który udaje miekkiego, to kalifat realizujący doktrynę takijji (taqiyya), która to doktryna jest zlepkiem metod i sposobów na utrwalanie władzy islamskiej tam, gdzie się jeszcze niewierni panoszą.
Żydzi też mają swój zlepek metod i sposobów na obejście zakazów i nakazów i tę doktrynę nazywają eruw, chociaż w odróżnieniu od islamistów, nie trudzą się robotą misjonarską.

Wikipedia prawdę nam powie na temat takijji, bo takijja to: „obawa, ostrożność, roztropność” – obowiązujące w islamie ukrywanie i przyzwolenie na ukrywanie prawdziwych przekonań religijnych w wypadku prześladowań religijnych (lub osobistego niebezpieczeństwa). Pochodzi ono z Koranu (3:28 [chyba że obawiacie się z ich strony jakiegoś niebezpieczeństwa] i 16:106), hadisów, tafsiru i orzeczeń sądów koranicznych. Takijja jest niemal tak stara, jak islam i po raz pierwszy została użyta w 612 r. przez Ammara ibn Jasira.

Al-Sirah al-Halabiyyah (Życie Proroka). Po podbiciu miasta Khaybar przez muzułmanów, przed oblicze Proroka zbliżył się Hajaj ibn Aalat i powiedział: „O Proroku Allaha! Mam w Mekce dużo bogactwa i krewnych, i chciałbym ich odzyskać; czy będzie mi wybaczone jeżeli źle się wypowiem o tobie (aby uniknąć prześladowań)?” Prorok wybaczył mu i powiedział: „Powiedz cokolwiek będziesz musiał powiedzieć”. Czyli cel uświęca środki i każda zbrodnia będzie wybaczona, jeżeli służy szczytnemu celowi.

Nas na obce ideologie i doktryny nikt nie nabierze, bo potrafimy obchodzić wszystko to, co nam nie pasuje, po swojemu. Sprawy bierzemy na polski rozum. Swojeg czasu Andrzej Rosiewicz oddał hołd tej starej polskiej sztuce wyśpiewując:

Student żebrak ale pan często żyje ponad stan
ale chociaż wie że żyje, co zarobi to prze...
aaaa, nie nie nie, student zaoszczędzi
bo każdy student jest posiadaczem książeczki PKO...

Student żebrak ale pan, jest to taki dziwny stan
ni to plebs jest ni to szlachta
rodem ze wsi, żyje w miastach
kto ich stworzył, kto to wie?
Studentowi nie jest źle ...

Vote up!
0
Vote down!
0
#1671359

Spór nie dotyczy faktów, tylko języka. Ja opisuję stan faktyczny, Ty próbujesz go zakwestionować, twierdząc jednocześnie, że dokładnie to samo zjawisko istnieje – tylko pod inną nazwą.

„Miękki kalifat” nie jest pojęciem teologicznym ani prawnym. To termin analityczny, opisujący sytuację, w której na określonym terytorium nie obowiązuje już w pełni prawo państwowe, a realną władzę normatywną sprawuje wspólnota islamska poprzez presję społeczną, arbitraż religijny, kontrolę obyczajową i faktyczne wycofanie aparatu państwa. Kalifat „miękki” nie dlatego, że łagodny, tylko dlatego, że nieogłoszony i nieformalny.

Odwołanie do takijji w żaden sposób tej tezy nie obala. Wręcz przeciwnie – idealnie ją uzupełnia. Takijja to narzędzie działania w warunkach, gdy islam nie ma jeszcze pełnej dominacji. Ja opisuję efekt końcowy tego procesu, widoczny w przestrzeni miejskiej Zachodu: strefy „no-go”, selektywne egzekwowanie prawa, lokalne normy silniejsze niż kodeks karny, policja działająca warunkowo. To nie jest teologia. To jest socjologia władzy.

Nie twierdzę też, że ktoś „udaje miękkość” z powodów moralnych. Twierdzę, że mamy do czynienia z fazą przejściową: władza realna jest już lokalnie islamska, ale władza formalna jeszcze państwowa. To dokładnie ten moment, w którym obowiązują strategie ostrożności, kamuflażu i stopniowego utrwalania wpływu. Innymi słowy: opisujesz mechanizm, ja opisuję rezultat.

Porównanie do eruw jest tu chybione. Eruw to techniczna fikcja prawna wewnątrz jednej cywilizacji prawnej, która nie rości sobie pretensji do przejęcia jurysdykcji nad niewiernymi ani do ekspansji politycznej. Islam – i to nie jest opinia, tylko fakt doktrynalny – jest religią normatywną i polityczną, z wbudowaną logiką ekspansji prawa religijnego. Różnica jest fundamentalna.

Zapewnienia, że nas na obce ideologie nikt nie nabierze, są psychologicznie zrozumiałe, ale historycznie naiwne. Każda cywilizacja, która upadała, była przekonana, że sobie poradzi. Rzym też miał swój rozum. Bizancjum również. Zachód dziś też ma – i właśnie dlatego oddaje dzielnice bez jednego strzału, wmawiając sobie, że to tylko różnorodność.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1671371

Na razie to w liczbach bezwzględnych muzułmanów nie ma dużo, zwłaszcza na prowincji. Ale za to rośnie diaspora ukraińska. I te mechanizmy, które Pan opisał w odniesieniu do mniejszości muzułmańskiej, mogą zadziałać w sytuacji, gdy w mieście, jak np. Wrocławiu, jest bardzo liczna mniejszość (na razie jakby tymczasowa, ale i niekoniecznie...) ukraińska. Powstaną gazety o nachyleniu politycznym, organizacje (już nawet są) i partie. Albo frakcje w polskich partiach politycznych, przesądzające o tym czy owym. Co tu się zajmować islamem, skoro mamy u siebie poważną kwestię. 

Mogą się tą mniejszością, w ramach prowokacji, posługiwać agentury obcych państw, niekoniecznie samej Ukrainy. I co wtedy?

Sytuacja jest bardzo dynamiczna i sami nie wiemy, co będzie za rok, w którą stronę wahadło się wychyli. Może trzeba się będzie ewakuować z UE i wtedy macherzy unijni wykorzystają obecność uciekinierów, by powstrzymać sprzeciw Polaków.

A nasze władze mocno wobec UE spolegliwe i robią wszystko, co im  "miętkim" palcem wskażą.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1671360

Ukraińcy, w porównaniu z Arabami i Murzynami, nie są żadnym zagrożeniem dla Polski — a wręcz przeciwnie, są ekonomicznym i demograficznym wzmocnieniem. Ukraińcy, czy inni rdzenni Europejczycy, już w drugim pokoleniu są całkowicie zasymilowani — widać to choćby po Polakach, którzy wyemigrowali, a ich dzieci nie umieją nawet po polsku. Mam kolegę, który wyjechał do Francji i chwali się jak to wielkim wysiłkiem, ciężką pracą i dużym zaangażowaniem doprowadził do tego, że jego córki płynnie mówią po polsku — ale on jest dużym wyjątkiem.

A tymczasem islamiści i w trzecim pokoleniu są nadal islamistami i są gotowi zabijać za Mahometa. To jest zaraza, którą stanowczo należy tępić. Jednak jednocześnie trzeba asymilować tych, których się da asymilować. Tylko tak możemy naszą cywilizację uratować. Bo wkrótce zaleją nas miliony imigrantów z Zachodu, uciekających przed powstającymi tam szariackimi kalifatami. To będzie bardzo cenny materiał ludzki i koniecznie trzeba ich przyjaźnie powitać i przyjąć do naszej wspólnoty.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1671370

Może Pan myśli o haszemickim krolestwie Jordanii bo nie o kalifatach. One były ortodoksyjne bo musiały być.

To że mogłem 'przybić piątkę' z księciem Omanu czy DXować z byłym królem islamskiego kraju to nie znaczy ze nie byłem przez nich (prawdopodobnie) wewnętrznie odczuwany jako 'niewierny pies' (chociaż obaj byli dość wyrachowani aby tego nie okazać).

Do zmian przekształcających w państwo z rządem muzułmańskim nie potrzeba dużo. I do tego nie musi zaistnieć żaden warunek z wymienionych przez autora (oprócz głupoty gospodarzy której Pan nie wymienił).

Taktyka przekształcenia przez imigrację była trenowana na Polsce przez Turcję. Byliśmy na tyle rozsądni aby z potencjalnego elementu rozłamowego utworzyć wiernych Rzeczypospolitej muzułmańskiej wiary obywateli który obecnie się wtopili w 100%. Po tych próbach więcej 'desantów' nie było (chociaż wojny były). Ale do tego trzeba mieć wewnętrznie dobrze działające państwo i obywateli którzy gotowi są za tą wspólnotę i za wiarę zginąć. Tego warunku granicznego nie spełniamy obecnie i dlatego jesteśmy zagrożeni.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1671365

... już są, to strefy no-go. 

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1671368

Pozdrawiam DX- mana

Vote up!
0
Vote down!
0

Czesław2

#1671367

Nie rozumiem tego szyfru.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1671369

Skróty uźywane w telegrafii.

73 to pozdrowienia. DX to łączność dalekosiężna

Vote up!
0
Vote down!
0

Czesław2

#1671372

Mam certyfikat na radio morskie, ale o tym nie słyszałem... 

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1671374